Witajcie. 18 stycznia pojechałam szczęśliwa po parke szynszyli. Wiedzialam, że samiczka jakiś czas temu rodziła. Byłam nastawiona też na zabieg kastracji samczyka u mojego ekstra weta od szylek. Duża klatka a tam dwa maluchy biegajace w niej i już moja miłość w oczach. Pani była zadowolona, że trafią do mnie i ucieszyla się, że chcę ich razem. Cóż samiczka wyglądała jak ogromna koszatniczka, dlugie tylne łapki, chuda i w połowie z wyskubanym futerkiem. Ja oczywiście ją wzięłam, nawet nie wyobrażam sobie, że tak zabiedzona mogłabym zostawić. W domu okazało się, że jej waga jest przerażająca, ale troszkę przytyla, gdy dostała lepszą karmę. Wizyta u weta i nie jest chora, nie ma choroby skóry. To jest na tle nerwowym i sama sobie to futerko wyskubuje. Kupiłam Roboran H, i starałam się dawać karmę i smakolyki, które pomogą w odrastaniu futerka. Od stycznia minęło kilka miesięcy, poprawy nie zauważyłam, może niewielką. Teraz urodziły się maluchy, bo prawdopodobnie gdy ją odbieralam była już w ciąży. Zależy mi aby coś zrobić aby jej pomóc. Ona ciągle się podgryza. Ma białe skarpetki i głowę do przednich łapek w futerku. Jej cala reszta to jak zfilcowana Luna. Miał ktoś z was podobny przypadek?Wiecie jak jej pomóc? W domu nic jej nie stresuje, klatka stoi w miejscu, gdzie nie ma halasow, przeciagow. ....itp.