OSWAJANIE ---> komentarze do Poradnika

Zaczęty przez Andreas, 22 Gru, 2004, 14:39

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Andreas

Witajcie - postaramy się zebrac podstawowe informacje z najrózniejszych dziedzin i utworzyć z nich gotowe, treściwe PORADNIKI.
Aby Poradnik zawierał informacje solidne, sprawdzone i skonsolidowane - wątki z dopiskiem Poradnik będą zablokowane a dodatkowe informacje w Poradniku umieszczane beda przez Moderatorów oraz Autorów za posrednictwem Moderatorów.
Dyskusja oraz uwagi i propozycje rozszerzenia konkretnego poradnika bedziemy toczyli w wątkach zatytułowanych "komentarze do Poradnika" i z tego wątku istotne informacje beda przenoszone i umieszczane w zablokowanych Poradnikach.
...Mam nadzieje ze idea jest zrozumiała ...
ku chwale szynszyli - kumoterki i kumotrowie ...


=========================================

BRAWO - super że podjąłeś się trudu spisania tego w jednym logicznym ciagu. Kolejny order zostaje przyznany ... Freeman jakiś mega znaczek-avatarek moze sobie zyczysz ?
Andreas
~@">    ~@">
powyżej - Muszkieterowie
sig under permanent construction,

Freeman

Nieee... po co.. avatarek se zrobie sam, jak tylko cyfrę gdzieś zapożyczę, żeby moim szczylom popsrtrykać trochę fotek.

A w tym wszystkim najważniejsze jest, żeby pomóc, a nie liczyć na avatarki... ;)
Radek & Dorotka, gg: 1488763 i 2488763, tel. 888 550 209, Warszawa

ewa i juz

no tak to bardzo pouczajace - a jesli chodzi o obsikanie i nie danie sie wypiaszczyc- to bardzo madre posuniecie - jesli sie nie obsikaja - to mozna szylki wytatlac w zasikanych wiorkach - moze to brzmi brutalnie - ale dzieki temu beda pachniec podobnie a to wiele znaczy w swiecie zwierzat
życie jest piękne - dalej tak uważam

Andreas

mialem na myśli znaczek pod nickiem - okresljacy range ;-) ale masz racje - najwazniejsze w tym wszystkim ze jest wreszci etaki poradnik - czekamy na dopiski i uwagi innych osób.
Andreas
~@">    ~@">
powyżej - Muszkieterowie
sig under permanent construction,

Cathy

Moje szylki, dwa samce (razem od kilku miesięcy) nagle zaczęły się kłócic. ganiają się po klatce, gryzą, wyrywają futerko. Szczególnie Akapiś (stary szynszyl) ucierpiał. Roździliłam ich, powoli łączę ale nic z tego... :( Co mogło byc powodem? I jak rozwiązać problem?

pomocy.. ;-(

Freeman

bry.

Dawno mnie nie było ale widzę, że będę musial dziś trochę poklepać w klawiaturę.

Otóż problemem może być np. zmiana czegokolwiek w klatce. Kiedy postanowiłem wyprać moim gryzoniom hamaczek, na podmianę powiesiłem drugi taki sam. Tego wieczoru już zaczęły się kłótnie i latające (delikatnie) futro. Jakoś tak się złożyło, że nie wyprałem go tego dnia, kiedy go zdjąłem, więc następnego dnia czy jakoś tak dwa dni później postanowiłem powiesić go spowrotem, co zaskutkowało natychmiastowym rozejmem. Cisza i spokój całą noc i cały następny dzień. Stary hamaczek był już po prostu przesiąknięty ich zapachami, terytorium było ustalone i basta. Kiedy pojawił się nowy hamaczek trzeba było ustalić terytorium i zasady współżycia na nowo, więc poleciało futro. Jednak hamaczek w końcu wyprałem (raczej wypłukałem, bo tylko w gorącej wodzie), nie dało to jednak zamierzonego efektu i szczyle znów zaczęły dzielić co podzielone. Tak więc hamaczek poszedł w odstawkę i teraz jest spokój.

Czy ostatnimi czasy zmieniałas coś w klatce? Mowi się, że to samice są obrońcami swojego terytorium, ale samce też potrafią walczyć o swoje. Inna sprawa to fakrt, że samce potrafią się pokłócić o nic. Przynajmniej nam się wydaje, że o nic. Swoje powody mają.

tymczapozdro. :)
Radek & Dorotka, gg: 1488763 i 2488763, tel. 888 550 209, Warszawa

Cathy

hm... raczej nie. Domek wyjęłam dopiero, gdy zaczęły się bójki.

Andreas

Przypomina mi to sytuacje z mojego Stada Muszkieterów ... ten młodszy szylak po prostu "dorósł" i zaczyna zglaszać pretensję dominowania w stosunku do starszego kolegi. Jeśli wygra i ten starszy uzna go za "osobnika dominujacego" porządek wróci. Jeśli starszy bedzie się bronił - beda jeszcze przez jakiś czas przepychanki. Jeśli starszy po raz kolejny "wygra" ten młodszy poczeka i za jakiś czas spróbuje ponownie przejąć kontrole ...
Moim zdaniem sytuacja jest o tyle dobra ze masz dwa szyle (dwa ? ...) bo uważam że pomimo sporu o przywództwo w Stadzie bardziej dla nich istotnym bedzie w przyszłosci chęc posiadania towarzysza dlatego po ustaleniu "przodownictwa" w stadzie powróci dawna przyjaźń.

U Muszkieterów w moim Stadzie skończyło się tak że syn (w-łazik) zdominował ojca (Bazyl) i niestety ciagle "przegania go" ze swojego terytorium ... ja mam 4 osobniki w Stadzie - sytuacja jest bardziej skomplikowana ....
Andreas
~@">    ~@">
powyżej - Muszkieterowie
sig under permanent construction,

Cathy

tak, mam dwóch chłopaków.

Nowy (nowy jak nowy, jest juz trochę u mnie), próbuje rządzic, Stary się nie daje, ale zauważyłam ze traci futerko :(

Stary próbuje kopulowac Nowego  :roll:

Niunia

a ja nie wiem co jest grane  :( Starsza szynszyla jest spokojna(tak mi sie wydaje)a ta wczoraj kupiona fuczy na nia i chce ja ugryzc gdy Szmatka podbiega do klatki Nunusia!!!!Wogole ze sklepu gdy go bralam byl bardzo oswojony,troche zdziczal i juz wogole nie da sie zlapac,wyrywa sie,ale to pewnie stres itp. mam nadzieje,ze wszystko wroci do normy
p.s.boje sie dac starsza do nowej,bo szmatka jest o polowe mniejsza od Nunusia i wydaje mi sie ,ze predzej ten nowy moglby jej cos zrobic!Szmatka jest smutna,siedzi pod lozkiem,w nocy piszczala,myslicie,ze jest zazdrosna?Wogole wszystko mi  sie pozmienialo,obie zdziczaly,czy to normalne?? :(
[hehe_jezyk] Sylwunia [hehe_jezyk]

prini

Witam wszystkich:) I na mnie przyszła pora... Od ok. 2 lat mam samiczkę. Od zawsze (u mnie) była z drugą samiczką (została dokupiona do innej samiczki, która wcześniej była u mnie już pół roku). Niestety ta "starsza" odeszła ;( Po czasie opłakiwania ogonka postanowiliśmy sprawić jej towarzysza - samczyka (czarnego). Mały ma ok pół roku i na początku był strasznie nieufny i zagubiony. Dzisiaj dał się wypieścić i było widać, że sprawia mu to dużą przyjemność :lol: Wieczorem postanowiliśmy sprawdzić reakcje szczylków i ... niestety zakończyło się zadrapanym uszkiem i ubytkami w owłosieniu zarówno jednej, jak i drugiej szynszyli. Aby ich bardziej nie stresować, po chwili wróciły do swoich klatek. Zauważyłam, że Gandi (samiec) ma cieplutkie uszka i łapki. Nie wiem, czy jest to reakcja na stres, czy powinnam doszukiwać się w tym jakiegoś choróbska i zabrać malucha do weta?!

Prini :)
Pozdrawiamy :)
Kamila & Misia & Gandi

Deelo

Witam,

nie wiem, czy to pomoże jako komentarz do oswajania, bo będzie raczej długie i być może nie do końca na temat ;)

Do niedawna miałem u siebie parkę szynszyli: Niunię i Gnojka. Były mocno zdziczałe gdy do mnie trafiły, długo zdobywałem ich zaufanie. Zresztą nie bez powodu Gnojek zasłużył na swoje miano - dał mi nieźle do wiwatu ząbkami. Teraz jest nieco spokojniejszy, zwłaszcza, że od Niuni (chyba jednak znów jest w ciąży) dostaje czasem po uszach aż furczy.

Od zeszłej soboty dzięki Claudiemu trafiła do mnie parka młodych szylek: czarny Węgielek i szara Zakrętka. Podobno odchowany przeze mnie Nosek (synalek Niuni i Gnojka) był bardzo oswojony, ale te nowe puchacze, gdy nie są zestresowane dają ze sobą robić prawie wszystko!!  :shock:
Claudi, jak Ty to robisz? ;)

Ponieważ nowi lokatorzy dopiero się zadomawiają - mają nieco pierwszeństwa w codziennych biegankach.
Klateczki obu parek są blisko siebie, ale na bezpieczną odległośc, gdyż szylki pokazały już, że oswajanie parek ze sobą raczej potrwa.

Najszybciej (bo po 2 dniach) doszedł do siebie Gnojek - pewnie dlatego, że gdy tylko próbował doskoczyć do stojącego pod jego klatką "obcego", Niunia wkraczała z furią na scenę i fruwały kłaki - głównie Gnojka (był w końcu najbliżej).

Wszelkie akcje zaczepne rozpoczyna zazwyczaj Węgielek - rozpiera go energia, wszędzie go pełno. Jest strasznie ciekawski, ale też pierwszy zaczyna z zębami do moich "staruszków".

Zakrętka przez dłuższy czas była nieco przygaszona - nowe miejsce, nowe zapachy, wszystko nowe. Co jakiś czas odreagowywała frustrację (ale bez specjalnej agresji) na Węgielku. A to na spacerze pogoniła aż się kotłowało, a to w klatce dała do zrozumienia, że s**s nie jest dobry na wszystko :)


Na dzisiejszy spacerek (krótki bo tylko 2-3 godzinki) wypuściłem pod ścisłym nadzorem obie parki.
Pierwsi opuścił klateczkę Gnojek. Po jakimś czasie podszedł do klatki Węgielka i obaj chłopcy zaczęli się obwąchiwać. Troszkę na siebie nafukali, ale już nie było ząbków. Potem jeszcze raz niuch i... spokój.

Węgielek po wypuszczeniu natknął się w kącie pokoju na Gnojka - zaczęła się gonitwa. Ale futerka pozostały całe - ot, przeganianie by pokazać czyje gdzie miejsce.
Wtedy na scenę wkroczyła Niunia. Węgiel podbiegł za blisko - poczuła go; zapaliły się wściekłe czerwone oczy, ząbki poszły w ruch. Kto dostał wciry? Gnojek ofkors - znalazł się za szybko tam gdzie Węgielka już nie było (cóż, w koncu gonił za nim).  Kolejny kłaczek na podłodze do kolekcji :( Na szczęście Niunia zorientowała się w pomyłce i trzepnęła Węgla przez ogon jak zawracał. Gnojek przewidująco dał w długą i zaszył się w klateczce pod półeczką. To już "tradycyjny" azyl - przy poprzednich niuniowych atakach furii (na obcych oczywiście) dostał takie baty, że ze strachu bał się do niej podejść przez godzinę. Siedział biedaczek, popłakiwał cichutko (płacz bez "szczekania" - to trzeba zobaczyć zeby uwierzyć), załamywał łapki, mamrotał coś do siebie zgrzytając ząbkami,  pociągał noskiem za partnerką, ale bał się do niej wyjść. Zupełnie nie jak  Gnojek którego znałem.

Gdy zamieszanie nieco ucichło na spacerek cichutko jak zawsze wyszła Zakrętka. Przebiegła się troszeczkę, skubnęła od niechcenia Węgielka, trąciła go noskiem, zrobiła rundkę wokół ścian, odwiedziła Gnojka pod azylem, niuchnęła go przez kratki (ta para jakoś od początku nie miała nic specjalnego przeciw sobie), kolejna rundka i w kątku pokoju przydybała ją Niunia. Gwałtu! Zęby, ucieczka, pogoń... zgubiła Niunię.
Ta jednak spokojnie zaszła Zakrętkę pod krzesełkiem (pod moim bokiem) i się zaczęło! Dziab! Chaps! i krzyk! Musiałem rozdzielać i zabrać przestraszoną Zakrętkę do klateczki. Straciła spory kłębek futerka (nie zauważyłem jednak ran na ciałku - uff). Ja zaś straciłem trochę krwi, gdyż Niunia wciąż w szale bitewnym po raz pierwszy odkąd pamiętam dziabnęła mnie po paluchach. Musiałem jej dać czas na ochłonięcie.
Potem dała się spokojnie zanieść do klateczki (zachlapałem nieco podłogę) i zmęczona bitwą przysiadła na swojej grzędzie.

Po tym długim wstępie, zaczął się eksperyment (tak mnie tknęło na wspomnienie porad Freemana). Niunia atakując nowych najprawdopodobniej zareagowała gwałtownie na obcy zapach szylki.
Zebrałem więc wyszarpane Zakrętce futerko i podetknąłem pod nosek przysypiającej Niuni. Z miejsca zapłonęły oczy a zęby poszły w ruch.
Na moje łajanie powoli się uspokoiła. Znowu kłaczki pod nos i znowu agresja.
Następne podetknięcie futerka i tym razem migdałek w rozdziawione ząbki - niespodzianka!
Znowu kłebek pod nos i już tylko ograniczona reakcja. I rodzynek.
I kłębek. I tak go jej zostawiłem. Pociamkała futerko, zrzuciła na półkę niżej i zaczęła się rozglądać czy może jakiś przysmak się nie pojawi.
A jakże - pojawił się wraz z kłębkiem. I pełen spokój. Śpi sobie teraz z kłębkiem pachnącej Zakrętką sierści pod głową. I z Gnojkiem u boku.

Węgielek na sierść Gnojka zareagował już tylko podnieceniem i zaciekawieniem. Tak samo Zakrętka. Albo jego pachniało mniej intensywnie (samiec i to po kąpieli) , albo już nieco przywykły. Pałętającego się przy prętach ich klateczki Gnojka jeno obwąchiwały. Już nie było doskakiwania z ząbkami tylko poskakiwanie chłopców i trykanie noskami (prawie bez agresji).

Ciekawa reakcja Niuni - może jutro spróbuję wpuścić ją na moment do klatki nowych (bez lokatorów w środku bo mogłoby być piekło, a przez małe drzwiczki ciężko byłoby zapobiec katastrofie).
Niech obezna się z obcym zapachem i niech go trochę na siebie weźmie.
Potem zobaczymy jakie reakcje nastąpią na spacerku. Czy Niunia nadal będzie tak agresywna?

Komplikowac sprawę może fakt, że parki praktycznie nie "gadają" ze sobą pomiędzy klatkami. Jedyne koncerty nawoływania urządza Węgiel.
Czy do starszych coś dociera i czy odpowiedzą - nie wiem.

Czas pokaże.

Kończę już ten przydługi post.
Proszę o komentarze i pomysły (bezpieczne) ułagodzenia stosunków między obiema parami.

pozdrawiam,
Daniel
------------------------------------------------
Suma inteligencji ludzkości jest stała.
Tylko ludzi jest coraz więcej.
------------------------------------------------

Andreas

Tak - o takie komentarze własnie chodzi - DZIEKI Deelo, takie przykłady "z natury"  sa bardzo potzrebne. Wpisujcie kolejne przykłady. sam postaram sie tez cos dorzucic ...
Andreas
~@">    ~@">
powyżej - Muszkieterowie
sig under permanent construction,

Eriu

To ja dorzucę swoje świeże doświadczenia. Parenaście godzin temu stałam się szczęśliwą posiadaczką drugiego szylka o imieniu Gucio, dzięki Agacie z Bydgoszczy, która jak kojarzą może ludzie czytający listę dyskusyjną musiała porozdawać swoje pociechy.
Gucio pełen stresu został przywieziony do domu o 4 w nocy po podróży pociągiem i umieszczony w starej klatce Wacucha, w której zostawiłam trochę ściółkę przez niego używaną w celu zapoznania nowego puchatka z zapachem starego.
Dziś rano wypuściłam Gutka na rozeznanie pokojowe. Biegał kawałek i wracał do klatki. W końcu latał pod łóżkiem i ani mu nie szło iść za "kraty". Gdy podbiegał do Wacława siedzącego w klatce, Wacek łaził wokół siatki niuchając, ale bez jakiejś agresji.
Gdy udało mi się zagonić w końcu Gucia do klatki, puściłam w teren Wacława. Wąchał bardzo starannie kupki Gucia i miejsca, gdzie ten przebywał. Potem tak jakby otrząsał się z tego. Później przyuważyłam, jak tarzał się w miejscu, gdzie siedział wcześniej Gutek. Wzięłam Wacucha na ręce i podstawiłam do klatki Gucia. Obniuchały się, Wacek próbował nawet pyszczek wsadzić głębiej, ale potem się chyba wystraszył i zaczął wycofywać.
W końcu i jego włożyłam do klatki dając do powąchania kłaczek Gucia. Dziabnął mnie leciutko w palec i tyle. Położyłam mu w klatce, to niuchał, a potem olał kłaczek. Zero agresji w sumie, ale to może tylko tak na początku. Jak myślicie?
Ponadto przyłapałam się na tym, że tak skupiłam się na łączeniu szynszyli, że zapomniałam, że Gucio to przecież nowy zwierzak i trzeba go nietylko oswajać z Wacuchem, ale i ze mną . Ponadto patrząc wstecz Wacek był odważniejszy i bardziej otwarty, bo od razu przyłaził na kolana itp.
Macie może wskazówki co do dalszego oswajania? Czy wszystko idzie na dobrej drodze?
Pozdrawiam
Dorota i 2 kulki
Edit: no i czas pokazał :]: znów dałam Wacuchowi powąchać Gucia, chciał przepchnąć nosek, machał łapkami, a na koniec ugryzł mnie aż do krwi :]. Chyba jednak sporo czasu upłynie zanim zamieszkają razem. Poradźcie coś, ładnie proszę. Nie chcę, aby Gucio się stresował.

Aki

Mam pewien problem, który dręczy mnie od jakiegoś czasu. Posiadam dwa szynszylki. Hubert przebył do mnie 4 lata temu. Jest już ze mną oswojony, chociaż czasem miewa humory i ma wszystkich (nawet mnie) w jego futrzastym zadku  :? Jednak zawsze mu to mija i znów zaczyna po mnie skakać :) Jednakże mój problem dotyczy drugiej chinchili. Otóż Dyzia przybyła do mnie 2 lata temu. Sądze że ma około 4 lat. Przedemną miała kilku właścicieli (niewiadomo dokładnie ilu) Niezawsze byli to dobrzy właściciele. Dopiero ostatni właścicielka (starsza pani) była dla niej dobra. Dyzia była na tyle z nią oswojona, że nawet siadała jej na kolanach. Jednakże szynszyla po pewnym czasie znowu wróciła do sklepu zoologicznego. Wtedy przybyła do mnie. Odrazu zaprzyjaźniła sie z Hubertem. Nie było żadnych bujek ani fukania. Miała problemy ze skakanie (najprawdopodobniej od początku swojego życia była trzymana w małych klatkach) nie umiała podskoczyć nawet na 30cm. Jednak po pewnym czasie się nauczyła (naszczęscie bo już sie o nią bałam) Jednak mój problem dotyczy oswojenia jej. Chociaż mam ją już dwa lata to nadal nie jest ze mną oswojona jak ze straszą panią. Jest na poziomie szukania smakołyków w mojej ręce i zjedzenia ich przy mnie (tekst zamieszczony na tym forum) Nadal boi się do mnie podchodzić, kiedy cmokam, szuram palcami czy takie tam. Od czasu do czasu daje mi się podrapać za uszkiem, ale tylko w klatce, gdyż tam czuje sie bezpieczna. Tak więc mam do was proźbę. Czy moglibyście mi pomóc z oswojeniem mojej chinchili z przeszłością? Bardzo bym o to prosiła, bo nie chcę by moja Dyzia się bała...zwłaszcza mnie :(

Claudi

Cześć Aki!

Cierpliwośc i jeszcze raz cierpliwość - to jedyna metoda. Ja mam kilka szylków, które prsyszły do mnie ponad rok temu i nic - jak się bały, tak się boją. Myślę, że wynika to głównie z ich poprzednich kontaktów z ludźmi.

Aki

Witam
Będę próbować, dla Dyzi wszystko  :wink: Aha mam dwa pytanka:
- czy to prawda, że jeżeli szynszyla ma partnera to wolniej oswaja się z człowiekiem? (czytała w ksiażce badź na jakiejś stronie >niepamiętam< ?
- jeżeli wykastrowałabym Huberta (  :(  a bardzo nie chcę tego robić z wiadomych powodów, ale nie mam wyboru) to czy stałby się bardziej agresywny a Dyzia odrzuciłaby go (słyszałam, ze były takie przypadki)?

Z góry dziękuje za odpowiedź, pozdrawiam :)

kea

Cytat: Aki- czy to prawda, że jeżeli szynszyla ma partnera to wolniej oswaja się z człowiekiem?
szylka ktora byla u mnie jako pierwsza byla bardzo przystulasta i bardzo mnie kochala, a po tym jak dolaczyla druga, to zaczela mnie troche olewac, ale i tak lubi sie miziac ;)
co do drugiej, to nie jest do mnie tak przywiazana ( w sumie, to ma mnie gleboko gdzies ;P), ale to chyba dlatego, ze skupilam sie raczej na oswajaniu ich ze soba nawzajem niz ze mna:)
[-chomik-]

Piterek

Witam

Cześć Aki!

Ja mysle  ze to zalezy od charakteru szylki  skoro piszesz ze miala nie ciekawa  przeszlosc   to  raczej  trudno jej bedzie  zdobyc  zaufanie  w  sumie Claudi ma racje  cierpliwos  to  podstawa do suksesu

Ja  odebralem Konste  w poniedzialek 22.08.2005   od tej dziewczynki     i bylem strasznie  zdumiony  podstawa  szylki   zaczela  sie  przytulac  nawet  na poduszcze  ze mna  spala, potrafi przyjsc i  na kolana wskoczyc ,   teraz  jak pisze tego posta  to  siedzi mi na kolanach  i  wcina  rodzynki  :D  :D fonic  siedzi na ranieniu a ksiezniczka na pólce i  zwala  moje  maskotki  jak  zawsze zreszta  :jezyczek:
Co wazne  nawet nie mialem problemu  z przedzwyczajaniem calej trójki :D  zyja w zgodzie  tylko Fonic (jako facet) troche  glupieje bo teraz  ma dwie panny :D:D:D:D

Wiec  mysle  ze tak naprawde  ma  duzy  wplyw jej przeszlosc i  jej charakter  i przedzwyczajenia  ;P


:!!:   :!!:   :!!:   :!!: DLACZEGO CHCESZ KASTROWAC  ZWIERZACZKA   to tak jak by ciebie ktos  wykastrowal  i niedal szansy na dzieci  :!!:  :!!:   :!!:   :!!:   :!!:  nierozumiem przecierz  sa  zastrzyki na nieplodnosc      lub  wytrzymac  te  6 miesiecy  i  odac komus niech ktos  sie cieszy  :P   a  jak juz  wiedzialas ze nie  mozesz miec malych to  poco  twozylas parke  bylo kupic  samczyka  i miala bys  spokój
Ja tez czytalem  ze  zdazaja sie przypadki  ze samiczka  odzuca  partnera :(
Pozdrawiamy  "Fonic"  ,"Ksiezniczka +2 z trojaczkow", "Konsta" ,  "Claudi","Jasminka", "Balbinka"
Oraz ja Piterek  :P
Bardzo przepraszam za błędy stylistyczne i ortograficzne :(

Aki

Po pierwsze to proszę nie krzycz na mnie :( bo dla mnie ten temat jest bardzo cieżki.
Nie chcę kastrować HUBERTA !!!! Zwłaszcza wiem, że jest zagrożenie, że może nie przeżyć narkozy (zwlaszcza przy naszych weterynarzach z Będzina) ale nie chcę go również oddawać z kilku powodów chociażby takich:
-jest to mój przyjaciel, chociaż zdarzają mu sie czasem wredne i agresywne dni to i tak nie chcę go oddać
-oddanie Huberta mogłoby mieć złe skutki na zachowaniu Dyzi. Mogłaby sie stać jeszcze bardziej smutniejsza i niedostępna.
Następnie...nie wiedziałam o żadnym zastrzyku. Jakbyś mógł przybliż mi to trochę ja też poszukam. Aha Dyzia miała być Dyziem...niestety kupiła ją moja siostra i myślała ze to chłopiec bo tak jej powiedzieli w sklepie. Gdybym ja tam była to bym raczej rozpoznała, że to dziewczynka (zwłaszcza, ze miała już około 2 lat) Więc tak jak już pisałam gdzieś indziej...ten temat jest ciezki. Bo czego nie zrobię to są konsekwencje, których jest więcej niż zalet... I jeszcze raz powitarzam. NIE CHCĘ KASTROWAÆ HUBERTA !! Ale nie mam wyjścia, bo z małymi mam bardzo dużo problemów i smutków (chociażby jak tydzień po porodzie zmarł Zyzio) choć są i radości (fakt faktem), ale niestety jest również trudność ze sprzedaniem ich...może nasz śląsk już taki niechetny jest czy co...naprawde nie wiem co robić a Ty mnie jeszcze dołujesz :P

Piterek

Witam  i przeplaszam  to nie byl krzyk  tylko moje  ogulne oburzenie


Zastanawia mie  pare zeczy  :???:  np:  czemu  oni sa juz  dwa lata i do tej pory o ym nie myslalas  tylko dopiero teraz
-dlaczego  uwazasz  ze  trudno  odac  szylka :> jest  tyle  chetnych  ze  kazdy  by przygarnol (za darmo lub symboliczna cene - nie takie jak w sklepach )
-co  do  zastrzykow   to jak  bede  na  zlocie  to  popytam  weterynazy  o ile  beda :>  i cie pokieruje   lub  sama  zadzwon  w  dziale  o  weterynarzach sa  numery   tel.
Pozdrawiamy  "Fonic"  ,"Ksiezniczka +2 z trojaczkow", "Konsta" ,  "Claudi","Jasminka", "Balbinka"
Oraz ja Piterek  :P
Bardzo przepraszam za błędy stylistyczne i ortograficzne :(

Andreas

Poruszaliśmy problem zastrzyków antykoncepcyjnych na Liście Yahoo - z tego co pamiętam Ania Ryś napisała że nie stosuje się ich dla szynszyli. Z różnych wzgledów, bardzo cięzko byloby dobrac odpowiednia dawke itepe.
Ale zadzwonic i popytać - zawsze lepiej ;-)
Andreas
~@">    ~@">
powyżej - Muszkieterowie
sig under permanent construction,

Aki

Nie myślałam o tym wcześniej, ponieważ jest to dopiero mój drugi miot w którym szynszylki osiągnęły wiek 4 miesięcy i mogę je sprzedać (niestety ale poprzednie dwa mioty po jednym szynszylku nie przeżyły) Co do sprzedarzy...dziś zamieściłam już chyba 10 ogłoszenie dotyczące sprzedaży moich szczylków. Narazie próbowałam je sprzedać po 50zł, ponieważ muszą mi się choć troszke zwrócić pieniążki. Wiem może i podchodze materialistycznie do tych spraw (zwłaszcza, że są to zwierzaczki), ale nie należe do kasiastych ludzi i każdy grosz jest dla mnie ważny. A za te pieniądze które dostałabym ze sprzedaży szylków chciałabym kupić Hubertowi i Dyzi jakieś wyposarzenie do klatki. Jednak jeżeli nie sprzedam je przez najbliższy miesiac będę zmuszona je oddać, ponieważ idę teraz do 3 klasy gim i mam przed sobą dość dużo nauki a do tego dochodzi jeszcze praca i lekkie przyjemnosci jak sport. Do sklepów ani myśle ich oddawać, sami wiecie czemu. Co do zastrzyków. Mama powiedziała mi (kiedyś się o to dowiadywała ale dla naszej Goldi - psa) , że jeżeli chodzi o te zastrzyki , to nie są one dobre.(nie wiem czy o te Ci chodziło, one mają być dla samicy?) Ponieważ zwierzak źle się po nich czuje, nie zawsze działają a suczki które dostawały te zaszczyki miały ponich raka sutka :(  i tak jak stweirdzi Andreas..trudno dopasować dobrą dawke. Ale i tak się popytam bo muszę jechać niedługo na szczepienia psów.

P.S rozumiem Twoje oburzenie moim pytaniem. Też nie chciałam tego z początku kiedy zaproponowała mi to mama (tata był przeciwko) Ale naprawdę nie wiem co zrobić z tym fantem. tak jak mówiłam Dyzia miała być Dyziem...a małe szynszylki to bedzie dla mnie problem w tym roku, w przyszłym pewnie też.
Pozdrawiam

Vivace

Czy można oswoić szylka z fermy ? Ja nawet nie wiem ile mój ma latek, ale jest to już dorosły osobnik, jest u mnie 5 miesięcy i owszem zrobił jakieś postępy. Przychodzi do mnie, ale powąchać czy mam coś dobrego jak nie to zaraz ucieka, czasem przyjdzie usiąść na kolana powąchać mi usta i przygryżć rzęsy  :P Cieszę się, że śpi już na boku z wyciągniętymi łapeczkami (słodki widok). Jednak nie wchodzi mi pod kołderkę, ani też nie śpi razem ze mną, jak to jest u innych szylek, płoszy się nadal prawie przy każdym moim ruchu...... czy jest możliwość, że to się jeszcze zmieni  :?:
...:: Chinchilla Rules ::...

Fiolka

...myślę ,że to zależy również od charakteru...Ja mam obydwa szylki z fermy i oba są inne-ona nie boi sie niczego i jak chce to przychodzi sie popieścić,a on to całkowite jej przeciwieństwo :!!:  :P
...a moje szylki są kochane.....królisia Bunny też...