o szynszylach > Początki z szynszylą

Smutno mi ...

(1/3) > >>

Niunia:
Nie wiem co jest z moja szmatka...jest u mnie juz 2 miesiace,niestety warunki w jakich byla trzymana w sklepie zologicznym byly fatalne:wlasciciel wogole jej nie wypuszczal,nie miala piasku,klatka byla jak dla chomika a jej jedynym pokarmem kolba ktora jest jedynie przysmakiem,nie miala nawet wody :( Smutne,prawda? Nie wiem co on tam z nia robil,kiedy mialam ja w domu byla calkiem dzika,oson miala prawie łysy, wygłodzona,chora(awitaminoza) i wet dawal male szanse na przezycie...byla do tego stopnia chora,ze nie potrafila sie utrzymac,wywracala sie,cierply jej nozki,raczki,to wygladalo jak padaczka doslownie,popiskiwala z bolu,ale postanowilam,ze sprobuje ja wyleczyc i sie udalo :) Szmatka dostawala specjalne witaminki od weterynarza,odzywiam ja jak najlepiej a ostanio nawet kupilam jej taki pylek kwiatowy,podobny jest  bardzo dobry no i moj Kochany dobrze sie czuje:przytyl,juz troche sie oswoil ,ale tu sie zaczyna moj problem:az mi sie cos dzieje jak czytam ,ze po paru dniach szynszyla przychodzi,siedzi na nogach,ramieniu...Szmatka wogole nie daje sie zlapac z klatki,piszczy na mnie i ucieka,u mnie biega po pokoju no...dosc dlugo przynajmniej z 6h dziennie,ale wogole nie chce przychodzic do mnie,chowa sie za lozkiem i przychodzi tylko jak slyszy ,ze chce jej dac pokarm,ale nawet wtedy ucieka jak chce ja poglaskac.Czy ona juz sie nie zmieni-2 miesiace to nie jest dlugo,ale nie tez nie wiam jak  krotko,rozumiem,ze ta bidulka przeszla juz swoje,ale bardzo chcialabym zeby wkoncu mi zaufala,nie uciekala,usiadla mi na nogach...czy bedzie jeszcze tak kiedys?Co mi radzicie aby moje szynszylka przestalo sie bac  :(  czekam na wasze sugestie

niezapominajka:
Niunio musisz uzbroić się w cierpliwość .  :D
  Jeżeli Twoja szylka doświadczyła tyle złego ze strony człowieka to nie można od niej wymagać ,żeby nagle się zmieniła , potrzeba czasu ,żeby Tobie zaufała . Wydaje mi się ,że nie powinnaś się sugerować wypowiedziami ludzi ,których szylki po kilku dniach siadały na ramieniu , ponieważ może to być uwarunkowane tym ,że pierwszy właściciel o nie dbał i przyzwyczajał do człowieka jak również  duży wpływ ma na to charakterek szylki . :)   Na pewno dobrym sposobem i przynoszącym rezultat jest małe przekupstwo zwierzaka ,na początek dobrze  ,jak  będzie Ciebie kojarzyła z jedzonkiem to jest dobry start ,ponieważ po jakimś czasie uświadomi sobie ,że Ty jesteś kimś dobrym kto o nią dba , po jakimś czasie pozwoli się delikatnie pogłaskać ,bo będzie wiedziała że nie zrobisz jej krzywdy  :D ,ale Ty musisz być bardzo delikatna i nie możesz wykonywać w jej stronę gwałtownych ruchów ,żeby się nie spłoszyła .
Możesz wykorzystać czas gdy szylka jest na wybiegu i usiąść na podłodze z jedzonkiem i co jakiś czas ją dokarmiać jednocześnie próbując rękę z jedzeniem przesuwać w stronę swoich kolan tak żeby musiała na nie wejść , po jakimś czasie przyzwyczai się do Twojego zapachu i przestanie Cię unikać .
Musisz też wiedzieć ,że szylki to nie są zwierzaki ,które lubią być brane na ręce ,czy też są miłośnikami "miętolenia" , otóż tak nie jest i o tym należy pamiętać .


pozdrowionka
 [kwiatek]

Niunia:
no tak,wiesz,ja jej daje bardzo czesto jedzenie,ale potem ta mała franca ;) nie chce wejsc do klatki bo jest najedzona.wczoraj od 15 biegala po pokoju i weszla przed sekunda (jest 6:30 rano) wczoraj fajnie sie bawila ,zaczela mi wskakiwac na nogi wachajac mi rece czy nie mam jedzenia ale szybciutko odbiegala.On nie lubi gdy go trzymam w rekach,ale domyslam sie jaki jest powod:jak wzielam go do weta dostal lekarstwo w strzykawce i co 3 dni musialam mu to wepchac,strasznie tego nie lubil ,ale nie mialam wyboru,dostawal czy chcial czy nie,staralam sie spokojnie,ale i tak ciezko bylo...na szczescie kuracja sie juz skonczyla,teraz Szmatka po prostu uwiebia vibovit-przynajmniej z tym nie ma problemu :)

Grażka:
Przełamanie nieufności /szczególnie tak głebokiej, utrwalonej złym dzieciństwem, późniejszym leczeniem - które dla niej tez pewnie było stresem/ może potrwać nawet kilka miesięcy. Kilka miesięcy do momentu, gdy zobaczysz PIERWSZE efekty.
Bądź cierpliwa, wyrozumiała, łagodna. Podstawiaj jej rękę, gdy malutka będzie w pobliżu - uparcie -bez względu na to, czy będzie na nią chciała wejsc czy nie. Najlepiej by ta ręka łączyła sobą jakieś dwa obszary - albo np. by słuzyła za platformę do zejścia z parapetu. Lub by kryła smakołyczka. Coś co będzie dla niej kuszące na tyle, by przełamała własną nieufność.
Nie będę Cię czarowac - będzie trudno - malenka nie ma bazy dobrych doświadczeń by cokolwiek na niej budować; ma tylko złe; jej będzie tak samo trudno jak i Tobie - zawsze gdy będziesz na chwile wątpić lub tracić serce pomyśl sobie, że jej mała duszyczka tez spragniona ciepła i miłości uwzieziona jest w jej własnych strasznym strachu, nieufności, gniewie. To pułapka, w która wpadła ona sama. Nie ze swojej winy i nie z wyboru.
To, jak bardzo zdołacie ta barierę przełamać, zmiejszyć - zalezy od Was obu. Obie tego chcecie. I obie będziecie musiały włożyć w to wiele pracy i serca.
Życzę by się Wam udało jak najlepiej, jak najbardziej, jak najbliżej. Życzę Wam wytrwałości i radości z każdego sukcesu.

niezapominajka:
No tak mały kombinator zakodował sobie ,że jedzonko dostaje na wybiegu to po co ma wracać do klatki  :D Proponuję abyś przekupstwo przeniosła również na klatkę  :) Jeżeli zaczyna na Ciebie wchodzić to już jest oznaka ,że przełamał pewne bariery ,ale musisz być ostrożna ,żeby nie zniechęcić do siebie zwierzaczka . Na początek wystarczy ,że będziesz podstawiać swoją rękę pod jego pyszczek i stopniowo przeniesiesz się na główkę , pamiętając oczywiście ,aby nie wykonywać gwałtownych ruchów . Musisz również pamiętać ,że na wybiegu zwierzak ma możliwość ucieczki i skutecznie z niej korzysta ,więc dobrze będzie jeżeli przy otwieraniu klatki skorzystasz z okazji i małego troszkę "wytarmosisz" jednocześnie dając mu jedzonko ,będzie miał zajęcie więc może uda Ci się wykorzystać sytuację .  :D
Musisz jednak pamiętać ,że samotne zwierzaczki są podatne na stres i czasami to uniemożliwia ich oswojenie ,wiadomo w grupie raźniej  zawsze kolega w razie co pomoże  :) więc jeżeli będzie miał towarzysza to może poczuć się pewniej i to przełamie lody .

ps. Może pocieszy Cię fakt ,że ja byłam w podobnej sytuacji tylko że dotyczyło to króliczka ,którego wzięłam od pijaka  :evil: który chciał się go pozbyć . Królik ten był wyjątkowo znerwicowany ,gryzł warczał ,a na koniec chował się w rogu klatki i nie można było go dotknąć . Postanowiłam go oswoić i szczerze mówiąc trochę czasu mi to zajęło ,ale udało się  :) teraz z niego jest niezła przylepa .
Tak więc czasami warto próbować i być dobrej myśli  :D podstawa to nie poddawać się .

pozdrowionka

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej