Szyla uciekła z domu... i wróciła

[swieca]

Witam wszystkich!
Kilka dni temu spędzałem noc poza domem. Zostawiłem okna uchylone. Po powrocie zobaczyłem że w klatce nie ma Misi - jak się okazało, przegryzła taki plastik w jednym miejscu i dzięki temu zwiała. Przewróciłem całe mieszkanie do góry nogami - pusto! Czyli szyla wyszła przez okno, a to przecież czwarte piętro...
Wezwałem brata, który ma uprawnienia do prac na wysokościach, sprawdziliśmy rynny i gzyms ciągnący się wzdłuż wszystkich okien - nie znaleźliśmy. Obdzwoniłem sąsiadów i okazało się, że Misia musiała przejść oknem do mieszkania obok, bo były tam jej bobki. Jej samej jednak nie było. Tego wieczora poszedłem spać zły na siebie za nieuwagę i smutny po utracie zwierzaka.
O 3 w nocy jednak obudziło mnie szuranie i drapanie z szuflady, którą notabene już sprawdziłem. Okazało się, że jakimś cudem siedzi tam moja Misia! Czyli jednej nocy musiała przejść po gzymsie do mieszkania sąsiadów, pobuszować tam, a potem wrócić. Czy mieliście podobne przypadki? I czy to, że szyla wróciła do swojego domu jest czymś normalnym? Myślałem że to tylko kocia przywara ;)

[owiabiks]

Ale historia...   :???:To prawie cud! :D

[aska69]

co przegryzła? w standardowej klatce dla szynszyli plastikowa jest tylko kuweta a tej nie da rady przegryźć błyskawicznie. albo masz klatkę niewłaściwą dla zwierzaka(elementy plastikowe w konstrukcji klatki) albo kuweta była już uszkodzona. tak czy inaczej radzę to zmienić jeśli nie chcesz stracić zwierzaka

[Zieffka]

ja znam historię nie tyle dotycząca powrotu, co szokującą...
Moi rodzice znają Panią Monastyrską, zajmującą się hodowlą standardów na obrzeżach Wawy-w Wawrze. Moi rodzice mieli okazję słyszeć od tej Pani historię, że podobno jakiś szyl uciekł z klatki. Dziki fermowiec nawiał. Po co najmniej kilkunastu godzinach przyniosły go na rękach jakieś dzieci....z ulicy. Chyba  noc na zewnątrz przeżył. A tam koty, psy się wałęsają...niesamowite...