O nas - użytkownikach > Zaadoptowane Szynszyle

zaneta.urbanowska, Mona, Misza, Lilo i Ben

<< < (2/3) > >>

zaneta.urbanowska:
Ech..ciężko było mi się tym wszystkim publicznie podzielić..wciąż ryczę jak tylko o nich pomyślę. Nie jest łatwo tak po prostu opowiedzieć bo wiem, że gdyby było to dziś maleństwo na pewno by żyło, zbyt mało wtedy wiedziałam :(   
Jak Dorota zapytała o zdjęcia Bena wiedziałam, że wysmuklał, ale sama przeżyłam szok jakim był utytym kluchem! :)

5zy5zka:

--- Cytat: zaneta.urbanowska w 17 Wrz, 2014, 18:34 ---Ech..ciężko było mi się tym wszystkim publicznie podzielić..wciąż ryczę jak tylko o nich pomyślę. Nie jest łatwo tak po prostu opowiedzieć bo wiem, że gdyby było to dziś maleństwo na pewno by żyło, zbyt mało wtedy wiedziałam :(   
--- Koniec cytatu ---

Oczywiście, że to nie jest łatwe i dlatego doceniam każde takie opowiadanie. Opisując przeżywa się wszystko na nowo, wracają emocje które gdzieś tam były uśpione. Tym cenniejsze są te opowieści, bo przedstawiają prawdziwe zdarzenia, w tym niejednokrotnie cierpienie. Może to uświadomi w końcu ludziom, że nie ma potrzeby bezmyślnego rozmnażania zwierzaków, bo i tak wiele z nich nie ma domów.

Część z tych opowiadań zaczyna się od tragedii, cierpienia, krzywdy, a dzięki odpowiedniej osobie los futrzaka odmienia się na lepsze. Niestety inne historie tragedią się kończą, bo na swoje nieszczęście zwierzak za późno trafił w odpowiednie ręce. I według mnie tak było w Twoim przypadku. To nie Twoja wina, że Misza umarła razem ze swoimi dziećmi. To wina osoby która ją niepotrzebnie, nieodpowiedzialnie rozmnażała. Gdyby trafiła do Ciebie wcześniej, pewnie do dziś byłaby z Tobą. Lilo był trochę silniejszy od brata/siostry i dlatego przeżył poród. Moim zdaniem umarł z powodu wad genetycznych a nie Twojego braku wiedzy czy doświadczenia. Z resztą bez urazy, ale sama byłaś wtedy jeszcze dzieckiem, a okazałaś tym zwierzakom więcej współczucia i otoczyłaś lepszą opieką niż niejeden dorosły. Te futrzaki miały szczęście, że na Ciebie trafiły. To samo tyczy się Benia siurającego na półki ;)

Mam nadzieję, że pojawi się więcej takich opowiadań. Sama z resztą muszę napisać o swoich 2 futrzakach, ale na razie poczekam na pozostałych użytkowników ;)


Amber Chinchilla:
Nie wiem co powiedzieć... Dobrze że są tacy ludzie jak Ty  [polecam]

zaneta.urbanowska:
Dorotko masz rację byłam dzieckiem.. zastanawiam się czy to ja nie zapewniłam mu należytej opieki.. czy kwilił nocami z bólu? czy z tęsknoty za mamą i bratem/siostrą?  Czy Miszce można było jeszcze jakoś pomóc? cały czas się zastanawiam.. Nawet nie wiem czy Lilo był chłopcem czy dziewczynką, nie potrafiłam wtedy tego określić. Wiem, że na tamtą chwilę robiłam wszystko co mogłam i umiałam, ale dla mnie jako dziecka było to straszne przeżycie, zwłaszcza, że bardzo uczuciowy człowiek za mnie i wszystkie tragedie przeżywam latami.

A i to nie Ben siura ! On jest kulturalny, schodzi do kuwety, idzie w swój kąt, parkuje kuprem w rogu, potem jeszcze podsuwa się wyżej i sru leje powyżej kuwety w róg klatki :P  To Edward taki nieułożony i siura tam gdzie stoi :P

5zy5zka:
Myślę, że tęsknił za mamą, jakby piszczał z bólu to by brzmiało inaczej, dużo straszniej, wiedziałabyś że go boli. A Miszka... pewnie rodziła miot za miotem, więcej niż prawdopodobne że to był chów wsobny. Jej organizm na pewno był wyniszczony, wycieńczony. Nie miała już siły. I nie dziwię się, że przeżywasz. Ja do dziś pamiętam śmierć mojego pierwszego zwierzaka a to było jakieś 20 lat temu.

Widzę że Ben świetnie by się rozumiał z Tofikiem. Natomiast Edek mógłby razem z moimi dziewczynami prowadzić szynszylowe szkolenia "Jak moczem doprowadzić człowieki do szału ". W ramach programu wykład teoretyczny i ćwiczenia praktyczne w parach oraz indywidualne.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej