Swoje 2 szynszylki (będące rodzeństwem) Dżaba i Momo oswoiłam w tydzień (co wydawało się być niemożliwe po przegrzebaniu internetu na ten temat). Moim sposobem było: niewyciąganie ich na siłę z klatki - otwierałam klatkę wkładałam ręce i czekałam aż same wskoczą, chodziły wąchały i uciekały (do tego trzeba sporej cierpliwości ale moje kulki były bardzo ciekawskie więc długo nie musiałam czekać) do dzisiaj same wskakują na ręce
Wypuszczając je na wybieg nie straszyłam ich nawet jak coś gryzły ( oczywiście wszystko co mogłoby im zaszkodzić usunęłam z otoczenia). Wpuszczałam je pod swój koc (wchodziły i uciekały) z biegiem mijających dni zaczęły spokojnie spać pod kocykiem (nawet mając otwartą klatkę będąc na wybiegu jak się spłoszyły jakiegoś odgłosu z drugiego pokoju uciekały do mnie pod koc zamiast do domku :D ).
Jak wiadomo każda kulka ma swój charakterek ale jak poczuje się bezpieczna to szybko się oswoi, to od Ciebie zależy ten czas :)
Powiem tylko jeszcze jak to było z Kajtusiem.
Kajtek był zaniedbanym szynszylem mieszkał w małej klatce w kuchni (jak po niego przyjechaliśmy to powstrzymywałam się od płaczu) sierść miał taką że co 2 włosek mu wystawał (ciężko to opisać). Mimo zapewnień właścicieli że szynszyl często biegał i miał wszystko zapewnione szczerze w to wątpiłam.
Tuż po powrocie do domu z naszym wtedy rocznym Kajtusiem wypuściliśmy go na wybieg okazało się że miał przykurcz tylnych łap nie mógł nawet skoczyć powyżej pół metra. Wracając do tematu to pomimo tego czego doświadczył od razu do nas lgnął. Jego nie musieliśmy oswajać, tylko przez jeden dzień był trochę nieufny mimo to i tak do nas podchodził i dawał się drapać :)