Pod moją nieobecność, moim Stefanem zajmowała się bratowa. Akurat w piątek przyjechała do niej koleżanka z małym dzieckiem. To dziecko wypuściło Stefana z klatki a że bardzo się przestraszył uciekł na otwarty balkon i skoczył. balkon ma max 2,5 metra. Stefan został złapany poranił lekko pyszczek, jak wróciłam w sobotę to miał tylko lekki otarcia, ale często się po mordce łapkami drapie. Ogólnie jest mniej ufny, boi się. Nadal jest bardzo żywiołowy, ale na wybiegu trochę mniej biega niż zawsze za to w kładce dużo więcej biega. Zawsze jadł patyczki jabłoni, uwielbiał je a od wypadku nie zjadł nawet kawałka, próbował jeść, ale szybko je odrzucał. Z twardszym jedzeniem jest tak samo. Siana je też mniej niż zawsze. Futerko koło jednego oka jest lekko mokre. Przemywałam mu naparem z herbaty i jest lepiej. Oglądałam wczoraj mu zęby są żółte ale wydaje mi się, że przednie dolne zęby są za krótkie ( tylko w sumie są bardzo równe jak na ułamane ). Czytałam, że szynszyle często łamią sobie zęby. Do najbliższego weterynarza mam około 100km, bo mieszkam na wsi a weterynarze w pobliskiej miejscowości nawet za bardzo psa nie umieją wyleczyć ( wiem o czym mówię, bo jak mój pies miał "robaka" w głowie to nie wiedzieli co mu jest i prawie umarł, właśnie dopiero weterynarz ponad 100km od nas poznał się na tym co u jest i uratował go ). Moja rodzina każe poczekać mi jeszcze i zobaczyć jak dalej będzie się rozwijać sytuacja. To moja pierwsza kuleczka nigdy nie była chora i szczerze nie wiem co zrobić.
p.s Wydaje mi się, że Stefan pije trochę więcej niż zawsze.