o wszystkim > Nasza twórczość... i znajdy

Opowiadanie o wilkach

<< < (8/8)

SZYNSZYLKA BEZA:
@Mysza <")))/ No ja myślę!   :P
@Irniss Może jak wyrobie się z lekcjami to postaram się napisać,wiec oczekujcie gdzieś około 21-22. A może wcześniej, kto wie.  [lisek]

Lolivette:
Super, ale... co tam malo...  [hmm] [bacik] hihihi   :P  [super] Czekam na dalsza czesc :D

SZYNSZYLKA BEZA:
Rozdział 11
 Jestem taka samotna...Znaczy daleko od domu. Ale tam nie ma już życia. Matka natura zabiła to co sama stworzyła. Nawet nas nie chciała oszczędzić ale wyszliśmy bez szwanku. Cały czas przed oczami widnieje obraz – Płonący dom,sarna skacząca przez płomienie,godząca się ze stratą swojego cielęcia, uciekające w popłochu kojoty,lisy a nawet niedźwiedzie.
Wzdrygnęłam się. Wstałam,ostrożnie omijając wilki które jeszcze spały,lub leżały godząc się ze stratą terytorium. Poszłam dalej,w głąb lasu. Dotarłam do małej polanki,tam wśród traw,paproci sarna dawała życie cielęciu. Była już stara i lekko schorowana. Po odchowaniu młodego pewnie wyzionie ducha. Przykucnęłam. Nie chciałam zabijać zwierząt,byłam syta. Gdy młode było już suche,wstało i podążyło za matką. Jedno życie dobiega końca,drugie się zaczyna…
Tak samo świat w którym żyłam potrzebuje czasu by się odnowić,ale czy takie zmiany są dobre? Tego nie wiem…
Podeszłam do jakiegoś potoku. Stała tam mama,miała zakrwawioną szyję. I rany od poparzenia. Wyglądała strasznie. Piła wodę, bardzo wolno,z trudem łapiąc powietrze w przerwach. Dziwne że była tu sama,jeśli jest ranna to drapieżniki mogą zjawić się w każdej chwili. Podeszłam do niej.
Rzuciła się na mnie,przewracając mnie na plecy. Warczała głośno,czułam że jej łapy są naprężone i gotowe do błyskawicznego ataku.
-Matko!-zawyła zaskoczona- Saga,to ty… Przepraszam,wystraszyłaś mnie.
-Nic się nie stało,-zawyłam- ale, mamo nic Ci nie jest?
-W porządku-odparła z troską- Jestem trochę poparzona i tyle.
Nie odpowiedziałam. Mama wróciła do watahy. Ja poszłam jeszcze dalej. Miałam nadzieje ze spotkam Shadowa. Lecz tym razem mi się nie udało.
Poczłapałam do stada. Położyłam się na kamieniu,a raczej małej skale.


Zjadłam dwie polne myszy które zostawił  mi tu ojciec. Z wdzięcznością popatrzyłam na niego,stojącego kilka metrów dalej.
Cały dzień spędziłam w lesie,chodząc bez celu.
Znużona siedziałam do późna,patrząc się na wielki księżyc i tęskniąc za domem i Shadowem.

Myśle że sie podoba :)




                                                                         *   *   *

Lolivette:
Podoba, podoba  [good] Tylko ja jestem z tych co jak przysiada to czytaja, az sie historia nie skonczy wiec czuje niedosyt, ze tak malo  [minka] :smut: [placze] Cos jak seriale... nigdy nie moge sie doczekac kolejnego odcinka  :P

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej