Ratunku!Zostałam użarta w palec do krwi,a poza tym moj narzeczony woli spędzać czas z szylkiem niż ze mną! i to ten , który uważał że zwierze powinno siedzieć w klatce,a mego szylusia Myszyka inacze niż "chwastem" i głupim bydlem" nie nazywał.A teraz patrzcie- od rana w dzień wolny zostalam wyeksmitowana z łożka bo ... to cóś śpi i potrzebuje miejsca i nie mniej niż polkanapy,bez wzgłędu na to że samo waży kolo 150-200 gr.
A mówiąc po-ludzku - chcę się podzielić moją małą radością.Po długim namyśle ja jednak stwierdziłam że Myszykowi potrzebny jest przyjaciel,więć w niedziele rano wyciągnełąm swego chłopa na targowisko we Wrocławiu -"Dworzec Swiebodzki"-giełda zwierząt.Moj Myszyk też pochodził z tej gieldy i kosztował względznie nie drogo 50zł. Narzeczony, jak pisałam wyżej, wcale nie przepadał za szynszylkami - "a to głupie, a to wszystko gryzie,i nie przytulić to coś i nie pogłaskac".Powiedziałam mu(i tu popełniłam ten błąd),że to będzie jego szyl więc może go nazwać jak zechce i wychować ,tez jak chce. Imie dla szylka moj narzeczony już wymyslil wcześnie-"Predator" (Predek). Młody szynszyl był tylko jeden,sprzedawca powiedział że ma 2- miesiące, ale jak dla mnie to wygłada na 3,5 - 4 mieś (miałam maluszki,wiem jak wygłądają w wieku 2 ,a jak w 4mies.).Nie spodobał mi się,ale chciałam mu się przyjrzać bliżej,wziałam na ręce i .....za chwiłe już jechąl z nami do domu.Dostał osobną klatkę.Widać że jest przyzwyczajony do ludzi ,ale boi się Myszyka,Myszyk zresztą go też się boi.Probowaliśmy pogłaskać go przez pręty klatki(naprykład Myszuś to lubi), ale młody ugryzł w palec najpierw mojego chłopa,a pózniej mnie, czym strasznie zaimponowal mojemu narzeczonemu i uroczyście zostal "ochrzony" Predatorem.Przed tym to on wygładał na Mysiu lub Kulkę lub Puszka.Ale cóż- i masz babo Predatora.Teraz Predek lata po Pawelku,a jak się zmęczy to spi przytulony do niego.(i już nie są szynszyle "głupie i bezużyteczne chwasty"-dobrze że nie tylko kobieta zmienna jest... :)