Cześć!
Praktycznie od momentu zakupu Juliana myślałam o towarzystwie dla niej, ale z racji tego że to jest moja pierwsza szynszyla to odkładałam to z miesiąca na miesiąc... i tak jakoś wyszło że Julian jest ze mną już 4 lata i nadal siedzi sama. :ups:
Docelowo towarzyszem życia miała być druga samiczka, ale z racji nagłego ropomacicza i operacji u Juliana w ostatnim czasie sytuacja nam się zrobiła niejasna. Młodych już nie będzie. Więc może z jakichś powodów o których nie mam pojęcia lepszy byłby samczyk? Prosiłabym bardziej doświadczone osoby do wypowiedzenia się w tej kwestii.
Przyznam też szczerze, że nie mam zielonego pojęcia jaka może być reakcja Juliana na drugą szynszylę po 4 latach samotności. Tym bardziej, że mam ją od kiedy skończyła jakieś 5-6 miesięcy i była wychowywana w przekonaniu, że jest całym moim światem - nic na siłę, Julek to, Julek tamto, smakołyki, mizianie, tulenie, spanie na rękach itp. itd. Taka trochę rozpieszczona córeczka mamusi. Tak, wychowałam potwora.
Nie wiem, czy u szynszyli może pojawić się zazdrość o opiekuna?
Towarzysz byłby nawet wskazany, bo zauważyłam, że Julian po zabiegu ma wielkie parcie na wszelkie źródła ciepła. Zawsze miała, ale teraz to się jeszcze bardziej nasiliło. Albo śpi na termoforku (letnim, nie gorącym), albo ucieka z klatki przy najbliższej okazji i chce spać na ręce, albo pcha się na kolana, wtula łepek w zgięcie łokcia i tak śpi.
Także drugie grzejące futro by się przydało. Oczywiście nie teraz! W momencie, kiedy Julek mi całkiem wyzdrowieje po zabiegu i będzie zdrowa jak ryba.
Tak więc,
czy
?