Szynszyle.Info :: Forum Miłośników Szynszyli

Galeria - Posty z możliwością wklejania zdjęć => Zdjęcia i Historie Szynszylowe => Wątek zaczęty przez: Mikarin w 09 Kwi, 2016, 07:59

Tytuł: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 09 Kwi, 2016, 07:59
Wątek zacznę od tego, że szczurów mam 5. Jeden z nich, prawie najmłodszy, Stanislaw, miał w środę korygowane zęby. Jest dziś sobota. Ważyłam Stacha na swojej wadze kuchenne, ale wiadomo - inna waga u weterynarza, inna waga w domu, więc mogą dać inne wyniki. U weta w środę było 405 gram, dzisiaj 410 gram na wadze domowej. Stachu zaczął robić mikroskopijne bobki. Czuć po nim, że ma lepsze napięcie mięśniowe, bo już się gryzoń nie leje przez ręce, tylko nabrał więcej siły - może na wadze tego nie widać, ale w zachowaniu gryzonia tak.
Dużo śpi. Cały czas próbuje szamać siano, ale mruży oczy w trakcie - czyli coś jeszcze boli. Na razie dostaje karmę Herbal Care Plus w formie papki/musi i wcina ją sam z łyżeczki, na ile może.
https://www.youtube.com/watch?v=KPyKIpzuvRk (https://www.youtube.com/watch?v=KPyKIpzuvRk)
Filmik ze Stachem w roli głównej. Ten w zielonym swetrze z tyłu to mój syn, mąż kręcił film.

No i czekamy na rozwój wydarzeń.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 09 Kwi, 2016, 12:47
Dobrze, że zajada z łyżeczki, chociaż moje wolały z takiej strzykawki z szerokim konusem, nie miały wtedy oporów przed ubrudzeniem się wilgotną papka :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 09 Kwi, 2016, 13:33
Mikarin napisz nam w wątku o pozostałych kulkach bo ich wiek jest imponujący. Trzymam kciuki za maluszka.
Jak waga dojdzie powolutku do 500g(wierzę  w to) to robisz bal  [taniec].
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: marcsl w 09 Kwi, 2016, 14:44
Stasiek nieźle zamiata z łyżeczki,i jak grzecznie siedzi [good] no i zdjęcia kulek w wątek wklej
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Wilczy Deszcz w 09 Kwi, 2016, 15:57
A już chciałam przybić piątkę, że kolejna osoba zaszczurzona :D
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 09 Kwi, 2016, 18:36
Aspazja


Urodzona w kwietniu 2008 (to chwila, ona ma już 8 lat?). Standard, w sensie szara. 800 gram szczura jak się patrzy.
Aspazja jest z pseudohodowli. Przejęłam ją na jesieni 2009 roku od chłopaka, który stwierdził, ze wyjeżdża do pracy do Holandii i nie będzie się zajmował swoim stadkiem. Miał gryzoni chyba ze 4, regularnie zapładniane. Jeszcze wtedy guzik wiedziałam o szczurach, nie pokroiłam się, że prowadził pseudohodowlę. Dla niego trzymanie 5 gryzoni w małych klatkach i w opłakanych warunkach, na najtańszym jedzeniu było normą. Chciał, żeby jego czarny agresywny samiec pokrył Aspazję, kiedy ta miała 4-5 miesięcy. W relacji poprzedniego właściciela Aspazja zareagowała strasznym nerwem i po prostu pogryzła samca, bo w pełni pokrywa się z jej charakterem.
Jak powiedziałam, szczur został mi oddany na jesieni 2009 roku (miała wtedy półtora roku i była strasznie zadziorna). Pierwsze co - zapakowałam szczura i zawiozłam na obdukcję do weterynarza. Weterynarz obejrzała gryzonia i spojrzała na mnie podejrzliwie. "Ile ją macie?" - spytałam. "No, kilka dni, około 5. A co się dzieje?" "A, to nie wy." Zaczęłam ciągnąć lekarza za język i dowiedziałam się, że szczur miał owrzodzone wszystkie łapy, bo był trzymany na wilgotnym podłożu, ale z racji, że całość zaczęła się już goić zostali wykluczeni z kręgu sprawców, bo takie owrzodzenia długo się robią i długo goją. W tym momencie już wiedziałam wszystko na temat faceta, od którego dostałam Aspazję. Tak właściwie to Aspazja przyjechała do mnie mając na imię Pusia, ale stwierdziłam, że to z deka obraźliwe dla gryzonia. Wypróbowaliśmy kilka imion z mężem i mysz zareagowała na imię Aspazja (tak miała na imię pierwsza bohaterka wampiryczna literatury polskiej ze słynnej powieści Narcyzy Żmichowskiej "Poganka". No przecież wszyscy to znają!)
Aspazja jedyny słuszny kontakt ma z Pinkusiem. Z resztą szczurów się nie trawi. Z Pinkusiem w klatce niestety był nie może, bo obydwoje są płodni. Kiedy Pinkuś się u nas pojawił w wieku 7-8 lat było już za późno na jego sterylizację, a sterylizację Aspazji mi odradzono ze względu na poziom skomplikowania zabiegu.

Tutaj zaznaczę byczymi literami: JESTEM PRZECIWNIKIEM ROZMNAŻANIA SZYNSZYLI W WARUNKACH DOMOWYCH. Dla mnie argument, że samiczka choć raz powinna mieć maluchy jest z czapki. To tak jakby powiedzieć, że każda kobieta powinna urodzić chociaż jedno dziecko. Bujda. Druga sprawa, każdy nowy ogon na tym świecie powoduje, że jakiś inny trafia w ręce takie jak moje - osoby, która przygarnia z dobrego serca i z żalu. Za żadnego gryzonia nie zapłaciłam. Cała piątka - SIÓDEMKA - została mi po prostu oddana.  Ale o tym później.

Aspazja miała kilka przykrych przepraw z parowaniem. Pinkusiowi odgryzła palec - wszystko było w porządku już kilka dni, on w klatce, ona poza, niuchali się, iskali - i nagle ugryzła. Pinkuś stracił palce, złapałam Aspazję na co mnie użarła do krwi. Porywcze ze mnie stworzenie, więc szybko wsadziłam Aspazję do klatki i nakryłam koce na cały dzień i noc. Nerwy miałam straszne, ale wychodzę z założenia, że jako szefowa stada mam mieć niepodważalną władzę nad cała resztą. U mnie nie ma litości, jeżeli ktoś coś przeskrobie, albo stara się wejść mi na głowę, tak jak kiedyś starała się to zrobić Józka, a potem Aspazja tuż po pojawieniu się mojego syna 4 lata temu. Ale po kolei.

Po przejściu z Pinkuśkiem pojawiły się 3 Pizdy - Józka, Franka i Stach. I z Józką pojawiła się ta sama sytuacja - niby wszystko super, niby się kochamy - i nagle dziewczyny skacza do siebie z zębami, Józka traci palec, Aspazja ma sharataną wargę, ja obrywam w rękę. Kończy się u weterynarza.

Próbowałam potem łączenia kilka razy, bez skutku. Zamieniałam klatki, mieszałam zapachy, oddzielałam kocem - nie ma opcji, żeby dziewczyny funkcjonowały razem. Status quo się nie zmienia i juz się z tym pogodzilam. Zdarzylo się jednak w 2014, że Aspzaja zwiała z klatki w nocy i wstawszy rano znalazłam pełno śladów krwi. Józce nic, tylko pysk zakrwawiony, a Aspazja pozbawiona połowy nosa i zakrwawiona dziko. Była niedziela. Ja w płacz, dzwonię do weterynarza. Weterynarz mnie instruuje co robić. Na 15 wizyta. Dwulatek w domu. Męże nie ma, wyjechał z teściowa, moja mama w pracy. Ja Aspazję do kontenera, a ta zaczyna gryźć pręty, tym samym rozszarpując sobie nos jeszcze bardziej. I co teraz - co zrobić z dwulatkiem i pogryzionym szczurem, kiedy i jedno i drugie muszę ze sobą zabrać, a wizyta domowa nie wchodzi w grę. Wózek + kontener odpadały, dziecko na piechtę odpadało, skończyło się na tym, że zapakowałam syna w Mei-Tai, szczura pod sweter i do weta. Wet wyczyściła ranę, dała maść do smarowania i spróbowała "skleić" ranę. Miałam się kilka dni później zgłosić na kontrolę. Gdyby próba sklejenia i maść nie zadziałały, trzeba by było Aspazji odciąć nadgryziony fragment, czyli coś około połowy prawej strony wargi i noska. Na szczęście smarowanie kremem 3 razy dziennie dało radę i mysz ma nos cały.

Po tamtej przygodzie Aspazja jakoś bardziej zaczęła mi ufać, nawet pozwala się głaskać po brzusiu, ale tylko w czasie, kiedy jest w klatce. Niestety trochę z niej dzikuska i dała się obłaskawić dopiero kilka lat po przeprowadzce do mnie. Wołamy na nią "Metronom". Ma półeczki w dolnej części klatki ustawione jedna naprzeciwko drugiej i skacze po nich synchronicznie. Nie ma opcji zmiany układu tych półek, bo Aspazja jest wtedy tak nieszczęśliwa, że się przewraca, spada i za wszelką cenę szuka podobnego układu na innych półkach. Sypia sama, domek ma, ale z niego już nie korzysta. Korzystała, kiedy miała małą klatkę od poprzedniego właściciela, ja zrobiłam jej do tej klatki nakładę z drugiej większej klatki obecnie Aspazja ma swoje metr pięćdziesiąt na wysokość tylko dla siebie i domek poszedł w odstawkę.

Oto moja pierwsza mysia.

O reszcie w kolejnych postach :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 09 Kwi, 2016, 21:44
Mikarin  [polecam]. Czekam na kolejne opowieści o twoich "szczurach"  [smile]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 10 Kwi, 2016, 08:55
No, niestety, zamiast historii kolejnego gryzonia wracamy do Stanisława. Karmię wariata, sam próbuje coś z miseczki skubać, ale jest ciężko. Ważyłam go dzisiaj i wyszło 404 gramy. Wczoraj było 405 gram. Tak jak w przypadku człowieka nie mam zamiaru robić afery o ten 1g, bo mógł więcej/mniej zjeść albo wypić i stąd 1-gramowa różnica w wadze. Dużo chłopak śpi, co mnie martwi.

Wczoraj na shoutbox ustaliliśmy, że trzeba chłopakowi zakupić tuczące żarło i Avilin. Właśnie zabieram się do apteki i na inne zakupy, bo zasugerowano mi domieszanie Stachowi mielonych orzechów do karmy.
Kolejny master plan ustalony z mężem jest taki, że Stanisław wyląduje w osobnej klatce na czas podtuczania, a dziewczyny dostaną naprawioną karuzelę. No, Józiak waży z 800 gram jak nic, chyba pora zrobić z niej fitkę na wiosnę, a Stanisława przypakować, ale żeby małpa mu nie zabierała żarła z michy trzeba będzie ich odseparować. Stach będzie miał relatywnie mniejszą klatkę, ale raczej nie o ruch nam tu chodzi.

Jakiekolwiek sugestie mile widziane, a ja uciekam na zakupy.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 10 Kwi, 2016, 16:08
Nie oddzielaj Staśka na czas tuczenia, to nie jest choroba zakaźna, a później na własne życzenie czeka cię ponowne łączenie z babami :( Będzie ciężko.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 11 Kwi, 2016, 15:38
No to się Stanisław doigrał. Dałam mu Avilin, dałam mu jeść. Zjadł 5 ml sam, do tego 3 dowaliłam ze strzykawki. Mam dość. Zadzwoniłam do weta i mówię, że waga szczura stoi. Jest cały czas 405 gram, a to już tydzień mija. Stach jest żywszy, nawet mnie zaczął skubaniec jeden gryźć! I co? I się dowiedziałam, że to jego 25 ml na dobę to jakaś kpina! ma chłopak jeść od 40 do 60 ml na dobę. Miałam ochotę mu wszystkie włoski po jednym z ogona powyskubywać. Do tego zazdrosny syn mnie rozłączył w trakcie rozmowy z panią ze Zwierzyńca.
No mercy dla gryzonia. A się wpieniłam. Wiem, ze nie lubi, jak się go karmi na siłę, ale wyjścia nie mam. Myślałam, ze jak on taki malutki i taki malutki brzuszek, to i niewiele potrzebuje, a tu proszę, partyzant jeden!
Dostał Avilin do pyska, a że skakał to i pokleił się cały, a potem żarło - i mam go w nosie. Za dwie godziny powtórka z rozrywki. Zaperzona jestem strasznie :/
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 11 Kwi, 2016, 15:48
Ech,biedny Stanisław. Popadł u mamci w niełaski.   :P
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Ciupelek w 11 Kwi, 2016, 16:23
eh Mikarin, a nie ma czegoś smaczniejszego na domieszkę?

Mi kiedyś Claudi pisał o takim napoju dla osób bez apetytu... nie pamiętam nazwy, ale ma to milion kalorii i trzyma się to w lodówce. Do dostania w aptekach. Kosztuje buteleczka jakieś 4 zeta, to ci starczy na tydzień jak będziesz mieszać. Myślę jednak, że warto taką propozycję skonsultować z vet.

A może smakowałaby mu pasta odkłaczająca bezo-pet??
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: marcsl w 11 Kwi, 2016, 19:05
Cytuj
No mercy dla gryzonia
I tak trzymaj,nie ma że boli  [good] Stasiek musi swoją dawkę dzienną zmłócić
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 11 Kwi, 2016, 20:42


Mi kiedyś Claudi pisał o takim napoju dla osób bez apetytu... nie pamiętam nazwy, ale ma to milion kalorii i trzyma się to w lodówce. Do dostania w aptekach. Kosztuje buteleczka jakieś 4 zeta, to ci starczy na tydzień jak będziesz mieszać. Myślę jednak, że warto taką propozycję skonsultować z vet.
 
Nutridrink?
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 12 Kwi, 2016, 10:16
Dziś rano 414 gram, wczoraj zjadł 35 ml żarła i jeszcze coś skubnął z miseczki.
A ja czekam na kuriera z gryziółkami.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Gratka w 12 Kwi, 2016, 10:36
Mikarin może mi się tylko wydaje ale mam wrażenie że podchodzisz do tego zbyt nerwowo. Rozumiem ze masz kilka szynszyli i małe dziecko. Ale jeśli ty sie denerwujesz to kuleczka też. Do dokarmiania musisz podejść spokojnie. Jeśli malec wyrywa sie spróbuj go owinąć recznikiem. Tak mi kiedyś poleciła jedna z forumowiczek.
Z problemem dokarmiania boryka się wielu z nas. Początki sa zawsze trudne. Wiem to na swoim przykładzie.
Może papka która podajesz nie smakują twojej kulce. Ja miałam wlasnie taki problem. Podawałam na poczadku Herbi Care i to bardzo nie smakowało mojemu Czarusiowi. Jak zmieniłam na karmę ratunkową dr Zientka było już lepiej.
Jak chcesz moge się z Tobą podzielić bo trochę mi tego zostało po Czarusiu a na razie nie potrzebuje karmy ratunkowej.

Wysłane z mojego HUAWEI SCL-L01 przy użyciu Tapatalka

Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 12 Kwi, 2016, 10:59
@Gratka ja do tego pochodzę strasznie nerwowo, bo dla mnie wciskanie komuś jedzenia w usta to jak wsadzanie rury gęsi w gardło. Mnie tez kiedyś karmiono na sile i czuję wstręt do takich praktyk, taki wewnętrzny sprzeciw, ale bardzo mi zależy na Stanisławie i się miotam. Ty bardziej, że dopadają mnie spore wyrzuty sumienia, że mogłam zareagować szybciej/lepiej/skuteczniej etc. A nie że mysz się prawie zagłodziła, a ja tego nie zauważyłam. Niestety mój poziom stresu na tym polu jest podwyższony :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Gratka w 12 Kwi, 2016, 13:44
Wiem jak to jest bo ja też mialam ogromne wyrzuty sumienia jak moje maleństwo chorowało. A jeszcze bardziej sie zadreczałam po jego śmierci.
Czaruś był karmiony papkami i strzykawka ponad rok. Nie bede zajmowała twojego wątku żeby o tym opowiadać bo nie o to tu chodzi. Początki były bardzo trudne. Dlatego chciała bym teraz pomóc Tobie tak jak mi pomogły dziewczyny z forum.
Jak już pisałam zostało mi trochę papek po moim Czarusiu. Sa to różne mieszanki karmy ratunkowej z domieszkami smakowymi bo Czarusiek był bardzo wybredny. Jeśli chcesz to napisz do mnie na pv. Mogę ci wysłać to co mam.
Troche porad znajdziesz także z moim wątku założonym jak Czaruś chorował. Peja dla swojej Lary też założyła osobny watek i tam również był poruszony temat dokarmiania.
Jak wrócę z pracy to moge wkleić linki bezpośrednie o ile jesteś zainteresowana. Niestety w aplikacji na komórce trudno jest mi wyszukać te tematy i je wkleić.
Wiem że dokarmianie nie siet przujemne dla obu stron. Ale niestety trzeba na sile czasem jedzenie wpychać jeśli chcemy pomóc naszym kochanym kulkom. Jeśli na raz nie chce zjesc całej porcji spróbuj podawac miej ale częściej. Czaruś miał gdzieś wszystkie zalecenia i jadł to co mu sie podoba i w takich ilościach jak chciał. Dlatego ja kombinowalam na wszystkie strony co można jeszcze dodać do papki. A co do wielkości porcju to zazwyczaj kończyło sie na 6-8 ml papki na raz. Zazwyczaj robiłam je geste, tak żeby tylko przez strzykawke dało sie przejechać.

Wysłane z mojego HUAWEI SCL-L01 przy użyciu Tapatalka

Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 12 Kwi, 2016, 13:57
@Gratka bynajmniej nie zaśmiecasz mi wątku, bo to dla mnie cenna informacja, a przejścia se Stachem to część życia mojego stada. Stanisław ma też popołudniami zapewnione relaksacyjne spa u mojego męża - spa polega na tym, że Stach śpi (albo tak przymyka oczy?), a J. ocieka się o niego brodą. Brodę ma długą, szyl jest szczęśliwy.
Karmię Stacha na raty i tez dochodzimy do 8 ml maksymalnie.

Będę pamiętać o karmie ratunkowej, którą masz i jeżeli tylko trzeba będzie się odezwę. Na razie przyszły gryziółka (czemu mnie nikt nie uprzedził, ze 800 g to TAKA PAKA?). Wiem na pewno, że Stach potrzebuje Avilin, żeby funkcjonować i jeść normalnie. Dostał wczoraj - i jaka zmiana. Wydaje mi się, że szybciej pojedziemy do Piaseckiego niż na początku maja.

W każdym razie zaserwowałam in i ostropest, i topinambur, i gyziółka - całej piątce, bo każdego przecież trzeba po równo. Nawtryniali się wszyscy, a Stach śpi :( Zaraz robię żarło i dokarmiamy chłopaka znowu. Martwię się o tyle, że wet mi mówił, że to potrwa około 4 dni, a tu już zaraz cały tydzień :( I boję się, żeby w tle nie rozwijało się coś, o czym nie wiem.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Gratka w 12 Kwi, 2016, 14:19
Jeśli coś cie niepokoi i masz taką możliwość to idź na wizyte wcześniej. Ja po przejściach z Czarusiem jestem chyba przewrazliwiona i każda glupote sprawdzam. Mam nadzieje że wet do którego chodzisz zna się na szynszylach.

Co do samego dokarmiania u mnie na poczadku sprawdził sie patent z mieszaniem papki z niewielką ilością deserku bobovit o smaki dyni z czyms nie mapietam co tam jeszcze było, albo potem troche startego jabłka na takiej tarce dla niemowląt. Wiem ze nie wolno opowiadać takich rzeczy ale niewielka ilość do papki przez 3-4 dni nie zaszkodzi a moze pomuc w przekonaniu szykla do jedzenia.

Jesli twój Stach zjada zioła samodzielnie to jestescie na dobrej drodze.

Uważaj na ząbki i często je sprawdzaj nawet profilaktycznie. A tym bardziej jeśli raz juz się pojawiły problemy. Na pewno będzie dobrze. Trzymamy za was kciuki.

P.S.
Ja wlasnie zamówiłam gryziółka. Jutro maja przyjechać. Mam nadzieje ze moim 3 urwisą beda smakowac.

Wysłane z mojego HUAWEI SCL-L01 przy użyciu Tapatalka

Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 12 Kwi, 2016, 16:30
Zgadzam się z Gratką. Na początku warto dodawać jakieś dodatki smakowe ,to co lubi żeby przekonać go do dokarmiania.  A karma doktora Ziętka większości szylek smakuje.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Gratka w 12 Kwi, 2016, 17:50
tak jak obiecałam wklejam linki do dwóch tematów

1. dotyczy mojego Czarusia, jest tu trochę porad jak poradzić sobie z karmieniem papką i co do tych mieszanek dosypywać
http://szynszyle.info/forum/index.php/topic,19184.0.html (http://szynszyle.info/forum/index.php/topic,19184.0.html)

2. ten założyła @Paja dla swojej Lary, tu także można znaleźć ciekawe informacje
http://szynszyle.info/forum/index.php/topic,19188.0.html (http://szynszyle.info/forum/index.php/topic,19188.0.html)

mam nadzieję że Paja się nie pogniewa na mnie ze udostępniam jej temat ;)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 12 Kwi, 2016, 20:56
Wydaje mi się że samo utrzymanie wagi po takim zabiegu jest już sukcesem. Na początku może być ciężko z większymi porcjami bo szynszyl głodował przez jakiś czas i ma skurczony żołądek, może stąd takie trudności. Mi weterynarz kazał przez pierwsze 3 dni nie dawać więcej niż 2ml na raz właśnie z tego powodu z tym, że mój nie był tak wychudzony. Z czasem na pewno będzie lepiej szczególnie że podjada już sam. A wcześniejsza wizyta to na pewno dobry pomysł, po co się bić samemu z myślami kiedy można spytać specjalistę.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 13 Kwi, 2016, 11:34
Mnie się też tak wydaje, tym bardziej, że widzę po zachowaniu Stanisława, że jest lepiej. Najpierw wychodził z klatki jak taka laleczka, teraz już i skacze, i się wyrywa, uderza zębami jak mu coś nie pasuje (Stach tak ma, nie lubi być dotykany w ogóle), ale generalnie jest żywszy, a waga nieznacznie idzie w górę. Chociaż dzisiaj nie ważyłam, ale napchałam mu gryziółek i ostropestu do klatki, to tak obrabiał ostropest, że misę wywalił .... Więc jestem nieco spokojniejsza. Chyba za dużo się naczytałam, że szynszylom się pogarszało i 2 tygodnie po korekcie i że to właśnie mnie czeka...
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 14 Kwi, 2016, 14:29
Dzis ważyłam Stacha, waga podskoczyła do 417 gram. Waga idzie do góry, a ja obniżam ilość karmy ratunkowej, żeby Stach zaczął sam jeść (z 6 karmień zrobiła, 4, teraz 3). Jedną 30 gramową saszetkę już wykończył, teraz jest w trakcie obalania drugiej. ale jada coś pomiędzy. Ma w klatce gryziółka, ostropest, zielony owies, chrupy topinamburowe, gałązki maliny ususzone perfect, siano, Versele Laga Nature i coś tam jeszcze by się pewnie znalazło. Dwa dni temu wybłagał lizawkę solną, więc ją dostał, na co Franka z wielkim nerwem ją wymontowała i zagrzebała w trocinach. Oberwało jej się od Stacha koncertowo.
Jeszcze dmucham na zimne, bo Stach tak na dzień dobry powinien chyba przybrać co najmniej 50 gram, bo to dalej skóra i futro, i mały czarny szczurzy wściek, ale chyba jesteśmy na dobrej drodze.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 14 Kwi, 2016, 15:14
tą lizawkę solną, to raz na miesiąc na jedną noc im daj nie więcej, potem wyjmij, sól nie jest najlepszym składnikiem diety szynszyla z uwagi na małą poborowość wody przez te zwierzątka. Nadmiar może uszkodzić nerki.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 16 Kwi, 2016, 14:21
Radźcie.

Stanisław dalej je karmę ratunkową. Myślałam, że jak ma całą klatkę siana i ziół, czyli w sumie rzeczy , których nie musi chrupać, to zacznie coś sam szamać. Praktycznie nie je sam, na karmę ratunkową się rzuca jak walnięty, trudno go dobudzić na jedzenie, jest bardzo ospały, ciągle siedzi w domku. Do tego ma poważne braki w sierści na podgardlu, w okolicach oczu i na nosku. Futro na podgardlu nadal jest poklejone, na nosku braki się nie zmieniają, na oczkach nieco się pogłębiły i jedno oczko zaczęło ropieć. Dzisiaj był jasny wysięk i Stachowi trudno było to oczko otworzyć. Przemyłam mu przegotowaną wodą, ale jestem zaniepokojona przez ogromne "Z".

Jakieś sugestie???
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: marcsl w 16 Kwi, 2016, 15:11
Cytuj
Jakieś sugestie???

Mikarin,musisz na kontrolę ze Stasiem do Piaseckiego się udać
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 16 Kwi, 2016, 16:06
Niestety trzeba szybko iść do weterynarza :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 16 Kwi, 2016, 17:01
No to w poniedziałek zasuwamy na Wrocław. Nie wiem teraz, czy płakać, czy kląć :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 16 Kwi, 2016, 17:47
No to w poniedziałek zasuwamy na Wrocław. Nie wiem teraz, czy płakać, czy kląć :(

proponuję jedno i drugie
kciukamy mocno!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 18 Kwi, 2016, 22:40
Jesteśmy po wizycie w lecznicy dr Piaseckiego.
Stanisławowi zrobiono rentgen i korekt, dostał leki przeciwbólowe. Wszystkie trzonowce przerosły ponad normę. Korzenie silnie wrosły w szczękę. Jeden z nich uciska nerw w okolicy oczu, co powoduje biały wysięk, sierść się skleja i odpada.
Usłyszałam, że nic nie da rady z tym zrobić. Musiałabym usunąć Stachowi wszystkie trzonowce, zabieg mogę wykonać w Warszawie, ale odradziła mi, bo po takiej ekstrakcji zostają duże dziury, które się bardzo kiepsko goją albo paprzą.
Musimy być na stałe na korekcie zębów, kontrolować Stacha i zwracać na niego uwagę. Tak długo, jak będzie chciał jeść papkę, tak długo będzie żył - w wielkim skrócie.
Powiedziała mi też, że śmierć głodowa to straszna śmierć.
Wracałam do domu z myślą w głowie, że nikt nie powinien podejmować decyzji o uśpieniu zwierzaka, o zakończeniu czyjegoś życia. Nie wiem, co dalej. Trawię te wszystkie informacje, muszą to jakoś zorganizować, na razie Stach leci na wadze.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 18 Kwi, 2016, 22:48
Bardzo mi przykro :( Taka niestety rola opiekunów, czasem trzeba podejmować takie decyzje... Ważne że zrobiłaś dla Stasia wszystko co się dało.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 18 Kwi, 2016, 23:12
@Mikarin, jeśli po korekcie i przy podawaniu przez kilka dni środków przeciwbólowych np.meloxivet, Stach zacznie jeść samodzielnie, to mój wet przynajmniej tak mawia: żeby walczyć dopóki nie przysparzamy zwierzakowi bólu. Jeśli mimo podawania leków, będzie odmawiał jedzenia, pomyślisz nad eutanazją. Na razie jeszcze daj mu czas. Daj mu nawet dwa tygodnie, ranki w jamie ustnej mogą się długo goić. Skoro Stach chce jeść papki, opracuj jakąś metodę np. robienia kulek z gęstej papki i podawania na spodeczku, żeby mógł jeść je podczas Twojej nieobecności (np. pracy), myślę, że jak poczuje, że już nie ma tego co go uwierało i bolało, to nie ma takiego zwierzaka coby się z własnej woli zagłodził na śmierć. Teraz możesz go wspierać i dać mu czas.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 19 Kwi, 2016, 06:00
@Mikarin dokarmianie Stacha to teraz priorytet. Sama dokarmiałam pierwszego szylka ponad pół roku. Dacie radę. Leki p/bólowe na pewno na jakiś czas pozwolą mu żyć normalnie. Cieszcie się każdą chwilą. A co do eutanazji ,to mimo wszystko trzeba bardzo kochać zwierzę,żeby pozwolić mu godnie odejść . Ale wy na to macie jeszcze dużo czasu. Stachu da radę i ty również. Bardzo mocno trzymam kciuki za Stacha.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 19 Kwi, 2016, 14:14
Zdjęcie rtg Stacha to jakaś masakra. Jak dotykałam jego szczęki to czułam takie twarde wystające guzki, takie bolce dziwne, ale nie wiedziałam, co to jest. To są korzenie jego trzonowców.
Stanisława coraz trudniej dobudzić. Dzisiaj na karmienie wyciągałam go z klatki sztywnego i śpiącego, coś pojadl i znów poszedł spać. Leki może dostać dopiero wieczorem. Muszę to ustawić wszystko tak, żeby nic nie zmieniać, kiedy pójdę do pracy w przyszłym tygodniu.
Spróbuję mu robić kuleczki z karmy, ale Stachu nie wychodzi z domku, więc nie wiem, czy będzie to jadł pod moją nieobecność. Przysięgam, że z dnia na dzień jest gorzej. Widocznie gorzej. nie wiem, co darzą leki przeciwbólowe, będę go obserwować, ale to postepuje bardzo szybko.
Dwa tygodnie temu była korekta i w tym tygodniu też była korekta. Nie wyobrażam sobie, jak muszą Stacha boleć zatoki, skoro korzenie naciskają na nerw. Rzuca się chłopak na jedzenie, poje trochę i widzę, że chce więcej, ale co weźmie do pyszczka, to sięga łapką i wygrzebuje. Jestem przerażona. Chciałabym mu pomóc, ale coś z tyłu głowy mi mówi, że to już jest koniec. Tym bardziej, że nawet po podaniu leków przeciwbólowych korzenie w szczęce dalej robią mu krzywdę, a nie ma sposobu na pozbycie się tego problemu. Boję się, że Stach zaraz mi tak poleci z wagi, że będziemy znowu grzać 150 na autostradzie, żeby się do weta dostać jak najszybciej.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 19 Kwi, 2016, 15:08
@Mikarin, Stach musi regularnie żuć, sianko, zioła, patyki, jeśli damy zajęcie jego zębom, korzenie zwolnią swój wzrost i zaczną produkować zęby. Właśnie wiele problemów z zębami u gryzoni wynika nie z "chwili" tylko z długotrwałego żywienia szynszyli pokarmami miękkimi, granulatami, które szybko sycą głód, ale nie ścierają ząbków. Skutkiem tego jest to, że korzenie nie mając zajęcia w produkowaniu zębów, zaczynają rosnąć w drugą stronę. Dlatego tak ważne jest prawidłowe żywienie od maleńkości szynszyla. Teraz można tylko spowolnić ten proces.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 19 Kwi, 2016, 16:19
@Mysza <")))/ , udało mi sie zgdzieś w necie znaleźć zdjęcie podobne do Stanisławowego:
http://forum-szynszyla.pl/uploads/downloadedimages/szyszolina.jpg (http://forum-szynszyla.pl/uploads/downloadedimages/szyszolina.jpg)
Tylko ze u Stacha jest gorzej. Pytałam, czy to może być przyniesione z hodowli, bo Józka i Frania też z niej są. Powiedziała mi, że prawdopodobnie wada była wrodzona i teraz się ujawniła i biorąc pod uwagę jej wielkość - pewnie genetyczna. Józka i Franka zapewne jej nie mają, ale sprawdzić warto. Moje szczury dostawały regularnie patyki do ścierania zębów. Cała piątka. Tylko i Stacha jest coś takiego, ale dla pewności zatargam na kontrolę pozostałe, a zacznę od Pinkusia. Nawet spowolnienie procesu przerostu zębów nie zniweluje bólu u Stacha. Boli go jak ściera, a jak będzie chciał ścierać, to tylko na przeciwbólowych, załatwię mu lekami żołądek, koło się zamyka.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: marcsl w 19 Kwi, 2016, 19:09
Echhhh,nie ciekawie to wygląda,mimo wszystko trzymam kciuki za Stasia  :tuli: Mikarin,dajesz też osłonowy?Lakcid,czy BioLapis na przykład?
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 19 Kwi, 2016, 20:07
Mam probiotyk dla małych gryzoni, ale Stach nie bardzo chce to jeść nawet rozmieszane z karmą. Nie wiem.... czytałam gdzieś, ze chłopak miał szyszę w podobnym stanie jak Stach, i że szyszka żyła jeszcze ze dwa lata na spokojnie, ale po Stachu widać, że się męczy. Bardzo to widać. Wyszedł na pokój, pobiegał, ale zaraz go złapałam, żeby się nie męczył. Poszedł do klatki, wykąpał się, pomogłam mu wskoczyć na półkę i do domku, pojadł gryziółek, ale pomimo podanego leku przeciwbólowego i tak jadł z przymkniętymi oczami. Dziewczyny nic się nie odezwały, tylko go pilnują jak walnięte.
Najbardziej mnie martwi to, że nie mogę go dobudzić. Jak przychodzi pora karmienia, ma zamknięte oczy i muszę się nieźle nakombinować, żeby go z domu wyciągnąć, a on jest sztywny i nieprzytomny, budzi się albo po dłuższej chwili, a po jedzeniu znów idzie spać. Ciągle siedzi w domku - a że pracuję w domu, bo syn chory, i siedzę czasami do 2 w nocy, to widzę, czy wychodzi, czy nie.

[edit]

Stach waży 395 gram...
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Gratka w 19 Kwi, 2016, 20:33
@Mikarin musisz się trzymać i walczyć o Stacha jak długo się da. Wiem że to nie jest proste zarówno ogarnięcie wszystkiego fizycznie jak i psychicznie zmierzenie się z cierpieniem naszej ukochanej koleczki.
wiem to na swoim przykładanie. Ja o Czarusia walczyłam ponad 2 lata wszystkiego i praktycznie moje życie było ustawione pod niego. Czarusiawi wypadły przednie siekacze i mój szczerbatek też nie mógł sobie poradzić z samodzielnym jedzeniem.
 U mnie wszystko wyglądało tak że na początku karmiłam papkami ze strzykawki, a później jak Czaruniem przyzwyczaił się do papek i radził dobie trochę lepiej robiłam papkę dość gęstą i lepiłam z niej małe kuleczki. I właśnie takie kuleczki zostawiałam w ceramicznej niskiej miseczce na noc i później rano przed praca też taka porcję dostawał. Nie zawsze wszystko znikało ale jednak cokolwiek było zjedzone. Jak wracałam po pracy to karmiłam go świeżą papką podając kuleczki z ręki, wtedy zjadał najlepiej.
Co do samej papki to tak jak wspominałam. Mój szczerbatek był wybredny dlatego podawałam różne karmy ratunkowe ( 4 rodzaje: Herbi, Rodi, dr Ziętka - to ta najsmaczniejsza, i z JR Farm) i do nich dodawałam zmielona karmę Beaphare Care +, wydaje mi się też że taka karma była trochę bardziej kaloryczna co pomagało podbić wagę. Do tego wszystkiego Czaruś miał stały dostęp do różnych ziół , były dla niego specjalnie rozdrobnione na mniejsze kawałki.
Jeśli chodzi o wagę to w najgorszym momencie u nas było 350, później udało nam się dobić do 400 co przez bardzo długo się utrzymywało i powoli podnieść do 450 i starałam się to utrzymać. Ilość papki jaka podawałam starałam się dostosować do tego jak zachowywała się waga. Obserwowałam też ile zjada samodzielnie.
Ostatnia rzeczą o której chciałam ci napisać z własnego doświadczenia to leki. Czaruś dostawał leki przeciwbólowe doustnie. Przepisał nam je chyba 3 z kolei weterynarz do którego trafiłam, tym razem taki co jest polecany na forum i zajmował się szynszylami ( ogólnie to miałam ich chyba z 5). Nie pamiętam jak nazywał się ten lek ale był podobno zalecany dla kotek po sterylizacji. porcja jednorazowa była specjalnie dobrana do wagi Czarka. na początku podawałam go codziennie (1 raz dziennie), a później doraźnie jak zauważyłam że jest pogorszenie to przez parę dni żeby wszystko uspokoić i znowu odstawiałam. Tak też polecił weterynarz. podawałam też przez chwilę BioLapis

Wiem że się dość rozpisałam o moim Czarusiu. Moim zamiarem było pokazanie ci jak ja postępowałam w podobnej sytuacji z nadzieją że może podpowiem czego mogła być spróbować w opiece nad swoim Stanisławem.

Ja na początku też była przerażona i załamana tym że mój maleńki kochany "pierworodny" tak choruje i cierpi. Dużo wsparcie dostałam właśnie tu na forum za co z całego serca dziękuję  :tuli:
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 19 Kwi, 2016, 21:07
Dzięki @Gratka. Jak czytam takie historie to pokazuje mi to, jak mam się zorganizować, jak reagować, pomaga.

Melduję, że leki przeciwbólowe musiały zacząć działać, bo Stach i się wykąpał, i poszedł spróbować nowej karmy, obecnie dałam mu resztkę Herbi Care rozmieszanej z Beaphar Care +, tak chodzę co pół godziny podetknąć mu łyżeczkę i za każdym razem coś tak zjada.

Pani weterynarz, jedna z tych młodszych, dała mu leki na tydzień, żeby zobaczyć, jak się będzie zachowywał. Na razie jest wyraźna poprawa, bo się zachowuje prawie-że normalnie. Ustawiłam się tak, ze preciwbólowe będzie dostawał co 24 godziny, o 17, czyli w sumie tuż po moim przyjściu z pracy.

Pokombinuję z tymi kuleczkami, mam nadzieję, że Józka i Franka mu tego nie zjedzą.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 19 Kwi, 2016, 21:12
Pokombinuję z tymi kuleczkami, mam nadzieję, że Józka i Franka mu tego nie zjedzą.
Dziewczyny solidarnie pomogą Stachowi pochłaniać kuleczki. Zrób ciut więcej.

Stachu to twardy chłopak,da radę   [taniec]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Gratka w 19 Kwi, 2016, 21:31
właśnie zapominałam powiedzieć że z kuleczkami trzeba uważać żeby znikały w innych brzuszkach. u mnie właśnie tak było że Siwulcia jak tylko wyniuchała papkę to była do niej pierwsza. Dlatego jak tylko mogłam karmiłam z ręki. albo Siwej podsuwałam papkę oszukana z samej karmy żeby Czaruni nie zabierała ;)

Leki przeciwbólowe jak każdy inny lek nie zadziałają od razu. Musi minąć trochę czasu. Poprawę możesz zauważyć po paru dniach podawania.

Zwierzątka wyczuwają jak w ich stadzie się coś dzieje. U mnie pomimo tego że Siwulka przyszła do nie jako ponad 2 letni szynszyl i nie znała się z Czaruniem zbyt długo jak był jeden z najgorszych okresów widać było że do pilnuje. leżała przed hamakiem jak Czaruś tam spał z pyszczkiem prawie w środku i pilnowała.

Z tego co widzę twoje dziewczyny też pilnują swojego kolegę. I dobrze niech chłopak wie że ma wsparcie i że ktoś się o niego bardzo troszczy.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 19 Kwi, 2016, 22:38
Leki przeciwbólowe jak każdy inny lek nie zadziałają od razu. Musi minąć trochę czasu. Poprawę możesz zauważyć po paru dniach podawania.

Dokładnie, miałam to pisać, bo leki przeciwbólowe zwalczają nie tylko ból ale i stan zapalny, a to musi potrwać.
Dacie radę, ja dokarmiałam Diankę półtora roku, jej zęby starły się i przestały rosnąć. Karmiłam ją 3-4 x dziennie po 25-30ml gęstej papy. Wszyscy dobrze radzą, nie skreślaj Stacha już, daj mu trochę czasu i niech leki zaczną działać.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 19 Kwi, 2016, 22:57
Wiecie, to ciężka dla mnie sytuacja dowiedzieć się nagle o tym, co się dzieje ze Stachem, do te zęby już tak długo mu dokuczają, a ja mam w domu jeszcze 4 maluchy, moja mama ma dwie, które też zostały przygarnięte - i pojawia się myśl "A jak rozłoży się kolejna?" To by mnie już przerosło. Nie chcę Stacha skreślać, ale prędzej czy później Stach się skończy i umrze, tak jak każdy z moich szczurów, ale liczyłam na to, ze dopiero za kilka lat zaczną się problemy, i nie z takim impetem, i w życiu bym nie powiedziała, że Stach! Moje myszy maja po 7-13 lat i kłopoty zaczęły się u jednej z młodszych. Stach ma 7 lat - jest w moim wieku.
Moja panika polega na tym, że bardzo emocjonalnie podchodzę do tematu cierpienia zwierząt. Jestem od 14 lat wegetarianką, kiedyś miałam epizod wegański, ale zaczęłam tak szybko tyć, ze musiałam znów wrócić do wegetarianizmu. Mam bardzo podniesiony poziom empatii jeżeli chodzi o zwierzęta. A teraz zostałam postawiona przed perspektywą podjęcia decyzji - może teraz a może za jakiś czas, kiedy to ja będę musiała zadecydować o tym, kiedy skończy się życie któregoś z nich. Przecież nikt nie powinien podejmować takiej decyzji. Wiem, że jak się zrobi bardzo źle to będę musiała zareagować. Już samo to powoduje u mnie palpitacje i ataki paniki. Bo przecież nie można od tak o, powiedzieć, ze to już. A może jutro będzie lepiej. A może kolejny syropek zadziała. I wątpliwość, czy to nie jest bezsensowne przeciąganie nieuniknionego, tylko przedłużanie cierpienia. I ta wątpliwość, czy ja dam radę, bo nie chcę, żeby moja słabość zaważyła na czyimś życiu.
Może ja się za bardzo rozpisuję, ale już raz zostałam wyśmiana przez szefową, ze muszę wziąć dzień wolny, bo muszę z myszą jechać do weta - ludzie bywają okrutni, a dla mnie to członek rodziny, pełnoprawny, żyjący swoim własnym mysiowym życiem - i jak ja mam podejmować takie decyzje? Nie ważne, czy teraz, czy za rok, czy za dwa.
 :smut:
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 19 Kwi, 2016, 23:14
Jeśli szefowa Cię wyśmiała to tylko świadczy o tym jakim jest ciemnym i zacofanym człowiekiem. Żyjemy w XXI wieku, w cywilizowanym kraju i chodzenie ze zwierzakiem do weterynarza to nie jest jakiś wstyd tylko najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Co do decyzji o uśpieniu - nie będziesz decydować o tym sama tylko razem z weterynarzem który na pewno powie Ci kiedy już nie będzie można w żaden sposób pomóc Stachowi. Macie to szczęście że chodzicie do dobrego specjalisty któremu można zaufać w tej kwestii. To, że przeżywasz tę sytuację jest również według mnie normalne. Wszyscy (poza jakimiś bezdusznymi przypadkami) przeżywają takie rzeczy, tylko nie każdy się przyznaje.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 20 Kwi, 2016, 13:26
405 gram. O boże. aż mnie przytkało ze szczęścia. leki działają. Przyszła też paczka z karmą ratunkową od @Gratka, Stanisław też coś rano zjadł, ale dla mnie to masakra jakaś była, czekać, aż leki zaczną działać. Wiecie, jak czasami gołębie jedzą i rozkładają skrzydła, żeby im nikt nie powykradał smaczniejszych kąsków? Stanisław tak siadł na misce (tej nowej ceramicznej miseczce ze świętej paczki, którą pomagaliście mi komponować na shoutbox) jak taki gołąb i dziewczyn nie dopuścił, skubał sam. Coś tak poskubał, coś poskubał, ale malwa schodzi u mnie w ilości hurtowej. Stach widzi malwę i dostaje szału. Jeżeli nic go nie boli, to nawet ostropestem przegryzie.
Posegregowałam już karmę, muszę jeszcze gryziółka zmielić (dzięki Opatrzności posiadam dwa młynki do kawy) i po dwóch dniach nerwów i rozbicia widzę światło w tunelu, takie nawet dość jasne.
Mama moja trzyma rękę na pulsie, bo tez ma dwa gryzonie, tez po przejściach, dopytuje się bardzo, bo prawdopodobnie jak ze Stachem się sytuacja ustabilizuje, będziemy jej szczury wieźć do weta, więc będzie wycieczka rodzinna do lekarza... Przestraszyła się, biorąc pod uwagę, że i Izadora i Ryszarda mają po 10 lat.

Wszystkim dziękuję za wsparcie i pomoc. Będę dawać znać w miarę możliwości, co się u nas dzieje. Musze też wygrzebać jeden stary filmik i pokażę Wam Pinkusia, mojego 13-letniego, statecznego pana w średnim wieku.
Tak a propo, zastanawiałam się, jak to jest, że nawet przez pręty klatki pan szynszyl może panią zapłodnić. pewnego dnia kolega zdybal Pinkusia w dośc niedwuznacznej sytuacji, i wyraźnie zbladł, ale o tym przy okazji :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 20 Kwi, 2016, 13:55
Tak a propo, zastanawiałam się, jak to jest, że nawet przez pręty klatki pan szynszyl może panią zapłodnić. pewnego dnia kolega zdybal Pinkusia w dośc niedwuznacznej sytuacji, i wyraźnie zbladł, ale o tym przy okazji :)

@Mikarin będzie dobrze :)

A co do "zastanawiania się" - tak, może. Szynszyle mają długiego dzyndzla i pręty klatki nie stanowią żadnej przeszkody. Również dwie klatki stykające się prętami nie są przeszkodą w zapłodnieniu samiczki, dla chcącego nic trudnego.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Bożena w 20 Kwi, 2016, 20:42
@Mikarin no pięknie!Super wiadomości.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Noraa2 w 21 Kwi, 2016, 14:06
Aby tak dalej
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 23 Kwi, 2016, 07:56
417 gram.
Stach widzi strzykawkę z lekami przeciwóblowymi i już się nadstawia, pierwszym razem musiałam wciskać do pyszczka, a teraz już bez problemu wciąga je sam. Tylko się wpienia, że dostaje (jego zdaniem) za mało... No ale pani dr kazała 10 kresek to jest 10 kresek.  Jest git.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 23 Kwi, 2016, 16:29
 mojemu też bardzo smakował lek przeciwbólowy :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 24 Kwi, 2016, 00:58
Zuch, tak trzymać!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: loseyourself w 25 Kwi, 2016, 13:29
@Mikarin mocno Wam kibicuję i cieszę się, że waga idzie w górę  [good]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 28 Kwi, 2016, 10:44
447 gram. Ale wczoraj dałam ostatnią dawkę leków przeciwbólowych. Teraz obserwujemy...
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 28 Kwi, 2016, 13:38
Jest dobrze :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 28 Kwi, 2016, 20:57
pięknie przybiera, zaciskamy kciuki :)))
a jak się czuje?
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 05 Maj, 2016, 12:06
Uprzejmie donoszę:

467 gram. Siekacze starte pod kątem, oczko poklejone wydzieliną, ale tylko lewe. Dookoła oczka łysi, futro nie chce odrosnąć. Szamie jak walnięty, ale dokarmiam karmą ratunkową chociaż jeden raz w ciągu dnia, więcej chłopak nie chce, ale z wagi nie leci, więc nie zmuszam. Dziewczyny pilnują Stacha, ale już mniej niż wcześniej. Na ręce chodzić nie chce, albo mnie zębami przytrzymuje, gadzina. Reszta myszy zrobiła się podejrzanie miziasta od czasu, jak Stach się pochorował. Widzę, że zęby mu przeszkadzają, ale na razie nie jest na tyle źle, żeby biec do weta. Siekacze są pod kątem, ale na ile zaglądałam do pysia, cała żuchwa jest pod kątem, lekko przesunięta prawo. Będę pytać na najbliższej wizycie, czy koniecznie trzeba mu te siekacze równać co wizytę. Jakoś bez leków funkcjonuje, ale widać, że za jakiś czas będzie musiał brak syropek częściej.

Tyle u nas :) Reszta szczurów zdrowa. Na razie planujemy wizytę u weta po 10 (czekam na wypłatę). Mam też zamiar zatargać tam Pinkusia, niech go ktoś obejrzy, w końcu chłopak już leciwy jest.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 05 Maj, 2016, 13:53
Fajnie że jakoś się trzymacie. Ale jeśli siekacze są pod kątem to znaczy że i siekacze i trzonowce są do korekty. Skoro chce jeść sam to nie jest źle :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Noraa2 w 05 Maj, 2016, 19:29
najważniejsze , że szamie i waga poszła w górę. Trzymamy kciuki.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 07 Maj, 2016, 20:47
ale fajnie, że je sam i trzyma bezpieczną wagę :))

Dziewczyny nie wykluczają go ze stada jako najsłabszego osobnika?
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 05 Lip, 2016, 10:42
Jak tam u wesołej gromadki?
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 13 Lip, 2016, 21:31
Ha! Słuchajcie bajek niestworzonych o księciu Stanisławie od Zęba

Nie chciałam chłopaka męczyć wyjazdami do weta. Straciłam pracę i uszczupliły mi się finanse, ale też musiałam wziąć pod uwagę, że jeżdżenie 100 km w jedną stronę do weterynarza i powrót, plus korekta, plus leki - to dla małej wychudzonej myszy stanowczo za dużo. Do tego miałam przed sobą perspektywę 2 tygodni na lekach, dwóch tygodni spokoju, potem znowu dwa tygodnie na lekach po korekcie i dwa tygodnie spokoju... przecież to nie jest życie. Obserwowałam Stacha, karmiłam, dawałam tyle jedzenia i patyczków, ile można było. Efekt był taki, że obserwowałam, i jak się dwa tygodnie temu zaczęło robić niemrawo u Księciunia - zorganizowałam kasę i pojechaliśmy zeszły poniedziałek do weta.

Trafiliśmy na samego dra Piaseckiego. Dr zbadał mysz i orzekł, że wybrałam najlepszy moment, żeby przyjechać. Ja już miałam gotową cała przemowę, że nie chciałam męczyć Stacha, że to przecież dla chłopaka kawał drogi etc, na co pan doktor wsadził chłopaka na wagę i mówi: "No proszę, co ja tu widzę. 460 gram!" Mówię: "No, panie doktorze, było więcej". Ale w karcie ostatnie ważenie było 395g zapisane, więc mysz podtuczyłam, i mam zamiar tuczyć go dalej. Obejrzał mu całą paszczę i orzekł, że dobrze, że obserwowałam chłopaka, bo wybrałam najlepszy możliwy moment na korektę - trzy miesiące spokoju były i pojawiliśmy się w chwili, kiedy już trzeba było ingerować, ale tez nie za szybko, więc nie męczyliśmy chłopaka zbędną jazdą i zabiegami (wiadomo, to zawsze stres dla każdego, ja zawsze po takiej eskapadzie jestem chora z nerwów i spłakana).

Więc - jest zacnie <3 Stan stabilny, obserwujemy <3
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 13 Lip, 2016, 21:34
@dream* odpowiadając na Twoje pytanie - Stanisław to pączek w masełku. Lasencje nie odstępują go na krok, nie jest wykluczany - jest wręcz pilnowany tak, że nie zawsze chciały mi go małpy wydać na ważenie i karmienie, o odrzuceniu nie było mowy. Jak nurkowałam z ręką do klatki, zeby Stacha wyciągnąć i zważyć, to się na nim kładły, zapierały wszystkimi łapami i koniec! Musiałam się ich dwóch najpierw pozbyć, żeby cokolwiek zrobić przy Stanisławie. Więc - o odrzuceniu nie ma mowy :) Grupka trzyma się dzielnie, dziarsko, zwarta i gotowa :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 14 Lip, 2016, 11:25
Czyli intuicja Cię nie zawiodła, wspaniałe wieści :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Noraa2 w 14 Lip, 2016, 16:41
Bo grupa po to jest by bronić. Fajnie że utrafiłaś z terminem. No i ze dobre wieści u Stacha jeśli chodzi o wagę.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 14 Lip, 2016, 19:58
Jednak nic nie przebije troskliwego i czujnego oka Pańci :)
Super, że się tak ładnie udało :) a waga jak na ząbkową szynszylę nie jest zła :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 15 Lip, 2016, 20:54
Ale super, mega mnie to cieszy! :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 06 Paź, 2016, 21:38
Cześć wszystkim. Dziś byliśmy na wizycie u dr Piaseckiego. Ponieważ miałam dość nerwową akcję z Pinkim i pierścieniem, postanowiłam zabrac obu panów.

Wynik jest taki, że Stanisławowi przycięto zęby i usunięto jeden ząb tuż obok siekaczy - dolny prawy.

Pinkiemu pan doktor obejrzał sprzęt i... przyciął dramatycznie zdeformowane górne zęby, które od dłuższego czasu wbijają się w policzek i utworzyły sporego bliznowca, w buzi ropa.

Jestem załamana.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 07 Paź, 2016, 08:07
O kurczaczki. A objawy mieli jakieś?
Nie łam się, teraz będzie tylko lepiej.  [tuli]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Pańcia w 07 Paź, 2016, 11:16
Ważne, że wet zaliczony i wszystko wyjaśnione :) Zdrówka i byle do przodu ^^
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 07 Paź, 2016, 12:50
Właśnie objawem o dziwo byl pierścień. Pinki często sobie sam obrabiał sprzęt ząbkami - ponoć jako prewencja pierścienia i czyszczenie, ale przy kłopotach z zębami stało się to słabo wydajne i kłopoty z ptaszkiem przełożyły się na "objaw" kłopotów z zębami, bo młody nie był w tanie sobie paszka wyczyścić jak należy.
Pojechałam do weta wystraszona jego prąciem, NIE PRZYPUSZCZAŁAM, że trza bedzie przycinać zęby ani, że Pinki ma potężnego bliznowca na policzku. Nie było żadnych objawów.

Jeszcze do tego po korekcie Pinki się na mnie OBRAZIŁ, stwierdził, ze mam go nie przytulać, nie miziać, nie ruszać, walnął babskim fochem i koniec. Jest w pełni sił i zły na mnie, że mu pan doktor grzebał w pysiu i ptaszku. Objawów nie było, ale jestem od 3 tygodni w nowej pracy, więc jakieś delikatne sygnały mogły mi umknąć :(

Masakra, masakra :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Noraa2 w 12 Paź, 2016, 08:59
Nie zazdroszczę sytuacji, ale ważne że już po korekcie, foszki miną w końcu to wszystko dla ich dobra. Z jednej strony dobrze że wyszło z tym pierścieniem, bo faktycznie z tego co piszesz ciężko byłoby bez wizyty u veta, się zorientować co się dzieje.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 12 Paź, 2016, 11:57
Muszę Wam to napisać. Pan i Władca Pinkuś walnął fochem. Stwierdził mianowicie, że nie będzie mu pańcia mokrego jedzenia dawać. Bo nie. On nie zje. Mam się bujać. Nie i już.
Na co wstaję rano i patrzę - a fochmistrz sobie nawrzucał suchej karmy do poidełka (pije z miseczki) i taką oto papkę zjadł.
Koniec końców, szczyt szczytów - baba nie będzie mu dyktować, co ma jeść - SAM SE ZROBI.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Fluffy Madness w 12 Paź, 2016, 12:23
Woli sam gotować
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Rukola w 12 Paź, 2016, 17:10
Bystrzacha :) na forum był też opisany patent z robieniem kulek z rozgniecionego granulatu i małej ilości wody, może Pinkiemu by odpowiadały :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 13 Paź, 2016, 14:07
pfff, co za pinki  [rotfl]
grunt, że ma apetyt! ^^
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 14 Paź, 2016, 14:54
No, wariat. Teraz obaj dostają na talerzykach, bo inaczej musiałabym siedzieć i karmić z łyżeczki pół wieczoru :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 07 Lis, 2016, 12:00
No to do spisu bid i nędz doszło zapalenie płuc u Pinkusia. W niedzielę, po trzech godzinach wiszenia na telefonach - stacjonarnym i komórkowym - i kilku niewybrednych tekstach od weterynarzy z Wałbrzycha - udało nam się dostać do weta w Świdnicy, do miłej pani doktor, która zasadziła Pinkiemu trzy zastrzyki.
Dzisiaj ma się w miarę, ale nie jadl cała noc - nic. Martwię się, ale popołudniu jedziemy do weta na powtórkę antybiotyku i mam nadzieję, że będzie lepiej. Mysz już wyraźnie lepiej oddycha.

Strach, słuchajcie, ogromny. Dopiero teraz się dowiedziałam, ile myszy dostaje zapalenia płuc nagle i po prostu umiera zanim pomoc nadchodzi. U nas jest to kwestia zarażenia się od człowieka :( Poza tym, Pinkulek ma już 14 lat i jak to określiła pani wet ze Świdnicy - to już geriatryczne zwierzątko :( eh......
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: szynszylove w 07 Lis, 2016, 15:13
Ale trafiłaś na wybitną kulę  [rotfl]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 10 Lis, 2016, 22:39
@szynszylove.pl no ja nie wiem, czy jest się z czego cieszyć....


UPRZEJMIE DONOSZĘ, że jestem lżejsza o kolejne 150 zł, ale jesteśmy po wizycie w Zwierzyńce we Wrocławiu, tym razem nie przyjmował nas dr Piasecki, ale bardzo miła pani doktor.
Pinki ma zęby do skorygowania, jest na dwóch antybiotykach, na lekach osłonowych, na lekach wspomagających obolały, spuchnięty brzuch, osłuchowi płuca i oskrzela sa już w porządku, ale NADAL sa duże problemy z oddychaniem. Więc - ponieważ problemy z oddychaniem pojawiają się przy stresie - a każde badanie u myszy to stres - a szczególnie u tego małego wścieka - lekarz zasugerowała potrzymać go na antybiotyku i w czwartek się widzimy na rtg i korekcie - będzie wykonane za jednym zamachem, bo mysz trzeba uśpić, a w jego wieku nie chcą tego robić dwa razy, wolą za jednym zamachem.

Mały dziad dostał jeszcze jedną karmę ratunkową, ale jest tak obolały i zdenerwowany, że na razie daję mu spokój z karmieniem. Ma w klatce cały szwedzki stół, więc może na coś się skusi. Ciągle prycha, eh, jest obolały i wpieniony, waży 420 gram. Co dalej - nie wiem.

Trzymajcie kciuki :(


Zasmuciło mnie, jak opowiadała mi pani doktor ze Świdnicy i pani doktor ze Zwierzyńca, że szynszyle powyżej 10 roku życia to już zwierzątka "podwyższonego ryzyka". Zrobiłam na nią dychy. Ja większość przygarniałam, mają od 7 do 14 lat i powiem szczerze, że naprawdę wierzyłam, że 20 lat myszowego życia to norma - a nie, że mysz kończy 10 lat i już trzeba na nią chuchać i dmuchać :(

Martwię się bardzo, ale prawda taka, że człowiek wziął - człowiek musi zapewnić godne życie, bo to nei sztuka uśpić, jak się zaczynają kłopoty :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 10 Lis, 2016, 23:05
biedny Pinkuś :(
niestety to prawda, infekcje są ciężkie. @Guzik12 ma szylka z chorym serduszkiem, zimą się przeziębił, ale na szczeście jest już dobrze...
cholerne paskudztwo. :( ale jesteście silni i dacie radę.
co do wieku. mój Rufus powoooli zbliża się do dziesiątki, widzę dużą różnicę w zachowaniu między nim a jego rocznym kolegą. naczytałam się o wieku tak jak Ty i mam to samo - żyję z myślą, że szorki fikają 20 lat...
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 11 Lis, 2016, 10:21
u nas prawdopodobnie to samo :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 14 Lis, 2016, 11:42
Pinki spadł wagowo poniżej 400 gram, waży 388. Nie chce jeść. Każde dawanie leków to stres, o karmieniu nie wspomnę - nie jestem w stanie w niego czegokolwiek wcisnąć. Dostał droga karmę, której nie chce jeść. Jest na dwóch antybiotykach, probiotyku i lekach wspomagających perystaltykę jelit. Dzisiejsze dawanie  antybiotyku skończyło się gonitwą po klatce, bo nie chciał dać się wziąć na ręce. Zdenerwowany dyszy w nieprzyjemny mokry sposób.

Spodziewam się najgorszego jutro, nie wiem, czy da radę chłopaka uśpić do rtg i korygowania zębów.

Boje się bardzo. Z mojej radosnej kochanej myszki został zmęczony oddychaniem maluch, który chyba już się poddał.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Eev w 14 Lis, 2016, 15:43
@Mikarin jest szansa, że będziesz jeszcze we Wrocławiu? Mam pudełeczko karmy ratunkowej dr Ziętka, ponoć smaczniejsza niż CC czy HC.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 15 Lis, 2016, 10:37
Będę we Wrocławiu dzisiaj, o 16:30 wyjeżdżamy z Wałbrzycha i jedziemy prosto na Bulwar Ikara. Będę tam długo, bo Pinki będzie mocniej usypiany i weterynarz kazal sobie zarezerwować około godziny.

Już wczoraj karmiłam Pinkiego na siłę, bo sam z siebie próbował wczoraj jeść i lipa - coś mu tak przeszkadzało, że liznął łyżkę kilka razy i koniec :(

@Eev każda pomoc jest dla mnie istotna. Ja się tak boję o tę mysz :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 15 Lis, 2016, 23:24
Dostałam Pinkiego od weta, dal chłopak radę, wróciliśmy do domu, nerwy opadły, już wszystko OK - myślę - byliśmy u @Eev, wymizialiśmy jej myszy - mówię sobie, spokojny dzień. Co złego może się zdarzyć?

Stanisław cały w ślinie, a ja przez cały rejwach z karmieniem Pinkiego tego nie zauważyłam.

Normalnie palnąć sobie w łeb to mało :( Jutro znów na Wrocław :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 19 Lis, 2016, 13:54
Uprzejmie donoszę stan moich bid....

Pinki: Po zapaleniu płuc, które się wywiązało dwa tygodnie temu nie został niemal ślad. Dr Cichocka ze Zwierzyńca obadała, osłuchała, zrobiła rtg i orzekła, że niestety zapalenie płuc wywołały przerosty wsteczne trzonowców. Pinki nie jadł chyba z tydzien przed RTG, więc teraz waży 370 gram, ale jest żywy, żwawy i tym się raczej nie martwię. Płakałam chyba dwa dni przed tym rtg, ale Pinki to twarda sztuka. Pani dr dala mu głupiego jasia, ten się zrobił miętki, wiotki, zaczął przysypiać, pożegnałam się z myszem, dałam buziaka, pani dr wzięła go na ręce, żeby dokończyć usypianie narkozą... i wredota mała ją chapnął. Od tak o. Łapą-ogonem ruszyć nie mógł, ale weta pogryźć to już siły były - więc wiedziałam, że będzie dobrze. To było we wtorek. Byliśmy wtedy u @Eev podczas zabiegu , dostaliśmy wiele darów bożych, za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Odebraliśmy Pinkusia i pojechaliśmy do domu, czyli 90 km, 1,5 godziny drogi. Niestety, po drodze na A4 rozkraczył się tir, więc w pewnym momencie musieliśmy niemal stanąć. Wycieczka moja z mysza do weta jak się zaczęła o 17:00 (powrót z pracy + zgarnięcie szczura) tak się skończyła o 23:00. Masakra.

Przyjechaliśmy do domu, i coś mi nie pasowało. Ja do klatki - a Stanisław cały w ślinie, mokry miał już brzuch. No tak, bo jak się biegało z 14-latkiem z zapaleniem płuc, to się zaniedbało resztę. Nie dopilnowałam Stanisława :( Ręce mi opadły. Już machnęłam ręką, na kolejny dzień jechaliśmy znów na Wrocław do Zwierzyńca, tym razem z drugą myszą. Musieliśmy wziąć ze sobą syna, który o drodze zasnął w aucie, więc z mężem-kierowcą zostali w pojeździe, ja z myszą poszłam do weta. Na szczęście nikogo nie było.
Okazało się, że u Stanisława wywiązała się już ketoza. Pani dr uspała mi mysz wziewnie, ale ostrzegła, że mogą być problemy z wybudzeniem. Siedziałam jak na szpilkach. Stach miesiąc temu miał usuwany jeden ząb przed dr Piaseckiego. Na wizycie środowej pani dr usunęła lewy dolny siekacz, ale wyszedł bez masy zębotwórczej, więc możliwe, że odrośnie. Kolejny trzonowiec obok tamtego usuwanego wcześniej rusza się i prawdopodobnie będzie wyrywany za tydzień/półtora. Zabrałam zmaltretowaną słaniajacą się mysz i pojechaliśmy do domu, ryczałam jak dzika pół drogi.

Pinki jest na Tramalu. Z powodu dużych przerostów w obrębie kości żuchwy część kości ulega degradacji, część się regeneruje jednocześnie. Jest to stan przewlekły, nieuleczalny. Mysz do końca życia będzie jechac na lekarz przeciwbólowych.
Do tego mamy antybiotyk, leki osłonowe i dodatek paszowy od @Eev, plus leki na poprawę perystaltyki.

Dla Stanisława mam antybiotyk, leki przeciwbólowe i leki osłonowe plus Neopropioret.

Pinkiemu daję rano antybiotyk i dodatkowe leki, Stanisławowi osłonę.

Pinkiemu osłonę daję na wieczór, w czasie, kiedy Stach dostaje antybiotyk.

Pinki już sam hasa na kilkunastominutowe spacer pod nadzorem. Udało mi się go wyratować, ale cenę zapłaciliśmy sporą - jego przyjaźń z Aspazją można uznać za zakończoną. Chciałam, żeby sobie posiedzieli razem choć przez chwilę, przed narkozą miał to obiecywane, a ta pipa się na niego rzuciła z zębami. Złapałam w ostatniej chwili.

Z nerwów Frania i Józka - dziewczyny, które są w klatce ze Stachem niemal przestały jeść. Patyki znikają ekspresem, obie laski ważą po ponad 700 gram, ale martwi mnie to, już mam czarne myśli we łbie - nie je, to nie ściera zębów. nie ściera zębów, będą przerosty. Będą przerosty, będzie wizyta u weta i kolejna mysz z terminem na ogonie.

Dla mojej pani dr prowadzącej z Wałbrzycha dostałam opis obu myszy. Dostałam RTG Pinkiego.

Dwa dni nie wiedziałam, w co ręce włożyć, wiecie? Mysz na Tramalu, szwadron leków. Weterynarz patrzyła na mnie jak na świra, jak podpisywałam leki w gabinecie. Mam dwa zestawy i nie mogę się pomylić, nawet podczas przygotowywania.

Najbardziej w Stachu martwi mnie, że próbuje pic z poidełka, ale go boli. Próbuje sam jeść, ale go boli. daje jedzenie strzykawką, więc je wcina, ale musi potem odreagować jakiś czas, więc włączam serial i kładę się z myszem, żeby go wygrzać. Stach nie chodzi na spacery. Postawiony na podłodze po prostu siedzi. Pinki już próbuje skakać, ale nie jest w stanie pokonać drogi na swoją półkę w klatce, więc na razie ma ograniczoną przestrzeń (żeby nie zrobil sobie krzywdy upadkiem). Stach bardziej mnie martwi.

W przyszłym tygodniu do kontroli. Dam znać co i jak. Jeżeli ktoś byłby zainteresowany zdjęciem RTG Pinkiego mogę zamieścić.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 20 Lis, 2016, 20:06
Stanisław odszedł dziś o 19:00.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 22 Lis, 2016, 10:14
Nigdy więcej nie napisałam o Stanisławie niż kilka słów w związku z jego zębami i ciągłymi wizytami we Wrocławiu. Myszkę dostałam w stadzie z dwiema dziewczynami, Franką i Józką. Musiały być oddane razem, ponieważ właścicielowi wywiązała się silna alergia na trociny i siano. Nie wnikałam - myszy zostały do mnie przywiezione ze łzami w oczach, nawet imiona musiałam od właścicielki ciągnąć, bo nie chciała powiedzieć.
Stanisław jako kastrat mieszkał z dziewczynami cały czas. Mysia miała półtora roku, kiedy z nami zamieszkała, umarła mając niewiele ponad 7 lat. Walczyliśmy o Stanisława od lutego tego roku. Smutna sprawa, dziś oglądałam filmik, jak Stacha karmię łyżeczką i przypomniało mi się kilka anegdotek z jego życia - takich, które czasami umykają, ale te akurat pozostały mi w pamięci na dość długo.
Stach rzadko kiedy się kładł. Zawsze był na nóżkach, nigdy nie zdarzyło mu się "wyłożyć" na płasko na półce, jak to niektóre myszy mają w zwyczaju. Pewnego dnia mąz woła mnie przerażony, wypadłam z kuchni jak oparzona: "Kochanie, cos sie stało z tą czarną!" Ja wpadam do pokoju, mąż przerażony patrzy na półkę, a tam Stanisław wyłożony na półce na płasko. Wyglądało to tak, jakby myszka miała góra 3 cm od półki do najwyższego miejsca. Patrzę na niego, a ten podniósł głowę, gapi się na mnie z wyrazem pysia takim nieokreślonym i skoczył na łapki. Ja na męża, mąż na mnie, w końcu zaczęłam się śmiać i mówię: "Kochanie, czarny przecież wyszczupla".
Kiedyś tez spałam u dziecka i śniło mi się, że biega mi po pokoju demon z pięcioma nogami. Budzę się, ale dźwięk nie ustaje. Pomyślałam, że mam omamy słuchowe, ale coś mi tupie i tupie po panelach. Wstaję, zapalam światło - a tam Stanisław zwiał z klatki i tupie po kaflach w przedpokoju.
Innym razem uprawialiśmy sex z mężem i Stach nas zdybał pod koniec. Wychylił się z domku, szybko obczaił sytuację... i  czmychnąć do domku. Nagle słyszę piski, prychania, niezadowolone furkanie i Stanisław na kopach został z domku wyrzucony. Siedział potem nad miseczką na dole klatki z chrupkiem VL w łapce i takim wyrazem pysia jak chłop chlejący przy barze w środku nocy.
Stach zawsze był częścią stada razem z Jóżką i Franką i nigdy nie myślałam o nim inaczej jak o części większej całości. Kryptonim operacyjny Trzy Pizdy mówił sam za siebie.
Wyrzucam sobie, że nie zauważyłam wcześniej, że zęby zaczęły przerastać stanowczo za szybko, że nie pojechałam do weterynarza szybciej. Może Stach dostałby więcej czasu. Po usunięciu siekacza przestał sam jeść. Brałam go na ręce, dawałam mu jedzonko i leki ze strzykawki, ale praktycznie nie przełykał. Wydawało mi się wtedy, że robi to tylko dla mnie, ale  tłumaczyłam to sobie, że tylko mi się wydaje, że doszukuję się choróbska i komplikacji w zdrowiejącej myszy. Dawałam mu jeść ze strzykawki, wciskałam do pyszczka leki przeciwbólowe. W sobotę wydawało mi się, że jest nieco lepiej, minimalnie, ale jednak. Pasłam do antybiotykiem, dodatkami paszowymi, jedzonkiem dr Ziętka. Wiedziałam, że już nie wychodzi z domku, że nie jest w stanie kicać ani zejść na dno klatki zrobić siusiu, ale liczyłam na to, że jednak się podniesie, że jeszcze dzień czy dwa i zacznie sam jeść. W niedzielę wydawało mi się, że czuje się nieco gorzej, że jest mu zimno. Siedziałam w domu cały dzień i robiłam na drutach, i tak co chwilę zaglądałam do tej klatki. Stach nie był w stanie dzień wcześniej zrobić kroku po karmieniu, ale jeszcze miałam nadzieję. Wzięłam go na ręce, zawinęłam w ściereczkę i położyłam sobie na brzuchu, żeby go zagrzać. bez sensu było dla mnie bawić się w butelki z ciepłą wodą czy termoforki, skoro mogłam go zagrzać sama. Leżał na mnie ponad dwie godziny, coraz słabszy. W pewnym momencie poczułam, że Stach się położył, wyciągnął łapki. Akurat skończyliśmy oglądać z mężem i synem jakieś kino familijne i włączyliśmy Młodemu inne bajki z nagrywarki telewizji cyfrowej. Stach się czuł już mega źle. To trwało i trwało. W pewnym momencie zaczął bardzo piskać - chyba wtedy popłakałam się najbardziej, bo wiedziałam, że go boli, ale jakiś czas wcześniej chciałam mu dać resztkę leków przeciwbólowych, ale wszystko wyleciało z tej małej mordki. Dostał drgawek i bardzo nastroszył wąsy, potem już się tylko położył i leżał, i tak szybko biło mu serduszko. Syn siedział przede mną i oglądał bajkę. Stach oddychał. Odwróciłam się na chwilę zobaczyć, co się dzieje na ekranie, a kiedy wróciłam do myszki, już nie oddychała.
Płakałam jak dzika. Jakoś tak nie docierało do mnie, że to już? Przecież nie. Przecież czasami oddycha się tak delikatnie, że nie do zauważenia. Ale pogłaskałam go po oczku, a ono się nie zamknęło. Ciałko zaczęło stygnąć, ogonek się zrobił wiotki. Mąż mi mówił, że to już, a ja myślałam, ze się pomyliłam, i on się zaraz obudzi, coś piśnie, i będzie jeszcze szansa, dam mu leki wzmacniające, których nie miał siły wziąć i będzie lepiej.
Siedziałam jeszcze z jego ciałkiem jakiś bliżej nieokreślony czas i płakałam. Potem włożyliśmy go do pudełka, przykryłam go bawełnianymi ściereczkami i dałam w łapki migdałka na drogę.
Kolejnego wieczora zakopaliśmy go pod jabłonką u kolegi na ogródku.

Wyrzucam sobie, że kazałam mu się tyle męczyć. Z drugiej strony - gdy rozważałam kwestię jego uśpienia, wiedziałam, że miałabym do siebie wyrzuty, że terminowałam mysz, która mogła jeszcze wyzdrowieć. Przecież cuda się zdarzają, trzeba tylko dać im szansę. Niestety, nie udało się.
Żadne rozwiązanie tak na dobrą metę nie byłoby dobre - w każdym zostałyby wyrzuty, żal i samotność.
Została mi w głowie pustka i wiele wątpliwości. Męczą mnie frazesy o Tęczowym moście, podobnie jak nie wiem, co jest po śmierci. Bo może nie być nić, a może być coś, o czym nie mamy zielonego pojęcia, ale obecnie zbliżam się bardziej do wizji czerni i snu. Synowi powiedziałam, że myszka odeszła, że umarła. Syn powiedział mi tego samego wieczora, że obiecuje mi, że on mnie nigdy nie opuści. Młody ma niecałe 5 lat.

Wiem, że każdy przechodzi przez to inaczej. Ja liczyłam na to, że Stach zaśnie i umrze w spokoju, albo, że podczas narkozy, w pełnym uśpieniu, serduszko stanie i myszka odejdzie nie czując bólu. Życie wybrało jednak inny scenariusz.

Spokój jego małemu czarnemu ogonowi.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Noraa2 w 22 Lis, 2016, 13:12
Oj cóż tu by pisać.
Przykro robi się bardzo,  ale widocznie tak miało być.
Walczyłaś z wielka troską i uczuciem do końca, myszka na pewno to wiedziała.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 24 Lis, 2016, 02:06
@Mikarin wspominaj tylko te dobre chwile, którymi z nami się podzieliłaś. Wiem, że to będzie trudne, ale po pewnym czasie będziesz pamiętała tylko to jaką fajną myszka był Stasiek. I nie miej do siebie wyrzutów o taka czy inna decyzję, Twoja na daną chwilę w której ją podejmowałaś była dobra. Dała mu kilka kolejnych dni życia w kochającym go domu.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Anna83 w 24 Lis, 2016, 10:38
Mikarin przyjmij wyrazy wspolczucia..... :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 25 Lis, 2016, 17:28
@Mikarin bardzo was podziwiam... wiedz, że byliście bardzo dzielni i nie masz sobie nic do zarzucenia... Stasiu Cię mocno kochał do swojego ostatniego tchu.
Trzymaj się, nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 14 Sty, 2017, 20:22
Słuchajcie, jakie jaja, jak berety, normalnie strusie! :D Mój najstarszy szyl znów SKACZE! Jak ja się cieszę! Normalnie jak to zobaczyłam prawie się popłakałam ze szczęścia! Od kiedy Pinki dostał zapalenia płuc nie mógł skakać, był tak słaby, że nie był w stanie doskoczyć do półki i kicał tylko po płaskim, a dziś udało mu się pokonać przestrzeń w pionie na wysokość! Znów! Po tylu miesiącach! Twarda sztuka, mój bohater!  [love] Moje małe futrzaste miłości!  [love]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 15 Sty, 2017, 23:43
@Mikarin super wieści! Zdrowia dla staruszka :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 14 Lut, 2017, 22:06
No i tyle by było z sukcesów z Pinkusiem.

Dziś wdrożono leczenie paliatywne, sterydy i resztkę antybiotyku na kończące się zapalenie płuc.

Przerastające korzenie zębowe już tak uciskają na zatoki, że Pinki ciągle popiskuje pomimo podawania Tramalu.

Resztę można sobie dopowiedzieć...
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 15 Lut, 2017, 10:55
Bardzo mi przykro z powodu utraty Stanisława :( Trzymajcie się! Walczyliście najlepiej jak potrafiliście, nie miej wyrzutów sumienia. Zrobiłaś ile mogłaś.

Oj kurcze biedng Pinki oby jednak coś zaczęło znów iść ku dobremu!!!!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 16 Lut, 2017, 19:17
@Roedeer, niestety klamka już zapadła. Pinki nie chce sam jeść. Jedzie na Tramalu. Jest mu ciężko. U Stanisława koniec zaczynał się w taki sam sposób.... Nie wiem, czekam do wtorku, ale chyba już koniec jest bliski.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 16 Lut, 2017, 19:37
Ooo nieeee  [placze] Jeśli to koniec to oby cierpiał jak najmniej :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 16 Lut, 2017, 19:52
Nie chce jeść. Dzisiaj byliśmy na zastrzyku sterydowym, drugim (pierwszy byl we wtorek), jeszcze dam Tramal i spróbuję dać jeść. Ale wiem, że to już finish :( Ja to widzę. Masakra :( jestem przerażona ...  [minka]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 16 Lut, 2017, 20:31
Jejuuuu  [placze]  trzymaj się jakoś :*
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 20 Lut, 2017, 21:46
ojejku, tramal jest bardzo mocny :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 21 Lut, 2017, 15:22
:(

napisz jak po dzisiejszej wizycie :( wysyłam wam dużo ciepła  [tuli]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Shil23-4 w 03 Mar, 2017, 22:56
Jak tam się trzyma weteran? Mam nadzieję, że co najmniej kilka miesięcy będzie cię cieszyć swoim futerkiem. Wszystkiego dobrego dla ciebie i całej gromadki!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 05 Mar, 2017, 13:20
Byliśmy u weta jaiś czas temu, ale nie miałam czasu pisać. Chlopak poszedł na sterydy, skorygowano mu zęby usypiając go na "słowo honoru", bo istniała obawa, że się nie obudzi, ale się obudzil. Dostaliśmy steryd domięśniowo, co drugi dzień zastrzyk i p. doktor kazała się pokazać za tydzień. Przez tydzień biegaliśmy do naszej lekalnej wet. Jak zobaczyła na skierowaniu dawkę to się przestraszyła - mówi: "Czemu tu jest dawka sterydu jak dla 5-kilowego psa?". Tłumaczyła nam wet z Wro, że z powodu metabolizmu szynszyle dostają go tak dużo. Biegaliśmy na zastrzyki co drugi dzień, Pinki raz uciekł spod igły i trzeba było kuć dupę po raz drugi :(
Po tygodniu przeszliśmy na steryd doustnie. Zmniejszyliśmy dawkę, ale bez sterydu szyl nie funkcjonuje. Raz niedałam, bo się pochorowałam na grypę i mi się wieczorem przysnęło. Rano mysz była nie do życia, obolała. Na szczęście przy sterydzie nie trzeba dawać tramalu.

Weteran ma 15 lat. Wszystko wiel lepiej, ale jak widzi, że jest u weterynarza, to się trzęsie ze strachu, dostaje spazmów i biegunki, taki hojrak :P
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Shil23-4 w 05 Mar, 2017, 13:25
Trzymajcie się tam wszyscy! No i trzeba ci pogratulować, że u ciebie dożył takiego wieku  [polecam]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 05 Mar, 2017, 13:41
Trzymaj się :*
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 27 Maj, 2017, 14:42
Pinki - zapalenie płuc, edycja trzecia, po 4 zastrzykach zaczynamy steryd w tabletkach.

Nie wiem, czy się martwić, czy coś rozwalić :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 29 Maj, 2017, 11:35
Kurde, ale Wam współczuję :(
Pisałam już w marudniku ale napiszę jeszcze tu żeby się nie zgubiło, można pomyśleć nad wprowadzeniem betaglukanu pomocniczo i aby zastymulować odporność.

Trzymam za Was mocno kciuki, jesteście tacy dzielni a tu ciągle coś... :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 31 Maj, 2017, 23:55
Pinki został na noc w lecznicy doktowa Piaseckiego. Jutro o 15 będzie mial zabieg wyczyszczenia ropnia, prawdopodobnie całość zaczyna się w kościach (poprzerastanych korzeniach zębowych). Jutro czekam na telefon i będziemy po niego jechać. Ale okowania są kiepskie, bo waży 350 gram, a ropień jest mega duży.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 01 Cze, 2017, 17:07
Już coś wiadomo? :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 01 Cze, 2017, 23:22
Przeżył. Na mój widok dostał trzęsawki i zwial prosto na ręce. Nie chce jeść, ale ranę ma dużą i trzeba ją będzie czyścić co 4 dni, a codziennie przemywać. Ma założone dwa szwy.

Musze już iść spać, więc dałam mu Tramal (steryd dostał w lecznicy). Do klatki włożyłam dwie płaskie butelki z ciepła wodą, bo chłopakowi jest zimno. Jak chwilę na jednej postał to poczuł temat i już z niej nie schodzi. Druga jest z cieplejszą wodą - mam nadzieję, że do rana styknie.

Wygląda to źle, ale muszę czekac do rana i zobaczyć, czy będzie chcial jeść. Jeżeli nie, to już mi doktor powiedziała, żeby przemyślała sprawę uśpienia Pinkiego, bo tylko będzie się męczył.

Na razie czekam, nie podejmuję decyzji, bo jeszcze wszysto może się pozmieniać w każdą stronę.
 [minka] [minka] [minka]

Podsumowałabym inaczej, ale są tu nieletni, wiec napiszę tylko: SZLAG  [:((]
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 02 Cze, 2017, 14:21
o kurcze :(
Trzymam za Was kciuki żeby jednak się udało. Tyle razem przeszliście :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 02 Cze, 2017, 19:05
Wczoraj go tak bolało i tak na mniepatrzył, jakby prosil, zeby go dobić. Ciężko mi, nie wiem, co robić. Nie chce go usypiać. Chciałam mu ugrać jak najwięcej czasu. Walczymy o niego od września... Mąż mnie wozi do tego Wrocławia, wczoraj puściliśmy sobie 100 na benzynę i 240 zl za zabieg z hospitalizacją. Ot tak. Tak jakbym wydała 25 zł na pierdoły, tak nie poczułam tej kasy wydaje na Pinkiego, ale widzac, że źle się czuje mam wątpliwości, czy dobrze zrobilam fundując mu zabieg... Czy go nie męczę. Mam mega wątpliwości.

 [edit]

https://goo.gl/photos/uE4RKVFq83xwzeSU6

Nakarmiłam, wyczyściłam, dałam steryd, ale wygląda to tak. Pinki dyszy jak przy ciężkim zapaleniu płuc.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Metallowa w 04 Cze, 2017, 14:58
Strasznie to przykre :( jak się trzymacie???
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 07 Cze, 2017, 01:13
Najgorsze co możesz teraz zrobić to się obwiniać albo zadręczać wątpliwościami. Na pewno podjęłaś najlepszą możliwą decyzję, poza tym za bardzo nie było innego wyjścia. Niestety, narkoza bardzo osłabia układ odpornościowy a też jeśli zwierzak leży na zimnym stole może nabawić się zapalenia płuc, może to powód? :( Chyba @Mysza <")))/  o tym wspominała kiedyś.

Ściskam mocno za Was kciuki.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 07 Cze, 2017, 04:49
Biedni jesteście,  ale i bardzo dzielni :( Trzymam movno kciuki i nie obwiniaj się robisz co możesz!  :*
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 08 Cze, 2017, 01:41
No i ****....

Karmię, ropa leci z tego ropnia, czyszczę to codziennie. Daję Gasprid i steryd. Karmię. Niuniam. Daję ciepłą butelkę po jakichś procentach, a że butelka płaska, to i grzeje łapy. W dzień zabiegu ważył 350 gram, dzisiaj 335 gram. Chce mi się ryczeć.

A $%&#$ na recepcji w Zwierzyńcu mnie ochrzaniła z góry do dołu (ta jakaś nowa, nie p. Dorota), jak zadzwoniłam dziś się się dopytać, czy to zalewanie się rany ropą jest normalne i czy ja mam to cały czas otwierać - to na mnie naskoczyła, że przecież "lekarz o wszystkim mi powiedziała", a potem walnęła fochem, że ja nie jeżdżę to weta we Wro, tylko poechałam do swojego do Wałbrzycha. Nosz..... po pierwsze nei stać mnie na wypad 80 km od domu w jedną stronę co drugi dzień, bo już popłynęłam na finansach (a jeszcze nawet nie ma 10), nie mam serca wozić chłopaka tyle czasu (półtora godziny) tylko po to, żeby tego ropnia przeczyścić, a co najważniejsze - lekarz prowadząca powiedziała, że lokalny wtetrynarz może się tym zająć - ALE NIE, dostałam takie zje^^&y, jakbym była rozhisteryzowaną różową dziuńką z ratlerkiem. Że niby ja to wszystko wiem, że niby doktorka mi powiedziała, że tak będzie, a jak sobie lokalny lekarz nie radzi, to mam rpzyjechać. Aż zadzowniłam do męża zapytać, czy to ja mam omamy, czy lekarz faktycznie nam nie powiedziała, że rana musi być otwarta i że będzie się z tego lała ropa strumieniem - a chłop do mnie, że nie powiedziała, bo inaczej nie byłoby takiego zdziwienia w poniedziałek, gdzie prawie zemdlałam, tyle ropy z tej rany wyleciało u weta, kiedy zaczęła mu to czyścić. To ja mam ciągnąć od lekarza, jak o zwierzę dbać, czy po TAKIM zabiegu powinna mi raczej powiedzieć, co i jak, i czego isę moge spodziewać? No, sorry, jeżeli ja widząc szwy na pyszczku mysza MUSZĘ SIĘ DOPYTYWAĆ, KIEDY PRZYJŚĆ NA ICH ZDJĘCIE, a pani doktor już czeka, kiedy ja opuszczę gabinet i dopóki nie zaczynam drążyć tematu nie odzywa się na ten temat, to chyba coś jest grubo nie tak, co nie?

Ja się w ogóle dziwię, że w takim stanie Pinki nie dostał antybiotyku..... Nie wiem..... Przestaje mi odpowiadać ta lecznica i te dwie konkretne panie.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 08 Cze, 2017, 14:42
Brak słów :/

Ale @Eev też miała z nimi przeboje
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 08 Cze, 2017, 17:36
Wiem, już z nią rozmawiałam na ten temat, bo mnie zatrzęsło z nerwów i prawie wyszłam z siebie. Do tego Pinki mi leci z wagi, waży już 330 gram, a je tylko, jak mu pod nos podstawię - z łyżeczki, ale kilka gryzów i koniec - więc tak go dokarmiam powoli, powolutku :( Ale boję się, że to prosta droga w dół. Steryd i ten Tramal, który mu raz na jakiś czas daję szarpią mu wątrobę. Boję się, że tym leczeniem po prostu zwierzaka ubiję w imię kurczaczek nie wiem czego, chyba własnej chorej satysfakcji, że nie robię z siebie mordercy i jednak wszędzie widzę tę szansę, że jeszcze ze stanu krytycznego można sie podnieść.

W sobotę postaram się zaciągnąć chłopa na wizytę u doktora Dziwaka, bo potrzebuję konsultacji z innym lekarzem. Jeżeli nie jestem w stanie się dogadac z doktor Stanicką (która zakładam, że lekarzem jest świetnym, ale kontakt z opiekunem pacjenta lezy i kwiczy), to muszę się dogadać z kimś innym, póki nie będzie za późno.
 [edit]

Najbardzej mnie rozwala to, że Pinki jak ma podetknięte pod pyszczek jedzenie to je z patyczka, z łyżeczki, przełyka, szama. Tylko z talerzyka nie zje. I bobczy. Ale chyba coś na brzuszku mu leży i już weszlam z osloną, może wejdę ze Smectą - zobaczymy.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 10 Cze, 2017, 00:15
po każdym usunięciu zęba zwierzaki dostają antybiotyk (do tego probiotyki), mokre rany źle sie goją, do tego jedzenie, bakterie i kaprofagia szynszyli nie sprzyja higienie w okresie leczenia. Pinky nie dostał antybiotyku po zabiegu? Reklamować nie należyte wykonanie usługi lekarskiej. Żądać właściwego leczenia. Skoro lekarka zapieprzyła, niech ona pokrywa koszty.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 10 Cze, 2017, 02:53
I jak Pinky @Mikarin ? :/
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 10 Cze, 2017, 13:25
@Mysza <")))/, Pinkulek miał wycinany ropień, który od zębów się zrobil. Te zęby są tak poprzeastane, że korzeń jest dwukrotnie większy niż powinien być. Wycięli mu ropień, a na treci dzień jak poszłam na łyżeczkowanie szczura zalała ropa tak, że lekarz nie wiedziała, za co się brać. Skoro i tak mam być co drugi dzień na łyżeczkowaniu (a napisała mi lekarka z Wro, że co trzy i kazała zadzownić po pierwszym łyżeczkowaniu, na co PRZEUPRZEJMA PANI Z RECRPCJI mnie po prostu ochrzaniła i odbiła), to jeździmy do wet w Wałbrzychu, do byłej studentki dr Piaseckiego. Byliśmy wczoraj. WYżaliłam się, na co doktorka zwierdziła, że tu musi być antybiotyk, bo idzie martwica przy szwach, mysz ciągle śmierdzi ropą, bo jest tam jakiś stan zapalny. Zadzowniła do lecznicy, ale nikt nie odebrał, to uruchomiła kontakty do specjalisty z Wrocławia i skonsultowała podanie antybiotyku. DWÓCH, jeden w dupę, drugi miejscowo. Muszę Pinkiemu robić zastrzyki przez kolejne trzy dni. Aż mam lód w dołku na samą myśl. Zresztą mam lód w dołku i zimne poty mnie oblewają, jak codziennie muszę tę ranę otwierać i wyciągać ciągnącą się maziowatą ropę.

Gdyby nie nasza wałbrzyska pani doktor, to ja nie wiem...

Zresztą na chłopski rozum przy pysku rozciętym od nasady szczęki aż po siekacze powinno się dać antybiotyk. Ja staję na głowie, kupiłam pelet, ale Pinki go nie dostał, tylko trzymam go na ściereczkach, pilnuję, zeby się nie obracał w resztkach jedzenia, karmię co kilka godzin, ropnia czyszczę po przyjściu z pracy, o 1 w nocy i staram się też rano... A tak dalej kipisz...

Aż się boję chłopaka ważyć.

Ma dostawać steryd, Gasprid na brzuszek, osłonę na jelitka, ja mu daję jeszcze specjalny preparat na poprawę apetytu, teraz jeszcze antybiotyk w dupę i antybiotyk na ranę. Jak mojemu dziecku kiedyś przepisali tyle leków, to się od tych leków pochorował, zwymiotował i kolejnego dnia jechalismy do lekarza po zastrzyki. A w taka małą mysz wciskam tyle chemii....

Siedziałam i ryczałam wczoraj, i ryczałam, i ryczałam.

Stara ze mnie durna baba, którą przecież bardziej powinno obchodzić własne dziecko niż jakiś głupi stary gryzoń, ale nie jestem w stanie przejść obok Pinkiego obojętnie. Jest z nami 7 lat, o dwa lata dłużej niż synek. Mój niuniczek i mój mały komandos, mój kochany kombatant po przejściach.


A żeby tego było mało Aspazja się dzisiaj wyłożyła bokiem na półeczce - spojrzałam na jej pysio i zamarłam - a tam trzy takie gule wystające spomiędzy futra. Mówię sobie - Boże, teraz ona chora, też na zabieg! Już się znowu prawie poryczałam, ale na szczęście po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to łapka, która sobie pannnica przyłożyła do prętów, żeby się pyszczek nie odcisnął.

Takie to ja mam z nimi schizy.....


Lekarce z Wrocławia powiem, co o niej myślę, a recepcjonistce też się oberwie. Karmiła mi mysz podczas hospitalizacji, miała za to zapłacone, ale kurna - od osoby, która prowadzi dom tymczasowy wymagałabym więcej empatii. Ja walcze o to zwierzę, a ta mnie równa z poziomem fugi. Trzęsie mnie nadal, jak o tym myślę. Tyle dobrze, że nasza lekarz miała numer do P. I się udało coś zdziałać. Bo ja słabo widzę cały ten coraz mniej kompetentny majdan. Wiecie, robię w jedną stronę kilometry, z wychudzonym, geriatrycznym, pociętym myszem, idę w koszta, nie dosypiam, staram się jak moge, a ta mnie traktuje jak rozhisteryzowaną pipkę ze zwierzaczkiem kupionym za ciężka kasę z pseudohodowli, która się zastanawia, czy już uspać, czy za chwilę. Gdzie ja siedze i się modlę, zeby to się zagoiło, żeby on nie odchodził z taką raną na pyszczku, bo wiem, że to moja wina i moja próba ratowania.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 11 Cze, 2017, 01:36
Robisz wszystko co możesz @Mikarin a nawet więcej, bo nie odpuszczasz. Oby ten antybiotyk zaczął działać i ropień się zmniejszył, Pinky od razu poczuje się wtedy lepiej i nabierze ochoty do jedzenia. Dokarmiać, stale, moze ciut rzadszą papką by przełykanie nie powodowało bólu. On jednorazowo na posiłek moze zjeść 20-25ml papki i nie zaszkodzi mu to, tylko musi chcieć jeść. Mniejsze ilości będą nieefektywne. Kurcze, można trochę pyłku kwiatowego/pszczelego dosypać do papki, może uatrakcyjni smak.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 11 Cze, 2017, 02:15
Eh sama nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Widać jak bardzo kochasz i walczysz o biednego Pinkyego :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 12 Cze, 2017, 23:12
Właśnie wróciliśmy z Wroclawia (taaa.... pobudka 6 rano, 8 godzin w pracy, potem szybko do domu, szybko do Wro i powrót.... tiaaaa.... a jutro znowu do roboty...).

Doktor Piasecki zdjął szwy, wyczyścił wszystko, powycinał co miał wyciąć, zrobił kujkę w tyłek z antybiotyku, powiedział, że moze wygląda makabrycznie, ale rana jest w dobrym stanie i się goi. I że ropień już mi myszy nie ubije.

Natomiast jego niewydolność oddechowa, której już nie da rady załagodzić sterydem już go zabić może. A kłopoty z oddychaniem powodują kłopoty z jedzeniem, bo jak się oddechu zaczerpnąć nie może, to niestety z połykaniem tez jest nietęgo. Pinki na raz może zjeść sam do 10 ml, potem potrzebuje przerwy, i ewentualnie mozemy zrobić kolejne podejście.

Na ten moment waży 330 gram. Jeżeli spadnie mi 50 gram, jeżeli nie przytyje, powiedział, że trzeba będzie uspać, bo inaczej zafunduję mu śmierć głodową. Rzecz ma się rozwiązać w ciągu tygodnia. Jeżeli w ciągu tygodnia nie mabierze ciałka, jeżeli chociaz nei zacznie przejawiać tendencji zwyżkowej - powiedział, żebym się nie zastanawiała. Poczytałam trochę czym jest śmierć głodowa i mnie zmroziło.

Pinki coś tam z miski sam wcina, karma znika - nie powiem, że nie, ale to może być mało.

Ja nie wiem, ile tak jeszcze pociągniemy. Tak mi piskal dzisiaj na poczekalni, że się poryczałam (głupia durna blondyna...)

Tak więc czekam.

Co oczywiście nie przeszkadzało dać Pinkiemu dwóch nowych przezwisk - Komandos aldo Weteran. Oba pasują. A czemu? Bo dziś przy dawaniu sterydu ze strzykawki do pycia rano tak się na mnie wsciekł, że mnie dziabnął. I jak go tu nie kochać :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Metallowa w 13 Cze, 2017, 00:38
bidulek malutki... pewnie skórka i kości.. dał wet coś na wzmocnienie? Mocno trzymam za Was kciuki!!!! Oby przypomniał sobie wszystkie zalety i przyjemności wynikające z obżarstwa!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 13 Cze, 2017, 18:04
@Metallowa, niestety, szkielet porośnięty futrem. Dzisiaj i wczoraj pomimo jeszcze otwartej rany na policzku staral się wymyś pyszczek po raz pierwszy od dwóch tygodni. Nie dal za wygraną. Popiskał sobie, a pysio umył. Połamane ma wąsiska tym czyszczeniem tego ropnia, ale choć trochę z dawnej świetności zostało.

Zresztą, moi znajomi dzielą sie jak się okazało na dwie grupy ludzi. Jedni już tylko czekają, kiedy go uspam (w tym szwagierka, bo miałam przyjechać do nich na długi weekend, ale nie dośc, ze muszę isć do pracy, to jeszcze nie będe targac chorego gryzonia 300 km, no sorry - a laska i tak będzie cały dzień w pracy), a drudzy nie mają zdania. Jeszcze kolega mi dzisiaj wypalił - "Daj mu umrzec po Bożemu" - odgryzłam się, ze w Boga i decydowanie o cudzym życiu bawić się nie będę. To zebym wyslała męża, żeby mi szczura uśpił, bo ja się tylko męczę. Myślałam, że faceta zagryzę. Jednak w jakiś sposób właściciel upodabnia sie do zwierza, którym się opiekuje...
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Metallowa w 13 Cze, 2017, 21:00
każdy zasługuje na szansę. Każdy chce żyć i tego się trzymaj. Kiedy on przestanie walczyć, dopeiro wtedy możesz i Ty. Poki on ma siłe, to trzeba mu dać szansę :)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 13 Cze, 2017, 21:43
Podpinam się pod słowami Metallowej!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 13 Cze, 2017, 22:39

Mój mały Weteran <3
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 14 Cze, 2017, 23:22
Ehh, teksty ludzi potrafią dopiec. Nie przejmuj się nimi. Kiedyś sami rozbiją się o mur swojego braku empatii.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Metallowa w 15 Cze, 2017, 08:06
Cudnie razem wyglądacie ; )
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 15 Cze, 2017, 11:01
Dzięki, dziewczyny. Pinkiego na razie nie ważę, bo to przecież szkielet porośnięty futrem. Ale jest światełko w tunelu - dostał steryd, a teraz siedzi i sam wcina suche, więc jest nadzieja. Popiskuje cały niemla czas, a steryd działa coraz krócej przy tej samej dawce...

ALE

Wzięłam Aspazję na ręce, żeby ją zważyć. Ja pie$%^&*le, to jest taki kawał gryzonia, że mi ręki brakło! Żadko kiedy biore ją na ręce, bo przy Pinkim mam dużo pracy, a ona jakoś nie pała do niego już miłością, raczej na niego sika :(
Ja małpę na wagę, a tam 775 gram O.O Kiedy ona tak się spasła? Dostaje Versele Laga Chin Nature, siano, trochę ziół i KONIEC, żadnych pestek, ostropestu, bakalii, orzechów, nic! Taki kawał baby.....

Jedyne, co mnie zaniepokoiło, to łyse place pod pachami, ale biorąc pod uwagę jej wagę i OBJĘTOŚĆ to raczej sobie poobcierała, bo wygryźć nei miała jak.

Po tych 330 gramach Pinkiego jej 770 to normalnie serdelek, taki nabity, jakbym najpierw trzymała w rękach muchę, a potem kawał słonia O.X
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 16 Cze, 2017, 00:56
Spokojnie, łyse placki pod pachami, czasem także w pachwinach łap tylnych, robią się u szyszek o wadze +700g ;)
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 18 Cze, 2017, 12:19
Dzisiaj jest gorzej. Pinki sie kładzie na butelkach z ciepłą wodą, w takich pozycjach, że strach, że sobie akrku nie złamie. Dyszy. Dałam mu dwie butelki, żeby się nie krzywił jak paragraf, ale zaczynam się martwić. 325 gram.

Czekam.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Shil23-4 w 19 Cze, 2017, 16:38
Biedaczek, strasznie wychudł  :(. Mam nadzieję, że jego organizm nie zaczął zużywać białek jako surowca energetycznego. Mam nadzieje że poradzicie sobie w końcu z tym ropniem, a Pinki choć trochę "dogoni" w masie Aspazję. Powodzenia! Trzymam za was kciuki  [:)]

PS Jest może jakaś opcja, żeby go bezpiecznie podtuczyć czymś wysokokalorycznym? Wydaje mi się, że zaczyna mu brakować energii na utrzymanie ciepła. Poprawcie mnie, jeśli się mylę.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 19 Cze, 2017, 22:35
herbicare na gerberku brokułowym przychodzi mi do głowy, mielona moczona owsianka, tarte na tarce orzechy i migdały do papek, żeby uzyskał kaloryczność potrzebną do ogrzania ciała.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 20 Cze, 2017, 19:37
To juz była walka ponad siły. Pinki stracił na wadze, nie był w stanie jeść tak, jakby chciał. Nie był w stanie pogryźć nawet najcieńszych gałązek, cieńszych już nie miałam niż takie o średnicy 2 mm.

Uspałam.

Śpij, kochanie, śpij. Wojownicy walczą do końca i odchodzą w chwale.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 20 Cze, 2017, 19:59
Bardzo mi przykro... Jestem tez pelna podziwu dla ciebie i kuleczki.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Metallowa w 21 Cze, 2017, 00:06
Strasznie mi przykro, trzymaj się!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 21 Cze, 2017, 05:36
Bardzo bardzo mi przykro. Trzymaj się :( Pięknie napisałaś! Pocieszaj się faktem, że już nie cierpi :( Walczyłaś ile mogłaś i On też.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 21 Cze, 2017, 14:09
Przykro mi kochana :( walczyliście dzielnie do póki miało to sens. Współczuję straty i wirtualnie tulę :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Dosiek w 21 Cze, 2017, 17:58
bardzo dużo walczyliście... żeby każdy opiekun szynszyli był tak silny i odpowiedzialny jak Ty... Bardzo mi przykro i tulę mocno :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 22 Cze, 2017, 18:58
No to klops na calej linii. Józka Biała Małpa stanęła klatka w klatkę obok Aspazji i już latają siki po całej chacie. SIEDEM lat są w jednym domu i nadal się nienawidzą. Pinki stał między nimi, ale teraz, kiedy już go nie ma, postawiłam je obok siebie. Będzie ostro :( Walczą jak żmije, mało sobie siekaczy o pręty nie powyrywają. Daję im czas do wieczora, a potem będę się zastanawiać.... Może isę zmęczą.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 22 Cze, 2017, 23:39
@Mikarin ja mam tak od dwóch lat z Bezą i Bunią, jak Paweł i Gaweł, jedna na górze druga na dole woliery i co 2 dni zamiana miejscówek.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 23 Cze, 2017, 21:52
@Mysza <")))/, jakbym je wsadzila do jednej klatki to pewnie albo (ledwie) żywa wyszłaby jedna, albo żadna. Podczas pierwszych prób łączenia 6 lat temu Józka Biała Małpa straciła palec, potem trzy lata później Aspazji Biała Małpa rozerwała nos na pół - gdzie Biała Małpa była w klatce! a Aspazja z klatki nawiała i podeszła od Białej Małpy. Na razie odgrodziłam je kocem i tekturą, ale dalej są pobudzone, bo się nienawidzą - NIENAWIDZĄ - i jest to najdelikatniejsze możliwe określenie.

Eh. Pinki Rozjemca odszedł, jedyny mężczyzna będący w stanie pogodzić te dwie wściekłe babsztyle :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 23 Cze, 2017, 23:07
to sie nam upiory trafiły :( Tyle, że Beza z Bunia mieszkały zgodnie jeszcze długo po odejściu Tusi. Rozdzieliłam je nieopatrznie na czas leczenia oka Bezy i od tej pory mam armageddon.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 05 Lip, 2017, 22:30
@Mysza <")))/, no to nie zazdroszczę. Umnie bez zmian. No, przesadzam, Aspazja chyba schudla, bo lata po klatce jak walnięta za każdym razem, kiedy widzi Józkę. Józka to samo. Zawieszenie broni na godzinę na drzemkę - a potem znowu. Na dzien zabieramy im przepierzenie, żeby się widziały, ale obie biegaja po klatce jak walnięte. Na noc rozdzielam. I koniec, nie znosza sie małpy dwie.

Już nawet rozważałam spryskaie ich perfumami, ale nie wiem, jaka dawka nie byłaby powalająca dla ich powonienia :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mikarin w 13 Sie, 2017, 15:33
Pojechaliśmy na wakacje. Zostawilismy dom, kwiaty i myszy pod opieką zaufanego kolegi. Napchałam siana, dałam do michy i kazałam przyjsć za dwa-trzy dni. Przyszedł chłopak za trzy dni i okazało się, zę Józka i Franka zwiały z klatki. Nei wiadomo, jak długo buszowały same, ale skoro obżarły dwiatki - papirus, skrzydłokwiat i naginkę - to chyba dosć długo. Złapał chłopak gryzonie, ale że zachowywały się normalnie, to przyszedł za dwa dni. Józka w tym czasie umarła. Nie wiadomo, dlaczego. Od tamtej pory stróż do myszy przychodzil codziennie, kontrolować klatki i gryzonie.

Mąz powiedział mi dopiero tydzień później, kiedy już się zaręczyliśmy, dwa dni później mnie posadzil i powiedział, co się stało. Ryczałam jak dzika. Klatki musiały być niewystarczająco zabezpieczone, albo Biała Małpa tak silna. I czemu Józi nic nie jest, a Biała Małpa umarła....? Przecież gryzonie czasami mogą ucec nawet w nocy i zanim się człowiek zorientuje ma zeżartego kaktusa.... nie wiem :(
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Mysza <")))/ w 13 Sie, 2017, 23:53
Bardzo mi przykro :( Chłopak zachował się nie odpowiedzialnie, choćby ze względu, że został proszony o pojawianie się w waszym domu w konkretnym czasie, powinien tam być. A jeśli już cos sie stało to dzwonić do Was od razu i pytać co zrobić, zapewne wysłalibyście go do wet po vit K. przecież koszty można rozliczyć później - czego sie bał? :(

Niestety wyżej wspomniana kwiatki są toksyczne dla wątroby. Być może jedna z szynszyli zjadła ich po prostu mniej. Warto byłoby jej zrobić morfologie i profile. Toksyny potrafią działać w opóźnieniu. Na przyszłość dla Ciebie, znajdź kwiatom miejsca na kwietnikach wiszących na ścianach, bo masz skoczne zwierzątka. Parapety to dla nich nie problem.
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: Roedeer w 15 Sie, 2017, 22:46
Ojej Mikarin :( Bardzo bardzo mi przykro :( znowu straty w szylencjach u Was :( Aa i gratuluję zaręczyn!
Tytuł: Odp: Szynszyle Mikarin
Wiadomość wysłana przez: dream* w 16 Sie, 2017, 12:54
kurde :( Ale nieszczęście. Skrzydłokwiat jest trujący i to pewnie on tak załatwił sprawę :(
Strasznie Ci współczuję bo pewnie zepsuło to całą radość. Gratuluję zaręczyn i bardzo Ci współczuję tej sytuacji :(
SimplePortal