29 Mar, 2024, 15:30

Autor Wątek: kastracja i sterylizacja zwierząt domowych- jakie jest wasze zdanie?  (Przeczytany 12349 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline aska69

  • ~Opiekun Stada~
  • *
  • Autor wątku
  • Wiadomości: 1136
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Lady i Maniek :-D
Do rozpoczęcia dyskusji skłoniły mnie wypowiedzi na forum między innymi robus_pl odnośnie nie kastrowania jego samczyka póki to nie będzie absolutnie konieczne, zasłyszana rozmowa dzisiaj w lecznicy weterynaryjnej jaka toczyła się między zwolenniczkami wykastrowania psa -  dominatora w celu złagodzenia charakteru a przeciwnikiem który uważał że to krzywdzenie zwierzaka, a także(głównie) poczynania mojego znajomego który na kastrację swojego kocura zdecydował się dopiero kiedy lekarze wykryli u kota raka jąder, wcześniej nikogo nie słuchał że to zdrowsze niż trzymanie kota samego, w domu, gdzie nie może wyładować popędu i jego jedynym argumentem było stwierdzenie "nie zrobię mu tego!".
Odnoszę wrażenie że mężczyźni do tematu kastracji podchodzą bardzo "osobiście" i na kastrację zgadzają się w ostatecznej ostateczności, natomiast kobiety jeśli mają jakieś obiekcje odnośnie sterylki to najczęściej takie że samiczka chciałaby być mamą.

Jakie jest wasze zdanie odnośnie kastrowania/ sterylizowania zwierząt domowych?

Naturalnie obecnie wykonuje się te zabiegi głównie u psów i kotów, jednak jeszcze kilkanaście lat temu psy w zasadzie były sterylizowane dopiero po wykryciu choroby, nie były to zabiegi wykonywane tak powszechnie jak dziś, teraz już wiadomo że zapobiegają np. ropomaciczu, na które szynszyle również chorują, więc może za parę lat szynszyle będą miały wykonywane te zabiegi bezpiecznie i tak często jak psy i koty?

Jakie jest wasze zdanie na temat kastracji/sterylizacji? Uważacie że to okaleczanie zwierząt, sposób na kontrolowanie populacji, sposób na zapobieganie chorobom układu płciowego?
Kiedy waszym zdaniem dobrze wykonywać taki zabieg - jak jest to konieczne ze względu na schorzenie czy bez powodu, najwcześniej jak się da?
Dlaczego takie zdanie?

Osobiście jestem za, uważam że im wcześniej tym lepiej ze względu na lepsze zdrowie i szybszą regenerację sił u młodych zwierząt. Popieram ze względu na bardzo częste choroby nowotworowe, przed którymi zabiegi te uchronią zwierzaka, oczywiście należy powierzyć zwierzę doświadczonemu weterynarzowi, który specjalizuje się w operacjach a nie pierwszemu lepszemu. Jestem za również ze względu na ilość psów i kotów w schroniskach, które czekają na kogoś kto je przygarnie i nie widzę sensu rozmnażania na siłę mieszańców "żeby sunia miała dzieci" a później oddawania tych dzieci do schroniska bo nie ma chętnych na przygarnięcie nawet za darmo. Oczywiście inaczej sprawa ma się z rodowodowymi zwierzętami z uprawnieniami hodowlanymi, jednak takich zwierząt też nie powinno się rozmnażać "na potęgę" a z głową, jeśli są chętni na tą rasę.
Generalnie póki zwierzęciu się krzywda nie dzieje, nie jest traktowane jak maszynka do rodzenia malców, rozród jest kontrolowany zgodnie z zaleceniami zdrowotnymi i ma się pewny i sprawdzony dom dla malucha bez krzywdy dla kogokolwiek(nie znoszę ludzi którzy rozmnażają swoje zwierzęta a później wszystkich znajomych na siłę chcą obdarowywać przychówkiem) to nie mam nic przeciwko rozmnażaniu, mieszańców również. Jeśli jednak ktoś się decyduje na rozmnażanie zwierząt jedynie ze względu na chęć zysku(nawet jeśli rzeczywistego nie osiąga) to moim zdaniem krzywdzi zwierzęta i nie jest miłośnikiem a hodowcą(tak, tak, oni też są potrzebni, tego nie neguję...).


Moim kompendium wiedzy na ten temat jest strona http://www.obrona-zwierzat.pl/sterylizacje.html , rozmowy z różnymi weterynarzami które ostatnio prowadzę ze względu na częste wizyty z psem w lecznicy a także doświadczenia w sterylizacji 3 suczek, w 1 przypadku staruszka u której wykryto ropomacicze, w 2 przypadku 5 letnia suczka z nawracającymi ciążami urojonymi , w 3 przypadku sunia ze schroniska które w umowie adopcyjnej zastrzega sterylkę po 1 cieczce.

Mężczyźni rządzą światem ...
 a kobiety mężczyznami :wink:

Offline kamstach

  • ~Właściciel Półki~
  • *
  • Wiadomości: 429
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Szyszka, Zakrętka
Witam
Przeczytałam i mam swoje zdanie na ten temat.
Od ponad 20 lat mam zwierzaki w domu, wcześniej psa i koty teraz szynszyle. Koty zostaly u rodziców - szt 2, ulice ode mnie.
Napisze Wam parę historii autentycznych z mojego życia, dotyczących wykonywania powyższych zabiegów.
Mamy kocurka Misia, ma teraz 9 lat. bardzo szybko zdecydowaliśmy sie na operację kastracji, bo jak mial 0,5 roku (luty- marzec) gdy zaczął sie wydłużać dzień zaczął nam podsikiwac i smród z kuwety byl niemiłosierny,
Przez kilka lat wszystko było w porządku, fakt że jako bardzo wybredny kot dostawał tylko taką karmę jaką chciał - głównie ciastka Puriny dla kastratów, ze środkiem na nerki i na sierść. Po kilku latach zaczęły sie problemy. Po raz pierwszy się zatkał, nie mógł się wysikać. Z cewki moczowej lekarz wyciągał mu struwity - takie zlepy nieczystości piasek i kamienie. Jeżdziliśmy na kroplówkę, prawie straciliśmy kota bo miał mocznice ze względu na brak możliwości oddania moczu. Po 3 razie zdecydowalismy sie na bardzo poważna operację wyszywania cewki moczowej, krotko pisząc z tego co mają chłopcy zrobili mu lekarze to co mają dziewczynki. Przy okazji dzień po 1 operacji poszedł pod nóż na 2, bo lekarze wykryli straszne kamienie w pęcherzu moczowym.
Kociak jakoś wydobrzał, ale pamiętam jak spałam z nim, czy raczej on na mnie, dwie noce i dwa dni po takiej zabójczej narkozie, bo się bałyśmy z mama żeby sie nie wyziębił. Dzisiaj jest wielkim kocurem, strasznie utył i nie sposób go odchudzić, dwa razy w tygodniu dostaje specjalną pastę na zakwaszenie moczu. Sika ogromne ilości jak kotka i mama bacznie go obserwuje bo czasem sie przytyka. Wtedy koniecznie podaje pastę.
Z innej beczki. Moi teście także mają kota, którego wykastrowaliśmy jak miał 4 lata. Teraz ma prawie 10. Nie zatyka się, siusia normalnie, nie tyje o dziwo mimo że wcina za 4.
Jaki z tego wniosek - za szybka kastracja może się źle skończyć, bo cewka moczowa w miarę używania - w przypadku kocurka - wiadomo o co chodzi - się rozszerza. Jej budowa się troszkę zmienia,
Dzisiaj z kastracją bym starała się poczekać jakiś rok, choć z drugiej strony jest bardziej pewne że kocur po prostu sam pójdzie na panny i może nie wrócić.
Jeśli chodzi o kotki.
Na początku mieliśmy czarna piękna Ziutkę, Jeździliśmy z nią na zastrzyki ale i tak potrafiła nam zwiać i przyjść już ciężarna, To była taka nasza osiedlowa puszczalska. Jej córka która jest teraz także dostaje zastrzyki. Ma już ponad 12 lat więc na sterylizacje nie zdecydujemy się już na pewno.
Ja jestem za sterylizacją, tylko boje się jednej rzeczy. O ile kastracja to dość powierzchowny zabieg i kocurek wraca po 2 godzinkach z pomalowanymi na srebrno jajeczkami, o tyle sterylizacja to już operacja dogłębna - rozcięte powłoki brzuszne, wszystko usunięte. Poza tym u mnie np nie ma lecznicy która by przetrzymała taka kotkę do całkowitego wybudzenia i pierwszych kilku godzin po operacji, czego ja się naprawdę bardzo boję. I najczęściej mało kto wię jak kotowi pomóc w takiej sytuacji zaraz po wybudzeniu.
Odnośnie psów
Moja suczka Sabcia - nie była sterylizowana nawet nie brała zastrzyków. Był to mały pinczerek mieszany z kundelkiem więc nie było takowej potrzeby. Natomiast mój przyszły mąż miał wielkiego Akitę Inu. Po perforacji jelita grubego lekarze w trakcie operacji od razu go wykastrowali. Decyzja była podjęta po przeanalizowaniu paru czynników - pies się uspokoi a Rudi nie lubił małych kundelków które go gryzły w kostki, był ogólnie groźny no i ta perforacja "wydala" się lekarzom groźna, mogło się coś gorszego z tego urodzić.
Nie dość że po biopsji perforacja okazała się normalna, zero złośliwości, charakter psa nie zmienił się ani o krztę, dalej szczekał warczał i nie lubił kundli, to jeszcze zaczął tyć. Niemiłosiernie. Skończyło się na tym ze z poważnymi bólami stawów, po wielu zastrzykach, na wpół sparaliżowane psisko wyzionęło ducha jakieś trzy lata temu mając około 12 lat.
Teraz mają suczkę przybłędę Zuzię. Piękne psisko. Jakiś miesiąc temu kąpiąc ją i czesząc wyczułam dwa wielkie jak śliwki guzy na sutkach. Wykonali zabieg sterylizacji. Dobrze że lekarz sam do nich na wieś przyjeżdżał, bo po 1 kontrolnej wizycie , gdzie na siłę wciągali psa do auta żeby zawieźć do gabinetu puściły szwy i pies się "otworzył". Musieli szyć od nowa. Dziewczynka jest po operacji, teraz czuje się dobrze. Mając nauczkę z poprzednim psem, już teraz ma wydzielane żarełko żeby nie utyła za mocno bo to wielki pies.
Natomiast w firmie w której pracowałam 3 lata opiekowałam się piękną suczką - mieszaniec dobermana z wilkiem - Kiluchą. Po ostatnim porodzie, dostała ropomacicza, operacja sterylizacji była ratującą życie, psisko chyba tylko dzięki sobie - bo była niesamowicie grzeczna, ufna i posłuszna, nie ruszała szwów, nie ściągała opatrunku, szła grzecznie na kontrole i ściągania szwów wydobrzała i jeszcze kilka lat żyła spokojnie. Zdechła na moich rękach już po moim odejściu, z jakiejś przyczyny nieznanej która powodowała gromadzenie się wody w brzuchu.
Tak więc łatwo się komuś doradza stojąc z boku.
Ogólnie rzecz biorąc zdrowiej dla psa czy kota jest mieć te jajka czy macicę, bo to powoduje że gospodarka hormonalna i nie tylko jest wyregulowana. Nie jest prawdą że to nic nie zmieni - owszem zmieni i to bardzo dużo, niekoniecznie na dobre jak widać z przykładów podanych chociażby z mojego życia. Jednak nie warto sugerować się stwierdzeniem ze "ja mu takiej krzywdy nie zrobię, nie pozbawię go męskości". Ja mając zwierzaka dwa razy się zastanawiam zanim coś zrobię, nie bez przyczyny wzięłam dwie samiczki, unikając w ten sposób konieczności kastracji ewentualnego samca.
Przy kotach czy psach jestem za kastracją samców, bo wiem ze z kotkami można sobie radzić w inny sposób, o ile Ziuta miała często i dużo małych o tyle Merośka tylko raz - tak dla zdrowia - 4 sztuki, właśnie Misio to jej synek - i koniec. Po 4 zastrzykach na pół roku przerwy  i tak w kółko. Można to znieść dla dobra kotki. Sterylizacji się po prostu boję i nie znalazłam lekarza który by mnie do niej przekonał. Jeśli chodzi o sterylizację to tylko u dużych psów, nie wiem czemu ale z moich doświadczeń wynika że lepiej znoszą te zabiegi, małego psiaka balabym sie zostawić na taka operację.

Zakręcona Szynszylomaniaczka

Offline dream*

  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7229
  • Uzbierane migdały: 43
  • Płeć: Kobieta
    • moje CV

Odnoszę wrażenie że mężczyźni do tematu kastracji podchodzą bardzo "osobiście" i na kastrację zgadzają się w ostatecznej ostateczności, natomiast kobiety jeśli mają jakieś obiekcje odnośnie sterylki to najczęściej takie że samiczka chciałaby być mamą.

dokładnie, mamy tendencje oceniania tych sytuacji przez pryzmat własnych uczuć. Tym czasem zwierzęta nie mają takich pragnień jak my - pragnienie ojcostwa czy macierzyństwa jest im obce, wszystko to instynkt sterowany hormonami - który po wycięciu jąder czy jajników zanika zupełnie.

Cytuj
Jakie jest wasze zdanie odnośnie kastrowania/ sterylizoania zwierząt domowych?

teraz walczymy o zycie suczki po ropomaciczu. ropomacicze było zaawansowane, ale dla własciciela psa ciężkie do wykrycia, bo poza pogarszającym się stanem psa, zwierze nie miało żadnych typowych objawów, szczerze mówiąc jedyne objawy to słabnięcie psa - a te objawy ludzie często bagatelizują lub biorą na przeczekanie, a do weterynarza idą w ostateczności i gdy stan jest już prawie "przedśmiertny" - suczka miała być uśpiona, ale właścicele zgodzili się na próbę ratowania - oczywiście suczka przeszła ciężką operację (z mojego punktu widzenia żółtodzioba, dosyć ryzykowną, bo przecież powiększona macica wypełniona ropą stważa spore zagrożenie na stole operacyjnym, w zasadzie wystarczy jeden ruch skalpela źle, aby taki balon pełen bakterii przebić i doprowadzić do tragedii, może dla lekarzy jest to rutyna, ale dla mnie jest to bardzo skomplikowane - i po tym co widziałam, to chyba gdyby mój pies leżał na stole to ja w tym czasie chodziłabym po suficie w poczekalni) ogólnie suczka walczy o życie, nie ma siły się ruszać, nie chodzi, nie pije, spędza u nas w lecznicy ponad 2 godziny codziennie, na kroplówkach itp - dla mnie to co widziałam, i ten błysk w oczach tej suczki pomimo, że z trudem podnosiła uszy jak usłyszała własciciela, jest wystarczającym powodem aby nie gotować naszej suczynce takiego losu.

Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

Offline aska69

  • ~Opiekun Stada~
  • *
  • Autor wątku
  • Wiadomości: 1136
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Lady i Maniek :-D
kamstach, możliwe że większe psy lepiej znoszą, moja 11 letnia sunia owczarka niemieckiego miała ostatnio wycinaną śledzionę i gdyby nie to że ma problemy ze stawami to już na 2 dzień by śmigała, tak dobrze zniosła operację. Było to dla nas dziwne, zwłaszcza że ma szmery w sercu a jakieś 2 tygodnie przed operacją była usypiana na czas wykonania jakiegoś specjalnego rtg, więc w ciągu 2 tygodni miała 2 razy narkozę. Po rozmowie z lekarzami dowiedzieliśmy się że jeśli psi stan nie jest krytyczny to właśnie tak się dzieje, dzięki narkozie wziewnej która nie obciąża tak zwierzęcia, jest bezpieczniejsza i zdrowsza. Teraz operowało ją 2 chirurgów i ciągle był obecny anestezjolog, jednak te parę lat temu jak miała sterylizację dostała zwykły zastrzyk i po skończonej robocie chirurg się zmył i została ze "zwykłym" wetem kocio-psim aż do lekkiego wybudzenia i taką przelewającą się przez ręce nam oddali. Następnego dnia pies był jeszcze osowiały ale już 3 zachowywała się normalnie i trzeba było dbać żeby się nie forsowała i szwów nie uszkodziła.

Co do tycia zwierzaka po kastracji - są specjalne karmy, zalecenia żywieniowe dla takich zwierząt i wtedy przy odpowiedniej dawce ruchu nie ma mowy o przytyciu. Moja tyje dopiero teraz, kiedy cały czas musi być na smyczy i nie dajemy jej biegać ze względu na stawy i właśnie teraz osiągnęła swoją właściwą wagę, wcześniej ze względu na aktywność miała 3 kg niedowagi mimo jedzenia pełnej porcji swojej karmy. Mojej znajomej pies tyje za to strasznie po kastracji, ale skoro zamiast psiej karmy(bo nie chce jeść) dostaje kotlety schabowe smażone, parówki, ziemniaki, zupy  i ogólnie ludzkie jedzenie(skoro ma wybór między karmą a tym to jasne co wybierze ;) ) to wcale się nie dziwię że przybiera na wadze w takim tempie.


i jeszcze
Ogólnie rzecz biorąc zdrowiej dla psa czy kota jest mieć te jajka czy macicę, bo to powoduje że gospodarka hormonalna i nie tylko jest wyregulowana.

wbrew tej obiegowej opinii jest na odwrót, oczywiście o ile sterylizacja/kastracja jest przeprowadzona we właściwym momencie.
Piszesz że twój kot miał pół roku, zalecane jest 7-12 miesięcy właśnie ze względu na rozwijającą się cewkę moczową, więc wasz weterynarz wykonał zabieg za wcześnie. Tak samo u suczek powinno się czekać na pierwszą cieczkę. Zwierzę wysterylizowane/wykastrowane we właściwym okresie ma zrównoważoną gospodarkę hormonalną, która nie "budzi się" w czasie rui samicy a cały czas jest na tym samym poziomie co zapobiega np. wahaniom nastroju. W zasadzie to tak jak z ludźmi - zanim zacznie się okres dojrzewania nie ma PMS, tak samo jak po przekwitaniu i to właśnie w tych okresach gospodarka hormonalna jest najbardziej ustabilizowana.


no i jeszcze jedna kwestia - jestem zdania że na taki zabieg nie można skąpić kasy, warto pojechać kawałek dalej do specjalisty niż później mieć problemy, a widząc jakie obecnie są standardy w klinikach całodobowych na pewno nie zdecydowałabym się oddać do gabinetu czynnego parę godzin dziennie zwierzęcia na operację, gdzie jak gabinet zamykają o 20 to każą się wtedy zjawić po psa niezależnie od jego stanu, czy się wybudził itp, zdecydowanie tego typu zabiegi powinno się wykonywać gdzieś gdzie w razie potrzeby będzie w stanie zająć się ktoś zwierzakiem niezależnie od pory dnia
« Ostatnia zmiana: 06 Sie, 2010, 12:16 wysłana przez aska69 »

Mężczyźni rządzą światem ...
 a kobiety mężczyznami :wink:

Alicja Mannschack

  • Gość
 W Ameryce Poludniowej zwlaszcza w Wenezueli, czesci Boliwii i czesci Chile weterynarze od czasu do czasu w  nocy robie akcje wylapywania Psow (chlopcow) i je kastruja . Dlaczego w nocy :  tam jest taki  przesad , ze , ze samiec obojetnie jaki ( pies kot meszczyzna) jak jest wykastrowany to juz nie jest - nie wiem jak to okreslic-  pelnowartosciowym sacem. I dlatego lek wet robia to w nocy i oczywiscie jest to akcja humanitarna , bo by ich zlinczowano i boja sie o swoja egzystencje(te lek wet)
I to nie jest zart , w 21 wieku cywilizowane ludzie tak mysla. Lepiej zeby setki, tysiace bezdomnych, glodnych chorych psow latalo po ulicach niz je wykastrowac.  W okolicach Sanpedro de Atacama   ( polnocne Chile)   sa duze wyglodniale bandy psow , ktore napadaja tylko na dzieci).

A teraz na temat - z kastracja i sterylizacja zwierzat to jest tak jak u ludzi . Latwiejsza jest op wykastrowania meszczyzny niz totalna sterylizacja u  kobiety i bardzo duzo zalezy od  lek wet albo chirurga. Niestety nawet w dzisiejszych czasach sa kompetentni i nie kompetentni lekarze :(
Ja widze jak jest w Niemczech , prawie kazdy kto ma  zwlaszcza  koty w domu to sa one wysterylizowane i wykastrowane i u zadnego z moich znajomych nie slyszalam zeby byly jkies komplikacje po zabiegu. Tutaj koty i psy sterylizuja- kastruja od 1 roku zycia.

Jezeli chodzi o szylki nie kazdy  lek wet podejmuje sie ich kastracji nie mowiac juz o sterylizacji samiczki.
Jak juz wam kiedys pisalam mialam 4 cesarki u moich szylek i moj lek wet  prosto z mostu mi powiedzial, ze sie tego nie podejmie bo jak beda komplikacje to on nie ma odpowiednich aparatur .Jechalam  do oddalonej kliniki 39 km ale juz bylo wszystko obgadane przez mojego lek wet z klinika i juz czekali na szylke przygotowani.
Obecnie mam wszystkich chlopcow wykastrowanych  i nie bylo oprucz Gucia zadnych komplikacji po zabiegu , ale Gucio jest gruby i troche mu sie papralo przy gojeniu szwow .
U nas szylki kastruje sie dopiero od 7- 8 miesiaca.


 

Offline dream*

  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7229
  • Uzbierane migdały: 43
  • Płeć: Kobieta
    • moje CV
kamstach, możliwe że większe psy lepiej znoszą,

psy ras małych mają tendencje do tworzenia się kamieni moczowych, stąd np w karmach royala weterynaryjnych przeznaczonych dla małych ras kontrola ph moczu.

Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

Offline robus_pl

  • ~Uber Szynszyla~
  • **
  • Wiadomości: 282
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • SISI, DUDUŚ
Ciezki temat.
Szczegolnie, ze bylem w to zamieszany.
Pozowle sobie jedynie na malutkie komentarze i moje prywatne spojzenie na te temat. Spojzenie, ktore ulega ewolucji z powodu posiadania pary mieszanej oraz ozywionych dyskusji na tym forum ,ktorych bylem uczestnikiem.
Dobrze, ze ktos pisze, ze ma wrazenie, ze ... albo, ze wydaje mu sie, ze ... podobnie jest i ze mna. Uczymy sie caly czas. Zauwazcie, ze nie ma nigdy na nic pewnej metody. Jest statystyka, jest mniejsze zlo, jest prawdopodobne powodzenie.
Tak i tutaj, rozmawiamy o tym, co nam sie wydaje, ze wiemy i o tym co wiemy, bo zazwyczaj tak jest.
Jestem pierwszym facetem w tym watku.
Problem kastracji Dudusia pojawil sie natychmiast, gdyz ktos mi to ... proponowal. Z miejsca bylem przeciwny. Dzis zlagodnialem choc zdanie moje zawieram ponizej.
Uwazam, ze nie powinno sie kastrowac samca natychmiast przed polaczeniem go z samiczka. Nie po to sie tworzy pare, by to robic. Lepiej go nie brac wogole. Oczywiscie sa rozne przypadki. Biezesz samczyka, bo praktycznie go ratujesz z podlych warunkow lub wrecz przed wyrzuceniem z domu. Ale nie o tym przypadku mowie. Biore samczyka z pelna odpowiedzialnoscia tworzenia parki, wiec go nie kastruje. Teraz oboje maja srednio okolo roku. Logicznie myslac jest dla nich zdrowiej, jesli normalnie moga sie ... ile chca. Zachowujac okres wydobrzenia samiczki, pozwalajac sie wybiegac i zdrowo najesc, dajemy im domowy swiat, mozliwie najzdrowszej egzystencji. To przypadek mlodej parki.
Owszem, pojawia sie problem kastracji w wieku powiedzmy okolo 6 lat. Tu sklaniam sie do tego, aby dopiero wtedy wykastrowac samca. Zakladam to, ale nie mysle o tym teraz. Przy zalozeniu, ze nie pojawia sie inne powody.
Zgadzam sie z opinia, ze kastracja jest duzo mniej inwazyjna niz sterylizacja i kiedy mamy taki wybor - to wybieramy kastracje.
Owszem, na problem "likwidacji jajek" patrze typowo dla faceta. Mysle jednak, ze to normalne, ze tak na to patrze. Ale dla wyrownania sytuacji - z przerazeniem mysle co trzeba zrobic tez i samiczce przy sterylizacji. Przyznajcie, ze na mysl o tym zaciskacie nogi. To normalne.
Podsumowujac, uwazam, ze kastracja lub sterylizacja powinna odbywac sie tylko w bardzo uzasadnionych sytuacjach i w wieku powiedmy srednim zwierzaka a nie mlodzienczym.
Uwazam, ze ten zabieg nie przynosi zawsze tych samych skutkow i nie chroni przed ewentualnymi problemami zdrowotnymi. To wszystko, jest skomplikowane, zalezne od wielu czynnikow i roznie sie konczy. Czyli mysle, ze zabieg ten powinnismy robic tylko wtedy, gdy problem (czy zdrowotny czy stadny) jest juz realny, zaistnial lub za chwilke zaistnieje. Nie robmy tego - zapobiegawczo, bez solidnego powodu. Opinia: "bo to dla nich jest zdrowsze" nie przemawia do mnie.
Chetnie podejme polemike w tym temacie.

Wspomne, ze mam wspaniala rodzinke szylek. Maluszek (ona) ma juz miesiac i troszke. Przyjemnie na to popatrzec. Sisi (mama) opedza sie od naskakujacego Dudusia. Jest wszystko jak trzeba. Kiedy jej odebralem faceta byla smutna i nerwowa...
To chyba na tyle...
« Ostatnia zmiana: 06 Sie, 2010, 15:15 wysłana przez robus_pl »

Robus

Alicja Mannschack

  • Gość
Naturalnie, ze solidne powody musza byc do kastracji.  Nie zapominaj o tym , ze duzo mlodych ludzi wrecz dzieci kupuje parke szylek , nie myslac o tym co potem zrobia jak beda sie rodzic 3 razy doku.
Albo np ja w pewnym momencie mialam 24 szylki w tym  9 mlodych .
 Ja jestem za kastracja !!!!!

Offline Zieffka

  • TUPACZ NOGĄ W SPRAWIE UPRAWNIEŃ
  • ~Przewodnik Stada~
  • ****
  • Wiadomości: 2260
  • Uzbierane migdały: 1
  • Płeć: Kobieta
  • Sfera i Czarna, XXL i Ptysia
ja temat musiałam zacząć w swoim przypadku od niechcenia-pojawiło się na świecie szynszylątko. o zgrozo płci męskiej. rodzice i ja nie mięliśmy sumienia go oddawać, gdyż cała rodzina bardzo się przywiązała do niego.
okazało się również, że Buba, do której została dokupiona w ramach towarzystwa "zaciążoną" Sferę, w ogóle nie miała zamiaru polubić koleżanki, mimo przejawów samotności [apatii, nieuzasadnionej od wrażliwości agresji, braku apetytu].
Sfera natomiast po porodzie znalazła w malcu duże oparcie w naszym, nowym dla niej domu, a każde rozstanie z nim na dłużej niż godzinę kończyła piskami i "płaczem". nie mając serca ich rozdzielać zdecydowaliśmy się na kastrację jak tylko mały zacznie wykazywać niebezpieczne przejawy zainteresowania mamą.
po rozmowie z dr Wojtyś okazało się, że nie ma przeszkód do wykonania zabiegu, zwłaszcza, że jąderka były już zdecydowanie wyczuwalne, a sam młodzik miał już bite 4 miechy. może to za wcześnie, jednak dr stwierdziła po badaniach, że jest to zdrowe i młode zwierzę i dzięki temu dobrze zniesie zabieg. maleństwo miało zabieg wykonany bez komplikacji, nacięcia były malusieńkie i świetnie się goiły. oczywiście narkoza trochę go ogłuszyła na dobę, ale potem wrócił ochoczo do normalnego trybu życia. kastracja poniosła za sobą jednak konsekwencję-Wacław jest na prawdę duży, bardzo łakomy i z racji, że mama pozwala mu wyrywać sobie jedzonko z pyska, zjada co najlepsze, a mama "dojada", co on zostawi. zatem dieta musi być ściśle kontrolowana, żeby żadne nie ucierpiało. wymaga też dużej uwagi ze względu na ruch-aby nie doszło do nadwagi i otłuszczenia tego i owego co ma pod futrem, w klatce obowiązkowo jest karuzela, a na wybiegach nie ma leżenia pod kanapą nie licząc krótkich przerw na rozłożenie się dla wychłodzenia.
***
kolejna kwestia poruszona przez Myszę-Wacław w chwili operacji miał 4 miesiące, jednak rozwojowo był wtedy na prawdę dużym [ale szczupłym] i silnym szynszylem [do dziś utrzymanie go na rękach to na prawdę wyczyn-fakt, że jest "co trzymać", nie oznacza, że łatwo się to robi]. nie była to malutka bżdzinka jak Ptysia w wieku 4 miesięcy. to i fakt, że nie mogliśmy być pewni czy Wacław nie jest efektem chowu wsobnego przemawiał za kastracją-nie można było dopuścić do rozmnożenia myszy, o której w sumie nic nie wiedzieliśmy, bo sam hodowca nie wiedział o ciąży Sfery, która po urodzeniu okazała się mieć przerażającą wklęsły brzuszek bez ciąży-jest z nią ok, je, pije, łobuzuje, ale to "anorektyczna szynszyla" [ostatnim, oczywistym powodem była jego dalsza egzystencja u boku mamy].
« Ostatnia zmiana: 07 Sie, 2010, 08:31 wysłana przez Zieffka »

szynszylowy jest po prostu żywot mój

na zawsze w pamięci - Dziaba, Buba, Wacław

Alicja Mannschack

  • Gość
Ja mysle, ze to zalezy od postury szylka. Moj Gucio byl zawsze tlusciochem i duzy jak na szylka.
Kugelsien jak sama nazwa mowi od malego byl gruby jak pilka.  Fifek jest bratem Kugelsien ale wdal sie w mame Sunie i jest drobnej budowy.
Reszta to wykastrowane szaraczki i zostaly takie same chudzielce jak przed kastracja.

Offline Mysza <")))/

  • DUCH SZYNSZYLA
  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7781
  • Uzbierane migdały: 48
  • Płeć: Kobieta
  • Bunia (Beza,Ciri,Mimi,Diana,Dantusia w pamięci.)
uważam, ze do tematu kastracji i sterylizacji trzeba podchodzić świadomie, tak samo jak świadomie trzeba ponosić odpowiedzialność w przypadku ich zaniedbania.

Dla mnie kastracja jest metodą zapobiegania niekontrolowanemu rozrodowi, nie chcę przykładać ręki do tego aby w schroniskach kotłowała sie coraz większa liczba psów lub kotów, tylko dlatego że nikt ich nie chce, bo jest ich za dużo. Urodziły się na tym padole łez, a potem cierpią przez całe lub przez większość życia, dla mnie to jest okrutne. Tak samo jak okrutne jest pozbywanie się przez ludzi (nie wiem jak można ich jeszcze tym mianem okreslać) zwierzaków które juz przyszły na świat, topiąc, zamykając w plastikowych torbach i wyrzucając na śmieći w lecie na śmierć przez ugotowanie się, w zimie na śmierc przez zamarznięcie. Tak, to robią ludzie, których dzieci zapragneły mieć kotka czy pieska niewysterilizowanego, który przyniósł do domu niechciane potomstwo.

Dla mnie kastracja lub sterylizacja jest też metodą ratowania życia w przypadku nowotworów, ropomaciczy itp. Wiadomo jej efekty mogą być różne u różnych zwierząt, jednak nie oszukujmy się, dużo zależy w tej mierze od kompetencji lekarza operującego, zaplecza medycznego danej lecznicy/kliniki, sterylizacji narzędzi chirurgicznych, użytych środków farmakologicznych itd a często powikłania są skutkiem zaniedbania któregoś z wczesniej wymienionych pozycji.
Ktoś pisał że jego kot/pies był cięty 2x w ciągu dwóch dni, raz przez wyszycie cewki moczowej, drugi raz bo okazało sie że w pęcherzu ma kamienie. Boleję nad tym lekarzem, co to najpierw usg nie zrobił i całej reszty badań, bo by się o tych kamieniach dowiedział i zrobił wszystko na raz lub wcześniej podjał leczenie farmakologiczne (zależnie od rodzaju kamieni, bo tych jest kilka).

W domu mamy 2 suczki i psa. Suczki sa wysterylizowane, każda w różnym okresie swojego życia, jedna po 1-wszej cieczce, druga jeszcze przed. Ze względu, że mieszkamy na obszarze poza-miej/wiejskim i tutaj jest cała masa adoratorów w okresie wiosennym i jesiennym podczas cieczek suk. Ramzes narazie ma jajca, ale jeśli okazałoby sie, ze coś mu dolega, wolę mieć psa bez jajek ale żywego i w dobrym zdrowiu. Naprawdę psu to różnicy nie zrobi (co bardziej oporni wstawiają psom implanty, żeby cos tam się "majtało"...heh).

Kocham zwierzaki, ale takimi jakie są, nigdy nie starałam się ich uczłowieczać w sensie, że potrzebuja być matkami, ojcami itp. Myślę, że bardziej uchachane są z pełnej przysmaków michy niż z gonienia się w okresie rozrodczym, po którym w naturze nastapiłaby cięzka walka o przetrwanie (czynniki pogodowe, brak jedzenia, drapieżniki, walka o byt itd.). Moje świnki morskie samiec i samica, mieszkały osobno, w 2 klatkach właśnie ze względu na "niechciane ciąże" za to jak pięknie samczyk gwizdał do samiczki :) A wystarczyło go podrapać po brzusiu czy za uszkiem i dać smakołyk i zapominał o "swoim interesie".

Szylki, gdybym miała stadko mieszane zaczęłabym od kastracji samców. Ze względu na lżejszy przebieg zabiegu i leczenia po, w sensie dochodzenia zwierzaka do zdrowia. Teraz tylko Dantusia, która miała ropomacicze (na szczescie otwarte, które dało znać o sobie) jest wysterylizowana, Ciri po (nieszczęśliwej) cesarce nie została wysterylizowana, a szkoda że lekarz przeprowadzający zabieg nie zapytał mnie o zgodę zakładając że nie zechcę jej wysterylizować.

« Ostatnia zmiana: 06 Sie, 2010, 22:00 wysłana przez Mysza <")))/ »

Nie ważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.

Offline kamstach

  • ~Właściciel Półki~
  • *
  • Wiadomości: 429
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Szyszka, Zakrętka
Mojej znajomej pies tyje za to strasznie po kastracji, ale skoro zamiast psiej karmy(bo nie chce jeść) dostaje kotlety schabowe smażone, parówki, ziemniaki, zupy  i ogólnie ludzkie jedzenie(skoro ma wybór między karmą a tym to jasne co wybierze ;) ) to wcale się nie dziwię że przybiera na wadze w takim tempie.

 A widzisz aska69 - co do psa to masz święta rację, bo przy Akicie Inu nikt z właścicieli nie myślał od początku po kastracji by go trzymać w ryzach i karmić specjalną karmą. Jak spojrzal mydlanymi oczkami na pancia od razu kość w zęby lub smakołyk i tak się zaczęło tycie. To wiem i ja, że jest to zaniedbanie, mimo iż oboje zwracaliśmy uwagę, staraliśmy sie tłumaczyć że nie można tak pobłażać, nie działało - bo przecież on tak słodko patrzy, jak mu odmówić.
Odnośnie mojego kocura - tu się mylisz. Kot sam wybrał karmę dla kastratów, odchudzającą, ze środkami na nereczki i odkłaczaczem, więc dla niego w sam raz. Fakt że przy dwóch kotach ciężko karmić inną karmą drugiego kota, więc i Merośka z tego korzysta i wcina lepszą, nie dla niej. Kotka jest szczupła, dodatkowo wcina karmę z puszek, plus czasami przystawki domowe, natomiast kocur niczego innego nie zje. Jesli chodzi o ruch codziennie jest po kilka godzin na działce a tam nie ma dla niego barier. Mimo to ciąga brzuchem po ziemi, lekarze nie potrafia tego zdiagnozować. W pewnym momencie myślałyśmy że ma może cukrzycę, bo dużo śpi. Przesypia całe noce i w dniach gdy nie był na działce to i całe dnie. Ale nic nie wyszło. Jest ogólnie zdrowy.
I jeszcze jedno.
Ogólnie rzecz biorąc zdrowiej dla psa czy kota jest mieć te jajka czy macicę, bo to powoduje że gospodarka hormonalna i nie tylko jest wyregulowana.

wbrew tej obiegowej opinii jest na odwrót, oczywiście o ile sterylizacja/kastracja jest przeprowadzona we właściwym momencie.
Piszesz że twój kot miał pół roku, zalecane jest 7-12 miesięcy właśnie ze względu na rozwijającą się cewkę moczową, więc wasz weterynarz wykonał zabieg za wcześnie. Tak samo u suczek powinno się czekać na pierwszą cieczkę. Zwierzę wysterylizowane/wykastrowane we właściwym okresie ma zrównoważoną gospodarkę hormonalną, która nie "budzi się" w czasie rui samicy a cały czas jest na tym samym poziomie co zapobiega np. wahaniom nastroju. W zasadzie to tak jak z ludźmi - zanim zacznie się okres dojrzewania nie ma PMS, tak samo jak po przekwitaniu i to właśnie w tych okresach gospodarka hormonalna jest najbardziej ustabilizowana.


Niestety ja się z tym nie zgadzam. Proszę odpowiedz mi na pytanie: "jak usuwanie z organizmu gruczołu odpowiedzialnego za wytwarzanie hormonu, może wpłynąć pozytywnie na gospodarkę hormonalną. Szczególnie że nie dostarczasz przecież tego hormonu z zewnątrz.
W przypadku ludzi - kobiety po takiej operacji usunięcia macicy, jajników i jajowodów niestety prawie do końca życia przyjmują hormony - wiem bo mam taka bliska osobę w rodzinie. Dodatkowo cierpią na liczne zaburzenia związane z zanikaniem mięśni pochwy i różne inne zaburzenia.
Piszesz że kocur byl za młody, ktoś przecież podjął się wykonania zabiegu. Ja lekarzem nie jestem. Patrze z pozycji właściciela.

Co do szynszyli - u mnie nie ma w okolicy lekarza który ma o nich blade pojęcie. Chęć sterylizacji czy leczenia jest u mnie trudna, muszę jechać na klinikę weterynaryjna do Wrocławia. A z lekarzami z niej tez mam złe doświadczenia - dosłownie zabili mi tam malutkiego kotka. Więc i z szynszylami bym się bała. Na razie dmucham na zimne, oglądam, przeglądam podwozie, łapy, zęby- i mam nadzieję że nic się złego nie przydarzy.


Zakręcona Szynszylomaniaczka

Offline aska69

  • ~Opiekun Stada~
  • *
  • Autor wątku
  • Wiadomości: 1136
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Lady i Maniek :-D
z tym że zwierzęta w trakcie rui są silniej pobudzone niż człowiek, ty zastanowisz się czy chcesz mieć dzieci, a zwierzę ma instynkt i jak tylko ma co jeść i znośne warunki bytowe to przy każdej nadarzającej się okazji będzie się rozmnażało. A kobietom podaje się hormony ze względu na menopauzę, inne ssaki rzadko przechodzą menopauzę a zwierzęta o których rozmawiamy nie mają cyklu menstruacyjnego a cykl rujowy i menopauzy nie mają więc nie ma też powodów do podawania hormonów w celu jej złagodzenia.

Mężczyźni rządzą światem ...
 a kobiety mężczyznami :wink:

Offline Mysza <")))/

  • DUCH SZYNSZYLA
  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7781
  • Uzbierane migdały: 48
  • Płeć: Kobieta
  • Bunia (Beza,Ciri,Mimi,Diana,Dantusia w pamięci.)
Cytuj
W przypadku ludzi - kobiety po takiej operacji usunięcia macicy, jajników i jajowodów niestety prawie do końca życia przyjmują hormony - wiem bo mam taka bliska osobę w rodzinie. Dodatkowo cierpią na liczne zaburzenia związane z zanikaniem mięśni pochwy i różne inne zaburzenia.

a nie prawda. Moja teściowa, która defakto urodziła swojego czasu dwóch synów, z względów zdrowotnych i anemii została kilka lat temu pozbawiona jajników i macicy. Leki przyjmowała tylko przez jakis czas po zabiegu. teraz co półtora roku pojawia sie na kontrolę i badania ogólne u lekarza w związku z tą operacją nie musi nic przyjmować.

Nie każdy gruzoł i nie każdy hormon jest w organizmie potrzebny cały czas. Sytuacja którą opisałaś, mogłaby np. dotyczyć usunięcia gruczołu tarczycy/grasicy. Owszem tak ma moja mama, teraz cierpi na jej niewydolność i do końca życia skazana jest na tabletki, ponieważ tarczyca reguluje pracę i metabolizm całego organizmu a nie tylko jej czesci, jak gruczoły rozrodcze.

Nie ważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.

Offline kamstach

  • ~Właściciel Półki~
  • *
  • Wiadomości: 429
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Szyszka, Zakrętka
Myszo - akurat u mnie jest to prawda, mam osobę w rodzinie, która niestety ma takie zaburzenia i przyjmuje już bardzo długo hormony, przepisane od lekarza ginekologa. I sa one przepisane ze względu na uregulowanie gospodarki hormonalnej - są to środki antykoncepcyjne o dziwo.
odnośnie zwierząt po tych zabiegach, nie dziwi Was sam fakt konieczności podawania "specjalnej karmy" - aby się nie zatykały, nerki dobrze pracowały, nie tyły?? Skoro trzeba stosować specjalną karmę, dietę to chyba coś tu jest nie tak??

Zakręcona Szynszylomaniaczka

Offline aska69

  • ~Opiekun Stada~
  • *
  • Autor wątku
  • Wiadomości: 1136
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Lady i Maniek :-D
specjalna karma jest dla kastratów, o ile się orientuję to jest niżej energetyczna od zwykłej, gdyż samiec wykastrowany nie ugania się za samiczkami i nie traci energii na kopulowanie, jednak specjalistką nie jestem bo z kastratami nie miałam nic do czynienia, natomiast mając porównanie samicy wysterylizowanej w młodym, średnim i podeszłym wieku nie widzę żadnej różnicy zdrowotnej poza taką że ta wysterylizowana za młodu nie cierpiała na ciąże urojone, nie musiała chodzić na smyczy ze względu na brak cieczki i nigdy nie miała problemów z pęcherzem oraz nie miała ropomacicza i nowotworu gruczołu mlekowego.

Mężczyźni rządzą światem ...
 a kobiety mężczyznami :wink:

Offline Mefka

  • Hodowca
  • ~Cyber Szynszyla~
  • *****
  • Wiadomości: 391
  • Uzbierane migdały: 1
  • Płeć: Kobieta
  • 16 szynszylowe stadko ;]
    • Domowa Hodowla Szynszyli w Gdańsku Amber Chinchillas
Myślę że każdy kto bierze parę szylek, zobowiązuje się ( umową nie pisaną ) że w przyszłości wykastruje samca, lub znajdzie takie rozwiązanie które zapobiegnie dalszemu rozmnażaniu. Ja sama sobie z tego dobrze zdaję sprawę i jestem przygotowana pod względem znalezienia dobrego weta - bo według mnie to też należy do obowiązków właściciela.
Swojego czasu miałam dwa psiska - wszystkie zostały wykastrowane w odpowiednim momencie, na charakter zbytnio to nie wpłynęło, bo to raczej psy kanapowe były, ale faktem jest że diety super specjalne i karmy z najwyższej półki, oraz częste kontrole weterynaryjne mnie nie ominęły. Ale w porównaniu z zaletami było warto. Za kastracją psów i kotów ( a w szczególności tych bezdomnych, w schroniskach ) jestem zdecydowanie na tak i myślę że ludzi trzeba uświadamiać w tym temacie, pokazując przewagę zalet nad wadami.
Ja jeszcze a propos hormonów bo w temacie jestem. Jak organizm się rozwija, to każdy hormon jest potrzebny, a nawet potem, szczególnie kobiety w okresie menopauzy muszą uzupełniać estrogeny, bo generalnie sól się w tedy jakoś odkłada źle ( to właśnie wtedy kobity takie nerwowe się robią ) i prowadzi to do jakiś dziwnych powikłań, a przede wszystkim grozi osteoporoza.
Tak się składa że przyjmuję dwa hormony, tyroksyne ( bo tarczyca mi trochę mała urosła ) i mimo mojego wieku, estrogeny i coś jeszcze ( efekt chwilowej anoreksji ), te drugie miałam przepisane w obawie żebym właśnie się osteoporozy nie nabawiła, ale pewnie dopiero wszystko na starość wyjdzie. Najgorsze jest to ze faszerują mnie tymi lekami ( np. na tarczyce to mam do końca życia ) a tu wątroba dostaje no i zagrożenia z powodu możliwości pojawienia się komórek rakowych. No ale nie ma innej alternatywy, żeby coś uleczyć, trzeba poświęcić coś innego.

Domowa Hodowla Szynszyli "Amber Chinchillas"

Offline Mysza <")))/

  • DUCH SZYNSZYLA
  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7781
  • Uzbierane migdały: 48
  • Płeć: Kobieta
  • Bunia (Beza,Ciri,Mimi,Diana,Dantusia w pamięci.)
kamstaszku, ja też biorę hormonki na regulację, ale u mnie nie wiązało ise to z usuwaniem czegokolwiek. Po prostu mój organizm źle działa. Czy aby napewno są one związane z usunięciem gruczołów? może jakies sprawy wewnątrz wydzielnicze?

w dietach dla zwierząt nie ma hormonów, są albo nie ma substancje z którymi dany organizm nie mógłby sobie poradzić np. substancje przeciwko tworzeniu sie kamieni sruwitowych lub moczanowych u kotów po kastracji oraz u takich u których po prostu organizm ma tendencję do ich wytwarzania. Wiele z tych przypadłości ma wspólne korzenie wraz z wytworzeniem danej rasy, po prostu za niektore cechy odpowiadają również dane przypadłości :( A że człowiekowi zachciało się tworzenia ras , stad mamy chorowite zwierzęta. Większość typowych burków podwórkowych w życiu nie zachoruje i nie chorowała na dane typy różnych chorób, nie miała objawów, nie zdiagnozowano tego co u rasowców. Po prostu rasy tak kocie jak i psie są nie naturalne i schorzenia sie w tym objawiają najlepiej.

Obliczono kiedyś, że gdyby przez jakąś ilość lat niekrzyżowano tych samych przedstawicieli ras kotów ani psów ale pozwolono im sie krzyżować dowolnie pomiędzy sobą to ich linie rodowe wróciłyby w większości do formy z której powstały czyli do wilka lub odmian wilczuropodobnych w przypadku kotów do rysiopodobnych.
« Ostatnia zmiana: 08 Sie, 2010, 22:31 wysłana przez Mysza <")))/ »

Nie ważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.

Offline kamstach

  • ~Właściciel Półki~
  • *
  • Wiadomości: 429
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Szyszka, Zakrętka
Dla mnie każdy z nas ma swoje racje. Jedne są poparte wiedzą inne doświadczeniem.
Nie każdy kastrat tyje, nie każdy się zatyka - to wiem i ja. Piszecie że wysterylizowane kotki czują się świetnie, nie mają ciąż urojonych itd. Moja kotka sterylizowana nie była i spokojnie żyła bez komplikacji do 14 roku życia. Mam drugą kotkę. O której pisałam wcześniej. Też nie jest sterylizowana ale od urodzenia ma kłopoty ze skórą, ponoć uczulenie na białko zwierzęce. Ma już 12 lat. Rodziła raz w życiu w wieku 4 lat. I do tej pory (odpukać w nie malowane ) jest zdrowa.
Wszystko zależy od zwierzaka i przede wszystkim moim zdaniem od właściciela. Nawet super psa czy kota można "zepsuć" złym wychowaniem, stworzeniem nawyków niezgodnych z życiem zwierzęcia. Bo przecież to my, jako opiekunowie zwierząt jesteśmy za nich odpowiedzialni. Pies sam sobie jedzenia nie weźmie, do lekarza się nie zawiezie. I najczęściej to od nas zależy jak szybko zostanie podjęta interwencja lekarza gdy coś się zacznie dziać.

I to fakt że burki i wszelkiego rodzaju kundelki są bardziej odporne, czasem nawet niezniszczalne
A hormony są na wyregulowanie gospodarki bo przed operacja przez 10 lat wszystko było ok z ich poziomem. Oczywiście w tym przypadku. A jak wiadomo ilu ludzi tyle przypadków.


kamstaszek  :D :D :D hehehehe dobre [polecam]

Zakręcona Szynszylomaniaczka

Offline robus_pl

  • ~Uber Szynszyla~
  • **
  • Wiadomości: 282
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • SISI, DUDUŚ
To wszystko potwierdza teze, ze nie ma zlotej metody.
Problem jest zlozony lecz nie moze byc realizowany z zalozenia lub na wszelki przypadek.

Robus

Offline Ola0602

  • ~Opiekun Wybiegu~
  • *
  • Wiadomości: 128
  • Uzbierane migdały: 0
  • Wafelek
Ciekawy temat... To może ja się wypowiem: Mam cocker spaniela którego nie kastrowaliśmy- po prostu stwierdziłam że jest to niepotrzebne- pies jest ciągle w domu, wyprowadzany na smyczy lub biega po ogrodzonym podwórzu. Jakoś mnie nie korci żeby go wykastrować, bo nie odczuwam nieprzyjemności w związku z "jego męskością". Sąsiedzi mieli jakiś czas temu sukę jamniczkę, która dwa razy do roku miała ruję, to wtedy przez około 2-3 dni mój Argo piszczał, ale ogólnie mam spokój. Myślę że jeśli pies jest pilnowany tak jak mój, by zapobiec niekontrolowanemu rozrodowi, to nie ma potrzeby kastrowania go. A charakterek to on miał zawsze i napewno taki zabieg nie zmieni go!  :D
Natomiast w zeszłym roku pod koniec grudnia przyszedł do nas malutki kotek, a jako że nie chcemy kota w domu a mieszkamy na wsi, to zamieszkał on w kotłowni. Wypuszczany pod kontrolą na 2-3 godz. dziennie zaczął od jakiś 3-4 miesięcy pokazywać co potrafi, tzn był trochę agresywny, obsikiwał nam krzaczki, różne miejsca w ogrodzie, a nawet piec na którym w nocy się wygrzewał. Dodatkowo obawiałam się że gdy go będziemy wypuszczać na całe dnie, to będzie wracał pogryziony lub wcale nie będzie wracał na noc...  :? Było to uciążliwe, więc jakieś 3 tygodnie temu zabraliśmy go do weterynarza i za małą opłatą pozbyliśmy się problemów! Teraz kotek jest grzeczniejszy, biega całe dnie po dworze i nie sika nigdzie. Raz tylko pogryzł się z innym, obcym kotem gdy ten wszedł na jego terytorium- koło miski była kupa sierści, więc musiała być ostra walka... Ale od tej pory jest spokój.
Więc moje stanowisko jest pośrednie- w pewnych warunkach odradzam, ale też w innych wypadkach polecam.  :)

Offline dream*

  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7229
  • Uzbierane migdały: 43
  • Płeć: Kobieta
    • moje CV
a ja sie pochwale, ze za tydzien Blusia przyjezdza do Gorzowa na sterylke :)
straszny rozstrzał cenowy jest - w warszawie jej sterylka to koszt między 500-600zł w zaleznosci od lecznicy, w Gorzowie koszt dla przeciętnego klienta z psem o wadze Blue to 200zł :)

Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

Alicja Mannschack

  • Gość
U nas kastracja szylka kosztuje 50 euro, ( w tym jest wliczone kontrole, sciaganie szwow itd),cesarka z totalna sterylizacja 200 euro, ale , ze ja jestem stalym klientem 150 euro. Kroliki, i koty 70 euro a psy okolo 100.
I oczywiscie jak by sie cos nie goilo to wizyty sa gratis tylko za leki sie placi ale to sa groszowe sprawy.

Offline Ola0602

  • ~Opiekun Wybiegu~
  • *
  • Wiadomości: 128
  • Uzbierane migdały: 0
  • Wafelek
Hmm, wydaje mi się że drogo... Nie wiem jak to wygląda u naszego weterynarza jeśli chodzi o psy, ale kastracja kota kosztowała nas 30zł. Szynszyla bym mu nie oddała, bo to "wiejski" weterynarz, zajmuje się głównie krowami, świniami itp. Chociaż ma serce i jest dobry, to brak mu pewnych umiejętności chyba. Z psem i jego schorzeniem jeździmy do innego, weterynarza ze specjalizacją małych zwierząt i jak u niego pytałam to kastracja kota-80zł. Więc myślę że w Niemczech drożej. Ale może też i lepsi fachowcy? ;)

Offline dream*

  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7229
  • Uzbierane migdały: 43
  • Płeć: Kobieta
    • moje CV
ale kastracja kota kosztowała nas 30zł.
to chyba po kosztach, bo same nici, ketamina itp tyle kosztuje

Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

 

NOWY ROK NOWY ROK JUŻ JEST

Zaczęty przez xenarthraDział Kalendarz

Odpowiedzi: 6
Wyświetleń: 2442
Ostatnia wiadomość 04 Sty, 2006, 09:19
wysłana przez vka
Dzielić klatkę czy nie dzielić? Oto jest pytanie... ;)

Zaczęty przez IskaDział Klatki: budowa, urządzanie i porady techniczne

Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 2951
Ostatnia wiadomość 05 Lip, 2007, 09:15
wysłana przez Toke
gdy widzisz,ze "cos" w pobliskim zoologu jest nie

Zaczęty przez NiuniaDział Pogaduchy i ciekawostki

Odpowiedzi: 1
Wyświetleń: 1276
Ostatnia wiadomość 04 Lip, 2005, 21:08
wysłana przez Eriu
"niech mówią, że to nie jest miłość ";)

Zaczęty przez ramzesik1993Dział Rady, porady...

Odpowiedzi: 15
Wyświetleń: 6740
Ostatnia wiadomość 27 Maj, 2020, 11:55
wysłana przez Kocham.Szyszki
Metallowa - wiersz "Choć szynszylą jest"

Zaczęty przez elkasia2Dział Nasza twórczość... i znajdy

Odpowiedzi: 11
Wyświetleń: 9168
Ostatnia wiadomość 26 Wrz, 2014, 11:48
wysłana przez Amber Chinchilla
SimplePortal