19 Kwi, 2024, 05:38

Wyślij odpowiedź

Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.
Nazwa:
Email:
Temat:
Ikona wiadomości:

Weryfikacja:
To pole musi pozostać puste:

Wpisz litery widoczne na obrazku
Prośba o inny obrazek

Wpisz litery widoczne na obrazku:
2+2=:

Skróty: naciśnij alt+s aby wysłać wiadomość, alt+p aby ją podejrzeć


Podgląd wątku

Wysłany przez: dream*
« dnia: 19 Sty, 2016, 02:23 »

 a kupy są? Brzuch miękki?
Btw czasami lepiej jest łapkę amputowac niż leczyć, zwłaszcza przy złamaniu z przemieszczeniem, długie usztywnienie niestety powoduje wiotczenie i zanik mięśni które podtrzymują i stabilizują kość, dodatkowo nacisk na łapkę nawet po zdjęciu opatrunku może sprawić, że przy kolejnym silniejszym skoku łapka znów pęknie. Operacja amputacji jest też łatwiejsza niż nastawienie i usztywnienie łapki metalowymi wzmocnieniami, której też trwa rekonwalescencja - jednak najlepiej byłoby to przedyskutować z lek wet.
Wysłany przez: Panfred
« dnia: 19 Sty, 2016, 01:56 »

Łapka nie jest spuchnięta, a jedynie dzisiaj dostał "lek" na poprawienie odporności.
Co do bólu to w sumie może i by się mogło zgadzać jeśli coś sobie z tą połamaną łapka we wczorajszym dniu zrobił/wywinął (przemieszczenie kości?).
Jedynie co do bólu tejże łapki to czy jest możliwe, aby po mimo bólu próbował się nią podrapać za uchem?

Sytuacja ze żwawego, dość energicznego (pomimo łapki w opatrunku) zmieniła się diametralnie w przeciągu jednego dnia dlatego jestem mocno zaniepokojony.
Wysłany przez: Paja
« dnia: 19 Sty, 2016, 01:50 »

Spróbuj skontaktować się mailowo z wetami polecanymi na tym forum. Być może ktoś z nich spotkał się z podobnym przypadkiem i uda się Waldusiowi pomóc. Trzymam kciuki!
Wysłany przez: dream*
« dnia: 19 Sty, 2016, 01:10 »

A dostaje jakieś leki? Łapka jest spuchnięta?
Ja obstawiam ból i strach, mój Wacik tak robi. Hm, w.sumie łatwo potwierdzić lub wykluczyć tą hipotezę podając lek p.bolowy np metacam albo tolfine. Kurcze, współczuję Ci sytuacji - jesteś rozdarty między opiniami 2 wetów i każdy mówi co innego. To trudna sytuacja :(
Wysłany przez: Panfred
« dnia: 19 Sty, 2016, 00:36 »

Witam wszystkich.

Chciałbym prosić o poradę, ponieważ generalnie nie wiem co może dolegać mojemu szylkowi.

Sytuacja zaczęła się 31 listopada br. Zauważyłem że Walduś wracając ze swojego ulubionego miejsca do spania na "wybiegu" zaczął kuleć na lewą tylną łapkę. Pojechałem do otwartej w tym dniu lecznicy w Zielonej Górze, zostało zrobione zdjęcie i widać na nim złamanie kości udowej.
Wet powiedział że może dokonać operacji i wstawienia jakichś pręcików w kość, lecz odradza ponieważ szanse że Walduś nie wyjdzie z operacji żywy są dość spore. Poradził, żeby zostawić go tak jak jest i kość się krzywo zrośnie.

3 dni później pojechałem z Waldusiem do polecanej wet p. Anny Ryś która założyła opatrunek lekko usztywniający łapkę i kazała (tak jak tu zresztą wyczytałem) zdemontować półki z klatki i jak najmniej ruchu. Dodatkowo kołnierz na główkę co by szylek nie rozszarpał sobie opatrunku. Waldusiowi ropiały też oczy więc nakazano mi przecierać je letnią wodą, bądź naparem z rumianku.

Chodziłem na kontrole co dwa tygodnie i podczas jednej się okazało, że na żołędziu prącia ma jakiś zaschniety ala strupek, więc miałem mu przez około 3 dni odmaczać w celu usunięcia niechcianego "materiału" i przy użyciu wazeliny schować go do skórki i oczywiście nawet jak już będzie w porządku stale kontrolować.

Na ostatniej kontroli 2 tygodnie temu wet powiedziała że wygląda na to, że kość już jest całkiem w porządku i za dwa tygodnie zaprasza z powrotem w celu zdjęcia opatrunku.
Na drugi dzień zauważyłem, że Walduś ma małe twarde kupki i wyczytałem na tym forum, że to zatwardzenie i zastosowałem dietę sianko, ziółka i sporadyczny rodzynek. Zadzwoniłem także do pani Ani która potwierdziła moją hipotezę.

Do tego czasu oprócz zaistniałych sytuacji Walduś był dość żwawy, jadł dość sporo (o ile nie tyle co zwykle), więc cieszyłem się że oprócz nóżki wszystko wygląda okej.

Problem zaczął się w niedziele pod wieczór jak chciałem wziąć Waldusia na codzienny gruntowny przegląd. Chcąc go wziąć na ręce zaczął na mnie "prychać"/skrzeczeć. Zazwyczaj starał się lekko wyrywać ale nigdy nie wydawał tego typu odgłosów. Chcąc mu lekko okręcić kołnierz nie udało mi się to i zobaczyłem przy szyjce miał do niego zlepiony kawałek futra czymś co wyglądało jak zaschnięty wosk (białe, twarde). Odmoczyłem kołnierz, zdjąłem go.
Od tego czasu Walduś był osowiały, markotny (dzień wcześniej był pełen życia) i po każdym ruchu lekko się trzęsie (najbardziej główka). Trzęsienie się ustawało plus minus po 10 sekundach od pozostania bez ruchu.
Następnego dnia postanowiłem pojechać na wizytę do pani Ani, lecz zastałem kartkę na drzwiach że do 22.01 nieczynne.

Pojechałem więc do lecznicy w której byłem z Waldusiem na samym początku i wet zdjął mu opatrunek mówiąc, że on nie poleca tego typu opatrunków, ponieważ na tą kość działają rożne siły i jego zdaniem za dużo to nie da, a szylek jedynie może sobie odparzyć skórę. Zrobiliśmy zdjęcie i niestety wygląda na to, że kość jest przesunięta w porównaniu z pierwszym zdjęciem.
Postanowiłem więc zostawić Waldusia bez kołnierza i opatrunku, gdyż i tak za dużo się nie rusza a stwierdziłem że chociaż trochę od nich odsapnie.

Po wizycie Walduś dalej się lekko trzęsie jak się rusza, aczkolwiek zaraz jak ułoży się do pozycji siedzenia, trzęsienie się ustaje praktycznie od razu.

Nie sądzę, że Walduś się przeziębił (w zimę okno w pokoju z Waldusiem otwieram rzadko i na max 2-3min), aczkolwiek profilaktycznie mocniej odkręciłem kaloryfer znajdujący się blisko klatki.

Do pani Ani wybiorę się w sobotę a lekko się boję czy do tego czasu szylkowi coś więcej się nie stanie.

Jeżeli ktoś ma pomysł w jaki sposób mogę pomóc Waldusiowi będę bardzo wdzięczny.

Dołączam dwa zdjęcia rentgenów łapki. Pierwsze zaraz po złamaniu 31.11.2015, a drugie z dnia 18.01.2016.
SimplePortal