28 Kwi, 2024, 14:54

Wyślij odpowiedź

Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.
Nazwa:
Email:
Temat:
Ikona wiadomości:

Weryfikacja:
To pole musi pozostać puste:

Wpisz litery widoczne na obrazku
Prośba o inny obrazek

Wpisz litery widoczne na obrazku:
który mamy rok?:

Skróty: naciśnij alt+s aby wysłać wiadomość, alt+p aby ją podejrzeć


Podgląd wątku

Wysłany przez: Pańcia
« dnia: 20 Gru, 2016, 10:09 »

Uważaj tylko, żeby nic rivanolem nie zabrudzić, ja musiałam wyrzucić dywan i kilka bluzek, bo żółty kolor potem nie chce zejść z materiału ;) Jeżeli chcesz przyśpieszyć gojenie rany, zaopatrz się w maść solcoseryl, chociaż z tego co piszesz, ranka jest mała więc powinna szybko zasklepić się i bez tego :)
Wysłany przez: Metallowa
« dnia: 20 Gru, 2016, 00:25 »

Znajdziesz w aptece rivanol jak najbardziej :) to nie lek typowo zwierzęcy tylko normalnie odkażający rany,a i pępki noworodków się tym smaruje itd ; D Nie szczypie, wyczyści ranę, jest super, tylko na żółto zafarbuje trochę, ale to, wiadomo, zejdzie :)
Nie ma za co, zawsze możesz tutaj o coś zapytać przy wątpliwościach, kciukam, żeby bracia się znowu dogadali :)
Wysłany przez: Aneta89
« dnia: 19 Gru, 2016, 02:12 »

Dziękuję Ci bardzo za pomoc :) Jutro kupię coś podobnego do rivanolu, bo nie wiem, czy w aptece znajdę stricte rivanol. Tu są ludzie mega obeznani. Ja dziś płakałam, tak bardzo mi go było żal. Dobrze, że nic więcej mu nie zrobił.
Jeszcze raz Ci bardzo dziękuję.
Wysłany przez: Metallowa
« dnia: 19 Gru, 2016, 01:17 »

Najlepiej odkazić rivanolem rankę, do wesela się zagoi, obejrzyj go jeszcze dokładnie, rozdmuchuj futerko i szukaj innych ranek, bo w futrze czasami nie widać
Wysłany przez: Aneta89
« dnia: 19 Gru, 2016, 00:20 »

Chwilę po tym, jak odpisałam, zobaczyłam do klatki i na ścianach były ślady krwi. Okazało się, że jednak młodszy ma wygryzione całe futro na jednej stronie zadka. Rana jest niewielka i w sumie nie dużo krwi było. Kulki niestety rozdzielone. Młody się musi wykurować. Jak ich rozdzielaliśmy, to jednego puściliśmy w kuchni, drugiego w pokoju. Młody się rzucił na jedzenie i picie, bo tamten go najwidoczniej nie dopuścił przez cały czas. Gadali ze sobą jakiś czas przez ścianę, ale młody ma ogromny uraz, bo olał po chwili i zajął się sobą. Nie jest ani osowiały, ani nic. Najgorsze by było, gdyby rana była głęboka i krwi rzeczywiście by było dużo, bo najbliższy wet (który się zajmuje szylami) jest oddalony o 50 km ode mnie, a rodzina już wyjechała na święta. Mam nadzieję, że mu nic nie będzie. Może mu robić okłady z rumianku na tę rankę?
Ulżyło mi na sercu, jak zobaczyłam, że jest spokojny i na swój sposób szczęśliwy, że może odsapnąć....
Wysłany przez: Aneta89
« dnia: 18 Gru, 2016, 13:21 »

Jeszcze się nie gryzły, choć wydaje mi się, że gdyby młodszy nie uciekał, to starszy by go mógł pogryźć.
Dobrze, że młodszy jest szybszy, bo ten drugi szybko traci siły i musi odpocząć. Nie mam transportera, a w niedzielę nigdzie nie kupię, bo wsio pozamykane. Podzielę im klatkę na pół majpierw, a jutro kupię transporter i będziemy działać dalej. Tego się obawiałam, że trzeba ich będzie rozdzielić...
Wysłany przez: Metallowa
« dnia: 18 Gru, 2016, 12:31 »

Jeśli jest za ostro, to szylki trzeba rozdzielić. Możesz je spróbować wsadzić w ciągu dnia do małego transporterka żeby się dogadały (obserwować żeby się nie gryzły), najwyraźniej walczą o dominację, muszą sobie ustalić co i jak- jeśli będzie za gorąco, cały czas będą się gryzły, to trzeba będzie je rozdzielić i łaczenie zacząć od nowa
Wysłany przez: Aneta89
« dnia: 18 Gru, 2016, 10:47 »

Nie wiem, czy to dobry dział, ale jestem tak załamana, że nie miałam nawet siły szukać.
Błagam Was o pomoc, bo nie wiem, co robić.
Odkupiliśmy jakies 4 miesiące temu 2 szynszyle od jednego kolesia, który twierdził, że nie ma już się czasu nimi zajmować. Jeden z nich 2 lata, drugi 3. Są to bracia (z jednej matki). Do tej pory mieszkali cały czas razem, czasem się nieszkodliwie kłócili, ale na ogół miłość między nimi była wszechobecna.
Wczoraj jeden z nich (ten starszy) na wybiegu zaczął swoją próbę dominacji nad drugim. Biegał za nim i go "dosiadał", wiadomo, nic szkodliwego. Ale jak ich złapaliśmy do klatki, to od tego momentu ten młodszy ma taki terror, że dosłownie gryzie klatkę błagając o pomoc. Nie ma śladów krwi, ale pełno futra fruwa po klatce. Fuka na niego calutki czas (młodszy na starszego). Gonili się tak całą noc.
Nie mam pojęcia, czy podałam wszystkie istotne dla Was szczegóły. W razie czego, odpowiem na pytania.
Błagam, pomóżcie :(
SimplePortal