Chce się z wami podzielić moim ostatnim doświadczeniem. Moja mała ( 4 miesięczna ) Julka uciekła z klatki pod moją nieobecności. Miała 5 godzin na zwiedzanie pokoju i dokonała tego nader dokładnie łącznie z polizaniem jakiejś żrącej substancji (podejrzewam kwiatek z rodziny wilczomleczowatych). Efekt poparzony język i cała pysia. Ostrzegam wszystkich opiekunów szynszylek – ospały szynszyl który ma ochotę coś zjeść ale odchodzi od miski, z mokrym pyszczkiem ( wydzielina może mieć bardzo brzydki zapach )- to szynszyl którego natychmiast należy zapakować do pudełka lub transporterka i do weterynarza. Musi być podany antybiotyk!!! Moja Julka była dokarmiana przez cztery dni specjalnie spreparowana sondą bo nie bardzo mogła przełykać. Bez względu na to co powie weterynarz umówić się na wizytę za 2 dni. Bo w pysiu robią się czopy ropne które lekarz musi usunąć, dobrze jest pysia po jedzeniu płukać szałwią i przecierać dentoseptem A ( dostępny w aptece bez recepty). Julka po tygodniu czasu był zdrowiutka jak rydz, ale nakład pracy jaki został poniesiony na jej leczeni był ogromny, a do tego to co najgorsze zwierzak cierpi bo trzeba by było podawać leki przeciwbólowe pewnie ze dwa razy dziennie. Mnie ta przygoda Julki nauczyła że nie wolno z miłości do zwierzak ustępować. Gdyby była z klatce z której by nie uciekła, poszalałaby i poszła spać, a tak cierpiała przez kilka dni a ja z nią razem. Jeżeli ktoś miał inne doświadczenie z poparzeniem to proszę o opisywanie doświadczeń. Mogą się one przydać. Ja dzięki forum wiedziałam jak przygotować mieszankę do dokarmiania Julki.