Jak już o dobrych hodowlach..
HODOWLA VELVET – OPINIA niestety negatywna!
Moi drodzy, postanowiłam opisać moją historię z hodowlą VELVET. Historia ta zaczęła się właściwie zwyczajnie, ujrzałam dwa małe potworki, które podbiły me serca. Jest to Simba-beż homozygotyczny (urodzony 18.07.2015 r) oraz Stich-ebony light/medium (urodzony 14.08.2015 r).
Przez cały czas, kiedy maluchy były u hodowcy często pytałam co u nich słychać, jak się miewają, jak ich zdrowie. W zasadzie wszystko było dobrze, poza jakimiś jak to hodowczyni twierdziła kłótniami. Na ich skutek Simba miał mieć uraz uszka (3 małe dziurki), natomiast Stich dziabnięte (dosłownie tak) paluszki.
Problem pojawił się po przyjeździe maluchów do mojego domu. Zauważyłam bowiem, że Stich ma tak mocno skrócone paluszki w prawej przedniej łapce, że nie może utrzymać w łapce pokarmu. W drugiej łapce nie miał jednego palucha. Dodatkowo zaobserwowałam łamiące się wąsy dzieciaków, ale zdecydowanie większy z łamaniem się wąsów był u Simby. Zęby jak już się pewnie wielu z Was domyśla były kremowobiałe, co świadczy o bardzo dużych niedoborach witamin.
Martwiłam się tym bardzo, bowiem każdy chyba się ze mną zgodzi jak ważne są witaminy, mikro i makroelementy dla takich rosnących organizmów.
Po miesiącu obserwowania maluchów, postawiłam napisać do hodowczyni, która w świecie internetowym ma bardzo dobrą opinię. Początkowo przyznała się do błędów, przeprosiła, starała się wytłumaczyć sytuację. Tutaj napomknę, że hodowczyni w czasie pobytu maluchów u niej była w ciąży i ja to całkowicie rozumiałam. Rozumiałam, że coś mogło nie wyjść, cieszyłam się, że przyznała się do błędu. Odpowiedziała mi na wszystkie moje pytania dotyczące wybiegów, karmienia młodych. W związku z tym ja poprosiłam o zwrot części pieniędzy zapłaconych za moje szynszyle. Wg mnie hodowca nie spełnił warunków jakimi podyktowane są jego ceny – przede wszystkim nie zapewnił mojej szynszyli opieki weterynaryjnej w momencie utraty paluszków. Stich wg wielu weterynarzy cierpiał i fizycznie i psychicznie – zwyczajnie był przerażony. Hodowca kategorycznie odmówił wydania pieniążków, argumentując to tym, że moje zwierzęta to mój wydatek, oraz tym, że kilka razy sam odbierając szynszylę z jakiejś hodowli musiał leczyć tego osobnika i czasami całe stado. No nie jest to pozytywna reakcja.
Po reakcji hodowczyni i mi puściły nerwy. Miałam olbrzymie pretensje o to, jak mnie potraktowano, oraz o to, że nie byłam informowana o tym, co dzieje się z maluchami.
Dowiedziałam się, że mój Stich był u matki zastępczej. Wg mnie jest to informacja, którą powinien otrzymać przyszły opiekun. Dodatkowo dowiedziałam się właśnie tego, że Stich nie był u weterynarza po odgryzieniu paluszków przez Simbe podczas łączenia, które odbyło się w hodowli. Dodam, że ja o łączenie nie prosiłam. Wyszło to naturalnie ze strony hodowcy, który zapewniał jak często tak robił. W wiadomości dowiedziałam się, że robił to dla mnie i nie powinnam mieć pretensji..
Miałam pretensje o niedobory, chciałam zwrot pieniążków, żeby pokryć badanie na pasożyty. Okazało się, że słusznie się obawiałam, bo chłopcy mają liczne i bardzo liczne lamblie (dzisiaj dostałam wyniki badań)! Ich niedobory są spowodowane właśnie lambliami, które prawdopodobnie miały od najmłodszych dni. W tym momencie z najlepszymi weterynarzami (Pulsvet) będziemy starali się wyprowadzić ich z tego. Według weterynarza tak duże nagromadzenie lamblii sieje spore spustoszenie w organizmie młodych zwierząt.
Hodowca na zarzut tego, że nie powiadomił mnie o braku paluszków u szynszyli napisał, że miałam przecież zdjęcia. No teraz widzę na nich, że paluszki były trochę skrócone, jednak nadal zdjęcia te nie oddają rzeczywistego obrazu sytuacji, bowiem Stich ma piękne włoski na paluszkach. Drwiąc hodowczyni zapytała, czy miała mi braki zaznaczyć w kółeczko. Nie, nie zaznaczać w kółeczko, a powiadomić nabywcę zwierzęcia (mnie) o brakach!
O Stichu i Simbie czytałam, że są najwięksi z miotów. No tutaj znowu niespodzianka, bowiem Stich porównując do 2 z 3 braci był najmniejszy. Simba zgodnie z prawdą jest największy. Teraz maluchy nie przybierają na wadze, Simba chudnie. Ma to związek z lambliami.
Muszę dodać coś pozytywnego. Maluchy są przekochane, od pierwszych dni widać było, że byli oswajani. Nie mogę tu złego słowa powiedzieć na hodowcę, bowiem dzieciaki potrafią siedzieć mi na kolanach, przytulać się, podstawiać głowę do miziania.
Na koniec dodam, że mam zdjęcia łapek Sticha, mam ich wykaz wag z hodowli i z domu (co czwartek mamy ważenie), mam również wyniki badań. Rozmowy z hodowcą też mam – to na wypadek jakbym usłyszała, że udostępniam nieprawdziwe informacje.
Nie chcę oczerniać hodowli, nie będę pisała co dokładnie o tym myślę. Każdy może sobie wyrobić zdanie, zwłaszcza po tym, jak wiele osób jest zadowolonych z maluchów. Ja hodowcy również przez ‘atakiem’ pisałam o tym, że są fantastyczni. Zwlekałam jak najdłużej z kłótniami, przez wgląd na jej młode macierzyństwo. Młoda jestem, ale rozumiem to, że to miał być czas dla niej i jej synka.
Proszę o to, by nie wyrażać się brzydko na temat tej sytuacji, w razie potrzeby zapraszam do prywatnej rozmowy. TYMCZASEM PROSZĘ TYCH, KTÓRZY ZAKUPILI SZYLKI W OSTATNIM CZASIE Z TEJ HODOWLI, O ZROBIENIE BADAŃ NA PASOŻYTY.