Szynszyle.Info :: Forum Miłośników Szynszyli

o szynszylach => Ostry dyżur => Wątek zaczęty przez: Kuba w 31 Sty, 2006, 01:33

Tytuł: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Kuba w 31 Sty, 2006, 01:33
Witajcie,

Szukałem, ale nic na ten temat nie znalazłem - może to i lepiej... Bardzo proszę o wszelkie wskazówki i pomoc.

Wczoraj wieczorem stało się coś strasznego - w wyniku strasznego niedopatrzenia nasza Szynsia przegyzla kabel POD PRADEM - biegnacy z gniazdka do lampy. Na początku naszą uwagę zwróciło tylko to, że włączony do tego samego gniazdka telewizor błysnął, huknął i zgasł, ale po chwili zobaczyliśmy Zwierzaczka... Słaniał się, otrzepywał i bez przerwy ocierał buźką o dywan i wszystko w okolicy...  

Minęło parę godzin - obserwacje są takie: zdecydowanie skołowana, ale przytomna, oddycha, podgryza sianko i karmę (choć na razie nie pije), bardzo dużo i intensywnie kąpie się w pyle (ma kuwetę w klatce).

Dzwoniliśmy oczywiście do całodobowej lecznicy, ale wet powiedział co następuje:

- jeśli nie ma problemów z oddychaniem, to można poczekać z wizytą do rana. bo i tak musiałby Szynsię trzymać na obserwacji

- to że je jest dorbym znakiem, ale na razie nic nie można powiedzieć, bo cos będzie wiadomo dopiero po 24 godzinach

- nalezy jej zostawić zwykła karmę a nie preparowac płynną.

Ponieważ nie wiem, na ilę ufac temu wetowi, a forum czytamy od dawna,  bardzo Was prosimy o jakiekolwiek wskazówki... Bardzo nie chcemy, żeby Szynsia cierpiała, a znaleźliśmy tutaj informacje, że prąd 240 V jest prawie z reguły śmiertelny, więc po prostu chcemy wiedzieć co robić...

Zrozpaczeni Ania i Kuba
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Andreas w 31 Sty, 2006, 10:09
uaaah - niedobrze się stało, ale ... chyba ten wet dobrze powiedział - bo skoro, powiem brutalnie - przeżyła porażenie to oznacza ze chyba bedzie dobrze. Sprawdź czy nie jest poparzona na pysiu. Jeśli będzie widać jakieś oparzenia trzeba bedzie je traktować jakaś maścią - wtedy konieczna bedzie wizyta u weterynarza. Weź któryś z numerów z listy polecanych weterynarzy i zadzwoń z zapytaniem. Przynajmniej dowiesz sie telefonicznie od kogoś "bardziej doświadczonego" - jeśli masz obiekcje ze tamten wet mógł nie bardzo wiedzieć o czym mówi
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: alika77 w 31 Sty, 2006, 11:30
Trzymam kciuki za szylkę.  :cmok:  

PS. moja koleżanka ma koszatniczki. Samiczka będąc w kącowej fazie ciąży przegryzła kabel tak ze prądu niebyło w całym bloku. Miała spalone fyterko na nosku, i białe zęby ale nic jej się niestało. tydzień później urodziła 7 maluchów i wszystkie żyją do tej pory.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Nutka w 31 Sty, 2006, 12:22
Trzymam kciuki za zwierzorka!!
Koniecznie napisz jak sobie radzi.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Ania Zie w 01 Lut, 2006, 12:55
Witam, tu Ania od biednej Szynsi-elektryka. Dziękujemy za dodanie otuchy.

 Szynia dostała zastrzyk z Catosalu, Dexasone i Emoxilu. Weterynarz nie dał rady dokładnie obejrzeć pyszczka bo ona jest strasznie dzika i gryzie jak się ją łapie. Ale wygląda na to że nie ucierpiała bardzo, tylko jedną część mordki ma spuchniętą. Ma tez czerwoną skórę karku pod futerkiem, nie wiem czy od prądu czy od zastrzyku.

Najbardziej martwi mnie jednak to, że od wczoraj rana nic nie piła, a je tylko suche rzeczy (nie lubi jabłek, etc.) i sianko. Próbowałam jej dać wody strzykawką ale wyraźnie nie ma ochoty na wspólprace.

Spróbuje kupic owocowego Gerberka, może to coś da.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: wishina w 01 Lut, 2006, 14:10
Nic na siłę, poczekaj jeszcze trochę, może napije się sama. I pisz na bieżąco co i jak. A my trzymamy za Ciebie i szylkę kciuki!
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ...Ania... w 01 Lut, 2006, 17:31
Przed chwilą udało mi się trochę nawilżyć Szyniaka;-) Po próbie ze strzykawką i smoczkiem udało się zakraplaczem!!! Ja wiem że nic na siłę (zwłaszcza, ze Szynia potrafi o tym zębami i fuczeniem doskonale przypomnieć) ale rozmawiałam przez telefon z kochaną, cudowną dr Wojtyś, która powiedziała, ze Szynia może sie odwodnić...Zbliżało sie półtorej doby jak Szynsiak siedział o suchym pyszczku i gdyby to dalej trwało, musiałabym ja rano wieźć na kroplówkę!!!

Zmoczyłam jej łapkę, oblizała ją, a potem pięknie piła z zakraplacza! JESTEM DUMNA z niej! W sumie wypiła chyba pół łyżeczki wody, niedużo, ale może później skusi ją poidełko.
Żeby tylko jadła, a zwłaszcza piła, będę najszczęśliwsza na świecie.

Ps. słyszałam, że szynszyle i króliki gryza kable bo polimer z którego są zrobione przewody jest słodki (od gościa z dobrego  sklepu zoologicznego). Facet radzil, żeby przewody zraszać octem.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: wishina w 01 Lut, 2006, 20:57
Dzięki za radę z tym octem. musimy tego spróbować, bo w akademiku mamy tylko jeden pokój i raczej nie ma możliwości pochowania kabli. :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ...Ania...vel Zwierzut w 01 Lut, 2006, 21:04
http://www.szynszyle.aplus.pl/forum/images/smiles/qqquestion.gif
???
Ta odrobina wody z pipetki to chyba trochę mało jak na 36 godzin!!! Strasznie się martwie, ale nie jestem w stanie dac jej więcej bo ucieka i popiskuje. Więc jak wody w poidełku nadal nie ubędzie to pojedziemy rano do lecznicy (KOSZMAR!!! Całe futro chyba zgubi po drodze). Mam wrażenie że Szynia jest osłabiona, nie biega tak energiczie jak wczoraj i ma problemy żeby wskoczyć na krzesło, widać że robi to z wysiłkiem.
Lekarz powiedział że szynszyla powinna wypić około dwie łyżeczki na dobę.

:-( Migdała tez nie chce...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Anonymous w 02 Lut, 2006, 10:08
Spróbuj koniec pipetki umoczyć, w czymś co szylka lubi, troszkę ją oszukać. Jak moja Nata-mama trzech maluszków dostała biegunki, i maluszki po kolei za nią, mocząc koniec pipety w cytrynie, ktorej zapach lubią, zachęcałam do wypicia rumianku czy Lakcidu.
Mój pierwszy szylek Kubuś przegryzł kiedyś kabel od telewizora. Poszla prostownica i wywalilo korki. Jemu o dziwo nic sie nie stało, oprócz swądu futerka :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kea w 02 Lut, 2006, 10:34
probowaliscie w dwie osoby? jakby jak jedna ja porzadnie unieruchomila a druga podstawila pod mordke zakraplacz.. wtedy nie ma za bardzo wyjscia
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: niezapominajka w 02 Lut, 2006, 10:42
Cytat: ...Ania...vel Zwierzut
Ta odrobina wody z pipetki to chyba trochę mało jak na 36 godzin!!! Strasznie się martwie, ale nie jestem w stanie dac jej więcej bo ucieka i popiskuje


Zdecydowanie jest to za mało ,,  zdaję sobie sprawę że napojenie maluszka jest utrudnione gdyż ma poparzony pyszczek,a minęło już sporo czasu  - dlatego myślę że najlepszym rozwiązaniem będzie wizyta u weterynarza zeby poprzez iniekcję nawodnić  szylka ,  w ten sposób będziesz  pewna że maluch się nie odwodni .
Trzymam kciuki
 
pozdrowionka niezapominajka [kwiatek]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Zwierzut w 02 Lut, 2006, 15:23
JESTEM DOBREJ MYŚLI !!! Szynia wczoraj znował ładnie napiła się z pipety (wyszłam z ta propozycją w odpowiedznim momencie, gdy akurat sama próbowała z poidełka, ale słabo jej szło. DZIS BYŁYŚMY W LECZNICY! Chciałam, zeby lekarz zobaczył czy nie jest odwodniona bo mnie trudno było stwierdzić czy rzeczywiście miała zapadnięte oczka (a to jest podobno jeden z ostatnich, już groźnych objawów odwodnienia). Zdecydowalam się na Amavet, przyjął mnie nas doktor Baran. Oczywiście Szynsior ostro się bronił, ale po "głupim jasiu" dało się zrobić wszystko czyli obejrzeć pyszczek i zrobić zastrzyki. Szynia ma spalone wargi i dziąsełka i stan zapalny koło siekaczy. Dostała papu i piciu w zastrzyku, teraz mam jej dawac w strzykawce dwa razy dziennie antybiotyk i smarować maścią solcosterylową. Teraz Szyń sobie śpi w klateczce, mam nadzeiję, że nie przeziębiła się przez ten krótki moment jak ją wsadzałam do taksówki i  z powrotem. Strasznie mi było żal Szyniaka, jak się trząsł ze strachu na rękach, a potem leżał taki senny i bezwładny.

No, ale myślę, że będzie ok., z lekarza jestem zadowolona bo zbadał czy nie ma obrzęku płuc zanim ululał Szynsia. Wprawdzie byłabym teraz spokojniejsza jakby potwór skakal po klatce, ale rozumiem, że jest śpiąca w dzień, a do tego sporo przeżyła.

Dzięki za radę, nie wiem czy mi się uda bo nie znam żadnych mokrych rzeczy które by lubiła...gerberków nie tknie, brzydzi się (dynia rzeczywiście fu!) nawet owocowych. Lubi śliwkę suszoną, migdała i kolbe-popcorn. Jest prawdziwą żywieniową spartanką;-)

Trzymajcie kciuki, zeby chciała pić lek, zwłaszcza rano-jak będę musiała wyjść;-)
PS. Do picia lekarz dał mi dla Szynka pięcioprocentowy roztwór glukozy, powinno ją skusić słodkie jakby nie chciała pić.

Aha, dr Wojtyś jest cudowna!!!!! Dzwoniłam do niej kilka razy i bardzo mi pomogła radą. Tak żałuję, ze nie mieszka w Krakowie!
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Andreas w 02 Lut, 2006, 16:45
Gerberka - na siłę mozna - ze strzykawki. Strzykawkę wstawiasz za siekacze i "psiiik" - potem powinien chętniej siorbać. Nasz Muszkieter Bazyl tez poczatkowo się wzbraniał - ale jak była taka koniecznosć to udawało nam się za jedną sesją zapakowac mu cztery strzykawki - mniejsze. Trzymamy kciuki.
[ot]...
a dr.Wojtyś - NIE ODDAMY :P[/ot]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Zwierzut w 02 Lut, 2006, 23:58
Szynsia wygląda okejowo tylko na brzuchu zrobił jej się taki "worek", pewnie od tych wszystkich płynow w zastrzykach. Ale postanowiłam sie nie przejmować, nie panikować...czytaj: zadzwonie do weta dopiero rano :wink: . Lekarstwo jakoś się udało wperswadować, jest cięzko bo jestem sama w domu (Kuba w delegacji), brakuje Unieruchamiacza, ale spróbujemy;-) Szynsia mnie juz nienawidzi, jak idę w jej strone, to włącza jej się alarm: "UWAGA, IDZIE LAPANIE, PIPETA, ALBO CO GORSZEGO" (jeszcze nie wie o maści ;D A tej na razie nie kupiłam bo w aptece mieli tez pastę (nie rozpuszcza jej ślina) i nie wiedziałam, czy to nie lepsze niż maść. Rano zrobię Szyni kaszkę, może biała pulpa skusi ją bardziej niż żołta i fioletowa;-)
Andreas, spróbuje ze strzykawką, jak mówisz, bo widzisz, jestem strasznym mięczakiem i tylko lekko jej podtykam pod pyszczek, brutalna siła byłaby tu lepsza;-)))
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 03 Lut, 2006, 00:11
jeśli lubi suszoną śliwke to może spróbuj z gerberkeim o tym własnie smaku.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Andreas w 03 Lut, 2006, 09:25
Cytat: Zwierzut
tylko lekko jej podtykam pod pyszczek, brutalna siła byłaby tu lepsza;-)))

Heh - ja też pracowałem jako Unieruchamiacz jeno ;-) ... ale nie mieliśmy wyboru - zupełnie nic nie jadł z powodu bolących siekaczy. trzeba było 'na siłę" - ale po dwóch sesjach szło już znacznie sprawniej - nawet czasami udało się przez klatkę podac tylko strzykawkę a on sam przyjmował ... Wiesz to tak jak z lekarstwem - wiadomo że niedobre ale trzeba.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Grażka w 03 Lut, 2006, 12:14
Wet zasadniczo miał rację. Jesli przezyła bezpośrednie porażenie prądem (i nie nastapiło zatrzymanie akcji serca) to teraz zagrażaja jej już tylko dwie rzeczy: głębokie wewnętrzne poparzenia - znacznie trudniejsze do leczenia niż oparzenia gorącem - bo te ostatnie sa powierzchowne (jednak pomału powinno następowac gojenie się tkanek) oraz potencjalna możliwośc zjonizowania płynów ustrojowych pod wpływem przyłożonego napięcia - to stąd ta zalecana kilkudniowa (nie 24h - kilkudniowa) obserwacja; to jednak nie zdarza się tak często by zamartwiac się tym na zapas
na razie nie martw się też tym, ze mała nie pije - rób co możesz by wypiła jak najwięcej - mieszaj wode ze słodkim, skraplaj na wargę by musiała zlizywac itd, ale nie marwt się - kilka dni wytrzyma bez wody; gdyby to miało twrać dłużej - potrzebna już będzie interewncja weta w kwestii nawodnienia organizmu
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Zwierzut w 03 Lut, 2006, 22:32
Boże, jakie sa konsekwencje zjonizowania płynów ustrojowych??? Czy to daje jakieś objawy? Pytam tak z ciekawości bo martwić sie już nie mam siły:-) Szynia co jakiś czas pociera całym pyszczkiem o dywan, wiesz Grazka, tak jak psy kiedy pysk swędzi, boczkami mordki i nasadą noska też. Ciekawe czemu to robi.

 Słuchajcie, CHCE WAM WSZYSTKIM PODZIEKOWAC, DZIEKI WAM SIE NIE ZAŁAMAŁAM (TZN. TAK ZUPEŁNIE;-))) Kuba już wrócił także bedzie łatwiej nursować Szyniaka. Dzięki Wielkie, buziaki od Szyniaka dla waszych fulek kutra;-)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: wishina w 04 Lut, 2006, 08:46
Moze to pocieranie to po prostu to, że ją pyszczek swędzi i się drapie? Przecież gojace ranki swędzą, a może maść, jeśli jest też na pyszczu? Może chce się jej pozbyć?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: xenarthra w 07 Lut, 2006, 12:15
Niesamowite! Bardzo się cieszę, że szylka przeżyła i już jest lepiej! Trzymam kciuki za nią i niech szybko wraca do zdrowia! :D
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Zwierzut w 11 Lut, 2006, 01:35
Szyniak jest chyba zdrowy bo biega jak szalony;-) Tylko nie pije z poidełka - albo ją rozpuściliśmy pipetą, albo dajemy jej wystarczającą ilość wody na dobę. Ze smarowania maścią zrezygnowałam po około pięciu dniach, bo za każdym razem musiałam walczyć uzbrojona w narciarskie rękawice, a jak sie skończył antybiotyk to już się nie kalkulowało ze stresem szyni (za każdym razem pryskanie moczem i trzęsienie sie ze strachu). Teraz nie oglądamy w ogóle tv, nawet "Prosto w oczy" ani "Debaty" jak zwirzok biega, tak na wszelki wypadek. Pozdrawiam;-)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: konstelka w 19 Mar, 2006, 23:17
Czesc, mam problem!, wlasnie przed chwila moja szynszyla PLAMKA pogryzla kabel pod napieciem i niestety poparzla sobie pyszczek. Powiedzcie prosze jak jej  pomoc, Wiem ze nie moze jesc bo co wezmiec pestke do zjedzenie to kreci  glowka i wypluwa. Wydaje mi sie ze spiecie bylo tak duze ze jej pekl zab, ale tego nie  jestem pewna.

Jak karmic szynszyle w takim przypadku?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Szysia w 20 Mar, 2006, 08:33
Moim zdaniem nie powinaś zwlekać na nic tylko podjechać z szylkiem na badanie do weta. Sama zauważyłaś , że zaczyna się coś źle dziać  :( Nie czekaj - tylko skonsultuj sie z wetem dla jego dobra i dla swojego spokoju ,że będzie ok.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Grazka w 21 Mar, 2006, 10:24
Pewnie byłaś z nią u weta. ja od siebie dodam tylko, ze poparzenia prądem są dośc poważne bo dotyczą również głęboko położonych tkanek, stąd leczy się je dłużej i ciężej;
jesli nie będzie chciała nadal jeść - spróbuj podawac jej płynny pokarm - czyli rozpaćkowany granulat z dodatkami.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: KONSTELACJA w 22 Mar, 2006, 22:34
Dziekuje za odpowiedz.
Plamka ma sie lepiej, juz pierwszego wieczoru zaczela wcinas najpierw sianko, potem ziarenka.
Wiem ze ma popazone "usta" ale chyba ja to juz nie boli. Jest z nia wszystko ok, a przynajmniej tak to wyglada.

Chciałam się zapytać czym sie objawia zjonizowanie plynow ustrojowych?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Edytka;**;**;** w 02 Kwi, 2006, 10:53
Moja szynszylka przegryzla kabel od radia które grało radio się zespuła a Zuzi (mojej szynszylce) nic się nie stało... wyszła zadowolona z pod szafki :) Aniu i Kuba myślę że będzie dobrze... trzymam kcuki
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Kiwi w 25 Cze, 2006, 20:07
Właśnie przed chwilą wywaliło mi korki w domu... No i oczywiście okazało się, że Romcia przegryzła kabel od lampki. Ma sfajczone wąsy, dawałam jej smakołyki, które lubi i jadła, tylko trochę jej z buźki wypadało... Wygląda jakby miała opuchnięte podniebienie, starałam się zajrzeć drugiej w mordkę dla porównania, ale się nie udało. Roma ma jeszcze białe końcówki zębów górnych, a u nasady są jakby osmalone. Jak ją wzięłam na ręce to była żywa, strasznie się wyrywała - to chyba dobry znak? Zobaczymy wieczorem czy będzie biegać, a rano może pójdę do weterynarza. Będę jej na siłę dawała pić. Czy mogę coś jeszcze zrobić?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Grażka w 25 Cze, 2006, 21:39
daj jej lód do klatki - będzie mogła przytknąc sobie tą osmaloną mordkę do lodu i trochę złagodzic ból - na pewno ma jakies poparzenia i dlatego to jedzonko wypada jej z buźki;
ale powinno być dobrze - przywęglenia zębów się zdarzaja - dobrze, ze odrastają :-)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Kiwi w 25 Cze, 2006, 23:04
To znaczy, że nie muszę iść do weta, jeśli będzie się zachowywała w porządku? Mam taką nadzieję... :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kea w 25 Cze, 2006, 23:22
co do opuchnietego podniebienia - u nich w mordce tak zawsze wyglada, tzn nie widac trzonowych. chyba ze to inne opuchniecie
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: marysia w 26 Cze, 2006, 12:52
Nasz Albercik tez miał kiedyś bliskie spotkanie z kabelkiem, ale miał inne objawy niż Twoja szylka, bo nie był żywotny, a awręcz przeciwnie, jak na takiego nerwusa wyjątkowo się uspokoił, taki był milusi - musze przyznać-dał się brać na ręce i spokojniutki był. I to nam podpadło  :) przeszukaliśmy pokój i okazało się ze kabel od telefonu podgryziony, na szczęście w tym kablu było jakieś niższe napięcie, bo to był przewód do czegoś tam  8)  Ale na drugi dzień doszedł do siebie i wrócił do normy. Więc mam nadzieję, że Twojej Romci też nic nie będzie. U nas obyło się bez wizyty u weterynarza i wszystko skończyło się dobrze.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: klimat w 26 Sty, 2008, 12:45
Proszę pomóżcie mi bo nie wiem co robić. Chodzi po prostu o życie porażonego prądem szynszyla. Wydarzyło się to około północy 24. 01. Zwierzątko trafiło do szpitala na Powstańców Śląskich 101, gdzie zostało umieszczone w inkubatorze, podano antybiotyki, sterydy oraz zostało podłączone do tlenu i kroplówki. Postanowiłam jednak szukać pomocy gdzie indziej, kiedy powiedziano mi, że zwierzak ma 50/50 procent przeżycia, a może nawet i mniej. Lekarze ze szpitala kazali czekać 3 dni- wtedy okaże się czy jest jakaś szansa na przeżycie. Jestem tym faktem przerażona. Nikt tak na prawdę nie zrobił żadnych badań, czy prześwietlenia, żeby dowiedzieć się, czy zostały porażone jakieś narządy wewnętrzne. Wczoraj byłam w odwiedzinach- zwierzak ma trudności z utrzymaniem prawidłowej temperatury ciała. Powiedziano mi, że może być uszkodzony ośrodek termoregulacji, ale może to też być chwilowe. Stan nie uległ pogorszeniu, ale też nie poprawił się znacząco. Poza tym szynszyla ma kontak z otoczeniem, reaguje na bodżce zewnętrzne, oddech nieco się ustabilizował. Już nie " przelewa" się tak jak chwilę po porażeniu, zrobiła się bardziej ruchliwa. Dzisiaj o 1 w nocy minęła pierwsza doba od teo przykrego wypadku, dzwoniłam do szpitala i lekarz powiedział mi, że mała nawet załatwiła się i zjadła banana. Jednak martwią go jej nieskoordynowane ruchy i nietrzymanie temperatury.Obawiam się tylko, że ten stan utrzyma się prze te 3 doby, i co dalej? Czy ona może żyć po takim porażeniu? Czy zwierzak może wyjść z tego i żyć? Ona jest świadoma, czuje nawet gryzie mnie za palec. Nie wiem co mam robić, nie chcę się poddać tak łatwo, bo kocham tego zwierzaka. Dlatego proszę o pomoc. Jeśli ktoś z Was przeżył podobną sytuację niech napisze coś. Może ktos z Was ma namiary na specjalistów od tego typu przypadków? Proszę o jakiś cień nadzieji.

/scaliła dream*

Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 26 Sty, 2008, 13:20
Klimat, porażenia prądem sie nie leczy, bo nie ma jak. Wydaje mi sie że lekarze zareagowali właściwie z podaniem leków i tlenu.
Powiedzieli o 3 dobach, mają rację. 3 pierwsze doby stanowia o życiu zwierzatka, najgorsza jest zawsze 3 doba. Jesłi przezyje to bedzie żyła.
Jedyne co mogą zrobic to powinni zbadać krew i mocz i popatrzeć jakie sa odchylenia od normy w przypadku szynszyli i co znaczą.
Szylka musi być dalej ogrzewana, taki jest objaw po porażeniu prądem, że własnie organizm nie reguluje temapretury.
Nie wiem czy jest sens od razu szylke przenosic do innego weta, bo tutaj ma własciwe warunki. Ale na pewno możesz skonsultować jej stan, wyniki badań i podawanie leków z lekarzami polecanymi, dr Mileną Wojtyś, dr.Piaseckim lub Moniką Batog. ze spisu wetów polecanych. Na pewno nie odmówią pomocy, chocby telefonicznej. (powiedz skad jesteś zeby nie kazali ci przyjeżdżac do siebie na rozmowe.).

spis: http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=2916.0
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Andreas w 26 Sty, 2008, 13:40
Dr Milena ma kontakt z przychodnią na Powstańców Śląskich więc przez lekarzy w tej przychodni mozesz poprosić o konsultację z Milena. Wydaje mi się ze aktualnie Milena ma "urlop" ale telefonicznie na pewno udziela konslultacji. Osobiscie nie bardzo jestem fanem tej przychodni ... ale na pewno mozna powiedzieć ze warunki mają w tej chwili znacznie lepsze niż inne przychodnie w okolicy ... wiec przenosić zwierzaka chyba nie ma potrzeby. Po prostu trzeba czekac na rezultat.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 26 Sty, 2008, 13:45
Myślę, że lekarze powinni jej podawać jeszcze sól fizjologiczną w zastrzykach podskórnych (kroplówkę mogłaby przegryźć), ponieważ sól  jest elektrolitem i poprawi pracę układu nerwowego. No i nawodnić organizm też trzeba przy tym ogrzewaniu!
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: klimat w 26 Sty, 2008, 16:42
Po pierwsze chciałbym podziękować wszystkim za szybką reakcję. Właśnie będę wybierał się na kolejne odwiedziny, które są o 18. Wcześniej dzwoniłem i powiedziano mi, że szylka zjadła kawałek banana, nie chciała pić, ale dostaje kroplówke. Czy ktoś z Was mógłby napisać coś więcej na temat utrzymania temp. ciała-czy zwierze jest w stanie z tego wyjść? Bo jeśli po tych 3 dobach taki stan się utrzyma, to co dalej? Pozostawić ją dalej w klinice w inkubatorze pod opieką lekarzy? Ma też problemy z utrzymaniem równowagi, aczkolwiek od chwili wypadku ( jak wcześniej napisałem) nie " przelewa" się już przez ręce-jej ciało nabrało większej sztywności i zaczęła się poruszać. Czy to też minie? Mam w głowie mnóstwo pytań bo przeraża mnie ta sytuacja :icon_frown: :icon_frown: :icon_frown: :icon_frown:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 26 Sty, 2008, 18:01
Wiesz, jej ogranizm teraz walczy, głównie o układ nerwowy, dlatego myszka obcina sobie niepotrzebne "funkcje" i moze sie przelewać lub miec nieskoordynowane ruchy.
Porażenie prądem działa przede wszystkim na układ nerwowy, ponieważ to on w organizmie jest mini elektrownią przesyłającą informacje i działa własnie na zasadzie elektryki. Dlatego w wyniku porażenia ściaga cały prąd na siebie, zupełnie jak druty wysokiego napięcia podczas burzy.
Jedno jest pewne, twoja szylka miała juz dużo szczescia że przeżyła sam kontakt z prądem, bo najczęsciej konczy sie to śmiertelnie. Jeśli po 3 dniach organizm nie unormuje temperatury, to lekarze podejmą decyzje o dalszym leczeniu (będzie konieczne), a juz teraz powinni zacząc grzebać w podręcznikach co powinni robic w takim wypadku, mają jeszcze dwa dni.

Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: klimat w 26 Sty, 2008, 20:15
Właśnie wróciłem od Siwej, bo tak ma na imię kochana myszka. Lekarz powiedział, że wszystko zależy od jej organizmu,od tego, czy jest silnym zwierzątkiem. Jak na razie nie zaobserwowano większych zmian, może poza jedną-skubie sianko oraz pokarm, który jej dowiozłem. Nadal przebywa w inkubatorze, bo z temperaturą są niestety problemy. Poza tym Siwa jest prawie nieruchoma- potrafi utrzymać pyszczek w górze i poruszać przednimi łapkami, ale tylne są bez czucia. Jednak lekarz powiedział, że te 3 doby nie są żadnym wyznacznikiem i nie muszą decydować o jej przeżyciu. W jej stanie trzeba dużo czasu, żeby dojść do siebie. Wydała mi się dzisiaj mniej aktywna, po prostu bardzo smutna. Prwdopodobnie wczoraj była jeszcze pod wpływem wstrząsu, a dzisiaj była zmęczona, zgaszona... Pomimio wszystko wierzę w to, że odzyska zdrowie, może nie takie jak przed wypadkiem, ale, że będzie nadal wśród nas. Bardzo mocno tego chce. Jeśli będziecie mieć jakieś dodatkowe informacje na temat takich wypadków, jakieś cenne wskazówki to piszcie. Będę czekał, po takie wsparcie jest mi potrzebne. Nie użalanie się, lecz jakieś konkrety, porady.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 26 Sty, 2008, 20:34
Znalazłam info, które może wyjaśnia dlaczego szylek nie moze utrzymać temp. ciała:
 
"Poparzenie jest ciężkim schorzeniem i dlatego pomoc poparzonemu należy udzielać jak najszybciej.
Pierwsza i najważniejszą czynnością jest schłodzenie miejsca poparzonego czystą, zimną wodą. Należy tę czynność wykonywać dość długo, ponieważ tkanki wewnątrz ciała ochładzają się dłużej niż powierzchnia ciała."

-Wnioskuje, że prad spowodował oparzenia wewnętrzne, które organizm chce ostudzić ,stad jego niska temperatura ciała. Nie wiem czy to jest trafne rozumowanie, ale moze cos w tym jest.

"Po odzyskaniu przez porażonego przytomności, należy go położyć do ciepłego łóżka i podać ciepłe płyny, najlepiej kawę lub herbatę. "
-Czyli lekarze dobrze działają w kwesti jego ogrzewania.

"Porażonego trzeba rozebrać i dokładnie obejrzeć, czy nie ma oparzeń. Przy oparzeniu prądem postępujemy tak, jak przy zwykłym oparzeniu cieplnym."
-Porażenie szylka najczęsciej nastepuje poprzez przegryzienie kabla. Należy sprawdzić jamę ustną, język, gardło, czy szylek moze przełykac, jeśc, czy nie ma ran, które należałoby zdezynfekować i podać środki przeciwbólowe.

[Przekopałam kilkanaście stron w internecie i Ciężko znaleźć coć nt leczenia, zwłaszcza zwierząt. Jeśli już to tylko pierwsza pomoc przy "odpięciu"  porażonego od prądu i reanimacja...]. Przykro mi, ale chyba wiecej już nie pomogę :(

Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: klimat w 26 Sty, 2008, 21:11
Jestem bardzo wdzięczny za informacje od Ciebie Myszo :) Ja podobnie jak Ty przekopałem inernet w poszukiwaniu informacji na temat porażenia prądem u szynszyli, ale ciężko coś znależć. Udało mi się natrafić na podobny przypadek- szynszylka przeżyła-była leczona około 3 miesięcy. Ale nie ma podanego kontaktu, więc nie mogę zapytać, co to za leczenie było i gdzie. Jeśli chodzi o Twoje rozumowanie to ja podobnie robię- staram się wyciągać jakieś wnioski z tych informacji, które znalazłem, no i wierzyć w to, że jak jutro rano wstanę, zadzwonię do szpitala, to usłyszę, że Siwa żyje i nie pogorszyło się jej. Nie chce tracić nadzieji, bo nie chce stracić jej. Jeszcze raz dziękuję za wszystko.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 26 Sty, 2008, 21:14
Mam taka nadzieję, że Siwa wydobrzeje. Niecierpię jak zwierzęciu dolega cokolwiek. U mnie tylko raz mysz przegryzła kabel, ale na szczęscie od ładowarki do telefonu obniżającej napięcie na 12 V, także miała tylko nastroszone wąsy :wink: Od tej pory nie mam pól kabla na wierzchu w pokoju..
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ambiwalencja w 26 Sty, 2008, 21:36
Klimat, mam prosbe: moglbys powiedziec dokladnie, jak doszlo do wypadku?
Oczywiscie nie nalegam i nie mowie, zebys to robil od razu, bo rozumiem, ze jest Ci teraz na pewno bardzo trudno.
Mysle jednak, ze taka infrmacja moglaby moze oszczedzic komus z nas takiej sytuacji...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 27 Sty, 2008, 00:23
Moja Figusia weszła kiedyś na górę klatki, odsunęła zasłonę okienną i dziabnęła kabel od lampy. Na szczęście skończyło na popalonych wąsach i czarnych siekaczach. Przez jakiś tydzień miała kłopoty z jedzeniem ale potem wszystko wróciło do normy.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: klimat w 27 Sty, 2008, 09:29
Jak co wieczór Siwa razem ze swoją rodzinką ( jest jeszcze samczyk- Tuptuś i 3 małe bo dwumiesięczne maluszki) zostały wypuszczone na brykanie. Jednak za nim to robię, zbieram wszystkie kable z ziemi, odsuwam szafki, żeby można było mieć na nich widok. Są już ze mną 1,5 roku i nigdy nie zdażyło się, że zostały pozostawione samopas. Oczywiście udawało się im podgryzać kable, ale nie tak jak ostatnio :icon_frown: Wypadek zdażył się w miniony czwartek póżnym wieczorem. Chciałem zagonić rodzinkę do klatki i zerknąłem za szafkę z telewizorem- widzę Siwą leżącą, ale dziwnie leżącą. Miejsce pod szafką jest jednym z jej ulubionych miejsc. Niestety zaczęła dziwnie podnosić pyszczek. Nie mogła utrzymać go w górze zbyt długo, w końcu opadł na ziemię! Podniosłem ją, bałem się, że ją połamę bo jak już wcześniej pisałem ,po prostu " przelewała" się przez ręce. Póżniej tel do klinik całodobowych , ale wiele mi odmówiło. Na szczęście jeden z lekarzy poradził bym ją przykrył i ogrzewał. Została owinięta ręcznikiem i położona na termoforze. W takim stanie trafiła na Powstańców, a resztę chyba już znacie...
Nie było słychać żadnych dzwięków, pisków, telewizor cały czas cicho grał. To jest mała kawalerka, więć nie mają wiele miejsca do brykania, czy zbytniego oddalania. Przegryzła kabel i to tak poiważnie, ale tel dalej był włączony. Nie było żadnych znaków wskazujących na coś takiego. Pomimo wszystko mam żal do siebie, o to ,że nie zapewniłem jej bezpieczeństwa. A teraz cierpi przez to ona i ja...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ambiwalencja w 27 Sty, 2008, 12:29
Klimat, postaraj sie teraz zabezbieczyc kable, zeby to sie juz wiecej nie przytrafilo Twoim szylkom. Polecam peszle i worki foliowe! :D U nas w domku jest mnostwo roznych kabli, ale jeszcze sie nie zdarzylo, zeby szylek przegryzl, bo naprawde o to dbamy. Kosztuje to troche wysilku, zeby wszystkie kable zabezpieczyc i regularnie sprawdzac, czy sie cos nie odbezpieczylo np. przy odkurzaniu, ale przynajmniej moge wypuszczac szylki ze spokojem.
Poczytaj, prosze tu:
http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=7703.0
i zrob cos na stale z kablami. Troche wysilku na pocztku, ale potem za to nie masz problemu za kazdym razem, gdy wypuszczasz kulki [bo to chyba jest troche uciazliwe]. No i malenstwa nie beda narazone na niebezpieczenstwo!

Btw, tym gorzej dla Siwej, ze ten wypadek sie przytrafil, kiedy zostala matka :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 25 Kwi, 2008, 22:09
wczoraj moja spryciula Bianka dorwala sie do kabli (zabezpieczonych, zastawionych kartonami...) i sporo z nich poprzegryzala. w jednym doszlo do zwarcia, wywalilo korki w mieszkaniu, wiec zwarcie musialo byc porzadne. Bianeczka ma upalone wasy (zaraz przy pyszczku zupelnie na krotko- zostal tylko taki bialy jeżyk, a dalsze maja upalone i jakby podkrecone konce). poza tym, zachowuje sie calkiem normalnie, je, skacze,biega, pije. wizyta u weteryrarza to dla niej wielki stres i nie chce jej bez potrzeby zabierac.
jesli poza wasami nic jej nie jest, to moge byc o nia spokojna, czy tez moga pojawic sie jakies objawy urazow wewnetrznych? jesli tak, to jakie? no i co zrobic z tymi wasami?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: coolmamcia w 26 Kwi, 2008, 13:59
Jeśli u niej wszystko w porządku, nie zaobserwowałaś zmian w zachowaniu, je, czyli nie ma poparzeń pyszczka, to zaniechałabym wizyty u weterynarza. Wąsy odrosną, tym się nie przejmuj. Bianka miała dużo szczęścia :) a Ty pewnie mnóstwo strachu.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: sas w 06 Lut, 2009, 22:48
Mojego szylka kopnal dzis prad:( przez 30 min prawie sie ruszla potem juz w miare oralnie ale to nie moj szynszyl: boi sie wszystkiego, nie wiedzial gdzie jest..teraz siedzi na swojej poleczce w klatce  i chyba spi:( czy moglo mus sie stac cos powaznego?? co powinnam zrobic??

/scaliłam*
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: aska69 w 07 Lut, 2009, 01:23
http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=8868.0

przeczytaj wątek. ogólnie jeśli się coś dzieje ze zwierzakiem to się idzie do weta.. poza tym to w końcu twoja szynszyla czy nie?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Adam.W w 07 Lut, 2009, 08:32
Pisze że to nie jej szynszyl.To wątpie w to aby ta osoba która oddała ci go np. do popilnowania zrobiła to jeszcze raz ale to tak na marginesie.A co do porazenia miałas pozabezpoieczone kable .?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 07 Lut, 2009, 10:06
Według mnie chodzi o jej szynszyla, który po porażeniu nie zachowuje się tak jak zawsze. Szyla powinien obejżeć weterynarz, niestety może mieć jakieś obrażenia wewnętrzne. Ja też miałam szylkę porażoną prądem, ale skończyło siętylko na poparzonym pyszczku i spalonych wąsach.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 07 Lut, 2009, 14:09
szynszylka powinna dostac spora dawke elektroliów pod skórę i zastrzyki przeciwzapalne i przeciwstrząsowe u weta.








scaliła Basia_W
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: orełek w 14 Sie, 2009, 01:56
Witam !

Moja szynszylka Tina weszła pod szafe , gdzie był kable od przedłużacza podlączony do pądu . bardzo mocno kopną ją prąd ! . Aż zaczęła skakać, długo nie oddychała , jednak udało jej się .
Stało się to około godziny 23 . Teraz śpi , normalnie się porusza , jednak jest trochę osowiała, nie chce pić wody  i  leżać u mnie na łózku zsikała się , jednak trwało to bardzo długo i dużo moczu wydaliła . Co to oznacza?
To ze strachu ?
Co mam dalej robić ?

Prosze o pomoc

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: got3 w 14 Sie, 2009, 10:10
Iść do weterynarza... Ręce opadają.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Aśińska w 14 Sie, 2009, 11:11
Nie chcę być złym prorokiem......Nie od dzis wiadomo że, jakiekolwiek porażenie prądem bywa smietrelne więc nie wiem na co czekałeś .
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: katakumby18 w 14 Sie, 2009, 13:40
Zostawię to bez komentarza ..... Biedne stworzonko  :( :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 14 Sie, 2009, 13:46
Nie rozumiem czego w twoim pokoju były kable dostępne dla szynszyla ??!!!! [bacik] DOBRY WETERYNARZ....
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Odi w 14 Sie, 2009, 13:49
małe biedactwo .... :icon_frown: :icon_frown: ....mam nadzieje ze nic kulce nie bedzie....ja tam te kable co sie dało pousuwałam z pokoju a reszte owinelam kocami (te od komputera) .....i nie ma do nich dostepu ....(moze tez tak zrób ....tak na przyszłosc...o ile kulce nic nie bedzie)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 14 Sie, 2009, 15:06
I co z tą szylką ? Porażenie jest bardzo groźne w skutkach, nawet jeśli szylka przeżyje może mieć popażenia wewnętrzne. Czy byłaś u weta ? Powinna była trafić do niego jeszcze w nocy na jakiś ostry dyżur, a jutro i pojutrze są wolne dni tak, że z weta nici.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 14 Sie, 2009, 18:37
Orełek to przecież  14latka. Sama nie zdoła  w nocy pojechać do weta.Szkoda że jej  rodzice  na to nie wpadli. Ja nie wytrzymałabym  ani minuty tylko pędziłabym do weta  ale ja  jestem histeryczka  jeżeli chodzi o kulki.Mam nadzieje że   Tina  żyje i jest z nią ok.Nie potępiajmy małej  nie znamy jej sytuacji, nie  wiemy jak dorośli w domu zareagowali na ten wypadek.Co do kabli to racja- powinny być zabezpieczone.Ale  sama miałam kable na wierzchu  przy Misiu- one go nigdy nie interesowały.Natomiast  z chwilą przybycia łobuziaka  Dudusia  pokój został  przemeblowany.Teraz też  będę zmieniać wystój pokoju- tak żeby  Melek   nie miał dostępu do kabli  bo bardzo go intrygują.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: orełek w 16 Sie, 2009, 18:25
Tina ma się dobrze , pije wode i normalnie je . Pozdrawiam :)


rodzice zareagowali .

tata ją wyjął spod szafy nie oddychała nie biło serce , reanimował ją , zaczęła się krztusić , potem już było coraz lepiej Tina pije i je normalnie ,  biega , skacze .
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Dariaa w 17 Sie, 2009, 11:15
to świetnie :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Zieffka w 17 Sie, 2009, 11:20
jak tata reanimował szynszyla? :) masaż serca i sztuczne oddychanie? :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 17 Sie, 2009, 14:55
rodzice zareagowali .

tata ją wyjął spod szafy nie oddychała nie biło serce , reanimował ją , zaczęła się chrztusić , potem już było co raz lepie Tina pije i je normalnie ,  biega , skacze .

ciekawe jak twój tata ją reanimował ...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 17 Sie, 2009, 17:09
Otóż, poparzenie/kopnięcie prądem powoduje ustanie pracy serca, ponieważ impuls elektryczny powoduje szok w jego rozruszniku. Delikatnym masażem i dmuchaniem w nozdrza można przywrócić własciwą pracę serca, ważne by zrobić to natychmiast. Brawo dla taty za reakcję, wet nie pomgóby tutaj nic, gdyby do niego jechac trwało by to długo, liczyły sie sekundy zanim dojdzie do niedotlenienia mozgu i smierci przysadki. Małej można podawac do picia wode z odrobina cukru, to najlepszy elektrolit aby szybko doszła do siebie.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 07:50
Witam wszystkich.
Potrzebna mi jest natychmiastowa odpowiedz. Nie znalazłem innego wątku wiec założyłem nowy ( przepraszam jakby co. Otoż wczoraj nie zamknałem do konca gornych dzwiczek klatki - WIEM JESTEM KOMPLETNYM DURNIEM. Lilo i Kiwi ( czarny) oczywiscie w nocy uciekły z klatki i całą noc buszowały po pokoju. Gdy sie obudziłem Lilo spokojnie biegał a Kiwi siedział skulony w rogu. Jego cały brzuszek jest opsiusiany, cieżko oddycha, nie ma apetytu nie chce sie ruszac. Odrazu wziąłem go na rece obejrzałem czy nie ma ran i wstawiłem do wyłożonego papierem domku. Gdy Nemo ( nie uciekł z klatki ) chciał do niego wejsc Kiwi zaczął szczekac i prychac. Potem tez szczekał czyli moze go cos bolec. Nic nie chce jesc. Przed pojsciem do weta chce sie jeszcze dowiedziec co to może byc. Niestety nie ma w moim miescie wetow znających sie chociaż na szylach. Co mu mogło sie stac na wybiegu !? Bedę bardzo wdzieczny za każdą odpowiedz. POMOCY



scaliła Basia_W
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mefka w 27 Paź, 2010, 08:39
Jak dla mnie okoliczności mogą wskazywać na zatrucie się czymś - masz coś w pokoju co może zaszkodzić szylowi ? Póki pójdziesz do weta rozglądnij się po pokoju może trafisz na jakiś trop - coś nadgryzionego. Druga chyba bardziej prawdopodobna przyczyna to taka że szyl mógł spaść spaść z wysokości lub w coś mocno przywalić - stąd obolałość, dziwne zachowanie - znasz swój pokój zastanów się czy jest taka możliwość.
Trzymam kciuki, napisz co u weta jak wrócisz.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 27 Paź, 2010, 08:49
a dla mnie SPRAWDŻ KABLE! I to w takich miejscach w których bys się tego nigdy nie spodziewał. Musisz niestety pomyśleć jak szylek.
Wszelkie kwiaty roślinki czy nie brakuje liści ewentualnie poszukaj na szylkach jakiś ran, może się mocno poszarpały lub któryś spadł i się mocno uderzył.
Jeśli były w tym pokoju co ty spałeś może w nocy przygniotłeś?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 27 Paź, 2010, 08:52
Z tego co pisaliśmy z Rupero na PW, mogło dojśc do porażenia prądem. Szylek ma osmolony nosek.
Teraz najbliższe doby będa najwazniejsze i decydujące. Porażenie układu nerwowego i serduszka jest niebezpieczne. Choć mam nadzieję, że skoro szylek przezył porażenie jakoś wyliże się z tego. Martwi mnie tylko bo szylek był mokrry, obsiusiany. Prawdopodobie mógłbyć również w czasie porażenia, a to mogło spowodować spotęgowanie rażenia.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 09:23
Już na wszystko odpowiadam. Jest to porażenie. Jeszcze przed pojsciem do weta zauważyłem że ma przypalony pyszczek. Nic nie chce jesc wody też. Gdy jechałem do weta mały tak jakby sie obudził ( był w pudełku ) i chciał wyjsc z pudełka. Mysle że było to spowodowane zmianą otoczenie i temperaturą. Ale on tak nagle " ożył ". Wet go obmacał tez zauwazył że ma przypalony pyszczek wraz z gornymi siekaczami. Ale tak naorawde powiedział że nic już mu nie jest bo latał po stole i normalnie chciał biegac. Tyle że teraz znow jest bardzo osowiały i siedzi w domku, nie rusza sie. Co o tym myslicie?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 27 Paź, 2010, 09:29
Poza porażeniem mogło dojśc do zatrucia pokarmowego. Szylki to małe odkurzacze, więc mógł najeśc się różnych dla niego paskudztw. Na pewno skoro szylek nie chce jeść i pić sam, ja bym próbowałago sama dopajać i skusic do zjedzenia choc kilku listków ulubionych ziółek. Choć jak ma poparzony pyszczek, to nie ma się co dziwić, że nie ma apetytu ;(
Czy lekarz polecił jakiś lek na popalone części ciała, jakąś maść czy coś, żeby szybciej się goiło?
I obserwuj go koniecznie, wiem, że jak nie je to trudno, żeby było dużo kupek, ale chociaż czy pojawiają się jakiekolwiek.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 27 Paź, 2010, 09:44
przy porażeniu prądem ważne jest aby podać steryd p wstrząsowy i p obrzękowy. (np deksametazon) i im szybciej się to zrobi tym lepiej, dlatego trzeba pędzić odrazu do weta.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 09:47
A więc kabelod zasilacza do głosnikow o wyjsciu 12v został mocno pogryziony ale od strony gniazdka o wejsciu 230v ani troche nietknięty. Jest jeszcze roslinka u mnie ktora ma nazwę " Crasula " czyli drzewko szczęscia i została pozbaiona ok. 8 KONIUSZKOW listkow. Przypominam że Kiwi po porażenie przeszedł na drugi rog pokoju i tam go znalazłem skulonego i mającego obsiusiany cały brzuszek. Musiał wiec sie mocno odwodnic. A obok kabli widac sporo wąsow i chyba troszke krwi po porazeniu ( z pyszczka )
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 09:50
tylko że wet nie wie nawet nic o takim zabiegu na szynszylach. A i jeszcze mały jak go probowałem ogrzac samym sobą zrobił sporo małych kupek oraz w czasie podroży też kilka. Wiec układ pokarmowy i trawienie najprawdopodobniej działa.
EDIT: czy mam mu podac wode albo jakis rozdrobniony pokarm strzykawką do pyszczka?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mefka w 27 Paź, 2010, 09:57
Ktoś na forum tutaj mi tłumaczył że szyle u siebie w domu (klatce) czując się bezpieczne zawsze pokazują jak naprawdę się czują - bo nie są zagrożone - tak jak w wypadku wizyty u weta czy podróży - gdzie wykazywał nadmierną aktywność spowodowaną stresem. Dlatego tak ważne jest jak dopiero teraz po powrocie będzie się zachowywał w klatce - dlatego proszę obserwuj go dokładnie bo to pierwsze i czasami najlepsze źródło informacji o stanie naszego szynszyla.
Ja bym poszła za radą dream* i szukała zaraz weta który jest w stanie podać ten lek...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 27 Paź, 2010, 10:01
A więc kabelod zasilacza do głosnikow o wyjsciu 12v został mocno pogryziony ale od strony gniazdka o wejsciu 230v ani troche nietknięty.
Hm, wydaje mi się, że w takim razie nie powino byc mocnego porażenia przy napięciu 12 v, przynajmniej dla człowieka. W sumie szczylki to delikatne swtorki, ale żeby az opalić nosek i ząbki ;( trochę to dziwne
Tak czy siak, wodę bym podawała, żeby szylek się nie odwodnił.
Bidulek mały, trzymam za Was mocno kciuki
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 10:03
ale dlaczego prąd 12v wyrządził aż tyle krzywdy? Mysza powiedzia że jak jej szyl poraziło to tylko jej wasy odpadły i futro sie zjeżyło ( a prąd był 12v ) Czy mam mu kupic w sklepie gerberki ? Bo bede teraz w groszku i mogłbym mu je podac w strzykawce.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 27 Paź, 2010, 10:31
Być może miało tu wpływ wilgotke futerko szylka.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 10:41
wrociłem ze sklepu z gerberem ( jabłko marchew ). Czy mam zrobic taka rozdrobnioną mieszanke i podac Kiwiemu w strzykawce?
Byc może miało tu wpływ wilgotke futerko szylka.
Mysle że raczej nie bo kula obsiusiała sie raczej po porażeniu w wyniku stresu ogromnego przeciążenia itp.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 27 Paź, 2010, 14:29
tak jak dream pisała - na pewno trzeba szybko podać przeciwwstrząsowe - weterynarz kumaty powinien wiedzieć. trzeba tez czasu może na początek jak to robiły dziewczyny ze swoimi szylkami obserwuj ale nie za długo - jak szybko nie zacznie podskubywać to zmielone przez strzykawkę podawaj - patrz na bobki, Szylek na pewno potrzebuje spokoju i ciepła żeby do siebie dojść. 12V tez może swoje zrobić. A musiało go nieźle trzepnąć. Może tez miał dłużej w pyszczku i dlatego się obsiusiał. Prąd podziałał dłużej - nie dziw się że był w drugim końcu pokoju, pewnie po tej sytuacji dal nogi tak szybko jak tylko mógł z daleka od kabla. Poza tym ruperto - myślałam że ty masz pozabezpieczane kable. ?
nauczka dla Nas wszystkich  z tego jest jedna nawet szylkowi który nie wykazuje zainteresowania na wybiegu kablami nie wolno pozostawić kabli w zasięgu pyszczka.
Powodzenia, trzymam kciuki za maluszka.

te gerberki, pyłek, jabłuszko na początku spróbuj mu podsuwać takie normalne żeby próbował gryźć jak będzie odpychał to zmiel i strzykawka do pycholka. On musi jeść, bo zaburzy układ pokarmowy zacznie słabnąc i chudnąc a teraz musi mieć silny organizm.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: owiabiks w 27 Paź, 2010, 14:55
To normalne, że nawet bardzo chory szynszyl zachowuje się ''normalnie" u weta. Ja nie mam doświadczenia z porażeniem, ale mam doświadczenie z chorymi szylami i wiem, że nieraz weterynarz nie widział problemu (nawet kiedyś pies z atakiem duszności ozdrowiał mi na czas wizyty w klinice). Na twoim miejscu zadzwoniłabym do kliniki na Stefczyka lub na Głęboką, ktoś kompetentny powinien się znaleźć i was przyjąć.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 15:12
Dziekuje wszystkim bardzo za troske i szybkie odpowiedzi.
Kamstach jak pisałem one uciekły mi w nocy z klatki akurat wtedy kiedy spałem. Zawsze ale to zawsze gdy wypuszczam szyle kable są odłączone i pod nadzorem. Sprobuje mu dac zmielone strzykawce zioła takie ktore uzupełnią witaminy ( roża, hibiskus ) gerbera oraz karme VL pro. Już pare godzin leże z Kiwim ktory jest opatulony w reczniku by było mu cieplej. Już nie jest taki oszołomiony. Zdarzyło mu sie obudzic i wtedy chciał zwiac z łożka. A kilkanascie cm od kabla było sporo wąsow.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 27 Paź, 2010, 15:24
Spróbuj może go karmić z ręki suszonymi ziółkami. Nie wiem jak Twoje szylki, ale moje na widok strzykawki wieja w kąt i podanie im czego kolwiek jest na pewno dla nich bardzo stresujące . Edek jak miał problemy z jezeniem po narkozie na strzykawkę nie chciał patrzeć, ale udawało mi się nakłaniac go do jedzenia trzymając go na kolanach i podtykając mu rózne smakowite ziółka pod pyszczek. Podaj może Kiwiemu pyłek i zarodki, na to nawet największe niejadki dają się namówić ;)
Oczywiście jak to nie przyniesie rezultatów, to trzeba będzie sobie pomaga strzykawką. Ale może uda Ci się tego uniknąć
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 15:29
Naprawdę dziekuje wszystkim z całego serca za pomoc. Kiwi własnie bardzo chcetnie zjadł gerberka za strzykawki. A jak zgrzytał zabkami. Bardzo mu zasmakował. Ide zrobic tą mieszankę.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 27 Paź, 2010, 21:54
Eh.. te gryzonie... że tez muszą wcinać wszystko co im pod pychol podleci...
Ruperto - ja bym go karmiła i z ręki i ze strzykawki, wydaje mi sie ze najgorsze ma juz za sobą, choć jak wiemy szynszylki sa bardzo delikatne.
Pamiętaj żeby dość dużo pił, Słyszałam że szylkom chorym lepiej "wchodzi" smakowa woda np:. sok  z ananasa.
Może ktoś kto wie więcej niz ja napisze czy tak mozna.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 27 Paź, 2010, 23:00
Kiwi zjadł około 1 i  poł pipetetki ( poj. 6ml ). Sam dosyc chętnie wcinał. Było to sproszkowana karma, witaminy dla zwierząt futerkowych Robosan ( ale mała dawka ) oraz gerber. Niestety mały cały czas jest tak jakby w półśnie. Wogole sie nie rusza. Chyba najtrudniejsza bedzie noc   :? :icon_frown:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 27 Paź, 2010, 23:12
Niestety taki stan jest niepokojący, szkoda że wet nie pomógł. Jedna moja paskuda też przegryzła kabel od lampki, ale nie była w takim stanie jaki opisujesz, miała spalone wąsy i przyczerniałe ząbki. Pyszczek bolał ją jakiś tydzień i też nie chciała jeść, ale po tygodniu wszystko wróciło do normy i nic jej nie dolegało. Trzymam kciuki z biednego Kiwaczka, aby i jemu udało się z tego wyjść.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 07:14
a mały ciągle spi. Jakis taki bez sił jest. :icon_frown: I co mam teraz robic?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 28 Paź, 2010, 07:19
delikatnie obudż, spróbuj podac coś do jedzonka picie.
Wyczytałam też że nie powinieneś dawać mu gryźć pokarmu bo pewnie pyszczek i ząbki go mocno bolą po tym porażeniu. Mam nadzieje że cię to pocieszy ale napisali tez że pierwsze 24 godziny są krytyczne. Później powinno być powolutku lepiej.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 14:40
Niestety jest gorzej. Kiwi gdy sie goweżmie zachowuje sie jak by był z galarety. Na nic nie reaguje. Nie wiem jak to nazwac ale nie miał zwinietego siusiaka. By troche spuchniety. Wydaje sie byc cały bez sił. Nie rusza sie, ma zamkniete oczy. Pomocy!!!
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 28 Paź, 2010, 14:47
Oh
Nie wiem co Ci radzić. Dzwoń może do Ogonka w Warszawie. Może polecą jak się zachowywac w Twojej sytuacji i jak można pomóc Kiwiemu.
Trzymam za Was mocno kciuki i jestem pełna nadzieji na poprawę. Kiwi przezył porażenie a to duży sukces. Odczuwa teraz jego skutki, ale trzeba wierzyć, że jego organizm przetrzyma najgorsze dla niego chwile.
Może owiń go ręcznikiem, żeby nie tracił ciepłoty ciała
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 14:52
dziekuje Yoostynka. Siedzi pod kołdrą. Nie wiem jak to bedzie. Zadzwonie do ogonka. A jaki jest do nich numer i z kim najlepiej rozmawiac?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: yoostynka w 28 Paź, 2010, 14:56
www.ogonek.waw.pl
Wklejam cały link do nich. Najlepiej byłoby rozmawiać z dr Mileną, ale nie codziennie ma dyżury.
Z tego co czytałam kilka wpisów wyżej, takie zwiotczenie ciała szynszyla to objaw porażenia , bo niestety oprócz serca obrywa również układ nerwowy. Takie objawy powinny stopniowo po prau dniach ustępować, więc mam nadzieję że i Kiwi sobie z tym poradzi.
Pisz co mówili w ogonku i jak sobie dajecie radę.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: owiabiks w 28 Paź, 2010, 16:33
Z takiego stanu nie wyjdzie sam. Nie wiem gdzie byłeś u weta ale większość nie umie leczyć gryzoni. Jesteś z Lublina, to jedź na Stefczyka, nie ma na co czekać. Tylko zapytaj najpierw kto z lekarzy się na tym zna. Musisz szukać pomocy.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 16:44
Dokładniej jestem z Puław. Dzwoniłem do ogonka i dowiedziałem się tyle że trzeba pojechać do weta specjalisty który zrobi wszystkie potrzebne badania i sprawdzi stan szylka. A objawy mogą się pojawić dopiero po kilku dniach. A niestety nawet w Lublinie nie ma dobrego lekarza - specjalisty od szylaków i innych gryzoni :icon_frown: :icon_frown:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 28 Paź, 2010, 16:47
ruperto wydaje mi sie ze tak jak ci dream pisała - szylek musi jak najszybciej dostac cos przeciwwstrząsowego i przeciw obrzekowego. to chyba potrafi kazdy lekarz.
napisz do niej może poda ci nazwe i dawkowanie, zadzwoń do swojego weta i mozesz spróbowac spytac czy ma i czy mu poda w takiej dawce a nie innej i moze sie na szybko uda coś pomóc.
Może spróbuj tez dzwoniąc do specjalisty np z wrocka czy Wawki zapytac lub porozmawiac czy lekarze by byli w stanie kogos polecić ze znajomych - czasem sie znają, wtedy szybki telefon w gabinecie do tego lekarza rozmowa dwóch fachowców i moze sie uda.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 28 Paź, 2010, 17:18
Dokładniej jestem z Puław. Dzwoniłem do ogonka i dowiedziałem się tyle że trzeba pojechać do weta specjalisty który zrobi wszystkie potrzebne badania i sprawdzi stan szylka. A objawy mogą się pojawić dopiero po kilku dniach. A niestety nawet w Lublinie nie ma dobrego lekarza - specjalisty od szylaków i innych gryzoni :icon_frown: :icon_frown:

no cóż, w sytuacji kiedy umiera Ci zwierzak to tak naprawdę nie ważne do jakiego lekarza pojedziesz - nie zrobisz nic, odejdzie, trafisz na konowała - też odejdzie. Ale jest chociaż szansa, że trafisz na lekarza kompetentnego. Podanie sterydu (np deksametazon) np z środkiem przeciwzapalnym (antybiotykiem) o działaniu przeciwbólowym (np. metacam) to naprawdę nie jest jakaś olbrzymia filozofia której nie podołałby lekarz po studiach i z dyplomem, nawet jeśli nigdy na oczy nie widział na żywo szynszyli. Poza tym też ważne jest osłuchanie szylki bo często po porażeniu prądem zbiera się płyn w płucach... o powiększonych i przekrwionych organach wew już nie wspomnę bo po to własnie pisałam wczoraj o podaniu sterydu p obrzękowego i p wstrząsowego (to akurat jeden steryd :) jeden mało bolesny zastrzyk który podaje się standardowo w takich sytuacjach przynajmniej wg mojej wiedzy i rozmów z lekarzami.)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: owiabiks w 28 Paź, 2010, 18:14
Dokładniej jestem z Puław. Dzwoniłem do ogonka i dowiedziałem się tyle że trzeba pojechać do weta specjalisty który zrobi wszystkie potrzebne badania i sprawdzi stan szylka. A objawy mog&plusmn; się pojawić dopiero po kilku dniach. A niestety nawet w Lublinie nie ma dobrego lekarza - specjalisty od szylaków i innych gryzoni :icon_frown: :icon_frown:

To prawda, że nie zawsze moje szynszyle zostały wyleczone, ale z trzech poważnych dolegliwości udało się wyleczyć przy pomocy lubelskich lekarzy. Nawet nasz domowy wet. osiedlowy, który nie ma specjalistycznego sprzętu wie dość dużo o leczeniu szynszyli i przede wszystkim ufa mi, bo mówi, że mam dobrą intuicję.
Jeżeli udasz się do weterynarza, który choć trochę zna się na gryzoniach i nie ma niskiego poczucia własnej wartości , to nie zlekceważy Cię jeżeli zobaczy, że wiesz o czym mówisz.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 28 Paź, 2010, 18:31
Chyba pojechał, nawrzeszczałam  na niego zeby śmigał i nie ma go.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 20:20
I bez wrzeszczenie bym pojechał. Ale nie mogłem sie na początku dodzwonic. Dlatego wtedy Ci napisałem że dopiero do niego zadzwoniłem.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 28 Paź, 2010, 20:22
nie tłumacz się tylko pisz co z Kiwim????
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 20:32
Otoż byłem drugi raz u weta ( ta sama klinika ) ale już u innego weta. Wszystko zostało po koleji wytłumaczone. On najpierw zbadał temperature - Kiwi był wychłodzony ponieważ miał poniżej 37 stopni. Potem zrobił zastrzyki - na wzmocnienie ( cos jak kroplowka  czyli witaminy itp.) potem antybiotyk i steryd. Wet pytał sie jakie miał warunki u mnie a przed całym zabiegiem oczywiscie spytał co sie stało itp. ( ale nadal nurtuje mnie pytanie dlaczego prawdopodonie 12v wywołało aż tak porażające skutki ( dosłownie ).
Teraz kulka siedzi w koszyczku pod recznikiem  z ciepłą ( ale owiniętą )butelką. Nie wiem dlaczego ale szylka tak jakby sie kilka razy drapała i u weta i tu. Na przykład robi to teraz jak piszę tą wiadomosc. A tak to spokojnie leży.
Edit : spokojnie kamstach troche trwa napisanie zwiezłej wiadomosci szczegolnie jak jest sie tak zestresowanym :/
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 28 Paź, 2010, 20:38
Ruperto - wiedz że to jeszcze nie koniec, jeszcze musisz ciut go poobserwować nawet bardziej poważnie. Ale go pewnie karmić strzykawka żeby za bardzo nie osłabł i poić.
Grzej go dobrze bo wychłodzenie tez nie sprzyja. Ja rozmawiałam później jeszcze raz z wetem powiedział że jak teraz dostanie to wszystko to 24 godziny
Po tym czasie okres najbardziej krytyczny powoli zacznie mijać.

Miejmy nadzieje że tak właśnie będzie,
Trzymam kciuki.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 20:45
Ja osoiscie mysle że jeszcze spora droga przed nami. Teraz Kiwi musi wewnetrznie wzmóc się. Ale wet mowił że dzisiaj mu nic jeszcze nie podawac bo to po zastrzyku itp. A i tak pewnie by nic nie zjadł bo jak probowałem mu po południu dac cos do zjedzenie bardzo niechetnie to robił. Nawet nie przełykał. On musi dzisiaj odpoczac po tym niezwykle wycienczającym dla niego dniu. Jutro sprobuję.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 28 Paź, 2010, 20:59
( ale nadal nurtuje mnie pytanie dlaczego prawdopodonie 12v wywołało aż tak porażające skutki ( dosłownie ).

ale co w tym nurtującego? to wszystko zależy jak prąd znajduje ujście i czy przechodzi przez całe ciało czy znajduje uziemienie szybko :)
jeśli przechodzi przez wszystkie narządy wewnętrzne no to niestety jest to bardzo groźne.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 21:01
a to prawda dream nie pomyslałem o tym.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 28 Paź, 2010, 21:07
a to prawda dream nie pomyslałem o tym.

no niestety :( w ogóle przecież jest pozycja która pozwala przeżyć (oczywiscie teoretycznie) uderzenie pioruna, trzeba kucnąć kolana jak najbliżej trzymając tuowia, schylić głowe a rękoma dotknąć ziemi, to skraca drogę przepływu prądu i własnie pozwala uniknąć przepływu przez najwrażliwsze części w tym serce, bo prąd uziemia się przez dłonie :) tak kiedyś oglądałam na discovery. - szkoda, że lekarz nie osłuchał malucha bo skoro miał problemy z oddychaniem to możliwe, że w płucach zbiera się płyn co niestety jest dość częste w takich wypadkach :(
trzymam za niego kciuki, mam nadzieje, że z tego wyjdzie bo jest pod dobrą opieką i w końcu trafił na fachowego weta :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 21:16
ale jutro oczywiscie znow jedziemy na kontrole. Czy mam jeszcze cos przekazac lekarzowi? A i czy mam mu z rana podac wodę ? Tylko z czym bo takiej samej nie chce pic. Wet mowił że szylek bedzie napewno siusiał i to prawda już to zrobił. Więc nie można dopuscic do odwodnienie. I jeszcze jedno ważna rzecz. Dzis rano siusiak nie schował sie do konca to znaczy chyba napletek. Jak po ustalaniu hierachi itp. Wiem że to niebezpieczna wiec jaki jest najlepszy sposob na schowanie go? Wet mowił że trzebz go zwilżyc .
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 28 Paź, 2010, 21:29
najłatwiej posmarować wazeliną lub olejem parafinowym i powinien sam się schować.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 28 Paź, 2010, 22:14
a jak z karmieniem i dopajaniem? Pytam sie teraz ponieważ z rana pewnie nie bedzie za dużo osob ktore potrafiły by mi doradzic. A teraz jest najwiecej osob.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 29 Paź, 2010, 03:36
Koniecznie dokarmiaj i dobrze by bylo jak bys miala Critical,  minimum 50 ml i cieple dawaj.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 29 Paź, 2010, 06:44
tylko skad go wziąc  :?  :???:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Claudi w 29 Paź, 2010, 15:05
Nie musi być Critical, może być RodiCare, zmielony w młynku i podany w stanie papki. mam w domu.
Tobie Rupoerto sugeruję jak najszybszy przyjazd do Ogonka ze zwierzakiem, tam zajmą się nim profesjonalnie. Tam też kupisz RodiCare w większych lub mniejszych pojemnościach.

Pamiętaj, że najbardziej istotny jest tu czas reakcji, więc sie nie zastanawiaj tylko wsiadaj w PKS i jedź do Wawy umówiwszy się przedtem z lekarzem z Ogonka. W końcu to niecałe 100 km..

A i jeszcze jedno. Nie jest istotne napięcie, tylko natężęnie prądu.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mapetka w 29 Paź, 2010, 16:11
I jak tam Kiwi dzisiaj?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 29 Paź, 2010, 18:57
Ma lekko rozchylone oczka nie tak jak wczoraj że miał zamknięte,  co ajkis raz zgrzyta ząbkami, niestety nie chce przełykac papki w pipetce ktorą mu podaje - zostaje mu w pyszczku. Dzisiaj zrobił kilkanascie malutenkich bobkow.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 29 Paź, 2010, 20:23
Dodaj do papki pylek albo zarodki, one sa slodkie i szylki chetnie jedza i podawaj mala strzykawka , najlepiej 2 ml
Napisz koniecznie do Bozeny , ja jej wyslalam Amynin, on jest na wzmocnienie i posiada wszystkie witaminy.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 29 Paź, 2010, 20:39
Napisz adres na pw to ci wyślę .Tylko kurcze dojdzie juz po weekendzie.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 29 Paź, 2010, 21:00
Najlepiej, zeby Lek wet podal Amynin iniekcyjnie, jak nie bedzie chcial to podaj strzykawka do picia 2 ml rano i wieczorem.
a jaki ma brzuszek, czy nie zbieraja sie gazy ??
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 29 Paź, 2010, 23:41
Jesli wet bedzie miał ten lek to oczysiscie mu go podam. Jesli dobrze zrozumiałem amynin działa przeciwinfekcyjnie tak ? Bożenka jeszcze sie spytam wet czy nie ma. Jesli nie bedzie miał to bardzo proszę Ciebie o niego. Tylko żeby Kiwiemu sie udało !!!. Gazow nie ma bo przed chwilą sprawdzałem brzuszek jest miękki. Nie wiem dlaczego ale zawsze samemu sie tak jakos dziwnie układa. Wyciąga głowe i nóżki ( pyszczek ma oparty o scianke pudełka  a nogi i ogon  za siebie. Raczej nie siedzi jak normalna szylka czyli w pozycji skulonej.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 29 Paź, 2010, 23:44
To znaczy jak, jest mu lepiej czy nie ????
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 29 Paź, 2010, 23:59
raczej lepiej bo ma lekko otwarte oczka sam sie układa w pudełku, oraz w koncu troszke pojadł z pipetki ( ok. godziny 20:00 i przed chwilą )
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 30 Paź, 2010, 00:08
Jak mozesz to dokarmiaj go co 2 godziny, chodzby po troszku, zeby zoladek i jelita zaczely pracowac i musi koniecznie pic.
Jak sam nie pije to dawaj cieplej herbaty z dzikiej rozy z rumianu alba jakiejs kwiatowej, mozesz troche poslodzic.
I nie zapominaj musi byc cieple.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 30 Paź, 2010, 00:11
dobrzę, dziękuje bardzo Alicjo. Mam rumianek ( kwiaty ) i chyba herbatę z roży to zrobie taki wywar. Tylko nie wiem czy go wypije  :?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 30 Paź, 2010, 11:38
a jaką karmę stosujesz? niektóre karmy wystarczy zmielić w młynku i uzyskuje się dobrą papkę do dokarmiania. np Pro i Complete (VL) świetny jest też do tego granulat z lucerny vitapolu lub zarodki pszenne z płatkami owsianymi (w proporcji 1:1)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 30 Paź, 2010, 15:09
Ale z tym dokarmianiem wet powiedził żeby nie przesaszac bo to nie system pokarmowy jest nie sprawny a neurologiczny. Bo gdy bedzie się dawac za dużo jedzenia to ono sie nie rozłoży, zgnije i bedzię jeszcze gorzej. Max 2- 3 razy dziennie mam go dokarmiac. A ten lek Amynin ma takie działanie jak ta " kroplowka ". Dowiedziałem się że ten lek ma mazwę " Duphalyne " i też jest bogaty w witaminy. Jutro jeszcze mam podac 0.250 ml ( rościeńczonego wodą ) antybiotyku  i pojutrze też.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 30 Paź, 2010, 15:13
Duphalyne " i też jest bogaty w witaminy. 

duphalyte :) to preparat wieloelektrolitowy, jest świetny bo zawiera też mleczany i inne substancje zapobiegające odwodnieniu organizmu :) nieraz w krytycznych sytuacjach ratował życie :) choć też jedno istnienie zgasił :( (nie podaje się go po udarach cieplnych)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 30 Paź, 2010, 15:25
Wszyscy Lek wet mowia zeby nie dokarmiac, dla mnie to absolutna bzdura !!!!
Jak szylek bedzie dokarmiany to automatycznie zoladek i jelita pracuja i przetrawiaja jedzenie.
Jak szylek nie bedzie jadl to nie bedzie mial sily przetrwac choroby !!!
Sprobuj Ty nie jesc jak bedziesz chora, to zobaczymy czy bedziesz miala sile.
Po czym ma pracowac zoladek jak bedzie sie dokarmiac 2- 3 razy dziennie, chyba , ze szylka sama cos podjada to wtedy wystarczy 2- 3 razy dziennie i koniecznie trzeba kazdy dzien wazyc.
Jak nie przybiera na wadze i jak chudnie KONIECZNIE dokarmiac !!!
W lutym minie 2 lata jak Fifek jest karmiony strzykawka. Na poczatku Pani wet tez powiedziala nie dokarmiac, ja jej nie sluchalam , bo na pewno juz by nie zyl. Teraz Pani wet mowi , ze dobrze zrobilam  go karmiac :)
Szylki ktore nie jedza same , albo te ktore tylko cos podskubuja powinny dostawac minimum 50 ml jedzenia.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 30 Paź, 2010, 15:49
ale Alicjo, wet nie mowił aby nie dokarmiac. Mowił aby nie dawac za dużo tego jedzenia bo zostanie mu w żoładku i nie bedzie strawione. A tak to dostaje kila razy dziennie,  po trochu i powoli sobie zjada. 50 ml w życiu nie zje w ciągu jednego dnia.
Dream
Podaje mu zmieloną VL PRO, z deli nature, siemiem lnianym, troszenke Roboranu oraz płatki i owoce róży, hibiskus, nagietek, rumianek.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 30 Paź, 2010, 16:00
 Nie zapominaj o tym, ze te 50 ml jest rozmieszane z woda i woda juz wazy.
 Przeciez ja Ci nie pisalam  , ze masz podac wszystko na raz, w poprzednich postach pisalam Ci , ze podawaj co 2-3 godziny po troszke  :D
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 30 Paź, 2010, 16:02
I własnie tak robię :) Własnie zjadł ok. 2.5ml papki.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 30 Paź, 2010, 20:27
Dobrze że Kiwi je papki.2,5ml to lepsze niż nic.Jak będzie chciał trochę więcej to mu daj.A 50ml w ciągu doby to wcale nie tak dużo.Też mi się tak wydawało .Nawet teraz Mel dostaje 2xdziennie po 3-4ml do leków.Inaczej by ich nie zjadł.Dalej trzymamy kciuki za Kiwaczka.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 31 Paź, 2010, 17:09
Cieszę sie że mały Kiwi wcina papkę i czuję się powoli tylko lepiej. Mój mąz od początku mówił - szynszyle to twarde sztuki - da sobie radę. Oby miał rację. ")
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 31 Paź, 2010, 22:33
Kolejne wiadomości. Kiwi zjada coraz więcej papki, ma otwarte oczka często wychodzi z pod ręcznika, trochę obgryzł brzeg pudełka. Drugi raz nie schował sobie siusiaka więc muszę mu znów go posmarować by nie wysechł. Już nie leży cały rozpłaszczony tylko w pozycji normalnej, czasami wydaje cichutkie odgłosy nie zadowolenia. Narazie to tyle.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 31 Paź, 2010, 23:56
 Wspaniale wiadomosci  [-chomik-]
Siusiaczka musisz wepchnac spowrotem, nie moze byc na wierzchu i sprawdz czy nie ma pierscienia z wlosow.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mapetka w 01 Lis, 2010, 13:44
Oby tak dalej i żeby Kiwi zupełnie wyzdrowiał, dobra robota Ruperto :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 03 Lis, 2010, 07:51
Ruperto, jak tam Kiwaczek się miewa ?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 03 Lis, 2010, 17:01
Siedzi w klatce wtulony w Nemo, już podjada sianko i pelletsy ale nie skacze jeszcze po klatce.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 04 Lis, 2010, 05:25
Jednym słowem-wszystko wraca do normy. [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: kamstach w 04 Lis, 2010, 09:21
Widac musi się sam zregenerować, dobrze że to się tylko tak skończyło.
Niech wraca szybciutko do zdrowia i się dobrze chowa - oby bez kabelków. :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 06 Lis, 2010, 16:50
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za ofiarowaną mi pomoc i wiarę w to że Kiwi wyzdrowieje. Widac już postępy w odnowie po tym strasznym dla niego przeżyciu. Już razem z resztą ze smakiem zjada ziołka i zarodki. Może jeszcze nie odzyskał pełnej sprawnosci ale jestem mysli że nie długo całkowicie dojdzie do siebie. Bardzo wam dziękuję :D
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mapetka w 17 Lis, 2010, 17:18
Jak się ma Kiwi, czy odzyskał już zupełną sprawność?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 17 Lis, 2010, 22:37
Gdzies tak na 3/4 odzyskał sprawnosc. Turla sią już w piasku i skacze po klatce ale boi się zeskakiwac z trochę większych wysokosci. Jego poruszanie jest prawidłow więc jest dobrze. Dziękuje Mapetko za troskę :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mapetka w 17 Lis, 2010, 22:43
To już jest dobrze, oby było jeszcze lepiej, twardy z niego chłopak. Nie ma za co, to mogło się przytrafić każdemu z nas, trzymam kciuki za Kiwiego, a jak mu się nie polepszy już to proponuję założyć Kółko Miłośników Niepełnosprawnych Szynszyli :D Pozdrowienia od Pusi! :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: ruperto w 19 Lis, 2010, 22:57
Nie wiem czy mam dalej tutaj pisac wiec z gory przepraszam moderatorow.
Przed wypadkiem Kiwi ważył około 480g. Teraz waży ok. 420g. Gdy przejade po jego grzbiecie czuc cały jego kręgosłup. Czuję wielką rożnicę pomiędzy nim a Nemo. A tak to zachowuje sie normalnie - biega i skacze ( ale nie do konca wystarczająco wysoko :) ), narazie przeprowadzam "rehabilitacje". Czym Wy dokarmiacie swoje kule gdy są zbytnio wychudzone ???
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 19 Lis, 2010, 23:01
criticalem, zarodkami pszennymi i płatkami owsianymi, i care + Beapharu :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: wiki_eb w 19 Lis, 2010, 23:15
dream a płatki owsiane czy zarodki tak na sucho czy w papce przez strzykawkę?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 19 Lis, 2010, 23:20
to różnie, jak kulka sama je to na sucho ;) ale można też w papce :)
tu opisałam stosowane przeze mnie papki "awaryjne" - awaryjne, bo większość stosowałam w sklepie zoologicznym w którym pracowałam, a więc budżet, dostępność produktów itp była ograniczona a często trzeba było działać szybko i improwizować :) w domu mam critical, więc problemu nie ma, ale w pracy, zanim przywlokłam tam jedno całe opakowanie, to niestety często ten problem występował.

http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=4818.msg84052#msg84052
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Majka w 22 Paź, 2011, 12:10
Nasz maluch wczoraj dobrał się do jakiegoś ukrytego kabla i wywalił korki w całym mieszkaniu... oprócz przypalonych wąsików nie widzę żadnych objawów poza mniejszymi bobkami. I tu pojawia się moje pytanie: czy mogą być one powodem wczorajszego zdarzenia? Czy powinnam zgłosić się do weta? Maluch ma apetyt jak zwykle, tuż po zdarzeniu pocierał łapką pyszczek ale obejrzałam go dokładnie i żadnych śladów na nim nie ma. Dziś jak podchodzę do klatki wychodzi z domku i nadstawia się do głaskania, zjada wszystko co mu się podstawi pod nos. Niby nie widać powodów do obaw ale wolę się dopytać, żeby nie było niespodzianek.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 22 Paź, 2011, 18:25
Powinno być dobrze, u mojej Pusi też skończyło się tylko na spalonych wąsach i obolałym pyszczku. Jeśli normalnie je i nie jest osowiały , to nie powinno być problemów.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 30 Sty, 2012, 20:18
Moja Tusia wczoraj wieczorem, więc już ponad 24 godziny temu została porażona prądem z kabla od przedłużacza. Możecie na mnie kląć, wiem, że to moja wina. Nie mogę się przez to pozbierać, bo to był jedyny niezabezpieczony kabel w pokoju i w końcu się za niego wzięła.

Nie chcę opisywać jak to wyglądało, bo to dla mnie trauma. Nie mogłam jej nawet odczepić od kabla.... W każdym razie ok. pół godziny później byłam z nią u weterynarza. Dostała zastrzyk przeciwwstrząsowy. Poza tym żadnych objawów poparzenia na ciele, pyszczku i języku. Całą noc płakała, ale słyszałam jak chrupie karmę, a rano widziałam bobki i siusiu. Tylko na tym koniec dobrego, bo zobaczyłam jej przednią łapkę. Cała poraniona i opuchnięta. Prawie bez futerka (wygryzła, albo wypadło). Odsłonięta zaogniona skóra. Poszłam tylko na egzamin na uczelnię i potem prosto do weterynarza. Zastrzyk z antybiotyku, jutro ma być kolejny, potem w tabletkach do rozpuszczania, do tego lakcid osłonowo i moczenie łapki w rivanolu. Tusia jest całkiem ruchliwa jak na takie przejścia, ale nie mam mowy o normalności. Do tego te wszystkie zabiegi zrobiły z niej wystraszoną bestię. Ona nawet nigdy nie dała się wziąć na ręce lub dłużej pogłaskać. Kończę to 'znęcanie się' nad nią, żeby złapać ją i przytrzymać w rivanolu chociaż przez 30 sekund, odkładam do pudełeczka z ligniną, żeby wyschła i ryczę jak bóbr, bo nie wiem jak ona malutka to wszystko wytrzymuje. Jestem na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej, bo nie śpię, prawie nie jem. Zaczyna mnie też martwić, że nie chce pić. Myślę też, że za mało je. Nie wyobrażam sobie łapać jej jeszcze w celu wciśnięcia jedzenia lub picia do pyszczka. Za cienka **** jestem, a do tego wszystko przeze mnie. Tym razem chyba wszystko zamuruję...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 30 Sty, 2012, 22:53
Bedna malutka, mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Nie wiem czy czytałaś cały ten wątek, ale są tam wskazówki co szylek powinien dostać u weta. Mam nadzieję, że wet byl kompetentny i podał co trzeba. Jeśli nie będzie piła, to trzeba ją dopajać.
Taki dzikusek to problem w przypadkach leczenia, ja bym radziła wszystkim jednak oswajać szylki braniem na ręce, choćby przez chwilkę dziennie.
Oczywiście pisz co tam u szylusi, a sobie nie wyrzucaj, bo to teraz nic nie da, wypij napar z melisy i prześpijj się.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 31 Sty, 2012, 11:57
makabryczna sytuacja  :icon_frown: 
 trzymam kciuki za zdrówko kuleczki i za siłę  dla  jej opiekunki  [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 31 Sty, 2012, 18:20
koniecznie popros weterynarza o lek przeciwbolowy (my zawsze dostajemy Metacam- w formie slodkiej pasty, podaje sie do pysia, szylki chetnie jedza). przeciez ta lapka musi bolec! a jak zwierzatko cos boli, to czesto traci apetyt. musi jesc i pic, inaczej moga sie przyplatac problemy z ukladem pokarmowym, bardzo grozne dla szylkow. podawaj duzo ziol i sianka.
trzymam kciuki, dasz rade! ja tez kiedys bylam na skraju wytrzymalosci, w 3 tygodnie stracilam 8 kg, budzik ustawialam na co 15 minut, zeby sprawdzic, jak sie maly czuje... ale wiem, ze zwierzakowi moje placze i lamenty nie pomagaja. trzesacymi sie rekami trudniej cos zrobic- trudniej przytrzymac, trudniej trafic strzykawka do pysia, dlatego koniecznie zadbaj tez o siebie!

kiedys dostalam dla szylki  naturalny, lagodny srodek zmniejszajacy stres, poprawiajacy nastroj w formie bialego, gestego plynu (do podawania dopyszcznego), niestety nie pamietam nazwy (konczylo sie na -ina, wiec pewnie jakis hormon?) moze ktos mnie naprowadzi na wlasciwa nazwe i wypowie sie, czy rzeczywiscie jest to dobre dla maluchow w czasie leczenia, kiedy szylka jest mocno zestresowana?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 31 Sty, 2012, 18:54
Niestety część łapki z paluszkami objęta jest już martwicą. Dalej dostaje zastrzyki, jest w nich antybiotyk, lek przeciwzapalny i przeciwbólowy. Lekarz powiedział, że w przypadku takich małych zwierzątek liczy się na to, że łapka sama ulegnie amputacji, żeby nie trzeba było ponosić ryzyka w związku z narkozą. Trzeba tylko pilnować, żeby martwica nie szła dalej. Wtedy nie ma na co czekać. Mała ma też kołnierz, bo wygryza sobie tą łapkę i robi sobie krzywdę. Muszę zatem karmić ją sama i podawać picie. Powiedzcie mi, czy te gerberki, o których mówicie to są takie zwykłe słoiczki dla dzieci ze sklepu? Chcę przygotować jej papkę, ale wolę najpierw zapytać.

Wiem, że muszę być twarda, ale przeżywam to okropnie. Zrobię jednak wszystko, żeby moja szynszylka to przeżyła. Będzie niepełnosprawna i boję się jak będzie teraz hasać po pokoju :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 31 Sty, 2012, 19:12
Biedactwo, bez jednej łapki poradzi sobie. Nie wiem czy wet ma rację z tą martwicą, mam nadzieję, że tak.
 Tak te gerberki to te dla dzieci, ale może wystarczy zmielić w młynku granulat, do którego można dodać zmielone: siemię, migdałki , zarodki pszenne. To wymieszać z ciepłą wodą i podać. Ja tym karmiłam Pusię bezzębną.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 31 Sty, 2012, 19:30
Nie mam młynka ani niczego czym mogłabym to zrobić :( A te zarodki pszenne to gdzie mogę dostać?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 31 Sty, 2012, 21:13
granulat mozna po prostu rozmoczyc w cieplej, przegotowane wodzie i utrzec na papke. jest tez karma critical care przeznaczona wlasnie do dokarmiania (jest bardzo drobno mielona). skad jestes?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 31 Sty, 2012, 21:16
Ja suchy granulat tłukłam młotkiem na pył, ale może masz jakiś blender ?
Zarodki są też w marketach np. Tesco.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 31 Sty, 2012, 22:31
siemię lniane można już kupić zmielone  w aptece,  więc  chociaż tego nie trzeba by  było mielić , zarodki pszenne  kupowałam w markecie   

 zwierzaki bez  jednej kończyny całkiem dobrze  sobie radzą, Tusia  też sobie poradzi

trzymam  kciuki za za zdrówko  kuleczki  [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 01 Lut, 2012, 13:11
Dziękuję Wam wszystkim. Wczoraj dokarmiłam ją gerberkiem z owoców, poza tym chętnie wcina z ręki zioła i suszone kwiatki z mieszanki. Właśnie mi spiła prawie 6 łyżeczek wody i jestem szczęśliwa. Zrobię tak jak radzicie, rozmoczę granulat, który mam, dorzucę mielone siemię lniane, poszukam w markecie zarodków. Tak mi coś właśnie świta, że widziałam coś takiego w Realu. Domi_nique jestem z Łodzi.

Zaraz zbieramy się do lecznicy na zastrzyk i mam nadzieję, że weterynarz powie, że łapka dobrze się goi. Głęboki wdech i naprzód.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 01 Lut, 2012, 15:39
Będzie dobrze,  kciuki zaciśnięte  :spoko:

czekamy na wieści  od weta  i wysyłamy głaski  dla dzielnej Tusinki  [-chomik-] [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 01 Lut, 2012, 16:43
Łapka goi się dobrze, jest sucha, nie ma żadnych wysięków z części obumarłej, nie narasta opuchlizna, nawet wydaje mi się trochę mniejsza niż wczoraj. Dziś dostałyśmy ostatni strzał w pupę, od jutra antybiotyk do pyszczka. Oj będziemy walczyć...

Zrobiłam jej papkę z granulatu i zarodków. Wszystko trochę dosładzam owocowym gerberkiem. Nie powiem, żeby jadła ze smakiem, ale trochę w nią wcisnęłam przytrzymując na rękach. Kupiłam też zapas suszonej pokrzywy, bo bardzo lubi. Teraz odpoczywa po kolejnych wrażeniach, ale potem znów będę musiała dać jej tej papki i napoić.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 01 Lut, 2012, 16:44
Będzie dobrze, musi, taka śliczna jest w tym avatarku  :).
Papkę najlepiej podać strzykawką z boku pysia.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 01 Lut, 2012, 17:09
Oj śliczna moja mała modelka. Dziękuję za radę z pokrzywą. Tak właśnie robię z papką, chociaż troszkę zjadła mi też z łyżeczki, bo mam małą strzykawkę i ciężko do niej nabrać dużo jedzonka. Ale wyskoczę po coś większego
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 01 Lut, 2012, 18:23
najważniejsze  że  kuleczka nie czuje  się gorzej i że martwica  się nie poszerza  :D
kciukamy  dalej i zdrówka  życzymy  [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 01 Lut, 2012, 18:31
Mała strzykawka może być.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 01 Lut, 2012, 18:59
Ile tej papki powinna zjadać w ciągu dnia? Mam strzykawkę chyba tą najmniejszą 2ml
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 01 Lut, 2012, 19:10
mnie wet kazal podawac ok 20-25 ml papki. uwazaj z tymi gerberkami owocowymi, moga powodowac wzdecia. najlepsze sa brokulowe. i zarodkow tez szczypte. staraj sie, zeby papka w skladzie jak najbardziej przypominala normalne, codzienne jedzenie, czyli przewaga granulatu w papce.

ja zawsze mialam problem z dokarmianiem ze strzykawki, bo mi sie zatykala, blokowala, a potem nagle wystrzeliwala wielka porcja. po prostu bralam papke na palec i dawalam do zlizania. a jesli szylek nie chcial zlizac, to palcem wkladalam do pyszczka (tak jak strzykawka, z boku, oczywiscie bez otwierania pyszczka). minusem tej metody jest upaprany pyszczek. plusem... brak upapranego sufitu i scian, jak to w moim przypadku bywalo ze strzykawka ;) no i wiecej trafia tam, gdzie trzeba.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 01 Lut, 2012, 20:38
Właśnie dlatego jedzenie powinno być dobrze rozdrobnione, nawet zarodki, bo strzykawka się zatyka, dodatek mielonego siemienia powoduje lepszy poślizg.
Karmić powinnaś ją kilka razy dziennie, a do małej strzykawki musisz nabrać kilka razy na jeden raz, bo pewnie część gdzieś poleci obok.
I jeszcze jedno, papka powinna być trochę ciepła, podobno lepiej jedzą taką.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 02 Lut, 2012, 12:12
Czy możecie mi jeszcze tylko podpowiedzieć ile wody powinnam jej dawać? Biorąc pod uwagę, że papka jest mocno rozwodniona, to poza tym ile ml jest optymalna ilością?

Dodam tylko, że wczoraj dostałam dwie saszetki Bio-Lapisu, mam jej dawać 25ml dziennie. Czy poza tym podawać jakieś płyny? Szylki mało piją, a jak to rozrobiłam to i tak wydaje mi się, że to dla niej za dużo :/
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 02 Lut, 2012, 12:51
Ciężko powiedzieć, bo ile one piją, to też jest sprawa indywidualna, znaczenie ma również temperatura w pokoju gdzie jest szylka. Z powodu jedzenia mokrej papki, zapotrzebowanie na wodę będzie miała mniejsze.
25 ml to będzie z 5 dużych łyżek, wet chyba nie zorientował się ile one piją. Dla królików jest ten preparat 2g saszetka rozpuszczalna w 50 ml. Może ona musi przyjąć na dzień dawkę 1g, nie wiem, najlepiej zadzwoń do weta, czy to można podać bardziej zagęszczone, albo mniej preparatu, bo tyle, to raczej nie wypije.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 02 Lut, 2012, 13:26
Póki co preparat w miarę jej smakuje, więc chociaż tyle dobrego. 2 ml ze strzykawki wypiła bez oporu, do tego 0,5ml lekarstwa. Chyba dziś dam jej tego mniej, a jutro zrobię z mniejszej ilości wody. W każdym razie dodatkowo nic nie będę już w nią wciskać, żeby biedna mi nie zwróciła tego wszystkiego, albo żeby ją brzuszek od przepełnienia nie bolał. W końcu to nie kaczka, żeby w nią tak pchać.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 02 Lut, 2012, 15:45
koniecznie sprawdzaj, czy robi bobki. z tego co wiem, szynszyle nie potrafia wymiotowac i zwracac pokarmu. jesli mala ma apetyt, ja bym jej jednak podsuwala jedzonko... mnie przy dokarmianiu wet pozwolil mieszac plyn wieloelektrolitowy z papka, zeby nie trzeba bylo wszystkiego osobno podawac. podejrzewam, ze w tym przypadku rowniez nie bedzie przeciwwskazan, wiec moze spytaj o to weta. wedlug mnie powinnas ja jednak dokarmiac, zeby uklad pokarmowy nie przestal pracowac i zeby miala zdrowiec.
trzymam kciuki caly czas!
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 02 Lut, 2012, 16:26
Hm racja, przecież i tak rozcieńczam papkę, a i tak wygląda to tak, że mała wciąga strzykawkę papki, a potem strzykawkę płynu.

Martwi mnie tylko jedno i przepraszam, że Was zamęczam pytaniami, ale weterynarz nie zawsze wszystko powie od A do Z. Chodzi mi o ten kołnierz. Czy to, że go ma może jej jakoś zagrażać, że tak powiem wtórnie? Mam na myśli np. brak możliwości utrzymywania higieny, albo nawet podrapania się za uszkiem.

No i mam też wątpliwości co do ilości jej bobków. Chociaż dokarmiam ją regularnie, to dla mnie to i tak za mało. Przecież nie może być tak, że jej to zalega w brzuszku, prawda? Mam nadzieję, że to po prostu lada moment 'ruszy'.

Dziękuję Wam za wsparcie i pomoc :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 02 Lut, 2012, 20:41
Co do kołnierza, to jakoś przeżyje bez drapanka - mus to mus.
Jeśli dostaje probiotyk, to wszystko powinno się unormować, niestety tak to jest z antybiotykami, może zje kawałek śliweczki suszonej, albo trochę siemienia, spróbuj jej dać.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 02 Lut, 2012, 20:52
Kupiłam dziś siemię i już jej raz dawałam z papką. Mam nadzieję, że pomoże na trawienie, a poza tym papu idzie przez strzykawkę duuużo lepiej. Szkoda mi tylko jej w tym kołnierzu, bo nie ma przez niego orientacji, nic sobie nie może sama skubnąć i tylko siedzi cały dzień, nawet po półeczkach nie może poskakać, bo wąsikami nie ma jak badać przestrzeni :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 02 Lut, 2012, 20:58
Czy ten kołnierz nie jest zbyt duży, może dałoby się go trochę przyciąć, aby końcem łapki sięgnęła do pysia ?
Siemię może zasmakowałoby jej tak na sucho troszkę podać, w papce to swoją drogą, 
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 03 Lut, 2012, 10:06
jeśli poparzona prądem jest łapka, a nie pysio to myślę, ze wet zalecił kołnierz, żeby malutka nie próbowała przy tej łapie majstrować zębami.
Musicie sie kilka dni przemęczyć tak. Jeśli szynszyla ma pragnienie to niech pije ile zechce, i tak nadmiar wody wydali z moczem a dla poparzonych komórek lepiej kiedy są dobrze nawodnione.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 04 Lut, 2012, 11:00
Eh...przygód ciąg dalszy. Tusia w nocy zdjęła sobie kołnierz, nie wiem jak dała radę. Na początku nawet się bardzo nie przestraszyłam, bo skakała po półeczkach, drapała się, myła. Dopóki nie podeszła do mnie i nie oparła się łapkami o szczebelki... Odgryzła sobie martwe paluszki. Nie ma ran, nie widać, żeby ją to bolało. Przemywam Rivanolem, a po następnym karmieniu jedziemy do weterynarza, bo i tak miała być wizyta kontrolna. Ona chyba po prostu czuje, że to nie jest jej i przeszkadza, dlatego chciała się tego pozbyć. Taki instynkt :/
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 04 Lut, 2012, 11:28
mala cwaniara  :D
wiedziała  co dla niej najlepsze,  więc poradziła  sobie  z problemem po swojemu  [-chomik-]
myślę że  to się teraz szybciutko   wygoi z pomocą rivanolu , i kulka  będzie mogła  śmigać  bez  anteny satelitarnej  na głowie  :D :D :D
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 04 Lut, 2012, 16:17
Jesteśmy po wizycie i tak jak przypuszczałam nic złego się nie dzieje. Łapka goi się ładnie, nie ma żadnych wysięków itp. W poniedziałek jeszcze jednak kontrola po lekach, a we wtorek lub w środę zabieg amputacji :( Strasznie się tego boję, żeby nic złego jej się nie stało...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 04 Lut, 2012, 17:45
z tego, co piszesz malutka jest w niezlej formie, wiec dbaj o nia i nie boj sie na zapas. pilnuj bobkow i sprawdzaj brzuszek, czy nie jest wzdety. caly czas trzymam kciuki  [-chomik-]

przyznam szczerze, ze troche nie rozumiem przebiegu leczenia. myslalam, ze weterynarz nie zdecydowal sie na amputacje, zeby uniknac narkozy i jego zdaniem martwe tkanki maja szanse same "odpasc". martwica podobno nie postepuje, szylka sama radzi sobie z martwa tkanka, a lapka z tego, co mowisz ladnie sie goi.
mozecie mnie uznac za idiotke, ale nie rozumiem, co weterynarz chce amputowac. moze inaczej- skoro i tak amputacja w takim przypadku jest konieczna, to dlaczego nie mozna bylo zrobic jej od razu? zawsze mi sie wydawalo, ze amputuje sie wlasnie po to, zeby uniknac postepujacej martwicy i zakazenia tkanek. nie bardzo rozumiem, po co bylo czekanie, az samo sie wygoi, a kiedy to nastapilo i tak amputacja.  absolutnie nie chce podwazac kompetencji weterynarza, chcialabym po prostu sprecyzowac. czy szylka wczesniej nie kwalifikowala sie do zabiegu? czy jednak ta martwica postepuje?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 04 Lut, 2012, 20:47
Sama mam podobne wątpliwości. Lecznica 'As' w Łodzi cieszy się dobrą opinią i popularnością. Wszyscy lekarze wywarli na mnie dobre wrażenie. Też trochę nie rozumiem tego wszystkiego. Dziś weterynarz powiedział, że w tej chwili wszystko jest dobrze, ale po odstawieniu leków proces może ruszyć dalej, a zatem amputacja jest dla niej jedyna szansą, choć obarczoną ryzykiem. Powiedział, że do poniedziałku włącznie mam jej podawać leki i wtedy umówimy się na zabieg. Mówił, że łapkę trzeba skrócić wysoko nad łokciem, bo zwierzątka potem podpierają się na kikutach i je sobie ranią. Z kolei o martwicy wyraził się jakoś tak, że jest wyraźna linia demarkacyjna, co znaczy, że żadne zakażenie nie idzie dalej. Ja to rozumiem tak, że Tusia potrzebowała tej farmakoterapii i ostatecznie czasu, od kiedy pokazało się tak okropne poparzenie łapki. Chociaż w poniedziałek z ciekawości zapytam czy nie można było od razu podjąć się zabiegu jak tylko pojawiła się martwica. Nie jest łatwo, a już jak Tusi jest trudno, to nie wspomnę :(

Co powinnam zrobić w razie, gdyby brzuszek miała wzdęty? Boję się, że tego nie zauważę, bo tak naprawdę dopiero teraz trzymam ją na rękach, więc nie mam porównania kurczę...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 05 Lut, 2012, 20:45
Sylwio, przeczytaj dokladnie te wątki :
- http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=14978.0
- http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=8582.0
- http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=12171.0
Ja kilka dni przed narkozą podawałam szylce wit C w naturalnej postaci, czyli hibiskus i dzika róża. Pamiętaj, że przed narkozą musi być nakarmiona.
Dr Piasecki z Wrocławia ma podobno doświadczenie w amputacjach, więc może skonsultuj się z nim dodatkowo, aby mieć pewność, że Twój wet dobrze ją prowadzi.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 05 Lut, 2012, 21:38
Dziękuję Basiu za te linki. Wszystko sobie dokładnie przeczytałam. Boję się strasznie tego zabiegu, ale z drugiej strony chcę, żeby to nastąpiło jak najszybciej, bo 2 godziny temu Tusia znów zdjęła kołnierz i po kilku minutach higieny zabrała się za obgryzanie suchej łapki. Po prostu złapała ją zdrową łapką i podsunęła do pyszczka, jak pokarm...

Czy w razie czego ktoś z Was jest w stanie polecić mi miejsce w Łodzi gdzie dobrze się nią zajmą? W takich chwilach najtrudniejsze są te najbardziej trywialne rzeczy, czyli pieniądze. Nie stać mnie, żeby podróżować z kulką do innych miast. Przykro to mówić, ale mój tata widzi lepszy interes w uśpieniu Tusi i kupieniu nowego szylka, a sama jestem studentką i bez żadnych dochodów. Próbuję sprzedać kilka rzeczy na Allegro póki co. Także jestem sparaliżowana strachem o kulkę i o to skąd wezmę pieniądze na zabieg i rehabilitację, jak mi jutro zaśpiewają. Tzn. myślę od kogo te pieniądze po prostu pożyczę, żeby móc spłacać w ratach :( Bezsilność mnie ogrania....
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 05 Lut, 2012, 22:14
Pisząc o konsultacji, miałam na myśli konsultację telefoniczną, nie podróż z mychą do Wrocławia w taki mróz. Przemagluj jutro swojego weta i w razie czego jemu podsuń myśl z konsultacją.
 Mam nadzieję, że operacja nie będzie aż tak kosztowna i dasz radę to udźwignąć, wiem jak to jest niestety z leczeniem.
To straszne żebyś miała ją uśpić, tyle przeszła i walczy, tak nie można wymieniać chorego przyjaciela na nowego, ja bym nie mogła. Uśpienie to ostateczność, kiedy zwierzęciu nie można już pomóc i się męczy.
¬yczę Ci powodzenia i dużo sił, a kuleczce przesyłam całuski.
Czekam na dobre wieści.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 05 Lut, 2012, 22:29
Oczywiście, że tego nie zrobię. Choćbym miała ukraść, to zrobię to, jeśli będzie szansa, żeby jej pomóc.

Tak, zrozumiałam, że chodzi o konsultację telefoniczną :) Chciałam mimo wszystko zapytać o dobrych specjalistów z Łodzi, bo większość, o których jest mowa na forum są niestety skąd indziej.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 06 Lut, 2012, 17:59
Tusia jest już po zabiegu amputacji łapki. Mam pytanie, kiedy powinnam zacząć jej dawać jedzonko ze strzykawki, żeby mi się nie zachłysnęła, albo coś (bo jeszcze do końca nie jest wybudzona, raczej pijaniutka), no i czy trochę ligniny jej nie zaszkodzi? Pani, która się nią zajęła (zmieniłam lecznicę) i operowała radziła wyłożyć klatkę póki co ligniną lub papierem. Ale Tusi lignina smakuje i choć ledwo rusza wąsikami, to ją skubie. Kiedyś też mi jadła, również chusteczki, chyba lubi celulozę...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 06 Lut, 2012, 19:53
Zacznij ją karmić jak najprędzej, dokarmianie jest bardzo ważne, bo po narkozie są przeboje trawienne, kulki nie chcą jeść i trzeba to robić na siłę. Jeśli skubie ligninę, to może podstaw jej pod pysio sianko bądź ziółka.
Klatka teraz powinna być dostosowana aby nie skakała po półkach, bo jeszcze nie jest przyzwyczajona do innego środka ciężkości i może spaść.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 06 Lut, 2012, 20:32
O dziwo Tusia sama zabrała się do jedzenia tego co ma w miseczce, czyli karma podstawowa, ziółka, kwiatki itp. Poza tym wypiła prawie 20 ml probiotyku, który wcześniej musiałam jej wciskać strzykawką. Była przy tym tak łapczywa, że dostała czegoś jakby czkawki. Aż się przestraszyłam, ale przeszło. Widzę jaka jest silna, chociaż pani weterynarz nie pozostawiła mi złudzeń. Często gryzonie, choć przeżyją zabieg i dobrze rokują, umierają jakby na skutek odreagowania stresu związanego z narkozą i zabiegiem. 2-3 dni mają być decydujące.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 06 Lut, 2012, 20:54
Dobrze, że zaczęła jeść  :). Dziś jeszcze pewnie działa przeciwbólowy, ale jutro rzeczywiście może być problem. Ja miałam kłopoty z dokarmianiem Pusia jakieś dwa tygodnie, jeśli nie dłużej.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 06 Lut, 2012, 21:01
zaciskam kciuki z całych sił  :spoko:  :D
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 06 Lut, 2012, 21:56
dobrze, ze kuleczka juz po zabiegu. ciesze sie, ze skonsultowalas sie z innym weterynarzem, zawsze warto poznac dodatkowa opinie.
wzdecie poznasz po braku bobkow przy jednoczesnym twardym brzuszku. jesli bobki sa malutkie, to masaze brzuszka nie zaszkodza. moj wet tlumaczyl mi, ze po narkozie ryzyko wzdecia jest troche wieksze, wiec nie podawac owocowych gerberkow i swiezych owocow, a podawaj duuuzo sianka i ziol.
malutka koniecznie musi dostawac srodki przeciwbolowe, ale weterynarz raczej na pewno cos szylce bedzie podawac.

trzymam za Was kciuki bardzo mocno  :spoko:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 07 Lut, 2012, 12:51
Bobeczki są mniejsze i większe, a przez noc całkiem sporo ich narobiła. Dokarmiłam ją troszkę na noc papką i dziś rano też już podałam. Znów chętnie wypiła trzy strzykawki probiotyku, co mnie ucieszyło. Powiem Wam, że wczoraj jak się kładłam spać, to byłam pewna, że nie dożyje rana, bo miałam wrażenie, że słabnie. Wstawałam w nocy, nastawiałam sobie budzik i sprawdzałam co z nią. Teraz już widzę, że odzyskała więcej sił, bo mocniej trzyma się na nóżkach. Teraz sobie śpi, tylko co chwilę coś wydrapuje, albo wygryza z futerka, bo już jest nieźle sfatygowane po tym leczeniu i siedzeniu w kołnierzu. Taka bidulka z niej, bo przechylona śpi na ten boczek, gdzie brakuje łapki. Ale widzę, że już lepiej łapie jak przesmerfnąć szybko na trzech ;)

Jesteśmy Wam bardzo wdzięczne na wsparcie i trzymanie za nas kciuków :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 07 Lut, 2012, 12:55
Będzie dobrze, z czasem będzie śmigać jak na czterech  :D.

Tu możesz poczytać o ślicznej Pusi bez łapek od Mapetki http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=14771.msg88086#msg88086
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 07 Lut, 2012, 14:14
Super sobie radzicie  :D 
kciuki zaciskamy z całych sił  :spoko:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 08 Lut, 2012, 19:41
Muszę przyznać, że opadam już z sił... Tusia wciąż poza skubaniem sianka prawie nic nie je. Ewentualnie tylko coś skubnie - kolbę, albo jakieś coś suszonego z miseczki. Granulatu zero. Dobrze tylko, że jak ją napadnie, to spija mi kilka łyżeczek probiotyku, albo rumianku. Bo poidełko, to już chyba zapomniała do czego służy. Najgorszy jest ten stres. Nie nakarmię jej na siłę papką, jeśli nie przytrzymam na rękach, a każde wyjęcie z klatki to fukanie, krzyk i sikanie. A jak już wie, że nic nie wskóra, to okropny żal w postaci popiskiwania. Ja wylewam siódme poty ze stresu, nie mogę trafić jej strzykawką, bo ręce się trzęsą. Na dodatek w trakcie karmienia 2-3 razy jakby zamiera. Papka może jej się wylewać z pysia, ale nie przegryzie. A dziś czułam jakby przez całe ciało przechodziły jej takie drobniutkie dreszcze. Sprawiała wrażenie jakby wibrowała jak komórka.

Boje się też, że już przesadzono u niej z antybiotykiem. Pani, która się nią zajęła i operowała, jak usłyszała, że już ósmy dzień jest na antybiotyku zrobiła trochę nietęgą minę. Jednak powiedziała, żeby dać resztę dawek (dziś została tylko jedna na jutro). Ja jednak nie wiem czy jej ją dać, bo to już 10 dni (!) i obawiam się, czy już nie jest wyjałowiona, przez to nie chce jeść normalnie i prawie nie robi kupek. Mam wrażenie, że ta męczarnia się nie skończy, a ja i tak tylko czekam, aż Tusia nie wytrzyma wszystkiego i odejdzie ;(....
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 08 Lut, 2012, 20:34
Jesteś   zmęczona  nie ma się co dziwić, sama to teraz przerabiam  chociaż z innego powodu.
Duszek też się tak zawiesza,  czasem mam złudzenie że  najzwyczajniej w świecie zasypia, ja go owijam  w zagrzaną  koszulkę  od syna  (zawijam  łapki tylne  tak że zostaje  głowa i przednie) , jest mu ciepło  i chyba tak lubi,  jedzenie tez podgrzewam i takie mu podaje a on spije  z 2 strzykawki, i się  tak jakby zawiesza  , wtedy  zmieniam mu pozycje na moment,  i spowrotem.
 Czy  Tusia  dostaje  jakiś probiotyk  osłonowo  przy tym antybiotyku ?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 08 Lut, 2012, 21:07
Sylwio nie jest tak źle skoro skubie sianko, ono jest teraz ważne, nie poddawaj się i karm ją na siłę, najlepiej jakby ktoś Ci pomagał przy tym. Takiego dzikuska dobrze jest szybkim ruchem owinąć w jakiś mały ręczniczek, tak aby wystawała tylko główka do karmienia. Mój Pusio też nie chciał przełykać, bywało że nic nie zjadł i tak jak już pisałam męczyłam się ze dwa tygodnie z takim karmieniem. Myślę, że w końcu przełamie tę swoją dzikość przy ciągłym braniu na ręce, mów do niej dużo i nie denerwuj się przy tym, bo ona to czuje.
Nie możesz tak pesymistycznie podchodzić do tego, trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Tutaj jest filmik o dokarmianiu szynszyli - http://www.youtube.com/watch?v=QFF1Xg_6pHw&feature=related
 A tu masz kolejną historię szylki bez łapki z dobrym zakończeniem i nawet filmik jest :) - http://szynszyle.info/forum/index.php?topic=6294.0
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 08 Lut, 2012, 21:41
Basiu niestety nie ma komu mi przy tym pomóc, ale jak będzie trzeba, to będę dawała radę dalej sama. Robię tak jak radzisz i jak robi Natka - zawijam ją jak naleśnik w ręcznik i trzymam jak niemowlaka przy piersi, żeby szamała.

Takie mam właśnie wrażenie, ze jakby zasypia. Oczka przymknięte, momentami jakby całkiem zamknięte. Wolę nie zmieniać z nią pozycji, bo dla niej to sygnał, że jest okazja do ucieczki. Wtedy delikatnie dotykam jej wąsików, żeby się ocknęła. Najczęściej pomaga i zaczyna znowu mielić co ma w pyszczku.

Tusia dostaje probiotyk bio-lapis. Na początku był lakcid, ale to jej wybitnie nie podchodziło. Biolapis zazwyczaj sama spija, do pół dziennej dawki na raz. Ale jakby nie chce, np. przed chwilą, to kręci noskiem jak arystokratka i odwraca się ogonkiem.

Strasznie mi się marzy, żeby Tusia nie była takim dzikusem. Wiem, że dla niej to okropne, dla mnie zresztą też, ale z drugiej strony jak ją przytulam i mogę posmyrać za uszkiem, to są cudowne chwile... A mówię do niej ciągle. Ogólnie rzecz biorąc wszystko z nią rozkminiam na co dzień ;) Ale szczególnie w takich chwilach, gdy jest zdenerwowana staram się szeptać miło do uszka. Poza tym, pewnie tego nie lubi, ale w trakcie karmienia tak jej łepek wycałuje, że potem mam pełno futerka w ustach :D

Basiu dziękuję za wsparcie i radę, a Tobie Natko życzę również wytrwałości w karmieniu Duszka :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 08 Lut, 2012, 23:21
Nie masz za co dziękować, dla mnie to radość jeśli mogę w czymkolwiek pomóc i czytam, że wszystko idzie ku lepszemu.
Tusia może rzeczywiście zasypiać na rękach kiedy zrobi się jej ciepło, ja wprowadzam Pusia w błogostan, kiedy na rękach pochucham mu w futerko, wtedy odpływa i jest takim milusim śpioszkiem, nawet na boczek mogę go położyć, co jest nie do pomyślenia normalnie, bo zawsze się pilnuje, a kiedy ktoś go zobaczy w tej pozycji, od razu wstaje  :).
Jak będziesz nad nią pracowała, to nauczy się w końcu, że ręce nie robią nic strasznego, a można się w nich schować i ogrzać.
Nie wiem jak mogłaś wcześniej jej nie łapać i nie przytulać, ja bym nie wytrzymała gdyby mi takie niewycałowane futro latało po pokoju  :).
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 08 Lut, 2012, 23:39
znalazłam dziś w necie  coś takiego

http://www.rodicare.pl/

jest  to  suplement diety  służący  do dokarmiania gryzoni , może i Tobie przyda  się ten link

trzymam kciuki za Tusie  i  szybki powrót  do formy  :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 09 Lut, 2012, 10:56
No widzisz Basiu jak cierpiałam z "niewycałowanym futerkiem"? ;P Tusia też jak przyjmie mniej oficjalną pozycję, typu na boczku, na pleckach, albo na placka z brodą na ziemi, to zaraz się poprawia, kiedy ktoś ją zauważy. Prawdziwi arystokraci, protokół musi być :D Dziś znowu ją utulałam przy porannym karmieniu i miałam wrażenie, że powoli robi się z niej ciepła kluska, bo łapka gdzieś tam sobie sterczała, a pysio oparła mi o rękę, że czułam każdą kosteczkę jak przeżuwa :)

Hm.... Tak sobie myślę, dziś będę się trochę włóczyć po mieście. Może pochodzę po lecznicach i popytam czy mają te saszetki Rodi Care. Dziekuję Natko :)

(http://C:\Users\Sylwia\Desktop\P1120930)

Chciałam się Wam pochwalić Tusiaczkiem, ale chyba nie wiem jak wstawić zdjęcie kurczę...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Belzebuba w 09 Lut, 2012, 11:05
Możesz wrzucić zdjęcie na np picasę i skopiować link do posta :)
Albo wysłać mi w mailu, i ja wrzucę.

Trzymam kciuki za kuleczkę! W końcu na pewno zacznie sama chrupać
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 09 Lut, 2012, 11:36
A zatem oto mój Tusiaczek kochany, wyrwany ze snu, stąd też oczka niewyraźnie i minka pt. "ktoś chce dostać w zęby". Mamy 3. dzień po zabiegu, a 12 dzień leczenia po porażeniu. W lepszych chwilach nazywam ją szczurkiem z kanałów, bo futerko ma nie pierwszej świeżości. Ale spokojnie, narobimy za jakiś tydzień jak ranka lepiej się zagoi :)

(https://lh4.googleusercontent.com/-mZ5ASvJh9zs/TzOhEz5V3AI/AAAAAAAAAAo/hdQ_FJKJPkc/s512/P1120930.JPG830815234)



Pozwoliłam sobie na małą edycję posta :)
/Bel
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 09 Lut, 2012, 11:52
Jest cudna  :love:

tak sobie myślę , że   ta choroba  może  mieć ( jeśli to  można tak nazwać) jeden plusik , poprzez  tą pielęgnację i duży kontakt z Tobą w ciągu dnia, Tusiaczek  ma szanse  zostać kuleczką  lubiącą  Twój dotyk  i przytulania , tego Ci życzę  z całego serca  [good]

Ja znalazłam  te preparaty w necie ,  sama też się dziś wybieram na łowy może ktoś gdzieś u nas to ma , znalazłam jeszcze jeden specyfik do dokarmiania, ale też w necie niestety 

http://www.sklep.videozoo.pl/product_info.php?products_id=1471

Nieustająco zaciskamy  kciuki  za Tusie   :spoko:

Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 09 Lut, 2012, 11:58
Dziękuję za pomoc Bel :)

Natka, coś w tym jest, bo godzinę temu krzątając się po mieszkaniu rozmyślałam nad tym samym, że to wszystko musi mieć jakiś sens i może stało się po to, żeby było lepiej. Sama od długiego czasu przechodzę przez pewne problemy zdrowotne, a od niedawna dostrzegam w tym sens, że to taki kop w tyłek, żeby zadziało się dobre :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 09 Lut, 2012, 12:19
Moja   babcia często  powtarzała ... "nie ma tego złego  co by na dobre  nie wyszło"
to zdanie towarzyszy  mi przez  całe życie , myślę że  nie tylko mnie  :D

oby sprawdziło się i w Waszym przypadku , w końcu tyle cierpienia kuleczki i wysiłku z Twojej strony nie może pójść na marne  :D


No powiało  troszkę optymizmem , oby  do przodu i ku lepszemu  :spoko:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 09 Lut, 2012, 12:21
Biedny zmiętolony futrzaczek  :).
Na pewno będzie po tym wszystkim mniej dzika. Rok temu, kiedy Pusia wybiła sobie zęby i musiałam ją dokarmiać, to zrobiła się bardziej przytulaśna i mniej dzika, czasem myślę nawet, że lubi być brana na ręce, a wcześniej dzikus wyskakiwał mi z rąk, że bałam się ją brać.  Raz myślałam, że łapkę złamała zeskakując kiedy stałam, trochę ją bolała bo źle upadła, ale na szczęście nic poważnego jej się nie stało. To dziwne, że wychowuje się taką od maleństwa i tej dzikości ciężko się pozbyć  :).
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 09 Lut, 2012, 13:05
Zeby szylka lepiej jadla papke, to kup dla dzieci od 4 miesiaca sloiczek marchewka z kartoflami albo sama marchewke, i za nim strzykawke z jedzeniem wsadzisz jej do buzi to naciag troche marchewki  i tak za kazdym razem , jak poczuje slodkie to bedzie lepiej jadla. Koniecznie podawaj cieple jedzenie
A jedzenie zeby lepiej przechodzilo przez strzykawke to przesiej przez sitko a potem zmieszaj z ciepla przegotowana woda, jak masz wiecej strzykawek z jedzeniem to wloz je do garnuszka  z bardzo ciepla woda to nie ostygna.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 09 Lut, 2012, 23:56
Alicjo dziękuję za rady :) Właśnie za to cenię to forum, że nie uzyska się takich informacji od lekarza ani nikogo innego, jak od miłośnika kuleczek :)

Nie uwierzycie, co Siulka zrobiła. A raczej ja w to nie wierzę. Zjadła pól migdałka, dzielnie trzymając go jedną łapką (i nie upuszczając), a potem próbowała mi zwiać z klatki, jak otworzyłam drzwiczki. Przez ostatni czas w ogóle jej nie ruszało, że można zwiać, a teraz myk i Tusia przyklejona do drzwiczek, które się zamykają :D

Wieczorem jeszcze ją nakarmiłam ze strzykawki i dałam już ostatnią dawkę antybiotyku. Mam nadzieję, że to ani nie za dużo, ani nie za mało. Jeśli chodzi o leki oczywiście.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 10 Lut, 2012, 00:17
no widzisz, Tusia dzielnie znosi rekonwalescencje :)
przy antybiotykoterapii szylki czesto wybieraja sianko i ziolka, instynktownie same probuja regulowac problemy trawienne. sama tez kiedys przy leczeniu mojej Bianki martwilam sie tym, ze nie je karmy. Tusia moze mniej interesowac sie poidelkiem, bo dostaje mokra karme. szylki nie pija duzo, wiec mozliwe, ze po prostu taka ilosc plynow jej wystarcza.  jesli malutka sie trzesie, mozesz jej wlozyc do klatki termoforek, albo butelke z ciepla woda, wlozona np. do skarpetki. bedzie mogla sie przytulic do czegos cieplego.

trzymam za Was kciuki caly czas. bez lapki Tusia na pewno sobie poradzi. najwazniejsze, ze wraca do formy :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 10 Lut, 2012, 03:10
Zobaczysz jak szybko do siebie dojdzie , moj Boris mial amputowane 2 pale i czesc lapki i byl bez kolnierza, doszedl bardzo szybko do siebie (jeden kikut mu sie papral dlugo , bo dostala sie ropa ) podawaj teraz co drugi dzien zarodki i pylek pszczeli.
Jak nie chce pic to moze jabluszko jej daj jak lubi, mandarynke , zeby sobie sok wassala, winogronek, bazylie, cykorie- one wszystkie zawieraja plyny, mozesz tez picia nalac na talezyk.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 10 Lut, 2012, 11:42
Jak tam miewa  się  Tusinka ?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 10 Lut, 2012, 12:50
Tusia niestety nie cierpi świeżych roślinek po żadną postacią. Jedyne co do tej pory jej posmakowało, to jak raz dorwała się do skórek od grejpfruta, tych białych ze środka. Ale nawet nie wiem czy to jej można dawać, więc tylko od czasu do czasu daję jej skubnąć. Może to jest tak jak pisała domi_nique, że płyny w postaci probiotyku (ok. 15-18 ml dziennie) oraz woda w papce wystarcza jej, dlatego nie interesuje się już dodatkowym piciem.

Siulka też jest bez kołnierza już od zabiegu. Łapka została tak wysoko skrócona, że nic tam sobie nie wygryzie. Jedynie pielęgnuję sobie futerko wokół. Sprawdzam codziennie rankę, goi się bardzo ładnie. Nie ma żadnych strupków, żadnego krwawienia, zaczerwienienia czy czegoś, co mogłoby wskazywać na stan zapalny. Pani Anna Hajdamowicz z kliniki Sowa zrobiła naprawdę kawał dobrej roboty dla Tusi.

Jej stan ogólny też ciągle się poprawia. Jest coraz bardziej żywa i skoczna. Dziś nawet mocno nie protestowała przy wyjmowaniu z klatki. Tylko zwiewała jak chciałam obejrzeń rankę. Potem rozsiadła się i czekała na papu. Miałam nawet wrażenie, że sama troszkę chciała brać. No i mamy za sobą trzecią, podobno najgorszą dobę :)

Ja i Tusia bardzo dziękujemy Wam za troskę :)  [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 11 Lut, 2012, 19:11
Kochani znów zwracam się do Was z prośbą o radę.

Martwię się o Tusię, bo jest taka jakaś osowiała, nieswoja. Ciągle siedzi w kąciku i śpi praktycznie dzień i noc. Po prostu przytula się do czegokolwiek (ściany kuwety, miseczki itp.) i śpi. Uszka ma wciąż takie jakby "przymknięte". Robi kupki, teraz już większe i więcej, dużo siusia. Jak się przebudza to sobie coś podgryza. Najwięcej sianka, ale coś tam z miseczki też czasem weźmie. Dokarmiam i dopajam ją mimo to rano i wieczorem.

Myślicie, że Tusia może być przygnębiona brakiem łapki? Albo po prostu wciąż potrzebuje czasu na pozbieranie się po leczeniu i zabiegu? Jesteśmy dziś 5 dni po amputacji. Martwię się i nie wiem co jeszcze mogę dla niej zrobić :(

Dodam też, że coraz częściej śpi na boczku, co wcześniej jej się nie zdarzało, albo bardzo rzadko i kiedy ktoś ją na tym przyłapał zaraz się podnosiła.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 11 Lut, 2012, 20:59
czy Tusia dostaje leki przeciwbolowe? moze ja po prostu boli? to jednak powazny zabieg.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 11 Lut, 2012, 21:08
Od poniedziałku dwa tygodnie temu do czwartku włącznie dostawała lek, który miał podobno składnik przeciwbakteryjny, przeciwzapalny i przeciwbólowy. Z racji, że Tusia tak długo go dostawała weterynarz nie kazała nic już dawać, tylko skończyć to, żeby jeszcze ochronić ranę pooperacyjną. Też już myślałam o tym, że to ja boli. Tylko dziwne jest to, że od dnia zaraz po porażeniu nawet nie zapłakała. Pamiętam, że w noc po wypadku, kiedy wychodziło to okropne poparzenie łapki, strasznie płakała. Praktycznie całą noc i ranek, aż do do wizyty w lecznicy. Od tamtej pory nic. Tylko jak ją wyciągam to najpierw syczy i pluje na mnie, a potem cichutko popiskuje, ale to nie ten dźwięk.

Oglądałam też kilka chwil temu ranę - tak naprawdę nie poza zgrubieniem, gdzie są zszyte dwa kawałki skóry nie widać nic, co mogłoby wskazywać, że coś tam było robione. Okropnie się czuję, bo nie wiem jak jej pomóc. Moja mama dziś powiedziała, żebym dała jej jeszcze czas, bo jest jak dziecko, delikatna i musi to przeboleć, zapomnieć o tym całym cierpieniu.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 11 Lut, 2012, 21:15
Mama dobrze powiedziała, one są pamiętliwe i pomijając fakt, że będzie ją jeszcze pewnie bolało, to z główki nie tak prędko wylecą te straszne wspomnienia. Jeśli brzuszek dobrze pracuje i z łapka nic się nie dzieje, to trzeba czekać aż dojdzie do siebie. Może jakiś krótki spacerek dla poprawy nastroju ?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 11 Lut, 2012, 21:17
spytaj te pania weterynarz o Metacam- niech oceni, czy przy poprzednich lekach mozna podac i czy jest potrzebny.  wedlug mnie powinna dostawac cos przeciwbolowego. amputacja to nie tylko rana skory, przecinane sa przeciez tez sciegna miesnie, wlasciwie wszystkie tkanki.
moze jest tez jeszcze zbyt oszolomiona i oslabiona leczeniem, zeby wybadac, jak sie poruszac bez lapki.
daj jej do klatki cos miekkiego i cieplego, zeby mogla sie przytulic.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 11 Lut, 2012, 21:27
Mamy przeważnie mają rację ;)

Ciągle myślę o tym spacerku, ale chciałam odczekać 10 dni przez ranę. Ewentualnie musiałabym pomyśleć o wydzieleniu jakiejś niewielkiej przestrzeni, żeby mi się nigdzie nie zaszyła bidulka w swoim smutku, bo jej nie wyciągnę, albo będę ganiać do rana. Chyba przejadę się zaraz do całodobowego Tesco i przezornie zaopatrzę się w hibiskusa dla niej, bo z tego osłabienia jeszcze mi się podziębi czy coś.

Poszukam też jakiegoś przytulaska dla niej :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 12 Lut, 2012, 15:53
Żebyście widzieli jak Tusia przytula się i śpi ze swoim nowym przyjacielem Białym Misiem. Zakochana po uszy :D
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 12 Lut, 2012, 19:10
Bidulka, może jej się chumorek trochę poprawi ?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 12 Lut, 2012, 20:18
Zorganizowałam jej mały wybieg. Wyraźnie było widać, że jest zaskoczona, bo ciągle wychodziła i wchodziła z minką, jakby chciała sprawdzić czy jej się to nie śni ;) Troszkę pobiegała, poskakała, ale pół godzinki jej wystarczyło, bo poszła z powrotem spać do misia. Teraz ją nakarmiłam i napoiłam, więc ma spokój do rana i ja też, bo zęby były w ruchu. Zauważyłam też, że pochrupuje po troszku karmę z miseczki, więc sukces :) No i też świetnie sobie radzi bez łapki np. z wyskakiwanie i wracaniem do klatki. Czasem zapomina się i gdzieś łupnie prosto w sianko, nawet przy podtrzymywaniu się o szczebelki, ale idzie jej coraz lepiej. Ja też jestem szczęśliwsza :D

No a widok jak rozkłada się i wtula w misia bezcenny  [zakrecony]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 12 Lut, 2012, 20:45
No to wszystko jest na dobrej drodze  :).
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Natka1 w 12 Lut, 2012, 21:06
No to super  :D poproszę zdjęcie  z misiem  [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 13 Lut, 2012, 10:17
A zatem tak wygląda pierwsza miłość Tusi :) Uszko czerwone, bo spała na nim, a misio grzeje ;) Potem zmieniła pozycję i cyknęłam fotkę.

Dziś mija tydzień od zabiegu. Jeszcze jakieś 3 dni i zobaczymy Tusię w nowej odsłonie po wypucowaniu się w piasku :)

http://img192.imageshack.us/img192/4373/p1120949.jpg
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 13 Lut, 2012, 11:16
Ale duży miś, niezły leżaczek dla Tusi  :).
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 13 Lut, 2012, 11:39
Miś jest większy od niej :D Dziś śpi mu na ramieniu, a wczoraj cała przewieszała się przez jego brzuch :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 15 Lut, 2012, 20:03
Pierwszy prawdziwy wybieg Tusiaczka od wypadku. Ciągle patrzę co robi i gdzie włazi, aż mi serce mocniej bije... Na kable znalazłam pewien prosty i tani sposób. Wszystkie oblekłam w peszel. To takie rurki hydrauliczne, które przypominają rurę od odkurzacza. Są elastyczne, więc można nimi np. zakręcać za meblami, w rogu pokoju. Metr takiego ustrojstwa kosztuje w Leroy Merlin ok. 1zł - 1,30zł, w zależności od średnicy przekroju. Całość wyniosła mnie ok. 10zł. Można je łatwo przycinać i "uzupełniać", kiedy np. szylka bardzo się postara i zrobi w nim dziurkę. Wiem, że najlepiej, gdyby był zrobiony z drewna, a nie tworzywa sztucznego, ale liczę, że wybrałam mniejsze zło, które nijak nie zaszkodzi mojej kulce, jeśli kilka razy skrobnie to ząbkami. Chciałam umieścić zdjęcie jak to teraz wygląda, ale coś mi czytnik kart nie chce zaskoczyć, więc może następnym razem.

Cieszcie się jednak razem ze mną, bo myślałam, że już nigdy Siulka nie będzie mi się tak kręcić pod nogami i wszędzie za mną chodzić  [-chomik-] Póki co umiarkowanie korzysta z wysokości, ale na łóżko wskakuje bez problemów. Martwię się czy to nie jest dla niej męczące opierać większość ciężaru na tej jednej małej łapce, ale liczę, że z czasem wytrenuje tam sobie niezły biceps ;)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: domi_nique w 15 Lut, 2012, 20:51
cudowne wiesci!  [bardzopolecam] im szybciej "pla dnia" Tusi wroci do normy, tym szybciej bedzie zdrowiec, troche rozrywki musi byc! :) obydwie spisalyscie sie bardzo dzielnie :) a jak z apetytem? wcina juz sama, czy dalej ja dokarmiasz? jesli je sama, podawaj jej jeszcze zarodki pszenne, co drugi dzien odrobine- niech nabiera sil.

Tusia bez lapki sobie poradzi, moje kuleczki maja wszystkie lapki, a Beza i tak rzadko kica tak po szynszylemu, raczej skacze jak ping-pong albo... chodzi na dwoch tylnych lapkach  :D Tusia jeszcze bedzie Ci buszowac po stoliku i regalach  [-chomik-]
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 15 Lut, 2012, 21:13
Już wcina sama. Z wrażenia zapomniałam o tym powiedzieć ;) Będę podawać jej zarodki jak radzisz :) Co do biegania, to Tusia jest raczej kicającą kulką i teraz również kica, tylko na jednej łapce z przodu... Tylko smutno mi się robi, bo ma te takie, jak to się mówi, "fantomowe" zachowania i np. próbuję wytrzeć sobie pyszczek łapką, której nie ma, albo coś chce nią zrobić i aż ją przewala do przodu. Ciężko to opisać. No i przez to też nie może doczyścić sobie lewej strony pysia i muszę jej gile wyciągać z noska, czyli to, co się nazbiera, bo czasem aż świszczy jak oddycha. Biorę czysty patyczek higieniczny, Tuśkę pod pachę (raczej "luzem" nie daje sobie nic kombinować) i wycieram smarki smarkaczowi :P

Jak sobie pomyślę ile przeszłyśmy, to naprawdę jestem z nas dumna:)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Basia_W w 16 Lut, 2012, 00:00
Brawo dziewczyny  [bardzopolecam].
Może pomyślisz kiedyś o towarzystwie dla Tusi, miałby się kto zaopiekować jej futerkiem tam gdzie ona nie dostaje, no i byłaby o wiele szczęśliwsza.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 16 Lut, 2012, 10:19
Oczywiście, że pomyślę o towarzystwie dla malucha. To już postanowione. Chcę tylko poczekać może kilka miesięcy jeszcze, bo w czerwcu kończę studia i pewnie zmienię mieszkanie na coś bardziej "stałego", bo tutaj warunków wystarcza na jedną kuleczkę :) Wczoraj w zoologicznym widziałam taką śliczną przylepkę. Opierała się łapkami o szybkę i próbowała koniecznie wywąchać moje palce. A oczka miała takie śliczne i mądre, że miałam ochotę zabrać ją ze sobą :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 18 Lut, 2012, 09:59
Kurczę... Nie chciałam zapeszać, więc wcześniej nie pisałam, ale potwierdziły się moje obawy i Tusia nie chce pić :/ Przez prawie dwa tygodnie karmiłam ją papką i poiłam probiotykiem. Teraz na zwykłą wodę po prostu się krzywi. Z poidełka nie ubywa nawet pół mililitra, przez strzykawkę też nie chce ani z łyżeczki. Po prostu wykrzywia pysia i się odwraca. Dziś umoczyłam poidełko w jabłkowym gerberku, więc ochoczo zaczęła zlizywać tym samym uruchamiając poidełko. Ale jak tylko zaczęła lecieć czysta woda, to ją odrzucało i przestawała. Tyle dobrego, że 5ml tym sposobem wypiła. No ale kurczę co tu zrobić, żeby znów przekonać ją do wody? :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 18 Lut, 2012, 20:30
Spróbuj do poidełka nalać napar z rumianku,kopru włoskiego lub mięty.Albo herbatkę  z róży.To mu nie zaszkodzi.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Sylwia w 18 Lut, 2012, 20:48
Z rumiankiem już próbowałam. Spróbuję zatem z mięta. Dziękuję za radę :)
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Szysza w 12 Sie, 2012, 21:21
Witam.Mam problem ponieważ Moja mama postawila klatke szynszyli obok kontaktu z pradem .Do ktorej jest podpietty Moj komputer.I wlasnie moja Toska  zaczela geryzc ten kabel  i nawet nie zauważylem to tylko siedze i wielka kula pradu byla i takie puk glosne komputer zgasl pewnie spalony juz i  korki wysadzilo mi a Tosia odleciala na 2 strone .Poparzylo jej troszke  usta i spaliło wasy.Narazie siedzi dobrze jest że jej nie złapał ten prad i nie trzymal bo by odrazu zdechła ale ona ma 2 młode i jeszcze Szymek jest.Co mam zrobic teraz nic jej nie bedzie? [polecam] Dla mnie...
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 12 Sie, 2012, 21:42
iść do lekarza po zastrzyk p/wstrząsowy, p/obrzękowy. Obrzęk organów wewnętrznych i ich przekrwienie nie pojawia się odrazu po porażeniu prądem. Niestety gdy już się pojawi, na ratunek jest za późno.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Szysza w 12 Sie, 2012, 22:35
Ale do jakiego lekarza? Bo u mnie nie ma weterynarza od szynszyli.Samiczka normalnie wyglada jak gdyby nigdy nic;p
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: dream* w 12 Sie, 2012, 22:43
bo obrzęk pojawia się do 24 godzin... Do każdego weterynarza możesz się udać, lepsze to niż nic, zwłaszcza, że ma maluchy.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: AgaAgata w 10 Paź, 2013, 16:01
Mam szynszylke Pysie, ok.dwóch tygodni temu gdy brat wypuścił ją aby biegała,nie zatkał wejścia za lodówkę.
Na początku nie mogłam jej złapać i brat powiedział ,że ją złapie,ale tego nie zrobił.Dopiero na następny dzień wieczorem udało mi się ją złapać.Lecz na jej pyszczku zauważyłam opuchliznę i taką jakby brązową plamkę na górnej wardze.W poniedziałek poszłam do weterynarza,powiedział że to oparzenie lub poraził ją prąd.Po dwóch dniach pojechałam do weterynarza do innego miasta,także powiedział ,że to porażenie i powinno się goić.Dzisiaj zobaczyłam ,że to jest takie jak strupek  tylko brązowe i zaczyna się powiększać a na dodatek tak jak i wcześniej tak i teraz jak zaglądam do jej pyszczka to ma taką białą wydzielinę i wydziela się nie ładny zapach.Proszę o jakąś radę lub pomoc od kogoś kto miał podobny przypadek albo wie coś o tym.
 [wykrzyknik duzy] 
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Anna83 w 10 Paź, 2013, 16:11
Ale nieszczęście :( jak byłaś u wetow to co oni Pysi podali? Czy ona je czy pije? Czy miała zeby badane? U kogo byłaś? Skąd jesteś? Czy kabel od lodówki faktycznie wskazuje że doszło do porażenia?

Czy ta wydzielina to może być ropa?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: AgaAgata w 10 Paź, 2013, 16:36
Jestem ze Szprotawy a byłam pierw u siebie u weterynarza który także posiada szynszyle,obadał jej pyszczek i podał antybiotyk na dwa dni po którym właśnie zeszła opuchlizna.Później byłam W Żarach u weterynarza "U Kusego i Sokoła"-http://twojaweterynaria.pl/.Pysia coś tam skubała ale weterynarz powiedział żeby kupić jakąś bobowite czy gerberka.
Pić ,pije mało i co chwile ociera miejsca z tymi rankami/strupkami łapką.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: AgaAgata w 10 Paź, 2013, 16:39
Weterynarz powiedział , że ta wydzielina to nie ropa.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Anna83 w 10 Paź, 2013, 17:44
Czy masz wagę kuchenną aby zważyć i kontrolować wagę u Pusi? To czy je jest bardzo ważne aby nie nabawiła się wzdęcia. Sam gerberek nie wystarczy. Możesz zmielić siemię lniane, karmę która je. I podawać ciepłą strzykawką.   Warto mieć sachol w domu. Można dać do pysia to uśmierzy ból ..jeżeli ją to boli.

Podawaj wodę jeżeli nie pije. Możesz zrobić rumianek. Czy zje migdalka? Czy je siano?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Claudi w 10 Paź, 2013, 18:34
Jak możesz, zrób zdjęcie tego czegoś. Jeśli możesz, proponuję, byś zadzwoniła do wetów z PulsVetu w Warszawie, numer znajdziesz na Forum. Oni Ci poradzą co zrobić dalej.

Porażenie nie musi zabić ale może. I - niestety - wcale nie tego samego dnia, lecz nawet jakiś czas po fakcie, gdyż powoduje potężny bałagan w gospodarce elektrolitycznej zwierzaka.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Alicja Mannschack w 10 Paź, 2013, 18:53
W Zielonej Gorze jest specjalista od szynszyli Dr Ania Rys .
Obserwuj czy je i pije i ewentualnie gerberki owocowe dla dzieci od 4 miesiaca, do picia mozesz zrobic rumianek.
Jezeli gerberka dasz to cieple daj , lepiej jedza i strzykawka 2 ml z boku buzi dawaj po malu zeby sie nie zakrztusila a picie rumianek srzykawka 1ml.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 10 Paź, 2013, 19:24
Oraslit - można troszkę (łyżeczkę) takich elektrolitów rozpuścić w małej ilości wody i podać do wypicia, albo rozmieszać i do poidełka dodać. Wodę trzeba codziennie zmieniać. A po kuracji poidełko wymyć.
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: AgaAgata w 14 Paź, 2013, 16:13
Byłam u pani Dr.Anny Ryś,gdzie na poczekalni odpadł Pyśce strupek i pani Anna obejrzała ją,po czym dała maść do smarowania pyszczka.
Dziękuje za polecenie tej pani weterynarz.
Mam nadzieje,że maść pomoże w gojeniu.
 :e_smile:
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Anna83 w 14 Paź, 2013, 16:56
A ta wydzielina to co to było?
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: AgaAgata w 14 Paź, 2013, 19:34
Jednak ropa  :(
Tytuł: Odp: porażenie, poparzenie prądem...
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 14 Paź, 2013, 19:51
biedne maleństwo. Swoja drogą, jestem ciekawa, co to za wet był, co ropy po poparzeniu rozpoznać nie umiał ;(
SimplePortal