hypothetical
27 Kwi, 2024, 23:31

Wyślij odpowiedź

Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.
Nazwa:
Email:
Temat:
Ikona wiadomości:

Weryfikacja:
To pole musi pozostać puste:

Wpisz litery widoczne na obrazku
Prośba o inny obrazek

Wpisz litery widoczne na obrazku:
który mamy rok?:

Skróty: naciśnij alt+s aby wysłać wiadomość, alt+p aby ją podejrzeć


Podgląd wątku

Wysłany przez: Bożena
« dnia: 18 Maj, 2013, 15:00 »

babole kochane,sikawki cudne-masz ty z nimi 7światów
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 17 Maj, 2013, 10:04 »

Kołnierz został zdjęty w ubiegłą sobotę, tj 11.05. Ale i Tak Tusia po kilku godzinach chirurgicznym cieciem usunęła pozostałości po strupku i coś tam zakrwawiło, szczęście nie dużo... Normalnie ona jakaś sadystyczna jest w stosunku do swojego ogonka. D zis ogonek jest już prawie gładki, odrasta futerko, na samym końcu ma kilka mm włosków.

A od wczoraj - Łączenie dziewczyn. W klatce toczą sie regularne wojny podjazdowe, Beza bunkruje sie w domkach a Tusia chce ja ucapić, lub powąchać wydając przyjazne dźwięki ale Beza i tak myśli, że chce ja zaatakować i sikom prostym nie ma końca. Za kilka dni obie będą sie nadawały tylko do kąpieli. Co ja mam z tymi babami...
Wysłany przez: Anna83
« dnia: 05 Maj, 2013, 23:05 »

Spryciula :) ale jeny...biedactwo tyle dni w kołnierzu. Ale będzie radość jak zdejmiesz  [zakrecony2]
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 05 Maj, 2013, 22:55 »

Melduję, iż w piątek ściągnęłam szwy z ogonka. Wygląda ładnie, w 2ch miejscach zakrwawiło troszkę po niteczce. ale smarujemy od 2 dni kremem neutrogena żeby nawilżyć skóre i strupek jest coraz mniejszy. Dantusia nie może sie juz doczekać zdjęcia kołnierza, lata za mną po pokoju jak piesek a i samodzielnie opatentowała sposób na jedzenie w kołnierzy z miseczki ziółka i patyczki :)
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 26 Kwi, 2013, 09:19 »

Nie mogłam napisać wcześniej, bo zabieg odbył sie popołudniem, a kolejnego dnia rano musiałam jechać z mamą na całodzienny rajd po lekarzach. Przygotowałam papkę w strzykawce, , dałam małej melox, dałam instrukcje mężowi i cały dzień rozmyślałam jak jej leci i czy nie boli za bardzo. Na szczęście małą ma apetyt, wciąga wszystko, wczoraj zakupiłam kilka kolb. W kołnierzu łatwiej jej je pogryzać niż karmę z miseczki. Zaraz podam jej melox na dziś, bo znowu mam dzień wyjazdowy tym razem w związku z pracą.
Wysłany przez: Basia_W
« dnia: 26 Kwi, 2013, 08:37 »

Myszko dzielna jesteś, że potrafilaś ją przy tym trzymać, teraz musi być już tylko lepiej  [-chomik-].
Wysłany przez: Anna83
« dnia: 26 Kwi, 2013, 07:20 »

i znowu kołnierz...Tuska pewnie załamana...Ciesze sie ze operacja  tak dobrze poszla  i  wraca do zdrowia :)
Wysłany przez: Alicja Mannschack
« dnia: 26 Kwi, 2013, 06:35 »

Och czekalam na twoja  wiadomosc, pocaluj prosze w lapeczki dzielna dziewczyne  :*
Melox pomoze jej na 100% a ogonek sie szybko zagoi.
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 26 Kwi, 2013, 00:13 »

No i Tuśkowy ogonek został amputowany 3cm od końca długości.
Amputacja odbyła się w znieczuleniu miejscowym, cały czas podczas operacji odcięcia dzielnie trzymałam Tusie na rękach, ale on naprawdę nic nie czuła, gdyż ogonek został świetnie ostrzyknięty środkiem znieczulającym niedaleko od miejsca ciecia. Rana jest sucha, mamy 4 szwy. Dziś przewijałam opatrunek, wygląda ładnie, nie sączy się nic. Z wrażenia zapomniałam poprosić doktora o coś przeciwbólowego dla małej po zabiegu, ale mam w domu resztkę meloxidylu i wiem jak mogę go stosować więc jej podaje raz dziennie, może ciut jej pomoże znieść ból. Wczoraj wieczorem po zbiegu amputacji, była padnięta, uszyska miała czerwone i tylko by sie tuliła do rąk. Spała padnięta na boczku. Rano obudziłam sie z wrażeniem, że ona nie żyje, tak była spokojna. D zis wyglądała znacznie lepiej, nawet pohasała po pokoju wieczorem. Jeszcze 9 dni w kołnierzu do zdjecia szwów.
Wysłany przez: Mgiełka
« dnia: 05 Lis, 2011, 20:55 »

nie skracał, tylko urwał to co było na końcu ( i  wyciągnął coś takiego brązowego, długiego, co to mogło być ?  ) tamto co urwał też nie wiem co to było, taka jakby chrząstka czy kość bez skóry, nie wiem , nie zdrobiłam zdjęcia wcześniej, a teraz to wygląda tak :

http://imageshack.us/photo/my-images/11/05112011091.jpg
http://imageshack.us/photo/my-images/502/05112011089.jpg
Wysłany przez: zizou10
« dnia: 05 Lis, 2011, 17:26 »

byc moze gdzies sobie przytrzasnela, dobrze ze juz jest ok, ale ogon jest caly? czy wet go skracal? pokazesz fote?
Wysłany przez: Mgiełka
« dnia: 05 Lis, 2011, 17:17 »

Tydzień temu coś się stało mojej Szyszce w ogonek. Gdy to zauważyłam, na końcu ogonka nie było sierści i był strupek, w klatce znalazłam ślady krwi. Posmarowałam jej maścią Tribiotic. Przez godzinę szukałam w klatce jakiś śladów wskazujących co się mogło stać i nic ... do tej pory się nad tym zastanawiam. Nikt jej ogonka nie przygniótł czy coś podobnego.  To wyglądało tak jakby miała zerwaną skórę i sierść z końcówki ogonka i została tylko chrząstka ( kość ) pokryta strupkiem. Wczoraj jej to zaczęło puchnąć poniżej strupka. Posmarowałam jej takim żelem na rany lecz chyba jej zaszkodziło i szczypało, zaczęła piszczeć i chyba nadgryzła sobie znów bo krew się lała bardzo. Wystraszyłam się lecz była noc więc nie mogłam jechać do lekarza. Dziś byłam u weterynarza, powiedział , że wystąpiła martwica, zerwał jej to co było na końcu ogonka i wyciągnął takiego długiego jakby to nazwać ... gluta brązowego, musiałam się odwrócić bo mi się zrobiło niedobrze i zapomniałam potem spytać co to było :/  Popsikał jej czymś, dał zastrzyk. Narazie jest ok, Szyszka nie popiskuje i nie męczy tego ogonka. Moje pytanie do Was - czy przytrafiło się Wam coś podobnego ? Czy włoski na końcu ogonka odrosną ?  Martwię się :(  nie mam pojęcia co jej się tak naprawdę stało :(


scaliła Basia_W
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 28 Gru, 2010, 17:39 »

Moje dziewczyny też ostatnio nawojowały. Mało powiedziane. Jedna drugiej mało co nie amputowała ogona.
Ciri, biegacz długodystansowy biegała w kołowrotku. A Beza-Bob Budowniczy i pierwszy architekt terenów szynszylowych przesunęła domek pod krawędź kołowrotka. Chcąc nie chcąc ogonek Ciri wpadł pomiędzy rozpędzony kołowrót a ścianę domku i został naokoło podcięty. Bardzo długo sączyła sie rany limfa i krew, krew nawet częściej bo co robił sie strupek to Beza dopadała do ogonka Ciri i go zrywała (cholera mała wścibska). Efektem, było odseparowanie Ciri od Bezy i Dantuski na jakiś czas. Smarowanie ogonka tridermem i imaverolem, bo przy okazji wdała sie grzybica. Ogon nie wyglądał ciekawie, kilka dni z rzędu zmieniałam opatrunek gazowy, i zalepiałam cała długość ogona żeby Ciri nie urażała sobie rany. Wyglądała jakby miała gips na ogonie, ale nie gryzła plastrów na całe szczęscie (ja wystawał gazik to go skubała wiec zaklejałam całość "na sztywno" ale z luzem na ranę plastrem) moje i jej. walka z ogonem i o ogon trwała 3 tygodnie. Skóra stała sie strasznie wyschnięta, stąd smarowanie jej tłusta maścią żeby napęczniał.  Ale udało sie! Narazie ogonek chodź podcięty, ma cieniutki naskórek, nie schnie i nie czernieje. Jesli stan sie tak utrzyma i nie wda sie martwica, ogon bedzie uratowany. Tymczasem panny sa juz razem na ogonku wyrasta sierść, choć na bliźnie chyba sie nie pojawi. Ale było nieprzyjemnie.

[edit]
chyba jedak koncówki ogonka nie uda sie uratowac :( ranka ulega "samorozpapraniu" dzięki dłubaniu w niej ząbkami przez Ciri :((( w opniedziałek czeka nas konsultacja medyczna.
Wysłany przez: szyszy
« dnia: 23 Wrz, 2010, 18:30 »

Pimpolini miał podobną sytuację...
zachaczył ogonkiem o kaloryfer
Weterynarz musiał mu zrobić poważną operację...
Wygolił mu z ogona włosy,
obciął kawałek kośći, bo nie można było przed tym zszyć rany.
a kiedy ją zszył, posmarował ogonek zółtą maśćią

Minął od tego rok, Pimpuniek ma ciut krótszy ogonek i nie ma już takiej ślicznej kitki ...
Ale nic mu już nie jest :)
Wysłany przez: Dawidu
« dnia: 18 Sie, 2009, 17:31 »

No oczywiscie ze sprawdzalem. Pisalem do wiekszości z nich i kazdy prawie kazdy polecal mi doktor M. Taube i do niej sie udalem. Takze nie wiem co to jest. Zrobila zeskrobine a przecież od miesięcy podaje mu fungiderm i imaverol wiec taka zeskrobina jest bez sensu. Nie wiem czy ten weterynarz to byl dobry pomysl. Dala zastrzyk na grzyba i ma go powtorzyc w poniedzialek. Mowila ze nie wie co to ale wedlug niej samo powinno ustąpic. 4 miesiące nie ustępuje a teraz nagle samo ustąpi? Mam wrazenie ze oni tylko kase ściągają i nic nie robią :( a co do weterynarzy to bylem u 3 koło mnie i wszystkie lecznie zamknięte i u jednego w elblągu tzn na początku elbląga i takze zamknięte. Zdenerwowalem sie i pojechalem do domu. No ile mozna jezdzic i wszedzie kartki na drzwiach ze urlop ! Co zrobic z tym ogonem? Odciąc? Boje sie samemu..zreszta nie chce zeby go bolało. A tak bedzie wisiał to bedzie jeszcze gorzej pewnie. Patrze na niego i wieze ze sie samo zagoi :( ale ten kawałek jest przekręcony w inną strone niz reszta ogona i do tego lekko wisi wiec sie nie zrośnie bo zeby sie zrosnąć musiały by sie oba końce dokładnie dotykać. Moze jakos to zawinąć czyms zeby sie trzymało i podtrzymywalo tą koncówke? bo bandaz spadł. :( Cały dzień chodze tak zdenerwowany ze wole nie podchodzic juz do niego bo nie chce czegoś spaprac z nerwów. Najpierw musze sie uspokoić ale nie potrafie. :( dlaczego ten szynszylek ma takiego pecha ..
Wysłany przez: greatdee
« dnia: 18 Sie, 2009, 16:37 »

Moim zdaniem MUSISZ jechać do weta, nie wierzę żeby nie było nikogo w całym Gdańsku czy Elblągu...
Komplikacje mogą być bardzo poważne, nie wiem czy te białe nitki to np nie jakieś nerwy? Najwazniejsze, to żeby się żadne zakażenie nie wdało. A weterynarz albo by zaszył jak trzeba albo usunął końcówkę ogona fachowo. Twój szylek przecież dość mocno choruje prawda? I nie do końca wiadomo jaka to choroba skóry... Nie chcę krakać, ale nie wiadomo jak to ustrojstwo się zachowa w obliczu otwartej tak głęboko rany.
A sprawdzałeś polecanych wetów u nas na forum?
Wysłany przez: Dawidu
« dnia: 18 Sie, 2009, 16:05 »

Wczoraj gdizes tak godzine po wypuszczeniu szynszyla na pokój zobaczylem ze gryzie on swoj ogon i ma go calego we krwi. Przed tem slyszalem chalas ze cos spadło. Wskoczyl na takie 'cos' do wieszania prania, stalo w kuchni i to spadlo na niego. Przestraszyl sie i uciekl i myslalem ze to tyle. Gdy zobaczylem ten ogon to myslalem ze sam go sobie przegryzl ale teraz mysle ze to do prania moglo mu go uszkodzic. Ogon jest przecięty gdzies tak ze 2 cm przed końcem. Ta koncowka mu wisi jak urwana :( gdy chcialem to zobaczyc to widac 'mięso' i takie białe jak by nitki pod skora. Ogon zawinąłem bandazem ale przecież tak sie to nie zrosnie :( Jezdzilem pol dnia za weterynarzami i ... Wszysy na urlopie !!! Jak by sie zgadali czy co!! co bedzie z tym ogonem ? nie jestem pewny czy pod tym bandazem to sie zagoi i zrosnie. czy moze sie np zrobic strup po obu stronach i ten koniec odpadnie? :( albo beda jakies powiklania przez to i szynszyl mi zdechnie :(? w poniedzialem dopiero bedzie jakis weterynarz wiec do tego czasu musze czekac.
Wysłany przez: Agataf22
« dnia: 24 Sie, 2008, 12:56 »

 [-chomik-] [polecam] już wszystko jest dobrze mieciu wyzdrowiał. Moczyłam mu ogon w riwanolu i kupiłam maść Solcoseryl( oprócz tego dużo innych..). Widze ze jednak on sobie odgryzł ta końcówkę i juz jest wszystko dobrze:))także dziekuje za pomoc. Bardzo przydatna jest ta strona to mój pierwszy zwierzak i jak cos sie dzieje to kompletnie niewiem co robic a tutaj jest tyle waznych wątków:)) dzieki
Wysłany przez: Zieffka
« dnia: 21 Sie, 2008, 22:12 »

Wacława ogon lekko w łuk wygięty przy bieganiu to jakieś 4/7 całej długości (ogon+tułów), a nawet o z 3/5 się wydaje gigant..i wygląda jak połączenie standarda z białym lub beżem...
ogon chyba nie jest zbyt tkliwy, mały dobrze balansuje na krawędziach...ale jeszcze poobserwuje. W każdym bądź razie wielce dziękuję za radę
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 21 Sie, 2008, 16:31 »

1. jesli gonek jest ruchliwy, nie bolesny przy macaniu i nie wygięty pod dziwnymi kątami, to podejrzewa, ze nic się mu nie stało. Lepiej było złapac za ogon niż pozwolic na upadek z wysokości, ważne by łapać zaraz przy pupie, a nie za koncówkę.

2. ogon szynszyla jest skarbem, a jego długośc jest indywidualna u każdego osobnika. Długi ogon nie jest zawadą, za to jest świetną przeciwwagą dla ciała, lepszą niż ogon krótki, bo pozwala wspaniale balansować na krawędziach i wysokościach.
U mnie najdłuższy ogon ma Diana, kiedy biega ogon powiewa jak u wiewiórki :) Naomiast Beza ma ogonek krótki, ale jeszcze jest mała :)
SimplePortal