Witam
Jestem tu nowa. Przeczytam kilka wątków na forum i chciałabym się podzielić moimi doświadczeniami. Zauważyłam, że sporo osób skarży się na to, że na śląsku nie ma dobrych weterynarzy. Ja trafiłam na moim zdaniem wspaniałą przychodnie. Mój Czaruś został tam uratowany, mimo że dawano mu 50% szans na przeżycie.
Przychodnia, o której piszę jest w Rudzie Śląskiej i nazywa się
PasjoVet.
http://www.pasjovet.pl/index.php?go=6 Na potwierdzenie tego, że jest ona godna polecenia chciałabym opisać moją doświadczenia z nią związane.
Mój szynszylek miał niestety tragiczne w skudach zderzenie z nogą mojej mamy, niestety maleństwo (wtedy miał ok. 10 miesięcy) wpycha się wszędzie i mama go nie zauważyła. Jak tylko wróciłam z pracy zauważyłam, że Czaruś ma zakrwawioną łapkę oraz pyszczek, nie wiedziałam czy to sobie z łapką sobie zrobił i ja lizał, czy może coś z pyszczkiem od raz pobiegłam do weterynarza, ten jednak po pobieżnym obejrzeniu łapki i pyszczka stwierdził, że w czasie wypadku zwierzątko na pewno złamało pazurek, dał jakieś zastrzyk z antybiotykiem i odesłał do domu z zaleceniem żeby do rana zostawać zwierzątko w spokoju? Wiec ja uspokojona tym, co usłyszałam postąpiłam według zaleceń. Jednak na następny dzień Czasu był jakiś osowiały i nie szalał po całym domu tak jak zawszę. Myślałam, że to szok po wypadku i że dojdzie do siebie wierząc w to, co powiedział weterynarz. Po obserwacjach maleństwa przez parę dni stwierdziłam, że bardzo mało je, w końcu udało mi się zaobserwować, że tylko próbuje jeść, ale cokolwiek weźmie w łapki zaraz wyrzuca, trudność sprawiało mu gryzienie, nawet nie tkną swoich ulubionych "cukiereczków" ( tak nazywamy jego przysmaki, miedzy innymi takie słodki przysmak dla gryzoni mające kształt marchewki, który po kawałku dostaje od czasu do czasu). Jak tylko zauważyłam te problemy szukałam jakiejś innej przychodni, a że był to już wieczór( ok godziny 20 było dość ciężko?. Od znajomej dowiedziałam się o niedawno otwartej przychodni w mojej dzielnicy, niewiele myśląc złapałam za telefon, aby dowiedzieć się czy mogę o tak późnej godzinie przyjść. Już podczas rozmowy telefonicznej odniosłam dobre wrażenie, po krótkim opisie, jaki jest problem dowiedziałam się, że przychodnia jest otwarta do godziny 22 i że mogę przyjść, zapakowałam czarka owijając do w ręcznik i przytulając do siebie pobiegłam do nich. Na miejscu spotkałam trójkę weterynarzy i wszyscy oni zajęli się moim maleństwem. Diagnoza nie była zbyt dobra, Czarek był bardzo osłabiony a jak Pan doktor dowiedział się o mojej wizycie w poprzedniej lecznicy był niezadowolony i wręcz zły na tamtego faceta ( na marginesie dodam, że znał jego poczynania). Czarek dostał kroplówkę, zastrzyki i specjalna papkę do podawania przez strzykawkę dopóki nie zacznie jeść, na następny dzień zostałam omówiona za rentgen żuchwy. Okazało się, że jest złamana. Niestety nawet chirurg bał się podjąć drutowania u tak małego zwierzątka, więc próbowano wszelkich innych sposobów, przez około 2 tygodnie chodziłam do nich 2 razy dziennie za kroplówki i zastrzyki, ponadto, co ok 4 godziny karmiłam szylka papką ze strzykawki. Już po ok 3-4 dniach widać było poprawę, po dwóch tygodniach dostałam polecenie żeby przychodzić najpierw raz dziennie a potem coraz rzadziej. Po zakończonym leczeniu jeszcze przez 4 miesiące miałam przychodzić na kontrolne ząbków raz w miesiącu. Po ostatniej wizycie usłyszałam, że na razie jest wszystko dobrze, ale jak tylko będę jakieś niepokojące sygnały to od razu mam przyjść. Powiem jeszcze, że przypadek czarka był konsultowany z innymi zaprzyjaźnionymi lekarzami oraz jak się dowiedziałam z panią hodująca świnki morskie, która w sprawach gryzoni ma bardzo dużą wiedzę, dzięki radą tej pani udało rozwiązać się problem wzdętego brzuszka, który powstał poprzez to, że Czaruś nie chciał jeść i mało się ruszał.
Mogę jeszcze dodać że uratowano tam jeszcze jednego szynszyla, samiczkę która najadła się żelaza, bo gryzła metalową obudowę poidełka. To wiem na pewno i jest ta informacja potwierdzone.
Bardzo polecam tą przychodnie wszystkim którzy są z Rudy Śląskiej i okolic.
Dla porównania napisze jeszcze że w pierwszej przychodni za wizytę w godzinach popołudniowych (ok. 16-17) za badanie trwające 5 min i jakiś zastrzyk zapłaciłam 35 zł.
W „mojej” przychodni za pierwszą wizytę w godzinach wieczornych ( ok. 21) za badanie, kroplówki, zastrzyki i torebkę z mieszanką do przygotowania papki zapłaciłam 30 zł, wszystko trwało godzinę albo nawet ponad. Kolejne wizyty było w podobnej cenie lub tańsze a przez pierwszy okres było doza zastrzyków i kroplówek. Tylko zdjęcie RTG kosztowało mnie więcej bo trzeba było dopłacić 50 złoty dodatkowo.
Lecznica którą należało by OMIJAĆ szerokim łukiem to NOVA w Rudzie Śląskiej , ul. 1 Maja 313