Szynszyle.Info :: Forum Miłośników Szynszyli

O nas - użytkownikach => Zaadoptowane Szynszyle => Wątek zaczęty przez: 5zy5zka w 17 Wrz, 2014, 12:39

Tytuł: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: 5zy5zka w 17 Wrz, 2014, 12:39
Opowiadanie nr 5
To chyba najsmutniejsza historia jaką do tej pory mi wysłano. Pokazuje jakie mogą być efekty nieodpowiedzialnego rozmnażania i niewłaściwej opieki. Może gdyby te zwierzaki wcześniej trafiły do Żanety, ich losy potoczyłyby się inaczej. Myślę że warto wspomnieć, iż chciała ona zapewnić wszystkim interwencyjnym szynszylom DT i gdyby nie trafiła się osoba chętna na DS, to właśnie Żanecie zostałyby powierzone.


Autor: @zaneta.urbanowska

Było to jakieś 7 lat temu. Jako pierwsza trafiła do mnie Mona. Dostałam ją razem z "klatką" od koleżanki pod pretekstem odrzucenia przez stado, miała kilka szynszyli, chyba nie dawała już rady z takim stadem. Miałam 15 lat i szczerze mówiąc o szynszylach nie wiedziałam NIC, kompletnie... Koleżanka mówiła żeby dawać karmę, siano, wodę, że czasem skubnie jabłko i tyle. Wydawało mi się, że wszystko jest ok ale cóż ja mogłam wiedzieć. Martwiło mnie to, że miała problemy z równowagą i jej głowa była cały czas przekrzywiona w jedną stronę. Zaczęłam szukać informacji w internecie, poszłam do weterynarza, zrobiono prześwietlenie - przesunięty krąg, skręcenie szyi. Porozmawiałam z koleżanką, okazało się, że Monka nie została wykluczona a upadła z wysokości... Upadła bo miała padaczkę... Ale była nad wyraz kochana, pewnie czuła się tylko na moich kolanach, uwielbiała tam przebywać i sypiać. Kiedy widziałam jak Mona zaczyna odżywać, chciałam wiedzieć coraz więcej i więcej, wtedy też pomyślałam, że przydałby się jej ktoś do tulania w nocy kiedy mnie nie ma, bo Mona nigdy nie buszowała w nocy, przesiadywała raczej spokojnie.

I tu zwróciłam się z prośbą do owej koleżanki, okazało się, że moja propozycja była wybawieniem...

Tak trafiła do mnie Misza. jak się potem okazało w ciąży. Miszka urodziła najpierw jedno martwe, potem Lilo, wykończona i wprost tonąca we krwi wylizywała młode... pędziłam co tchu w nogach do weterynarza. Młode musiało być martwe już kilka dni, doszło do ogólnej infekcji organizmu, rozpoczął się proces obumierania tkanek macicy, w związku z czym konieczne było jej usunięcie. Misza dostała leki, ale po dwóch dniach kompletnie wykończona odeszła, przynajmniej ujrzała swoje dziecię... Dziś wiem, że to konsekwencje nieodpowiedzialnego rozmnażania, szynszylki rozmnażały się jak leci...

Ja zostałam sama z maleństwem... sama? Nie! Przecież mam Monę! Przyjęła dziecię, jak swoje tuliła, iskała... Dokarmiałam Lilo nawet w nocy, a Mona dzielnie spisywała się jako matka, do czasu. Ostry atak padaczki i Mona odrzuciła Lilo. Dokarmiałam go, dogrzewałam, ale biedak bardzo cierpiał, kwilił w nocy, marniał w oczach, jadł coraz mniej, odszedł chyba z rozpaczy i samotności. Została Mona, postanowiłam, że jednak zostanie sama, miałam dość przeżyć. Spędziła ze mną 4 lata i staruszka opuściła mnie w nocy :(

Po wszystkich przykrych przeżyciach nie chciałam mieć więcej szynszyli... Pożegnałam ich aż 4...

Do pewnego dnia, siedziałam sobie w pracy, przeglądałam ogłoszenia, szukałam raczej pieska czy kotka, aż tu przed moimi oczyma. Piękne zwierzątko z szalenie smutnymi oczkami. Nie mogłam postąpić inaczej, zadzwoniłam! Odezwała się młoda dziewczynka, nie miałam klatki, więc zapytałam czy może mi odsprzedać swoją. Umówiłyśmy się. Pojechałam, była zima, wzięłam koc żeby okryć klatkę. Dziewczynka wyszła z klatką z domu, ja lecę jak szalona przykrywam kocem, a ona patrzy na mnie jak na wariatkę i mówi, że nie trzeba bo on jest przyzwyczajony, stał w piwnicy bo hałasował w nocy. Powstrzymywałam emocje... płeć, wiek oraz imię nieznane, dostałam w prezencie resztkę Vitapolu, wcisnęłam dziewczynce kasę za klatkę i pobiegłam do samochodu. W domu wszystko czekało, ale tu problem, Benio nie wiedział jak smakuje siano, suszone zioła, owoce, nie wiedział do czego służy piasek... Dziś choć drobniutki bo taka jego natura z wyglądu rozpieszczony kluch kochający mizianie.

Niestety zdjęć Mony, Miszki i Lilo nie posiadam, przepady bezpowrotnie ze spalonym komputerem :( Tak bardzo chciałabym ich zobaczyć...

Zdjęcia Benia
PRZED: zwierzak utuczony, zaniedbane wypadające futro

(http://images66.fotosik.pl/189/12602ae776cfc0b5gen.jpg)

(http://images66.fotosik.pl/189/c3ff753db21236a4gen.jpg)

(http://images70.fotosik.pl/188/99b7f4d2e8a88125gen.jpg)

PO: widoczny spadek nadmiernej wagi, zadbane futerko

(http://images68.fotosik.pl/189/173acdd61fdce438gen.jpg)

(http://images68.fotosik.pl/189/7dd849849fdf59b8gen.jpg)

(http://images68.fotosik.pl/189/f9f51ba37da706aagen.jpg)

(http://images68.fotosik.pl/189/febbba26ef2118eegen.jpg)

Z kolegą Edziem
(http://images70.fotosik.pl/188/926becb34fc68145gen.jpg)
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: Anna83 w 17 Wrz, 2014, 13:09
Przytulam mocno..
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: 5zy5zka w 17 Wrz, 2014, 13:37
Dodałam zdjęcia przesłane przez Żanetę. Mi najbardziej podoba się to z nagietkiem :) Miło jest zobaczyć jak z zapasionego zaniedbanego futrzaka Benio niczym brzydkie kaczątko zmienił się w pięknego szynszyla  [chinblack]
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 17 Wrz, 2014, 16:47
Żanetko , nie wiem co powiedzieć.  :cmok: po prostu dziękuję , za to co zrobiłaś dla tych kuleczek
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: matti4411 w 17 Wrz, 2014, 17:02
To bardzo przykre ale pokazuje co ludzie wyczyniaja działając bezmyślnie bez jakiejkolwiek wiedzy na temat szynszyli,niechciane ciąże prowadzące do śmierci nie tylko maluchów ale i ich mam. Dobrze że chociaż ostatnie chwile zycia miały godne w kochającym domu z osoba która o nie dbała.
Wzruszająca i piękna historia,a ostatnie zdjęcie mnie ujęło gdyz chłopaki wyglądaja do złudzenia jak moje a Beniu przeszedł taka metamorfozę że można tylko pozazdrościć i gratulować Tobie bo jesteś wspanialą osobą! [super]
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: zaneta.urbanowska w 17 Wrz, 2014, 18:34
Ech..ciężko było mi się tym wszystkim publicznie podzielić..wciąż ryczę jak tylko o nich pomyślę. Nie jest łatwo tak po prostu opowiedzieć bo wiem, że gdyby było to dziś maleństwo na pewno by żyło, zbyt mało wtedy wiedziałam :(   
Jak Dorota zapytała o zdjęcia Bena wiedziałam, że wysmuklał, ale sama przeżyłam szok jakim był utytym kluchem! :)
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: 5zy5zka w 18 Wrz, 2014, 12:48
Ech..ciężko było mi się tym wszystkim publicznie podzielić..wciąż ryczę jak tylko o nich pomyślę. Nie jest łatwo tak po prostu opowiedzieć bo wiem, że gdyby było to dziś maleństwo na pewno by żyło, zbyt mało wtedy wiedziałam :(   

Oczywiście, że to nie jest łatwe i dlatego doceniam każde takie opowiadanie. Opisując przeżywa się wszystko na nowo, wracają emocje które gdzieś tam były uśpione. Tym cenniejsze są te opowieści, bo przedstawiają prawdziwe zdarzenia, w tym niejednokrotnie cierpienie. Może to uświadomi w końcu ludziom, że nie ma potrzeby bezmyślnego rozmnażania zwierzaków, bo i tak wiele z nich nie ma domów.

Część z tych opowiadań zaczyna się od tragedii, cierpienia, krzywdy, a dzięki odpowiedniej osobie los futrzaka odmienia się na lepsze. Niestety inne historie tragedią się kończą, bo na swoje nieszczęście zwierzak za późno trafił w odpowiednie ręce. I według mnie tak było w Twoim przypadku. To nie Twoja wina, że Misza umarła razem ze swoimi dziećmi. To wina osoby która ją niepotrzebnie, nieodpowiedzialnie rozmnażała. Gdyby trafiła do Ciebie wcześniej, pewnie do dziś byłaby z Tobą. Lilo był trochę silniejszy od brata/siostry i dlatego przeżył poród. Moim zdaniem umarł z powodu wad genetycznych a nie Twojego braku wiedzy czy doświadczenia. Z resztą bez urazy, ale sama byłaś wtedy jeszcze dzieckiem, a okazałaś tym zwierzakom więcej współczucia i otoczyłaś lepszą opieką niż niejeden dorosły. Te futrzaki miały szczęście, że na Ciebie trafiły. To samo tyczy się Benia siurającego na półki ;)

Mam nadzieję, że pojawi się więcej takich opowiadań. Sama z resztą muszę napisać o swoich 2 futrzakach, ale na razie poczekam na pozostałych użytkowników ;)


Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: Amber Chinchilla w 18 Wrz, 2014, 18:01
Nie wiem co powiedzieć... Dobrze że są tacy ludzie jak Ty  [polecam]
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: zaneta.urbanowska w 18 Wrz, 2014, 21:48
Dorotko masz rację byłam dzieckiem.. zastanawiam się czy to ja nie zapewniłam mu należytej opieki.. czy kwilił nocami z bólu? czy z tęsknoty za mamą i bratem/siostrą?  Czy Miszce można było jeszcze jakoś pomóc? cały czas się zastanawiam.. Nawet nie wiem czy Lilo był chłopcem czy dziewczynką, nie potrafiłam wtedy tego określić. Wiem, że na tamtą chwilę robiłam wszystko co mogłam i umiałam, ale dla mnie jako dziecka było to straszne przeżycie, zwłaszcza, że bardzo uczuciowy człowiek za mnie i wszystkie tragedie przeżywam latami.

A i to nie Ben siura ! On jest kulturalny, schodzi do kuwety, idzie w swój kąt, parkuje kuprem w rogu, potem jeszcze podsuwa się wyżej i sru leje powyżej kuwety w róg klatki :P  To Edward taki nieułożony i siura tam gdzie stoi :P
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: 5zy5zka w 18 Wrz, 2014, 22:53
Myślę, że tęsknił za mamą, jakby piszczał z bólu to by brzmiało inaczej, dużo straszniej, wiedziałabyś że go boli. A Miszka... pewnie rodziła miot za miotem, więcej niż prawdopodobne że to był chów wsobny. Jej organizm na pewno był wyniszczony, wycieńczony. Nie miała już siły. I nie dziwię się, że przeżywasz. Ja do dziś pamiętam śmierć mojego pierwszego zwierzaka a to było jakieś 20 lat temu.

Widzę że Ben świetnie by się rozumiał z Tofikiem. Natomiast Edek mógłby razem z moimi dziewczynami prowadzić szynszylowe szkolenia "Jak moczem doprowadzić człowieki do szału ". W ramach programu wykład teoretyczny i ćwiczenia praktyczne w parach oraz indywidualne.
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: zaneta.urbanowska w 19 Wrz, 2014, 16:50
Przypomniałaś mi teraz mojego pierwszego zwierzaka, jakim był kaczor 'Synuś' :(
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: KarolinaGliwice w 19 Wrz, 2014, 17:43
To naprawdę smutna historia  :beczy:
Jak dobrze,  że trafiły w odpowiednie ręce.
Tytuł: Odp: zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben
Wiadomość wysłana przez: junoo w 26 Wrz, 2014, 16:39
Strasznie smutne historie :( Jestem pełna podziwu za to jak wielkie masz serce dla zwierząt.
Dobrze, że trafiły na Ciebie i miały zapewnioną opiekę weterynaryjną.
SimplePortal