hypothetical
27 Kwi, 2024, 18:05

Autor Wątek: Cierpienie i ignorancja  (Przeczytany 6122 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Ten wątek posiada wiadomość oznaczoną jako najlepsza odpowiedź. Aby ją zobaczyć kliknij tutaj.

krecik

  • Gość
Cierpienie i ignorancja
« dnia: 21 Sie, 2014, 09:23 »
Ja dziś z rana  trochę tak refleksyjnie i poważnie. Przeczytałam dziś rano na FB ważna wypowiedź jednego z weterynarzy zajmujących się gryzoniami. Dodam, subiektywnie, naprawdę dobrego lekarza - choć to nie tylko moja opinia.

W całym kontekście tego, co na forum dzieje się od kilku dni, tego, jak bardzo agresywny był SB, choć przecież dobrze wiemy, że agresja wzbudza agresje - ludzie zaatakowani nie wrócą tutaj, a już na pewno nie posłuchają rad które ktoś im daje...

Wypowiedz dr Kuby poniekąd jest także o tym - jak bardzo ludzie bywają głusi na argumenty, jak bardzo chcą wierzyć w swoje racje, jak trudno przyjąć inny punkt widzenia... I w końcu jak bardzo trudno podejmować jest decyzję w kwestii najbliższych sobie stworzeń.

W całym kontekście chorób moich szyli temat naprawdę mnie poruszył.
Z zębami Radara walczę już ponad 3 lata, był moment, że prawie przez 3 miesiące jadł tylko i wyłącznie papki. W tym momencie dotychczasowe leczenie przestało być skuteczne, wiec zmiana antybiotyku - innego w zasadzie już chyba nie ma.... I co jeśli ten ostatni przestanie działać ?

Diego - dwie operacje w ciągu miesiąca będące splotem komplikacji, leczenie zajęło  ponad 3 miesiące, zastrzyki operacje, kroplówki, izolacja.... Ale żyje, ma się dobrze. Przytył nawet.

Maniek, którego łapa jest strzępem, a ja nie wiem, jak robi sobie krzywdę (po raz kolejny antybiotyk, brak karuzeli i ograniczony ruch), czego nie zauważyłam ? Co zrobiłam nie tak? Co powinnam zrobić inaczej ?

I w końcu Felek - Kaleka, takiego go już zabrałam, uszkodzenie rdzenia kręgowego powoduje, że zwierzak nie może skakać, czasem mu się udaje, a czasem robi fikołki, rozjeżdża się, albo upada na mordkę.... Do tego w zasadzie stałe zapalenie spojówek - wiec piach odpada. Specjalna klatka, niska, tylko z jedna półką - wiec skazany na samotność. Ale je przytula się i jak go tylko puścić na chwile próbuje prześcigać resztę....

Temat okrutnie trudny, choć ja chyba nie będę walczyć za wszelką cenę... Tylko gdzie jest ta granica ? BO może już ja przekroczyłam ?

Wklejam poniżej całą wypowiedź dr Kuby, profil oficjalny więc chyba mogę...
Zachęcam do lektury i refleksji....

"Dziś temat niełatwy,
Czyli CIERPIENIE nakrapiane śmiercią i IGNORANCJA ubrana w szaty mądrości.

Wszyscy lubimy ciepłe i słodkie obrazki młodziutkich zwierzątek. Ziewający szczurek, brykający króliczek, wypasiona świnka morska leżąca na boku w sianku.
Ale istnieje też, niestety, dużo mroczniejsza strona naszej pracy. Nie znajdziecie Państwo zdjęć królików, którym larwy much wypadają z oczodołu pośród ropy i krwi. Zdjęć sparaliżowanych fretek tarzających się w odchodach, pod warstwą których, gnije skóra. I nawet w książkach stomatologicznych nie widziałem takich przerostów zębów, jak czasem w gabinecie - rozrywających policzki, języki, podniebienia. I to u pacjentów, których Właściciele zdawali sobie sprawę z choroby stomatologicznej zwierzęcia i konieczności cyklicznych wizyt.

Kiedyś było mi łatwiej oceniać takie sytuacje. Obecność cierpienia u istoty, która na to nie zasłużyła dawała mi moralne prawo do osądzania człowieka. To było proste. Ale po jakimś czasie, który chciałbym nazywać rozwojem osobistym, lub po prostu dorastaniem zaczęło okazywać się, że za większością przypadków "okrucieństwa" (celowy cudzysłów) stoi ignorancja. Skala ignorancji może być szeroka. Od niewiedzy w temacie potrzeb dietetycznych szynszyli, aż po brak refleksji, że złamana chomicza noga może boleć, mimo że zwierzę się porusza. Czasem z kolei, Właściciel nie umie dopatrzeć się, że jego podopieczny cierpi i przychodzi po pomoc za późno.
Według mnie w takich sytuacjach konieczna jest nauka. Korzystając z autorytetu lekarza edukowanie zgodnie z posiadaną wiedzą (choć może za kolejnych parę lat, przyjdzie mi znów dojrzeć i zmienię zdanie).
Do tematu ignorancji jeszcze powrócę, natomiast teraz pytanie:
- Czy sparaliżowany od pasa w dół królik cierpi??
(chwila na zastanowienie)
...
...
...
Dla tych, którym do odpowiedzi brakuje kilku danych podpowiadam: królik je, oddaje mocz i kał, ale pod siebie. Jest myty czasem raz, czasem kilka razy dziennie. Od czasu do czasu jakaś odleżyna, niewielka, mimo przekładania. Dają się leczyć. Paraliż trwa pół roku, terapie niewiele dały. Medycznie już nic nie można zrobić. Słońce wstaje, słońce zachodzi. Królik leży w tym samym kojcu, czasem na kanapie. Umyją, pogłaszczą. Obok stoi telewizor. Coś zawsze poleci w tle. Wydaje się, że królik nie czuje bólu. I tak 200 dni.
(chwila na zastanowienie)
...
...
...
No to kolejny przykład. Szczur karmiony czekoladą i ciastkami przez kochającego Właściciela. Gryzoń umiera skończywszy parę dni wcześniej rok (potrafią dożywać i 3), w związku ze skrajną otyłością i doszczętnym stłuszczeniem wątroby. Objawy złego samopoczucia od 24 godzin. Kamica żółciowa. Bez szans na operację przy tym stadium niewydolności wątroby. Przecież ów szczur przez całe życie był szczęśliwy. Miał gdzie spać, co jeść, po kilkanaście godzin dziennie na rękach u Właściciela. Może i żył krócej, ale czy długość życia ma znaczenie, w sytuacji, gdy chore zwierzę można poddać eutanazji unikając jego cierpienia?
(chwila na zastanowienie)
...
...
...
A operowanie wciąż odrastającego nowotworu w jamie brzusznej u fretki. I średnio 1,5 - 2 zabiegi chirurgiczne w miesiącu przez pół roku, To już męczenie, czy nie? Tydzień wymiotów, kolek i bólu, gdy guz mocno się powiększał oraz pierwsze niełatwe dni po operacji, gdy postępowało gojenie, w opozycji do kolejnych dwóch tygodni naprawdę dobrego samopoczucia, energii, chęci do zabawy i apetytu.
(chwila na zastanowienie)
...
...
...
Ponawiam pytanie.
- Czy królik, szczur i fretka cierpiały?
To teraz dalej. Jeśli któreś z nich cierpiało, lub któreś nie cierpiało, to skąd to wiecie Drodzy Państwo?
To jeszcze dalej. Kogo potępicie? Lekarza, który sugeruje eutanazję, czy Właściciela, który się na nią nie zgadza? I odwrotnie. Właściciela który chce uśpić to zwierzę, czy może Lekarza, który uważa, że będzie leczył?
I jeszcze odrobinę dalej. Skąd w Was potrzeba opiniowania? Zakładam, że w większości nie jesteście Państwo lekarzami i nie spędziliście nawet jednego dnia opiekując się takim pacjentem.
Skąd zatem wiecie, że Wasza opinia - jaka by nie była - jest słuszna?
Nie chcę bynajmniej nikogo urazić, czy potępić. Pragnę jedynie wymusić pewne refleksje.

„Ignoranci zawsze są wszechstronni” jak powiada Antoni Regulski. Podejrzewam, że każdy myślący człowiek zgodzi się z tym zdaniem, jeśli odwiedzi jakieś forum internetowe i poczyta komentarze. Polecam szczególnie te, pod tytułami prawicowych gazet. Ale o ile internet, mimo że opiniotwórczy, fizycznej krzywdy zrobić nie zdoła, to mam wątpliwość innej natury. Oto link do strony internetowej informującej o działaniach niepożądanych i specjalnych ostrzeżeniach w stosowaniu popularnych szczepionek dla królików: newbielink:http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/document_library/EPAR__Product_Information/veterinary/002004/WC500112958.pdf [nonactive]
Czy zatem szczepienie zwierzęcia przez Właściciela, albo inną osobę trzecią, bez udziału lekarza jest zasadne? Wskazane? Odpowiednie? Pod jakimi warunkami zgodzilibyście się Państwo na taką interwencję u swojego zwierzaka? Albo czy ja, będąc lekarzem, powinienem zgłosić taką praktykę odpowiednim instytucjom? Przecież zaszczepione na wiosnę króliki chodzą, żyją i nic im nie dolega. Inna sprawa skąd takowy amator szczepionek wziął lek dostępny jedynie w hurtowaniach i lecznicach weterynaryjnych.

A to działania niepożądane mogące wystąpić przy podaniu metoklopramidu - newbielink:http://www.przychodnia.pl/el/leki.php3?lek=1414 [nonactive] oraz tolfiny - newbielink:http://www.vetoquinol.pl/fileadmin/common/Document_commun_groupe/TOLFEDINE_tabletki.pdf [nonactive]
Zapewne wielu z Państwa słyszało nazwę tego ostatniego leku, albo nawet podawało go swojemu zwierzęciu, gdy wymagało terapii przeciwbólowej. Oba specyfiki są dość szeroko stosowane w medycynie małych ssaków, w większości z sukcesami. Jednakże co by się stało, gdyby Właściciel, lub inna osoba nie będąca lekarzem weterynarii podała oba te leki, zapewne w dobrej wierze, akurat przed ciężką operacją i doprowadziła w ten sposób do spadku ciśnienia krwi w kłębuszkach nerkowych, co w połączeniu z lekami użytymi do narkozy zaowocowało niewydolnością tego narządu po zabiegu. Hipotetycznie możliwe. Ale wina i tak zawsze spada na tego, kto operował, prawda?

Wracając znowu do tematu cierpienia, naszych przykładów pacjentów, no i do zdjęcia. Czy owady z fotografii, mimo że uważane za szkodniki, przyklejone do kartonika, bez szans na ucieczkę cierpią? Czy mamy pozwolić im buszować w naszej mące nie stosując pułapek? Czy może warto dobijać co jakiś czas świeżo złapane osobniki, by odpuścić im czekania na śmierć niekiedy i parę dni? Czy w ogóle ktoś z Państwa przejmował się dotąd sprawami moli spożywczych?
Każdy z Nas rozumie cierpienie intuicyjnie i chyba nie ma sensu sięgać do definicji. Różnice w pojmowaniu cierpienia innych, biorą się z indywidualizmu ludzi (dla jednych sparaliżowany królik cierpi, a inni będą mieli odmienne zdanie. To samo z molami). Ale wszyscy zgodzimy się, że odczuwając cierpienie, czy to fizyczne, czy psychiczne zarówno człowiek, jak i zwierzę podejmują starania, by to cierpienie eliminować, lub choćby minimalizować. Np. kulawizna po uderzeniu w kolano, albo ucieczka w sytuacji zagrożenia. Co się jednak dzieje, gdy człowiek w imię unikania cierpienia własnego, decyduje się pozostawić przy życiu nieuleczalnie chore zwierzę, ze zdiagnozowaną agresywną chorobą nowotworową nie poddającą się chemioterapii? Istnieje ogromne ryzyko, że zwierzę odczuwa nieustannie ból fizyczny. Co wtedy? Co powinien zrobić lekarz, który widzi jak się sprawy mają? Przecież nie może zakończyć męczarni zwierzęcia, bez zgody Właściciela. Z drugiej strony Właściciel nie jest lekarzem i może nie widzieć cierpienia zwierzęcia, z powodu oczywistej ignorancji medycznej; lub nie dopuszcza do siebie myśli o stracie Przyjaciela z powódek egoistycznych. Kto ma rację?

Mam koleżankę, której prywatne poglądy są dość radykalne. Jest ona zdania, że powinno się nieuleczalnie chore zwierzęta poddawać eutanazji, gdy tylko pojawi się cień wątpliwości, że zaczyna ono cierpieć, mimo że w pierwszej fazie może to maskować (np. tylko trochę więcej śpi, trochę mniej chodzi, słabiej je). Moja koleżanka zachowuje konsekwencję poglądów w działaniu w przypadku swoich zwierząt (ma ich sporo – głównie koty), ale zawodowo podłącza chore zwierzęta pod przedłużające życie kroplówki, nawet wtedy, gdy wątpliwości o cierpieniu zmieniają się w przeczucia graniczące z pewnością. Na pytanie „dlaczego?” odpowiedziała mi kiedyś, że po trzeciej sprawie sądowej o okrucieństwo wobec zwierząt, straciła zaangażowanie, by wyjaśniać ludziom cokolwiek, bo oni zawsze i tak wiedzą lepiej. Na marginesie dodam tylko, że wnoszącymi pozwy, za każdym razem byli ludzie zrzeszeni w fundacjach i stowarzyszeniach, mających w statutach i regulaminach, na pierwszym miejscu, ochronę życia i zdrowia zwierząt.

Przedstawione tu sytuacje mogą być fikcyjne, ale problem jest realny i okresowo eskaluje. Być może kolejna eskalacja będzie mieć miejsce w niedalekiej przyszłości, być może nie, nie wiem. Ale tak samo łatwo, jak ocenia się sytuacje, w których nie bierze się udziału, powinno się własne zachowania poddawać krytyce innych ludzi. Nie uważam przez to, że moja koleżanka powinna wytaczać sprawy sądowe tym samym ludziom, co pomawiali ją o okrucieństwo i dezawuowali cały jej dorobek. Albo, że w ramach zemsty powinna założyć forum internetowe o nazwie Pseudo-Obrońcy-Życia”, gdzie tysiąc sfrustrowanych weterynarzy odsądzi od czci i wiary po nazwiskach tysiąc członków fundacji i hodowców. To powiększa pogardę, a w konsekwencji karmi ignorancję, bo najbardziej ufa się tym, którzy najgłośniej krzyczą, pomimo ich najskromniejszego rozeznania w temacie.

Miałem kiedyś, parę lat wstecz, króliczego pacjenta, którego Właścicielem był lekarz medycyny. Królik miał kłopoty z zębami, trzeba było operować. Po zabiegu pozostał w zębodole fragment wierzchołka/ korzenia, którego nie potrafiłem wyłuszczyć, mimo chyba dwóch, czy trzech podejść. Właściciel miał do mnie duże pretensje, gdyż według jego oceny, nie wykonałem zabiegu prawidłowo. Wtedy przyjąłem Jego argumentację i kontynuowałem leczenie zwierzęcia po kosztach materiałów w dogodnych dla Opiekuna porach (wtedy w przychodni, w której pracowałem nie było zapisów, więc zwykle przyjeżdżałem wcześniej, przed swoją zmianą, specjalnie by zajął się królikiem). Nie pogodziłem się wewnętrznie z tym co robię i gdy po kilku tygodniach mogłem zagojonego królika odesłać do domu słowami „bez kontroli” poczułem ogromną ulgę. W sumie sprawa załatwiona. Królik jakoś się wygoił, ja spłaciłem długi po popełnionym błędzie, Właściciel także był usatysfakcjonowany. Aczkolwiek.... Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, żeby powiedzieć – w końcu też lekarzowi – że przecież wady stomatologiczne u królików w 98% mają podłoże żywieniowe (Pan karmił swojego pupila ziarnem, sałatą i marchewką) i że do tego co ja „sknociłem”, Właściciel pośrednio przykładał się przez lata.

Pytanie brzmi, gdzie, lub kiedy znajduje się granica. Ta nierzadko bardzo cienka linia między ignorancją a mądrością, cierpieniem a brakiem cierpienia? I kto powinien rozstrzygać położenie tej granicy?

Pod rozwagę! I szczerze zachęcam do posiadania wątpliwości!

Dla pocieszenia wszystkich ignorantów dodam, że „niewiedza jest błogosławieństwem”, zaś ku pokrzepieniu serc cierpiących: „cierpienie uszlachetnia”.

Spisał to człowiek mający się za ignoranta i ktoś, kto subiektywnie uważa, że cierpienie nie jest mu obce.
Jakub Kliszcz, aktualnie lekarz weterynarii."
newbielink:https://www.facebook.com/JKliszcz?ref=ts&fref=ts [nonactive]
« Ostatnia zmiana: 21 Sie, 2014, 12:07 wysłana przez krecik »

Offline Ciupelek

  • Moderator
  • ~Rządca Półek~
  • *****
  • Wiadomości: 657
  • Uzbierane migdały: 14
  • Płeć: Kobieta
  • Kiwi, Titi, Fifi
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #1 dnia: 21 Sie, 2014, 09:46 »
Bardzo dobry tekst.
Jednak Pan weterynarz nie podał strony Właściciela, takiego, który chce dobrze. Problem leży w plotkach i niedouczeniu pewnych osób. Jeżeli właściciel karmi królika nieodpowiednio, często nie wynika to z ignorancji, tylko dlatego, że Pani w zoologicznym tak powiedziała. Jak wiemy, również karmy dostępne na rynku, ze szczęśliwym zwierzątkiem w tle wcale nie są odpowiednie dla danego gatunku, skąd taki właściciel ma to wiedzieć?
Nie każdy z Nas wertuje internet, albo może nie odrazu? Mieliśmy tyle razy przykład na forum, że albo sprzedawca w sklepie poradził tak karmić, albo hodowca, albo sąsiadka, która ma tego zwierzaka od 10 lat. Problem jest chyba w tym, że lokujemy autorytety w nieodpowiednich osobach, ale z drugiej strony nikt głośno nie mówi skąd czerpać wiedzę i z jakiego źródła ta wiedza będzie najprawdziwsza.
Dobrze wiemy też, że często weterynarze nie znają dogłębnie specyfiki gatunku, nie mówiąc już o takich, którzy robią wszystko aby zarobić i doradzają np. przychodzić ze zdrowym zwierzakiem co 2 miesiąc na kontrolę, narażając zwierzę na stres.

Przykład karmienia fretki czekoladą jak dla mnie kwalifikuje się do odebrania zwierzęcia, jeżeli już nie żyje, to do odrobienia godzin społecznych w schronisku. Tutaj znowu wina leży po stronie prawa, które nigdy nie sprzyjało gryzoniom, a dużym zwierzętom też często niewiele pomaga.

Jedynym rozwiązaniem tego problemu jest wg mnie spisanie książek o każdym gatunku, które promowane będzieró przez chociażby jakiś Instytut Weterynaryjny- byłby wsparciem zarówno dla właścicieli jak i weterynarzy. Nic tak nie pomaga jak wiarygodne źródło i wszystkie informacje zawarte w jednym miejscu.

Jeżeli chodzi o przypadki jakie Pan vet opisał, czyli ukryte cierpienie, wczesne stadium choroby, gdzie zwierzak po prostu więcej śpi, albo jest nie w sosie, nie jesteśmy w stanie tego ocenić i to jest pewne. To nie ma nic wspólnego z ignorancją i uważam, że osoby, które nie odebrały takich pierwszych sygnałów nie powinny mieć wyrzutów sumienia.

Ja sama przeżyłam śmierć zwierzaka w męczarniach. Mam pretensję do vet, że nie powiedziała mi o eutanazji. Nie wiem, czy sama nie wiedziała jak to się skończy? Ja byłam w szoku, cała roztrzęsiona i kiedy ona zaproponowała dawkę witamin i "zobaczymy czy przeżyje noc" nie zastanawiałam się chciałam ratować zwierzaka. Kiedy już pod wieczór zauważyłam, że naprawdę się męczy, nie mogłam nic zrobić. Była sobota wieczór, ja bez samochodu, najbliższa lecznica całodobowa bardzo daleko. Co innego byłoby, gdyby Pani dr powiedziała " widać, że cierpi. Powinnyśmy ją poddać eutanazji, ale decyzja należy do Pani". Z ust vet nie padło ani razu słowo "cierpienie", a mi jakoś w tym całym amoku również nie przyszło to do głowy, nie wiem dlaczego.
« Ostatnia zmiana: 21 Sie, 2014, 09:54 wysłana przez Ciupelek »

Offline matti4411

  • ~Kierownik Klatki~
  • ***
  • Wiadomości: 701
  • Uzbierane migdały: 16
  • Płeć: Kobieta
  • Alvin & Monty [Skipper (*)03.2014-20.01.2015]
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #2 dnia: 21 Sie, 2014, 10:14 »
zwierzakami zajmuję się od dawna ,nie raz ciężko było podjąć decyzje o eutanazji oj nie raz,wiem co to cało dobowe opieki,cierpienie. U moich zwierzaków do których jestem przyzwyczajona bardzo szybko zauważam kiedy dzieje się coś złego. Wypowiedz jest genialna jak dla mnie bo mało weterynarzy ma takie podejście do swojej pracy a raczej pasji (bo tak moim zdaniem powinno być jeśli chcę się robić dobrze to co sie robi).

Fakt ostatnimi czasy było tu gorąco ,nie zawsze jednak można komuś pomóc -kto tej pomocy nie chce lub komus kto udaje że jej potrzebuje a tak na prawdę wie lepiej co ma zrobić lub już podjął decyzje.

Fakt iż nasze z leksza naganne zachowanie w postaci obrażania kogoś na sb jest nie na miejscu ale jeśli widzi się że ktos pozwala na cierpienie i mimo tylu udzielonych rad nie robi nic lub robi to co uważa za słuszniejsze - to pytam jak można sie nie zdenerwować?

Z ignorancją zgadzam sie w 100% jak to zostało napisane na przykładzie  ,królika lub szczura. Człowiek z góry przyjmuje że jeśli nasz kochany pupilek wcina słodycze,pije cole ,odżywia sie najgorszym typem karmy to jest ok- bo przecież skoro żyję,oddycha i je to z apetytem to jest ok...
  Następnie np przy nadepnięciu,skaleczeniu,otyłości - to samo zwierzak : je,chodzi, żyje jest ok co nie?
Takie zachowanie tyczy sie każdej dziedziny z życia zwierzaczków tych mniejszych,"pupilków"
Ludzie przez swoja nie wiedze i bezmyślność nie mają pojęcia czasem jaką krzywdę mogą wyrządzić swoim tak kochanym bardzo przyjaciołom...a może nie chcą wiedzieć? Może myślą że wystarczy pełna miska,woda i trociny i tyle?? Lepiej poczekać tydzień jak np szczur ma biegunke jak stąd do betlejem bo może samo przejdzie a po co płacić wetowi??

Fakt są ludzię dokształceni w tych sprawach,sami się interesują,dbają i także nie zawsze jest pieknie i kolorowo ale takim ludziom udaję się na pewno częściej uratować gryzonia i szybko zareagować bo ktos kto na prawdę kocha zwierze potrafi MYŚLEĆ w czasie.

Mój przykład...przepraszam że nie gryzoń ale idea taka sama

pies boxer(miałam ich wiele kocham tę rase) wiedziałam że te psy często maja problemy zdrowotne ale je kocham i byłam przygotowana na wszystko. Był moim ukochanym ze wszystkich jakie dotąd miałam,był ze mna 12 lat. Jedyny w tym okresie prawdziwy przyjaciel,tylko mój,tylko mnie słuchał i ze mna spał. Kiedy zdiagnozowano u niego raka byłam w szoku,był jak zawsze co 3/4 miesiące na kontroli weterynaryjnej i zawsze było dobrze do momentu kiedy pewnego dnia odmówił posiłku,pod wieczór kiedy nie jadł nic od sniadania ,w auto i do weta,po nocy nie spania i badaniach padła diagnoza,rak jelit w ciągu 2 tyg dostał przeżuty ,miał operacje,usuwane kawałki jelit ale i to nie pomogło nic. Wet powiedział że pies "pociągnie jeszcze z 2 miesiące" I co dzień leki przeciw bólowe-bo zwijał sie w kłebek i piszczał,chudł,marniał w oczach. Postanowiłam trzymając go za łape,on wybrał miejsce poszedł pod swoje ulubione drzewo ,położył sie popatrzał na mnie i polizał mnie po buzi :( Weterynarz domyslił się co ma zrobić i tylko mnie zapytał dla pewności,to było jedyne stosowne działanie w tym momencie.  Płakałam 3 miesiące ,wierzcie lub nie ,ale widząc jak cierpi,jak nie je,ile musiał razy być kłuty igłami ,boże... wtedy nawet ulzyło mi że już nie będzie musiał chodzić z bólem z kąta w kąt i się męczyć.

Dla swojej radości oczywiście mogłabym pozwolic mu jeszcze byc ze mna przez te około 2 miesiące ale czy dla mnie miał cierpieć i znosić z ogromnym bólem każdy dzień?? Większość ludzi nawet nie pomysli o leczeniu chorego zwierzaka bo to kosztowne,większość też nie pomysli o tym co czuje zwierzak? tylko liczy się nasze JA . Jednak w innych przypadkach kiedy to wystarczy troche leków i odpoczynku inni dla wygody wolą zwierzaka"pochować " i kupic najzwyczajniej w świecie nowego bo jest taniej...
Chryste w głowie sie nie mieści...
Każdy z Nas ma indywidualne podejście do każdej ze spraw i tylko Ci którzy sa otwarci i maja w sobie empatię potrafią zrobic coś dobrego w tym chorym świecie .
Bo jesli komus na prawdę będzie zależeć to znajdzie pomoc,znajdzie wyjście ze sytuacji,będzie się chociaż STARAĆnie zwlekać i nie liczyc na cud ,będzie umiał zareagować w odpowiedniej chwili BO TO TYLKO OD NAS ZALEŻY co wyniknie z danej sytuacji a w tym przypadku ze zdrowiem naszych gryzoni.Warto je czasem wiedzieć co lekarz ma do powiedzenia,doradzić się ale też trzeba miec u siebie w głowie trochę "oleju". Nie mozna w takich sprawach byc egoista bez serca.
A opiniowanie innych za ich czyny czy zachowanie jest chyba juz zakodowane w naturze ludzkiej ,czasem można mieć racje ale czasem może mieć ja ta druga strona tak więc moim zdaniem dobrze jest sie radzić,rozmawiać,zdobywac wiedzę w różnych sprawach aby byc obiektywnym a nie stać murem za swoją racją i koniec.Oczywiście opinie od byle kogo kto nigdy nie miał problemu jak nasz sa absolutnie nie na miejscu. To powinny byc osoby z wieloletnim doswiadczeniem jak weterynarze czy hodowcy(ale kochający swoje zwierzęta ,nie opętani chęcią tylko wzbogacenia sie ludzie).

To taka moja refleksja i odczucia  co do wypowiedzi powyżej. Ja tez nie zawsze jestem bez winy ale wiem to i jeślii już popełniam błąd(nie chcący rzecz jasna) to od razu staram sie go naprawić i nie dopuszczać aby kiedyś znów coś nieodpowiedniego zrobić.

"Zarozumiałością oraz bez­czel­nością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tyl­ko dla­tego że są nieme dla je­go tępej percepcji."

Alvin 06.2010.Monty 09.02.15
♪♫...seize the day or die regretting the time you lost... ♫♪

[-chomik-][-chomik-]

Offline matti4411

  • ~Kierownik Klatki~
  • ***
  • Wiadomości: 701
  • Uzbierane migdały: 16
  • Płeć: Kobieta
  • Alvin & Monty [Skipper (*)03.2014-20.01.2015]
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #3 dnia: 21 Sie, 2014, 10:19 »
No właśnie@mikar78 tez miałam na myśli w swojej wypowiedzi że opinie i pomoc dla zwierząt powinni udzielać Ci ,którzy maja o nich pojęcie tj.wyspecjalizowany w szylach lub w innym gat wet,bo taki który tylko jeździ po wsiach leczyć świnki czy krowy wątpie aby mógł pomóc szczurkowi czy chomikowi. Nie mówie że każdy tak ma ale pewnie większość. Także pomocy nalezy szukać u odpowiednich ludzi nie u sąsiada czy koleżanki,chociaz i Ci z kolei mogą mieć nie jednokrotnie większe pojęcie od niejednego hodowcy. Więc ciężko tak naprawdę uznać kto co wie lepiej i komu powierzyć życie swoich podopiecznych.

"Zarozumiałością oraz bez­czel­nością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tyl­ko dla­tego że są nieme dla je­go tępej percepcji."

Alvin 06.2010.Monty 09.02.15
♪♫...seize the day or die regretting the time you lost... ♫♪

[-chomik-][-chomik-]

Offline Bożena

  • ~Przewodnik Stada~
  • ****
  • Wiadomości: 3906
  • Uzbierane migdały: 6
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #4 dnia: 21 Sie, 2014, 10:43 »
Ja całe szczęście, nie musiałam podejmować decyzji o eutanazji jeżeli chodzi o moje kuleczki.Mam nadzieję,że nigdy nie będę musiała tego robić. W grudniu miną dwa lata od eutanazji najcudowniejszego czworonoga jakiego dane mi było poznać. Ramzes- owczarek niemiecki mojej siostry cierpiał strasznie kilka miesięcy. Nikt nie potrafił zadecydować o skróceniu jego życia. Gasł w oczach a moja siostra z uporem maniaka z wielkiej do niego miłości nie pozwalała mu spokojnie odejść. Niezliczone godziny rozmów, morze wylanych wspólnie łez i decyzja o eutanazji. Ten dzień- jest jednym z gorszych w moim życiu. Nie zapomnę oczu Ramzesa kiedy przyszło się nam pożegnać, w jednej chwili zobaczyłam w nim małego szczeniaka w którym zakochałam się bez pamięci. Był w naszej rodzinie 9lat, o całe 9lat za krótko.Święta,weekendy ,wakacje bez niego nie są już takie same. Siostra nie zgodziła się na kolejnego psa.Razmzes I i ostatni w naszej rodzinie.

Offline Ciupelek

  • Moderator
  • ~Rządca Półek~
  • *****
  • Wiadomości: 657
  • Uzbierane migdały: 14
  • Płeć: Kobieta
  • Kiwi, Titi, Fifi
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #5 dnia: 21 Sie, 2014, 10:57 »
Najgorsze co wynika z takich tekstów to jest to, że tak naprawdę rozumieją go ludzie, do których nie jest adresowany-czyli tacy, którzy odpowiednio zajmują się zwierzakiem.

Offline Paula_91

  • ~Właściciel Półki~
  • *
  • Wiadomości: 489
  • Uzbierane migdały: 14
  • Płeć: Kobieta
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #6 dnia: 21 Sie, 2014, 11:12 »
Dobry i bardzo trudny temat. Aktualnie jestem niecale trzy miesiace po eutanazji mojego najukochanszego laba. Nie jestem w stanie sie z tym pogodzic, do dzis po nocach placze, takim byl przyjacielem, ba byl czlonkiem rodziny. Od zawsze bylam przeciwniczka eutanazji. Ale zycie uczy. Jak go widzialam wtedy, nie mogl sie juz zalatwiac brzuch jak balon, ja we lzach wykrzyczalam do taty aby dzwonil po wterynarza aby go uspic. Nie bylo szans na ratowanie a co bym mu dala? Tydzien stresu, igiel, ogromnego cierpienia. Zwierzeciu nie wytlumaczysz, odszedl przy nas, na swojej trawie przytulony. To najtrudniejszy czas w moim zyciu, bo on zawsze z nami spal, jezdzil.. Wszystko. Teraz juz wiem, ze nie zawsze mozna ratowac, ze ten tydzien bedzie wiekszym cierpieniem niz zwierzaka nie ratowac. Choc uwazam ze mlodsze zwierzeta zawsze warto probowac ratowac, starsze nie zawsze. Odpowiedz na pytanie kiedy warto ratowac a kiedy nie jest szalenie trudna i jakiej decyzji nie podejmiemy NIGDY nie bedziemy pewni czy aby na pewno slusznie zrobilismy. Oby jak najmniej takich dylematow, tego Wam i sobie zycze.
« Ostatnia zmiana: 21 Sie, 2014, 15:59 wysłana przez Claudi »

Offline 5zy5zka

  • ~Opiekun Stada~
  • *
  • Wiadomości: 1185
  • Uzbierane migdały: 0
  • Płeć: Kobieta
  • Tofik, Pysia, Psotka, Pchełka
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #7 dnia: 21 Sie, 2014, 20:05 »
W całym kontekście tego, co na forum dzieje się od kilku dni, tego, jak bardzo agresywny był SB, choć przecież dobrze wiemy, że agresja wzbudza agresje - ludzie zaatakowani nie wrócą tutaj, a już na pewno nie posłuchają rad które ktoś im daje...
Cóż jeśli to był przytyk w moją stronę to szczerze mówiąc czuję się urażona. Owszem, SB był agresywny i nawet wulgarny, ale moim zdaniem miał prawo być.

Ja i AdoptujSzynszyla jesteśmy prawdopodobnie jedynymi osobami które rozmawiały z tą dziewczyną, w sumie nawet bardziej ja niż reszta zespołu. To nie jest jakaś mała dziewczynka z biednej rodziny zależna od rodziców, tylko kobieta w wieku 20+ której pieniędzy nie brakuje. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że jest kompletną idiotką.

Swoim lenistwem, głupotą i ignorancją zabiła 6 szynszyli. Samica rodziła 5 dni zanim wzięła ją do weterynarza, który nawet nie znał się na gryzoniach. W gabinecie urodziła 2 młode po czym umarła po przedawkowaniu leku razem z 3 pozostałymi młodymi w brzuchu.
Dziewczyna wstawiła ocalałe młode do plastikowego pudełka i dała na parapet. Kiedy w końcu udało mi się z nią skontaktować okazało się, że mimo iż szynszyle rozmnażała od dawna i samica miała miot za miotem, ona nie miała zielonego pojęcia o opiece nad nimi.

Pierwszy noworodek umarł wczoraj (20.08.2014) o godzinie 2:25 z wychłodzenia. Jak właścicielka stwierdziła, "w mieszkaniu jest ciepło" więc niby po co je ogrzewać. Musiałam ją długo przekonywać, żeby chociaż dała im słoik z ciepłą wodą (nie miała termoforu). Drugi noworodek został nakarmiony, był silniejszy od tego pierwszego. Poleciłam dziewczynie, żeby dała go do ojca, który go ogrzeje, bo słoik szybko by wystygł. Samiec zaczął iskać młode i się nim opiekować. Skończyłam rozmowę z tą dziewczyną około 4 rano. Miała wstać o 6 na karmienie.

Co się dowiedziałam następnego dnia? Dziewczyna zabrała noworodka od ojca (który nie wykazywał agresji wobec młodego)  i położyła sobie OBOK łóżka. Zamiast wstać o 6, spała sobie do 13. Oczywiście wielkie zdziwienie, że drugi noworodek również umarł. Prawdopodobnie także z wychłodzenia, zanim zdążył go zabić głód.

Może tu niektórzy myślą, że ja tę dziewczynę zwyzywałam, nawrzeszczałam na nią i dlatego mnie nie posłuchała. NIE. Na spokojnie jej mówiłam co ma robić i tłumaczyłam DLACZEGO tak a nie inaczej, żeby nie miała wątpliwości po co daną rzecz ma zrobić. Byłam dla niej nawet miła, chociaż jej głupota i kompletny brak empatii budziły we mnie obrzydzenie. Nie posłuchała mnie, bo jest po prostu idiotką która myśli wyłącznie o sobie i najważniejsze było dla niej to że w czwartek jedzie na wakacje. Mimo dokładnego i spokojnego tłumaczenia i tak zrobiła po swojemu, bo przecież ona wie lepiej.

Jestem ciekawa czy duże młode, nawet nie z dużego miotu a jedynak, przeżyłoby bez ogrzewania i jedzenia. Ja twierdzę, że nie, ale z racji iż nigdy szynszyli nie rozmnażałam to w sumie nie mam autorytetu by to oceniać, tu o ocenę można prosić osoby z forum, które mają hodowle. Dla mnie odpowiedź jest oczywista.

Ta dziewczyna zabiła 6 szynszyli. Może jestem przewrażliwiona, bo byłam w tę sprawę zaangażowana, ale uważam iż agresja była tu naturalna i uzasadniona. Nie tylko moja, ale i osób które śledziły tę sprawę i najzwyczajniej w świecie obchodził je los tych biednych szynszyli.


Jeśli chodzi o wypowiedź pana Kliszcza to jest bardzo interesująca. Czasami faktycznie nic nie da się zrobić i w chłodnej ocenie osoby postronnej zwierzę należy uśpić. Ale jak już ktoś wyżej napisał, ciężko tak po prostu wziąć zwierzaka i go zabić, nawet jeśli ma mu to przynieść ulgę. Spora część ludzi traktuje swoje zwierzęta jak członków rodziny, kocha je i chociaż to egoistyczne, nie ma sił na uśpienie się zgodzić. Myślę, że niejednej osobie tutaj, mi także,  bliska osoba umarła na nowotwór... tacy ludzie cierpią często bardzo długo. W Polsce eutanazja jest nielegalna, więc ile z nas byłoby w stanie dobić babcię/dziadka/rodzica/ mimo że np. pluje krwią, nie jest w stanie podnieść się z łóżka ani nawet jeść. Ile z nas by to zrobiło? Ja nie.

Chociaż surowo oceniam złą opiekę nad zwierzętami, to w kwestii usypiania zwierząt się wstrzymuję. To bardzo ciężka decyzja, obciążająca sumienie właściciela i jeśli ktoś nie jest w stanie pokonać swojej egoistycznej miłości by ją podjąć, ma do tego prawo. Znam kobietę, która 20 lat temu uśpiła swoją suczkę, którą potrącił samochód, była zmiażdżona od pasa w dół i nic nie dało się zrobić. Ta kobieta do dziś to wspomina i ma wyrzuty sumienia, mimo iż wie że to była słuszna decyzja. Kiedy mi weterynarz kazał uśpić zwierzaka bo rzekomo został mu jeden, góra dwa dni życia, odmówiłam, nie byłam w stanie tego zrobić. Zwierzak żył jeszcze pół roku, i chociaż nie było łatwo, nie było to życie w mękach. Nie żałuję.

Mój Tofik trafił do mnie po tym, jak znudził się jakiemuś bachorowi i chciano go uśpić. Mimo iż nie jest młody, jest agresywny wobec innych zwierząt, czy należało to zrobić? Moim zdaniem nie. Moja Psotka ma przerost wszystkich korzeni zębów. Większość z was zapewne wie, że to wyrok. Może czeka nas walczenie z tym kilka miesięcy, może jak się poszczęści to kilka lat. Wiem, że przyjdzie czas kiedy będzie ogromnie cierpieć. Może powinnam uśpić ją już teraz? Nie potrafię. Jak nie teraz to kiedy? Kiedy jest ta granica? Podziwiam osoby, które były w stanie wyzbyć się egoistycznej miłości i miały odwagę swojego zwierzaka uśpić. Ja nie umiem. Najwyraźniej mimo tylu lat na karku i licznych zwierząt które miałam, jeszcze do tego nie dorosłam.


Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.

(*) Dukat - ze mną 09.08.2012r. - 02.02.2013r.

[-chomik-] [-chomik-] [-chomik-] [-chomik-]

Offline matti4411

  • ~Kierownik Klatki~
  • ***
  • Wiadomości: 701
  • Uzbierane migdały: 16
  • Płeć: Kobieta
  • Alvin & Monty [Skipper (*)03.2014-20.01.2015]
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #8 dnia: 21 Sie, 2014, 21:51 »
Może nie chodzi tu o dorosłość tylko o problem z podjęciem dobrej decyzji a tym problemem jest miłość. Czasem trzeba podjąć ciężką decyzje tylko najważniejsze aby była przemyślana 1000 razy zanim zostanie podjęta. Każde za i przeciw ,wszystko.

Ja miałam np kanarka Kubusia ,miał 16 lat,reagował na imię,siedział mi na ramieniu mogłam z nim wszędzie chodzić(po domu) mój pierwszy zwierzak to był prócz innych pojawiających sie po drodze,tych domowych ,tych kochanych. Wiek 12 lat ,nagle problemy z koordynacją,a apetytem,WYROK? Kubus całkiem stracił wzrok choć wszystko do tego jednego dnia kiedy to był osowiały było niby normalne...wet mówił że u ptaka w takim przypadku nie ma szans bo sobie nie poradzi,ale nie cierpiał...miał w końcu mnie,pomagałam mu,przystosowałam klatke i tak oto przeżył jeszcze 4 piekne lata(umierając na końcu ze starości bo taki wiek u tych ptaków jest czymś niezwykłym)niby to zwykły mały ptaszek, ale jakże ważny,fakt nikt nie zauważył że z oczkami jest cos nie tak bo jadł latał po domu i było tak jak zawsze,byc może tego dnia wylew jakis ?! nie wiem...Ja np co do eutanazji ludzi/zwierząt mam podzielne zdanie ,czasem jest to konieczność ,czasem warto a nawet trzeba walczyć dla 1% nadziei. Jeśli jest to coś co napisała wcześniej 5zy5zka że pies jest do połowy zmiażdżony i ma pare chwil życia więc jest to konieczność bo na uratowanie nie ma szans natomiast z człowiekiem jesteśmy związani emocjonalnie  przez troche inne uczucia (moim zdaniem) i jesli był by w takiej sutuacji jak pies to wiadomo że nie pozwolilibysmy aby lekarz go "dobił" przepraszam ale tak jest. Nie mówie że nie kocham swoich zwierząt bo kocham je bardzo .Mogę wydawać sie brutalna i egoistyczna że pozwałam na eutanazje(ale tylko w extremalnych przypadkach) ,ale z drugiej str nie usypiam zwierząt notorycznie,doświadczyłam tego 2 razy w życiu i do dziś mam wyrzuty sumienia czy może jednak nie dało by sie czegoś więcej zrobić? Ale potem ktoś zazwyczaj mnie uspokaja że zrobiłam dobrze. Ehh wiele razy uniknełam takich sytuacji,walczyłam i opłacało się,ale te 2 razy były najgorszymi dniami w moim zyciu ale poniekąd sie cieszę że nie skazałam swoich podopiecznych na kolejne dni cierpienia bo były to męczarnie straszne.

Każdy ma inne podejście do takich spraw i nic na to nie poradzimy ale co do dziewczyny o której mowa była niedawno która zabiła 6 szynszyli to uważam jak 5zy5zka że to skończona idiotka!
Nic jej nie usprawiedliwia,totalny egoizm,obojetność, niechęć do rad i pomocy którą otrzymała wtedy.
Każdemu miały prawo puścić nerwy.

@5zy5zka Granica jest bardzo cienka ,a nie którzy po prostu stoją bardziej za lub bardziej przed kreską...Czasem postępujemy dobrze czasem nie,chociaż większość z nas ma jak najlepsze intencje nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrozumieć i przewidzieć i zawsze pomóc. Życie jest tak skonstruowane, że cały czas stawia nas przed trudnymi decyzjami i tylko nieliczni potrafia podjąć je prawidłowo.

Ale istnieja też Ci którzy są głupi i tez na to nic się nie poradzi jesli oni nie pozwalaja sobie pomóc...

"Zarozumiałością oraz bez­czel­nością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tyl­ko dla­tego że są nieme dla je­go tępej percepcji."

Alvin 06.2010.Monty 09.02.15
♪♫...seize the day or die regretting the time you lost... ♫♪

[-chomik-][-chomik-]

krecik

  • Gość
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #9 dnia: 21 Sie, 2014, 21:51 »
W całym kontekście tego, co na forum dzieje się od kilku dni, tego, jak bardzo agresywny był SB, choć przecież dobrze wiemy, że agresja wzbudza agresje - ludzie zaatakowani nie wrócą tutaj, a już na pewno nie posłuchają rad które ktoś im daje...
Cóż jeśli to był przytyk w moją stronę to szczerze mówiąc czuję się urażona. Owszem, SB był agresywny i nawet wulgarny, ale moim zdaniem miał prawo być.

Myślę, że to nie jest miejsce w którym mamy prawo zachowywać się wobec siebie agresywnie, niezależnie od tego, jak  źle ktoś się zachowuje. Rozumiem tragedię, która się wydarzyła, ale uważam, że to nie daje nam prawa do wulgarnych wyzwisk - mnie po prostu wchodząc tu wczoraj kilka razy odechciało się tu być... Nie miałam ochoty na czytanie za każdym razem obelg i wyzwisk, nieistotne dla mnie kto je pisał z jakiego powodu i czy miał racje czy nie. Po prostu razi mnie taka jawna agresja. Jestem zwolenniczka spokojnej rozmowy i nawet, jeśli ktoś jest głuchy na argumenty, to z pewnością agresywny ton nie sprawi, że nagle zacznie tego słuchać, wręcz przeciwnie, więcej nie przyjdzie nie doczyta i dalej będzie robił swoje... Osiągamy skutek odwrotny. Agresja rodzi agresje i bunt. Tylko tyle chciałam powiedzieć i szczerze nie wiem kto dokładnie rzucał mięsem bo wypowiedzi w stylu ta ku.wa durna idiotka zabić ja od razu i jeszcze ciekawsze litanie obelg i wyzwisk powodowały  u mnie jedynie chęć zamknięcia strony. I myślę, że nie nie tylko mnie.

Bez choć minimalnego szacunku do innych, nawet choćby nie wiem jak głupie i nieodpowiedzialne zachowanie prezentowali nie możemy oczekiwać, że ktoś szanował będzie nasze wypowiedzi nasze zdanie i pójdę dalej, nasze forum.

Świata nie da się zmienić, nie da się uratować wszystkich. Takie sytuacje będą i choćbyśmy nie wiem co robili nie jesteśmy w stanie uratować wszystkich. Nie jesteśmy w stanie także przebić się do wszystkich z naszymi argumentami - niestety, trzeba się z tym pogodzić.

Ale trzeba i należy zachować choć minimum kultury.

Jeśli emocje na to w danym momencie nie pozwalają, może warto ochłonąć zanim puści się w świat serię obelg... I zniechęci kilku użytkowników nie w temacie...

Ot tyle chciałam powiedzieć.

Ale to nie ten temat... więc może warto go wydzielić ?

Offline matti4411

  • ~Kierownik Klatki~
  • ***
  • Wiadomości: 701
  • Uzbierane migdały: 16
  • Płeć: Kobieta
  • Alvin & Monty [Skipper (*)03.2014-20.01.2015]
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #10 dnia: 21 Sie, 2014, 21:57 »
@krecik ktos kiedys mi powiedział że kiedy będe zła,ale tak bardzo bardzo zła,abym wzięła pusta kartkę papieru...napisała na niej to wszystko co mysle o danej osobie w tym momencie ,używając dowolnych zwrotów i wyrażeńjakie mi slina na język przyniesie.

Nastepnie miałam schować ten "liścik" na dwa dni . Po tym czasie osoba ta kazała mi wyciągnąć ten list ,przeczytac to co jest tam napisane i zapytała czy nadal chce to dac adresatowi?

Oczywiście że nie dałam bo ochłonęłam i ażw szoku byłam co tam nadrukowałam...

Chyba następnym razem tak będzie trzeba zrobić.Warto i szkoda że mnie poniosło.

"Zarozumiałością oraz bez­czel­nością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tyl­ko dla­tego że są nieme dla je­go tępej percepcji."

Alvin 06.2010.Monty 09.02.15
♪♫...seize the day or die regretting the time you lost... ♫♪

[-chomik-][-chomik-]

krecik

  • Gość
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #11 dnia: 21 Sie, 2014, 22:09 »
Teraz w temacie.

O tym co przeczytałam rano wracałam cały dzień.

Dla mnie ważny jest jeszcze jeden aspekt który został tu poruszony. Mianowicie fakt, jak łatwo kogoś oceniamy, nie wiedząc z jakimi emocjami i decyzjami się zmierzył.
Organizacje  poro zwierzęce wytaczają proces weterynarzom, którzy zdecydowali się na eutanazję, z pewnością nie dlatego, że taki mieli kaprys, tylko dlatego, ze były ku temu poważne przesłanki, ale łatwiej jest nam walczyć po stronie bo on zabił, choć może nie zabił, a pomógł ? Łatwiej powiedzieć że coś jest złe, bo tak, niż podjąć próbę refleksji, że świat nie jest jedynie biało czarny, składa się z masy szarości, które jednakże wymagają wysiłku, aby je dostrzec.  Osądzamy właścicieli, że za mało walczyli lub zbyt szybko podjęli decyzję. Najłatwiej wydawać nam opinie o kimś, o tym, jak ktoś powinien się zachować, a kiedy sami stajemy wobec trudnej decyzji nie potrafimy jej podjąć. Łatwiej wypowiadać się w kategoriach tak i nie niż rozważać szersze spektrum problemu.

Jakże łatwo jest nam wytykać zaniedbania, błędy innych, a sami nie widzi tego, że przyczyniamy się do jakiejś większej lub mniejszej tragedii ( przykład złego odżywiania królika), może i suma naszych małych błędów powoduje później poważniejsze konsekwencje ?

Mnie nie daje spokoju łapa Mańka, po prostu nie daje głównie dlatego, że mimo wielokrotności problemu nie zauważyłam w jakich okolicznościach robi sobie krzywdę... Za mało się starałam, czy nie mogłam tego zobaczyć ? Czy miałam na to wpływ na to co się wydarzyło, czy nie miałam ?

I chyba na zakończenie dla mnie bardzo refleksyjnego dnia puszczę sobie "Efekt motyla" bo jakby tak łączy mi się z tematem....

Offline dream*

  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7229
  • Uzbierane migdały: 43
  • Płeć: Kobieta
    • moje CV
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #12 dnia: 21 Sie, 2014, 22:18 »
pewnie nie było nikogo z administracji akurat, ale postarajcie się wyrażać swoje zdanie w jakiś bardziej stonowany sposób. W ogóle ja jestem zdania, że nie da się pomagać zwierzętom nie szanując ludzi - bo to tak jak z 'pracą u podstaw' - aby zwierzęta miały dobrze wpierw trzeba zatroszczyć się też o innych: czasem wytłumaczyć coś, czasem wesprzeć. Na okrucieństwo nie reagować okrucieństwem choć zżera nas czasem poczucie bezradności w różnych sytuacjach.

A wracając do tematu, co za ironia, że akurat Ty, krecie go zaczęłaś  [zakrecony]

Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

krecik

  • Gość
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #13 dnia: 21 Sie, 2014, 22:23 »
A wracając do tematu, co za ironia, że akurat Ty, krecie go zaczęłaś  [zakrecony]

Hmmm kompletnie nie rozumiem ? Naprawdę nie wiem o co chodzi....

Offline dream*

  • Administrator
  • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
  • *****
  • Wiadomości: 7229
  • Uzbierane migdały: 43
  • Płeć: Kobieta
    • moje CV
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #14 dnia: 21 Sie, 2014, 22:25 »
A wracając do tematu, co za ironia, że akurat Ty, krecie go zaczęłaś  [zakrecony]

Hmmm kompletnie nie rozumiem ? Naprawdę nie wiem o co chodzi....

oj, śmieję się po prostu z Twoich przypadków klinicznych :P

Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

Oznaczone jako najlepsza odpowiedź przez dnia 01 Lut, 2016, 10:44

krecik

  • Gość
Odp: Cierpienie i ignorancja
« Odpowiedź #15 dnia: 21 Sie, 2014, 22:37 »
  • Usuń najlepszą odpowiedź
  • A wracając do tematu, co za ironia, że akurat Ty, krecie go zaczęłaś  [zakrecony]

    Hmmm kompletnie nie rozumiem ? Naprawdę nie wiem o co chodzi....

    oj, śmieję się po prostu z Twoich przypadków klinicznych :P

    Wiesz w kontekście kiedy codziennie patrze na kalekę, zakrapiam mu oczy kilka razy dziennie, widzę, jak się przewraca lub kolejny raz podaje Mańkowi antybiotyk, albo lecę z Radarem na kolejna korekcję, a w międzyczasie przychodzi mi jeszcze ratować Diega, któremu przestają pracować nerki, a potem patrzę jak ledwo chodzi.... Naprawdę nabiera to wszytko innego znaczenia, staje się realnym, namacalnym problemem, czy cierpi czy nie cierpi, czy wykazuje się dużą dozą ignorancji, czy mądrości...  To wszytko jest proste tylko wtedy, kiedy nie dotyczy to naszych decyzji, kiedy w grę nie są zaangażowane nasze emocje.

    Offline Andreas

    • SZYNSZYL BERSERK !
    • Administrator
    • ~Przewodnik Stada~
    • *****
    • Wiadomości: 2156
    • Uzbierane migdały: 6
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #16 dnia: 21 Sie, 2014, 23:17 »
    Super że poruszamy takie kwestie :)
    Jeszcze tylko tego typu dyskusje i rozważania sprawiaja że warto zagladać i warto rozmawiać.
    Historie szynszylomaniaków są bajecznie skomplikowane, różne, nieprzewidywalne ... ale z jakiegoś powodu po dłuzszym okresie czasu spływa na nas refleksja że tak naprawdę wszystko sprowadza się do podstawowego pojęcia człowieczeństwa w nas samych oraz decyzji jakie podejmujemy i brania odpowiedzialnosci za swoje decyzje.
    Pewnie sie narażę Wam trochę, ale nie będzie to pierwszy raz w moim życiu, powiem jednak.
    A kimże jesteśmy aby oceniać sytuacje drugiego człowieka po tych kilku słowach które starał się wstukać w okienko wiadomości ? W jaki sposób jesteśmy w stanie ocenić co tak naprawdę kieruje drugą osobą bez długoletniego procesu poznawania tejże osoby ? Zawsze zazdrościłem ludziom ignorancji, pewności siebie i braku wątpliwości ... ponieważ uważam że człowiek taki ma łatwiej w życiu.
    Nawet jeśli wydaje nam się że osoba po drugiej stronie popełnia kardynalny bład lub jest nieodpowiedzialna, nierozważna lub myli się w swoich pogladach przekonaniach czy swoich czynach to pamiętajmy że nie nam to oceniać. Jeśli macie w sobie dobrą wolę niesienia pomocy to odpiszcie lub dajcie porady jeśli uważacie że tak należy zrobić. Ale na litość, nie obrażajmy i nie oceniajmy drugiej strony barykady bo najprawdopodobniej nie znamy pełni sytuacji lub tylko nam się wydaje że ją znamy a wtedy popełniamy błąd okrutnej pychy co do własnej z kolei nieomylności ...

    Też miałem w swoim życiu wiele trudnych sytuacji ze zwierzakami, eutanazje, odejścia przyjaciół, decyzje o leczeniu lub zaniechaniu i wszystkie te doświadczenia tym bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu że decyzje podjęte i odpowiedzialność za nie spada tylko i wyłącznie na mnie i nikt z zewnątrz nie jest za nic odpowiedzialny lub nie jest mi niczego winien. Zawsze na początku i końcu procesu decyzyjnego jestem JA.

    A na koniec, życzę wszystkim więcej spokoju, refleksji i odnalezieniu wewnętrznego przekonania o tym że istotne w życiu jest aby wciąż być zadziwionym tym światem i wciąż odnajdywać pasję aby chciało się poznawać coraz więcej :-)

    Andreas
    ~@">    ~@">
    powyżej - Muszkieterowie
    sig under permanent construction,

    Offline dream*

    • Administrator
    • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
    • *****
    • Wiadomości: 7229
    • Uzbierane migdały: 43
    • Płeć: Kobieta
      • moje CV
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #17 dnia: 22 Sie, 2014, 09:09 »
    A wracając do tematu, co za ironia, że akurat Ty, krecie go zaczęłaś  [zakrecony]

    Hmmm kompletnie nie rozumiem ? Naprawdę nie wiem o co chodzi....

    oj, śmieję się po prostu z Twoich przypadków klinicznych :P

    Wiesz (...) Naprawdę nabiera to wszytko innego znaczenia, staje się realnym, namacalnym problemem, czy cierpi czy nie cierpi, czy wykazuje się dużą dozą ignorancji, czy mądrości...  To wszytko jest proste tylko wtedy, kiedy nie dotyczy to naszych decyzji, kiedy w grę nie są zaangażowane nasze emocje.

    tak, właśnie o to mi chodziło. że Ty jak nikt inny kogo znam napewno codziennie borykasz się z podobnymi myślami.

    To strasznie smutne, że w tych czasach, przez niekontrolowany rozród gryzoni mało który umiera spokojnie, w podeszłym wieku, bez bólu, w śnie. :(

    Przykład dr Kuby z królikiem którego właściciel żywił zbożami jesttu tylko jedną alternatywą.
    są przecież ludzie którzy robią wszystko... absolutnie wszystko tak jak się powinno robić. Być może nawet i więcej. Ale i tak nie wygrają z genetyką, i tak nie mają wpływu na to jak była karmiona samica w ciąży która rodziła ich pupile, ani na to jak wyglądały pierwsze miesiące życia a przecież to okres płodowy i wzrostu często jest kluczowy dla całego organizmu i może determinować w przyszłości różne problemy zdrowotne. mało się o tym mówi a my wciąż nie mamy na to wpływu. Chyba najciężej się pogodzić właśnie z tym na co nie mamy żadnego wpływu... Ty właśnie jesteś dla mnie takim przykładem i to trochę właśnie taka ironia losu i chyba najsmutniejsza część tego wszystkiego.

    Wcale nie decyzja o tym czy wysłać przyjaciela do świata pozbawionego bólu lecz pogodzenie się, że nie mamy wpływu na tak wiele rzeczy jest najtrudniejsze. przynajmniej dla mnie.
    « Ostatnia zmiana: 22 Sie, 2014, 09:11 wysłana przez dream* »

    Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś.
    Pedro&Wacik&Alvin//Yuki*Ciacho*Elo*Filip

    Offline Anna83

    • ~Mówiący Do Ludzi~
    • **
    • Wiadomości: 1725
    • Uzbierane migdały: 10
    • Płeć: Kobieta
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #18 dnia: 22 Sie, 2014, 10:03 »
    Od kiedy przeczyłam wypowiedz P.Kuby ( dziekuje Kreciku za ten wątek) myślę i myślę..to niezwykle trudny temat..bo nadzieja umiera ostatnia..ze sie uda ze cos sie stanie i juz bedzie lepiej...

    Straciłam 5 puszytych przyjaciół ...wszystkie chyba bledy zywieniowe( brak sekcji),   powiekszona watroba(sekcja,umarła u wet),raczej atak serca(nie bylo sekcji ), zatrucie żyworodka ( 2 szylki ,2 sekcje).

    Duzo o nich mysle ...najswiezsza utrata i najbardziej traumatyczna jest ta ostania...nigdy sobie nie wybaczę ,ze posłuchałam koleżanki aby dac im ta rosline. Nie jest z wykształcenia wet ale ma wiedze o ziołach..uwierzyłam jej. Już wiem ze nikomu nie pozwole eksperymentowac na zdrowiu moich zwierzat. To jest MOJA wina ,bo jak Andrzej napisal zawsze na koncu jestem JA ,ktora decyduje ostatecznie. Jak życ dalej z myslą ze zabiłam moje szylki...one mi ufały kochane moje... Poczucie winy,wyrzuty sumienia...

    « Ostatnia zmiana: 22 Sie, 2014, 10:05 wysłana przez Anna83 »

    Jagoda,Poziomka,Goja,Rozalia,Pistacja,Migdał, Fifi i Lili



    Kasia*Cytrynka*Figa*Malinka*Aronia*

    Spijcie skarby ..śnijcie

    Offline Paula_91

    • ~Właściciel Półki~
    • *
    • Wiadomości: 489
    • Uzbierane migdały: 14
    • Płeć: Kobieta
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #19 dnia: 23 Sie, 2014, 18:07 »
    Idzie zwariowac obwiniajac sie. Anna83 przeciez kierowalas sie dobrem zwierzaka, nie chcialas go skrzywdzic. Nikt z nas nie chce zle dla swoich podopiecznych. Nie obwiniaj sie, ciesz ze z Toba byly :-*

    Offline Anna83

    • ~Mówiący Do Ludzi~
    • **
    • Wiadomości: 1725
    • Uzbierane migdały: 10
    • Płeć: Kobieta
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #20 dnia: 23 Sie, 2014, 18:59 »
    Dziekuje @Paula_91 za mile slowa :*

    Kiedys kiedys jak byam dzieckiem mielismy taka sunie kochana Lede. Miała juz 14 lat gdzy zachorowała na raka sutka. Choroba szybko postepowała. Wet przyjechał do nas ja uspic. Nie uwierzycie ale ona przyszła sie z nami  pożegnac i poszła do wet sama. A zawsze był problem bo nie ubiła obcych. Nigdy tego nie zapomne.

    Jagoda,Poziomka,Goja,Rozalia,Pistacja,Migdał, Fifi i Lili



    Kasia*Cytrynka*Figa*Malinka*Aronia*

    Spijcie skarby ..śnijcie

    Offline emiQs

    • ~Znajacy Się Na Migdałach~
    • ***
    • Wiadomości: 53
    • Uzbierane migdały: 0
    • Płeć: Kobieta
    • kawaler Leo i emerytowany Maniek
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #21 dnia: 23 Sie, 2014, 20:10 »
    Temat bardzo trudny i wymagający wiele refleksji. Kilka lat temu doświadczyła tego moja mam. Mnie akurat nie było w domu (wakacje) więc dowiedziałam się już po fakcie.
    Kot, rudy, dachowiec, ale jakże kochany. Przez 2-3 dni był jakiś osłabiony. Diagnoza? Miał wszystkie najgorsze kocie choroby (między innymi HIV). W płaczu mama podjęła decyzję, aby oszczędzić mu cierpień.
    Druga strona medalu... Moja ciocia ma do tej pory kota, który również ma chyba wszelkie możliwe choroby. Co jakiś czas trzeba mu wstrzykiwać hormony . Kot już tak żyje dobre kilka lat... "żyje" bo jak dla mnie się męczy. Cioci się nie przetłumaczy, przedłuża mu życie mimo moim zdaniem już ewidentnego cierpienia, które tak naprawdę następuję już tydzień po zaaplikowaniu leku.

    No i moja osobista historia, którą staram się opisywać na forum, dla ludzi którzy mają szynszyle z chorym sercem. Nie jet to częsta choroba... albo inaczej. Choroba często opisywana. My leczymy się od niedawna. Dwa razy dziennie 3-4 różne leki (dochodziło do pięciu). Kiedy będzie granica? Nie mam pojęcia. Na razie jest poprawa a ja walczę o niego całym serem. Ataki ala padaczkowe ustały. Chłopak ma apetyt i biega jak oszalały. Wiem tyle, że to nie jest ten moment.

    Kiedyś mój chłopak powiedział koleżance, że jedzie ze mną i szynszylem do weterynarza bo ma chore serce. Wiecie co mu odpowiedziała? Taniej wyszłoby kupić nowego.
    To jest kolejna ciemna strona w leczeniu zwierząt- ignorancja i egoizm.

    Offline Anna83

    • ~Mówiący Do Ludzi~
    • **
    • Wiadomości: 1725
    • Uzbierane migdały: 10
    • Płeć: Kobieta
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #22 dnia: 23 Sie, 2014, 21:38 »

    Kiedyś mój chłopak powiedział koleżance, że jedzie ze mną i szynszylem do weterynarza bo ma chore serce. Wiecie co mu odpowiedziała? Taniej wyszłoby kupić nowego.
    To jest kolejna ciemna strona w leczeniu zwierząt- ignorancja i egoizm.

    Mój mąż z tym samym stwierdzeniem sie spotkał gdy zwonił sie szybciej z pracy abysmy mogli jechac do wet z Kasia... bylismy oburzeni dosłownie...

    Jagoda,Poziomka,Goja,Rozalia,Pistacja,Migdał, Fifi i Lili



    Kasia*Cytrynka*Figa*Malinka*Aronia*

    Spijcie skarby ..śnijcie

    Offline Paula_91

    • ~Właściciel Półki~
    • *
    • Wiadomości: 489
    • Uzbierane migdały: 14
    • Płeć: Kobieta
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #23 dnia: 24 Sie, 2014, 09:06 »
    Wydaje mi sie, ze w narodzie umiera wrazliwosc i empatia..

    Offline Mysza <")))/

    • DUCH SZYNSZYLA
    • Administrator
    • ~Szynszylomaniak Do Kwadratu~
    • *****
    • Wiadomości: 7782
    • Uzbierane migdały: 48
    • Płeć: Kobieta
    • Bunia (Beza,Ciri,Mimi,Diana,Dantusia w pamięci.)
    Odp: Cierpienie i ignorancja
    « Odpowiedź #24 dnia: 24 Sie, 2014, 16:02 »
    Ja mam tak samo jak Ania. Walczę do końca i wszelkimi metodami, ale jeśli perspektywa życia zwierzęcia w opinii lekarza wiaze sie z długotrwałym bólem i męczeniem zwierzaka, podejmuję decyzje o eutanazji. Chociaż rozrywa mi sie serce. Do tej pory musiałam podjąć taka decyzję dwa razy i zawsze mam nadzieję, że nigdy więcej. Później mam niedosyt, że coś przeoczyłam, że można było jeszcze jakis inny lek, ale to tylko moje domysły. Jestem opiekunem, który przedłuża życie i kocha, ale decydując mogę także zakończyć życie zwierzaka. Ważne by nie być katem, który nie czuje nic. Zawsze na końcu jestem JA i moje sumienie.

    Nie ważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz.

     

    SimplePortal