Kastracja - problemy pooperacyjne

[SomedaySunday]

Hej!
Chciaąłm się Was poradzić, jako doświadczonych hodowców stworów odnośnie komplikacji pooperacyjnych - komplikacji kastracji szynszyla.
O co chodzi....
miesiąc temu zdecydowałam się na kastrację mojego samca, by móc zakończyć rozmnażanie mojej parki. wszystko wydawało się ... normalne... klinika - zabieg - ogarnięcie się pooperacji...
Jednak następnego dnia zobaczyłam, że Martin dostał wielkiego krwiaka-guza w kroczu wielkości dojrzałej śliwki... zdezorientowana pojechałam do kliniki - zalecenie obserwacji.
Po 3 dniu kiedy to śliwa wcale się nie wchłaniała wet postanowił wziąć Martina na stół operacyjny. Okazało się, że przewód (nie znam dokładnych określeń lekarskich) między brzuszkiem a moszną nie był zamknięty i jelita wypadły z brzuszka... cała rekonwalescencja szła do przodu - dokarmianie niejadka karmą ratunkową, pierwsze piękne bobki, przybranie na wadze, karmienie lekami... aż do wczoraj....
Szylek, chociaż ma najlepsze smakołyki nie chce sam jeść. Nie jest zainteresowany jedzeniem w ogóle. No, może migdały są ok.  W czasie kiedy miał sie przestawiać na jedzenie szynszylkowe był przeze mnie dokarmiany w minimalnych dawkach karmy ratunkowej.
WCZORAJ - biorę Martina na kolację (strzykawa herbi care), trzymam go pod brzuszek, patrzę, a tam po prostu wisi jego prącie! Zupełnie wypadło z napletka!  ???
Więc zaczęłam przemywać - może wrobiła się jakaś stulejka, pierścień z sierści... NIC
Dziś rano do weterynarza w te pędy obejrzeć więc okazuje sie, ze prącie jest ładne, bez opuchlizny, bez innych uszkodzeń, łatwo wchodzi do napletka, tylko.... jest jakiś problem neurologiczny - mięsień odpowiadający za utrzymanie prącia w napletku po prostu nie działa!
Czy ktoś z Was przechodził taki problem??
Czy koś słszał o takich powikłaniach po kastracji?

[junoo]

dziwna sprawa, ogólnie kastracja jest prostym zabiegiem
najpierw wystąpiła u niego przepuklina, teraz mówisz, że porażenie nerwu który unerwia mięśnie prącia...
może to być następstwem ucisku, może wet jakoś nieprawidłowo tam po manewrował i zrobił się obrzęk w brzuszku?
Byłaś u dr Piaseckiego, może warto do niego zadzwonić i się skonsultować chociażby telefonicznie?

[SomedaySunday]

U dr Piaseckiego byłam po przepuklinie. Martin nie chciał nic jeść, nie robił kup, nie dało sie mu nic wcisnąć do pyska. Kazał tak naprawdę tylko dokarmiać + tabletki na wątrobę i jelita. Po tyg miała odstawić dokarmienie do ilości minimalnej i miał sam jeść - poczuć, że jest głodny.
Niestety większego zainteresowania nie bylo z jego strony jedzeniem, wymizerniał. Wiec dodzwoniłam się do lekarza w piątek i kazał wrócić na mega dawki jedzenia. W piątek rano karmiłam  Martiego i penis był ok.
Wieczorem biorę go na ręce a tu taka "niespodzianka". Teraz z tym porażeniem nie dzwoniłam do doktora - zadzwonię w pon tak jak przyjmuje... ale jestem rozgoryczona ;(

[junoo]

hmm znam jeszcze paru naprawdę świetnych wetów od gryzoni
jak chcesz to podam Ci numery na PW
tylko są to weci z Krakowa, Warszawy i Lublina... wiec trochę daleko od Ciebie

[SomedaySunday]

Dziękuję ale myślę ze to i tak nie ma sensu bo i tak wet musi to zobaczyć,,, pewnie będę jechać w tym tyg do Wrocławia...

[junoo]

spoko :)
nawilżaj tego penisa, smaruj, żeby nie doszło do martwicy
trzymam kciuki

[Bożena]

Kastracja to prosty zabieg ale jak widać zdarzają się komplikacje. Koleżanka zawiozła na kastrację 3kule a wróciła z jedną. Kurcze tylko zastanawiam się dlaczego ten przewód był nie zamknięty? Błąd w sztuce weta?
Trzymam kciuki za malucha.

[SomedaySunday]

Albo błąd w sztuce albo podwiązka sie zsunela lekarz sie nie przyzna. Tak jak teraz z tym porażeniem. ..

[matti4411]

oby było wszystko ok z maluchem! możliwe że to jakieś nie dociągnięcie weta :| ale najważniejsze teraz to zdrówko małego ,trzymam wszystkie kciuki nawet u stóp ;)

[KarolinaGliwice]

Martinku wracaj szybko do zdrowia trzymam mocno kciuki [wykrzyknik duzy]

[Bożena]

Prawdy się nie dojdzie.Ale fakt teraz najważniejszy jest Martinek.Trzymaj się kochaniutki.Wszyscy zaciskamy kciuki a kulki łapki.Powodzenia malutki  :cmok:

[Mysza <")))/]

Co prawda nie mam samców, ale jak kiedyś rozmawiałam z lek.wet o kastracji to mówił, że właśnie u szynszyli jest o tyle trudna, że mają otwarte kanały do brzucha w które potrafią schować jądra w sytuacjach stresowych. A podczas operacji jąderka wpadają do jamy brzusznej, bo szczyl leży na pleckach i trzeba je stamtąd wymasować, żeby obciąć. Ale chyba wspominał, że te przetoki sie zaszywa... tak mi się coś kojarzy. Więc jeśli nie zostały zaszyte to faktycznie mogą być powikłania.

Natomiast wypadanie prącia nie powinno mieć związku, chyba że został naruszony jakiś nerw lub mięsień Być może wypadło jako powikłanie sytuacji bólowej spowodowanej krwiakiem i wypadniętymi jelitami. Ciężko tutaj gdybać. Mam nadzieję, że uda się opanować sytuacje, która nie wygląda wesoło.

[drzazga]

Dziękuję ale myślę ze to i tak nie ma sensu bo i tak wet musi to zobaczyć,,, pewnie będę jechać w tym tyg do Wrocławia...

Może wybierz się do doktora Grzegorza Dziwaka.

[junoo]

hej, pisałaś, że będziesz dzwonić dzisiaj do doktora :D
co tam słychać u Was?

[SomedaySunday]

Stan na dzisiaj....
1. martin nadal nie chce sam jeść, a przynajmniej nie w ilości pozwalającej mu utrzymywać masę zdrowego dorosłego szynszylka.
2. Nadal karmimy strzykawką - karma ratunkowa+ leki + witaminy + aminokwasy
3. Penis - nadal wisi. Pocieszające jest, że nic się z nim nie dzieje - nie ropieje, nie jest dziwnych kolorów.
4. Martin jak na swoją wagę przepiórczą jest aktywny i silny - wojowanie przy karmieniu pierwsza klasa i uciekanie z klatki szybsze niż błyskawica.
5. dr Piasecki powiedział, że niestety wpadnięte prącie jest w gruncie rzeczy .... normalne ...w przypadku kastracji... Pytanie czy mięsień zadziała. Mamy 50 na 50 szans na powrót do normalności.

6. Niestety będę zmuszona do poszukania domu dla mojej damy i mojej wielkiej miłości - żony Martina - czarnej Martuli.  Niestety nie ogarniam 3 szynszyli w małym mieszkaniu, gdzie każdy z nich: ojciec kastrat anorektyk, synek maleńki i matka nietolerująca sytuacji - potrzebuje oddzielnej dużej dawki miłości i CZASU, którego nie mam ...

[dream*]

jeśli chodzi o dom mogę rekomendować użytkowniczkę @Mayken z Bydgoszczy i @Aishaq która już ma jedną samiczkę :)))

przykro mi, że tak smutno się sprawy Martina mają ((

[KarolinaGliwice]

Biedny Martinek - niech wraca szybko do formy 
jeśli chodzi o samiczkę to musiała być dla Ciebie naprawde ciężka decyzja  niech znajdzie kochających , ludzi i dobry dom .

[SomedaySunday]

Najgorzej, że to właśnie ona z tej dwójki nauczyła się mojej a ja jej egzystencji. Miałyśmy taki cichy hmm... sojusz jajników? :)
ehh.. świat zwierząt czasem mnie przeraża ....

[junoo]

@SomedaySunday to może nie oddawaj na zawsze, a oddaj na DT
a jak się sytuacja naprawi to wrócicie do siebie?

[SomedaySunday]

nie wiem @junoo ... po moich przejściach boję się już łączyć. A i tak któreś z mojego stada musze oddać.... albo małego synka albo matkę... a oddawać synka z którym jest związany mój kastrat i znowu łączyć "małżeńskie" szyle... nie wiem, to wszystko trwa za długo... przerasta mnie po prostu...  [boje_sie]

[junoo]

Aha, no skoro nie mieszkają razem to faktycznie problem...
Echhh ciężka sytuacja.
Przykre, że musisz się rozstawać ze swoimi szylami

[SomedaySunday]

Nie mieszkają, bo Martucha pogoniła kastrata. wykastrowany to już nie jej mąż

[junoo]

Nie mieszkają, bo Martucha pogoniła kastrata. wykastrowany to już nie jej mąż

nie wie co traci ;)
Może z maluchem też nawiążesz taką wieź
i teraz z Martinem, skoro chory i potrzebuje Twojej uwagi :)
Wierzę, że w końcu wyjdziesz z nimi na prostą  :cmok:

[Mayken]

 :e_blush: Dziękuję dream*, nie spodziewałam się. Przeczytałam temat - strasznie smutna sprawa.
Cokolwiek postanowisz - będzie to najlepsza decyzja.  :cmok:

[SomedaySunday]

W sobotę Martinek od nas odszedł. Dostał wylewu. Leki nie przyniosły rezultatu... Jego serduszko było bardzo mocne ale niestety tylko serduszko.

Był bardzo dzielnym chłopcem