O Mateczko, jaki zaniedbany mój wątek
No więc szybko nakreślę co u nas... Rajtuz jest psychopatą i każdy to wie, mimo utraty jajek nadal musi sam, bo inaczej mord w oczach i luźne futro w powietrzu. A Szyszka jest szylą po przejściach. Jest z fermy, a potem były na niej badania naukowe i miała iść do eutanazji, ale trafiła do mnie w fatalnym stanie. Okazało się, że gdzieś na trasie ktoś ją zapłodnił i w macicy ma 2 martwe płody, które ją truły i wyżarły jej szpik, więc Szyszon jest szylą z permanentną anemią...
Ale minął rok, Szysz jest już fajną i szaloną babeczką, więc postanowiłam poszukać jej towarzystwa i tak oto trafiła do mnie Toffi vel Fiśka 30 września 2017r.
zdjęcie autorstwa poprzedniej właścicielki FiszonaŁączenie zaczęłam od razu po przyjeździe nowej, więc o 20stej siedziałam z 2ma szylami na kolanach i nacierałam im futerka.
Wszystko było w porządku. Szysza iskała nową pod brodą i wyglądała na szczęśliwą.
Dlatego wrzuciłam babeczki do wanny. A tam miska z piachem, smakołyki, żeby się im dobrze łączenie kojarzyło.
I tak było :) wytarzane, najedzone i szczęśliwe.
Więc kolejny etap. Włożyłam towarzystwo do klatki transportowej i patrzyłam. Najpierw zaciekawione, ale nowa trochę przestraszona psa, więc zbiła się w kulkę do Szyszki i siedziały takie wtulone :) Słodki widok.
Wyszorowałam klatkę docelową i wpuściłam nową, żeby zapoznała się z nowym terenem.
Pozwiedzała i poszła do miski, więc wpuściłam Szyszkę. Na początku ok, ale po pewnym czasie nowa się zabunkrowała w domku i straszyła z niego Szyszkę. Stawała słupka i prychała na moją.
Wyrwały sobie trochę futra, wiec wyjęłam obie i z powrotem na kolana, a potem do transporterówki.
W niej spędziły całą noc. Zostawiłam światełko nocne, żeby widzieć co robią jak się przebudzę, albo jak mnie obudzą.
No i tak... Moja jest pacyfistką, nawet nie prycha ani nic. Natomiast nowa to mały straszak i ciągle krzyczała na wszystkich, że mamy się nie zbliżać(ja, pies, Szyszka). Przed 5 rano miały ścięcie i doszło do wyrwania futra, ale obudziłam się, zapaliłam światło i przestały. I dalej nic się nie dzieło. Każda siedziała w swoim kącie w tym transporterze...
w sobotę, 31.września wyszłam z domu na 4 godziny, zastanawiałam się czy je rozdzielać, ale stwierdziłam, że to by było głupie. Postawiłam ich klateczkę na podłodze i stwierdziłam, że w razie co mój owczarek od gryzoni je uspokoi. (tja, mój pies pilnuje gryzoni... jest na każdy koszo-pisk, albo szylo-płacz od razu pod klatką i pociesza) No i faktycznie, jak wróciłam to było bez zmian. Każda w swoim kącie. Nie przybyło wyrwanej sierści. Wszystko bez zmian.
1 października przełom nastąpił! Fiśka przestała prychać, zaczęła chodzić po klatce, już nie siedziała w jednym kącie. Natomiast Szyszkę paraliżował każdy dotyk Fisio-futra o jej futro. W nagrodę za postępy, wyjęłam babeczki i wpuściłam do wanny, gdzie mogły się wykąpać w piachu. Obie były mocno zasikane ;)
Później wróciły do transportera, gdzie czekała na nie świeża porcja ziółek.
Gdy szłam spać, obie siedziały obok siebie. Nie stykały się futrem, ale były już bardzo blisko siebie. W nocy nic mnie nie budziło. W którymś momencie sama się przebudziłam przerażona, że się zamordowały, skoro tak cicho w pokoju. Oświetliłam je komórką i zobaczyłam fajne, aktywne, z futrem na miejscu szylki. Spokojna, zasnęłam z powrotem ;)
Obudziłam się o 6stej, oglądałam film i zerkałam na nie co robią. Już sobie w ogóle nie przeszkadzały. Dotykały się, parę razy nawet iskały się pod bródką :D a potem zasnęły futro w futro. Bez szylo-piramidki, ale już przylegały do siebie :D
Wygląda na to, że coś w nich pękło i się dogadały
Postanowiłam je wpuścić do klatki docelowej, ale nie było dobrym pomysłem, bo zaczęły się na nowo straszyć...
Więc wróciły do transporterowej, gdzie nadal była miłość. Przegadałam sprawę z
@DEGU Stacja i powyjmowałam z dużej klatki wszystkie półki, domki i zabawki. Umyłam jeszcze raz kuwetę i wsypałam do niej zawartość kuwety z klatki transportowej. Dałam tam dziewczynki i udało się :D Miłość kwitnie na większym terenie.
Cieszy mnie to ogromnie, bo nie miałam serca patrzeć jak spędzają całe dnie i noce w klatce 50x30 i nawet porządnie sobie kicnąć nie mogą.
Od tego dnia zaczęłam wzbogacać klatkę o dodatkowy gadżet i dzisiaj klatka jest już w pełni wyposażona, a laski tulą się do siebie
To chyba oficjalnie mogę zmienić nazwę wątku