Wczoraj przyszła do mnie córka koleżanki mojej mamy, żeby zobaczyć Okruszka i kociaka. Zaczęła Krusia przez pręty głaskać. Ja jej mówię, że może ugryźć, a ona dalej go głaszcze. Wcale jej nie ugryzł, tylko się nadstawiał i oczka mrużył... A ja siedziałam i nie mogłam oczom uwierzyć :shock: . Dzisiaj mi też dał się podrapać za uszkiem i nie ugryzł. Wygląda na to, że jest lepiej :D