Cześć! Piszę, bo czuję się już totalnie bezradna - weterynarz nie pomógł, ja nie mam bladego pojęcia co robić. Może jakiś doświadczony właściciel szynszyli pomoże mojemu Benkowi. Benek jest ze mną już prawie rok. Kupiłam go od hodowcy w listopadzie 2014, jako 3tygodniową kulkę. Do tej pory wszystko było świetnie - Benek jest zadbaną szynszylą, codziennie biega od 2 do 3 godzin, ma apetyt, jest bardzo ufny i oswojony, jeszcze nigdy nikogo nie ugryzł. W ostatnią niedzielę jak zwykle wypuściłam go z klatki - w pomieszczeniu bez kabli pod prądem, bez możliwości pojawienie się w nim jakiegoś gryzącego owada i bez roślin czy innych niebezpiecznych obiektów, które mógłby chcieć wszamać. Benek jak zwykle wystartował jak petarda, biegał, odbijał się od ścian. Kiedy do niego wróciłam, siedział osowiały, bez ruchu, w jednym miejscu. Jakby ktoś podmienił zwierzaka. Wzięłam go do klatki, gdzie też usiadł w jednym miejscu. Zjadł swoją porcję karmy dopiero, kiedy podałam mu ją prosto pod nos - kawałek po kawałku. W poniedziałek sytuacja nie uległą zmianie, więc wybrałam się z nim do weterynarza. Ten podał mu zastrzyk z dwiema substancjami - coś w wzmocnienie. Wieczorem Benek był trochę bardziej ożywiony (ale nadal nie tak, jak zwykle), więc wczoraj poszłam do weta po drugą dawkę zastrzyków. Dziś, nie widząc jednak żadnej znaczącej poprawy stwierdziłam, że nie ma sensu go dalej kłóć... Poza tym, ze Benek jest osowiały, smutny i nie chce biegać/skakać zaobserwowałam, że zaczął trochę intensywniej się drapać (nie ma grzybicy ani wysypki/strupków), robi też baaardzo małe i suche bobki (dosłownie 1/3 wielkości zwykłych). Raczej nie boli go nic konkretnego, bo podczas brania na ręce i sprawdzania poszczególnych części ciała nie piszczał i nie próbował się wyrywać. Czy ktoś z Was ma jakiś pomysł na to, co dolega mojemu Benkowi? A może jesteście nam w stanie polecić weterynarza na Śląsku (Chorzów-Katowice), który faktycznie zna się na szynszylach małych? Będę wdzięczna za każdą pomoc, naprawdę czuję się już bezradna i mega zmartwiona.