jak pewno niektórzy wiedzą, moja Sfera miała przewlekłe zapalenie oka od pierwszych dni jak do mnie trafiła w ciąży. nie pomagały przemywania wodą, rumiankiem, krople świetlik, gentamycyna...w końcu skapitulowałam. a dosłownie dwa dni temu zauważyłam, że wiecznie zamknięte oczko, które otwierała normalnie tylko na wybiegu, znowu jest całkiem normalne. wcześniej je przymykała, robiły się w nim większe śpioszki, a teraz nic. nie zmieniłam diety, otoczenia, swojego zachowania wobec niej. a objawy na które nic nie pomagało ustały. powoli się zastanawiam w jakim stopniu szynszyle mogę mieć choroby o podłożu psychosomatycznym i jak łatwo pomylić objawy i niepotrzebnie faszerować zwierzaka lekami, które i tak nie pomogą. możliwe, że nieświadomie przyczyniłam się tak do zdechnięcia Dziaby, która przestała przyjmować pokarm po przybyciu do mnie z sggw i musiałam walczyć o to, żeby nie doszło do nieżytu jelit. nie wiem jednak, czy leki jej jednak nie osłabiły...
a co wy o tym sądzicie?
może moja ocena jest taka subiektywna jeśli chodzi o psychosomatyczność, gdyż większość moich zwierząt była "z przeszłością" i miała naleciałości-w tym schorzenia o podłożu psychosomatycznym-inaczej nie dało się tego wytłumaczyć, nawet weterynarze rozkładali ręce