u nas mogą biegać po całym salonie i korytarzu, mają też otwartą kuchnię, (z nieznanych mi przyczyn do niej nie wchodzą), a mimo to, najlepszą zabawą jest wbieganie za kanapę (narożnik konkretnie)... W pewnym momencie myślałam, że chłopcy postawili to sobie za punkt honoru, żeby się znaleźć za kanapą... W związku z tym, wejścia broni - kosz na brudy i pudełko po butach ślubnych, z drugiej strony jakieś pudełko po butach i poduszka, a od przodu przyłożona jest stara kołdra (co wyjątkowo przypadło do gustu kotu, który się na niej wyleguje), a mimo to udało się jednemu wejść za kanapę: wskoczył na kosz na brudy, na pudełko po butach, na kanapę pobiegł szczytem kanapy i spadł z wielkim hukiem w rogu gdzie narożnik nie przylega do ściany - przeżył i był z siebie bardzo dumny :D
bo to w końcu były "nasze synki"
bardzo się ucieszyłam gdy to przeczytałam, bo bałam się że tylko my jesteśmy na tyle zakochani w Tomie i Jerrym, żeby mówić "dzieciaki trzeba wypuścić", "kupiłam dzieciakom...." itp...