Witam ,
Moja szynszyla ( 5 lat ) ma problem z ząbkami. W maju ubiegłego roku miała robioną korektę zębów i kazano mi przyjechać jak mała zacznie się znowu ślinić. Miesiąc temu moja mama zauważyła ślinienie u niej i do tego miała nieprzyjemny zapach z pyszczka. Nie mogłam zareagować od razu ponieważ byłam w Anglii a moja mama niestety nie miała jak pojechać z nią do Wrocławia ( Zwierzyniec - tam ją leczę ) Mimo ślinienia Zuzia była bardzo żywa, jak mnie zobaczyła to skakała po klatce jak opętana. Zaraz po tym jak zjawiłam się w Polsce zabrałam ją do naszego weta ale szczerze mi powiedzieli, żebym pojechała do Wrocławia. Tak też zrobiłam. Dodam , że w moim mieście nie ma żadnej lecznicy , w której zajmują się tak profesjonalnie szynszylami jak we Wrocławiu,musiałam pożegnać moje dwie kochane kulki bo nikt nie potrafił im pomóc
Zuzia urodziła się u mnie, niestety tak jak napisałam wyżej jej rodziców nie ma już ze mną. Wracając do problemu z ząbkami. Od ponad dwóch tygodni walczymy z tym, szynszyla zmieniła się nie do poznania
[
(]Pierwsza wizyta we Wrocławiu: mała była osłabiona , więc musiałam zostawić ją na noc , żeby wzmocnić przed zabiegiem, były kroplówki itp . Następnego dnia kiedy przyjechałam po nią okazało się, że Zuzia była w stanie krytycznym, miała krwotok i musieli natychmiast zrobić korektę. Miała poraniony w środku pyszczek. Dostałam pełno leków dla niej ,w tym oczywiście antybiotyk, lek przeciwbólowy i kolejna wizyta za tydzień. Musieliśmy też jeździć na kroplówki u mnie w mieście. Przez ten czas była bardzo osowiała , strasznie się śliniła, oczywiście musiałam ją karmić strzykawką. Przy trzeciej wizycie miała czyszczony pyszczek z ropy , robione RTG , które wykazało przerost korzeni, dość poważny.Do tego badania krwi, które również nie były dobre, silna anemia i stan zapalny. Kolejne leki ,płukanie pyszczka szałwią. Miałam ograniczyć dokarmianie , żeby mała zaczęła jeść samodzielnie. Niestety nie chciała sama jeść, do tego zauważyłam , że bardzo spuchł jej pyszczek tam gdzie miała czyszczone. Rozmawiałam z panią weterynarz , która zajmuje się jej leczeniem i powiedziała mi , że tak może się dziać i kazała mi przyjechać najszybciej jak się da jeżeli to nie zejdzie. Akurat był to piątek , więc czekałam 3 dni a pyszczek nadal był taki sam, więc w pojechałam do Wrocławia w poniedziałek. W między czasie zauważyłam , że jej mocz jest zbyt ciemny, nie wiedziałam czy to krew czy co. Pokazałam zdjęcie pani weterynarz i faktycznie , wygląda jakby krwawiła[placze], więc zrobili jej USG , ale Zuzia była najedzona i ciężko było zobaczyć czy wszystko jest ok, mogli jedynie stwierdzić , że macica jest w porządku. Może to być zapalenie pęcherza i antybiotyk , który dostaje powinien jej pomóc. Musiałam czekać na chirurga ,żeby zobaczył RTG ,po obejrzeniu postanowili otworzyć jej policzek i wyczyścić wszystko z ropy. Kiedy odbierałam moją kochaną kulkę myślałam , że mi serce pęknie. Ma wygolony policzek, założone szwy i dziwne wgłębienie, do którego mam jej dawać lek
Oczywiście muszę jeździć na oczyszczanie tego. Dzisiaj zauważyłam , że po wchłonięciu się tego dziwnego, pomarańczowego leku z tego wgłębienia zaczyna jej wyciekać ropa i jest nieprzyjemny zapach. Mam pytanie , czy jest tu ktoś z podobnymi doświadczeniami ? Czy ktoś mi może napisać czy muszę to czyścić czy to jest normalne , że ta ropa wycieka ?...było dość późno kiedy to zobaczyłam i nie mogłam zadzwonić do lecznicy. Jest mi bardzo przykro, ze nie ma u mnie w mieście żadnego weterynarza, który może się zająć moją szynszylą w taki sposób jak to robią we Wrocławiu. Takie częste wypady ( prawie dwie godziny w jedną stronę) są dla niej stresujące i wyczerpujące. Najgorsze jest to ,że jakby jej się coś , co wymaga natychmiastowej pomocy to nie ma tutaj nikogo tak doświadczonego, żeby udzielił jej pomocy. Do wszystkich posiadaczy tych kochanych zwierząt kontrolujcie ich ząbki, ważcie je co jakiś czas , żeby sprawdzić czy waga nie spada...od razu nie da się zauważyć , że coś złego się dzieje z ząbkami ale dzięki kontrolowaniu wagi można wcześniej zauważyć,że coś się dzieje. Mojej akurat to się ponowiło jak nie było mnie w kraju i nie zdążyłam na czas..nie miałam nikogo , żeby z nią pojechał do Wrocławia , u mnie w mieście nie mają sprzętu do narkozy wziewnej , która jest mniej inwazyjna dla nich. Najpierw szukałam pomocy u mnie bo jak na złość zasypało nas i nie miałam jak się dostać do Wrocławia , gdyby nie warunki atmosferyczne to byłabym parę dni wcześniej i może aż takiej tragedii by nie było ...