Szynszyle.Info :: Forum Miłośników Szynszyli

o szynszylach => Początki z szynszylą => Wątek zaczęty przez: Silene w 19 Cze, 2006, 15:33

Tytuł: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 19 Cze, 2006, 15:33
Od tygodnia jestem posiadaczką ślicznego szylka. Niestety jego wychowanie sprawia mi większe trudności niż myślałam.
Leon (mój tata wymyślił to imię  :lol:) jest strasznie płochliwy. Boi się nawet najmniejszego dźwięku, będąc z nim w pokoju wystarczy że przekręce o cal głowę, a już ucieka na drugi koniec pokoju jak poparzony. Mnie też się strasznie boi, co prawda podchodzi do mnie (po długich namysłach) i bierze smakołyki z ręki, ale nie jest zbyt ufny. Do tego strasznie mnie gryzie ( i nie sądzę żeby to było podgryzanie z sympatii)..
A moim największym problemem jest to, że Leon nie wchodzi do klatki. Nie mogę go tam zagonić i tym sposobem ma zapewniony wybieg 24h na dobę. W nocy skacze mi po głowie, zjada moje piękne ściany, gryzie rury, meble, a robi przy tym straszny hałas. Od poniedziałku chodzę nie wyspana, mam podkrążone oczy, bo średnio śpię 2 godziny :( Ale nie chcę go do tej klatki na siłę pchać, bo nie jest jeszcze oswojony i zapamięta mnie tylko jako zołzę która więzi w klatce ( i tym sposobem to go nigdy nie oswoję) A z drugiej strony jeśli teraz nie będę go zamykać to sie przyzwyczai (jeśli już się nie przywyczaił) że zawsze jest na wybiegu i będzie krzywda, jeśli w końcu trafi do tej klatki..


Błagam o jakiekolwiek rady, jestem wykończona, a do tego nie widzę efektów a naprawdę się staram :(
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: _SmErFeTkA_ w 19 Cze, 2006, 15:39
Nie ma rady, musisz go na chama "wepchać" do klatki. Jesli za kazdym razem,zaraz po tym jak go dasz do klatki dostanie smakołyk to zapamieta wchodzenie do klatki jako cos dobrego. A to ze sie boi to nic dziwnego. Ja mam trzy szyszki i dalej czesto sie przestrasza jak sie rusze niespodziewanie.
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: norah18 w 19 Cze, 2006, 16:03
Szylki to z natury płochliwe stworzonka i nic tego nie zmieni. Oczywiście są wybrańcy, którzy mają "odważne" szylki, ale to nie zawsze tak jest. Piszesz dokładnie o tym samym, co z Dzikuską ja miałam i dalej po części mam. Dzikuskę złapię tylko przez zagonienie jej w kąt, gdzie nie ma wyjścia. Blokuję ją wtedy i musi się poddać niestety. Nie widzę innego wyjścia, bo nie mogę mieć 24 godziny na dobę jej wypuszczono.
Zaś Fido, którego mam od lutego, kiedy do mnie trafił, byłam zszokowana :shock: . Sam wchodził po pewnym czasie do klatki i spokojnie dawał się zamykać. Teraz maluszka jak podrośnie też będę tak "wychowywać".
Radzę Ci być konsekwentna i po jakimś czasie zamykać Leonka. A jego strach może być też pozytywną cechą. Często jak siedzę na kanapie np. albo krześle i widzę, że wdrapuje się tam, gdzie nie trzeba, to wystarczy że zrobię hałas, a już ucieka i raczej tam nie wraca :)
Nie wiem co jeszcze poradzić. Jeśli będziesz miała z nim jakieś drobne problemy, to napisz na GG, to postaram się pomóc. Pozdrawiam :D

Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 19 Cze, 2006, 16:26
Dzięki za rady, postaram się dostosować. Chociaż strasznie się boję że się do mnie zrazi. To dzisiaj wieczorem go zamknę i wyniosę do łazienki, bo jak znowu się nie wyśpię to chyba kogoś pogryzę ;)
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: szyszunka w 19 Cze, 2006, 16:41
hahhahha jak chcesz zeby maluch przebywał w klatce to wiecej nie zostawiaj go na wolnosci w nocy bo potem tak bedzie szalał jak go zamkniesz ze krzywde sobie moze zrobic ...
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Fiolka w 19 Cze, 2006, 17:50
Koniecznie musisz go zamykać ,bo jak się przyzwyczai to ani rusz.Jeśli masz problem ze złapaniem go ,to nakryj go małym ręcznieczkiem jak będzie leciał-tak jest prościej na poczatku! :lol:
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: kea w 19 Cze, 2006, 18:53
a ze tak spytam... czy on nigdy nie je? ;) gdzie ma jedzenie? jezeli nie masz jak go zagonic do klatki, to mozesz go zamykac jak idzie jesc/pic.. tylko tez nie zawsze zeby nie kojarzyl jedzenia z wiezieniem ;)
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 19 Cze, 2006, 19:14
Jedzenie ma w klatce. I właśnie niedawno jak jadł i wszedł do klatki, to ja go zamknęłam. Od tej pory boi się w ogóle do klatki wchodzić. I teraz jak je, to włazi do środka, bierze zairenko i wychodzi, później znowu wchodzi i tak cały czas (zraził się biedak)

Szyszunka: nie strasz mnie, bo dzisiaj mam zamiar go zamknąć

Fiolka: wydaje mi się że to chyba zbyt drastyczna metoda, Leon zawału dostanie ;)
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Gusiek w 19 Cze, 2006, 19:38
Ja też miałam ten problem, ale Puchatek juz nauczył się wracać. Nie puszczam go jeszcze na rozległe tereny :) (pokój) uczę go na razie w przedpokoju. Więc biega sobie w przedpokoju (wnosze tam tez czasami klatke i on kursuje miedzy klatka a przedpokojem i jak mu się już nudzi to wraca sam do klatki i nie wychodzi), chociaż klatka normalnie stoi w pokoju. Nauczył już się, że jak wkładam ręce do klatki, a on chce pobiegać, to ładnie wchodzi mi na ręce i pozwala się poprzytulać i pogłaskać i idziemy potem biegać i skakać do przedpokoju :). Małymi kroczkami da się szylka nauczyć dużo rzeczy.  Powodzenia :tuli:
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 19 Cze, 2006, 19:53
Mam nadzieję że mojego szylka też zdołam czegoś nauczyć, bo teraz to diabeł wcielony  :shock: :lol:
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Grażka w 19 Cze, 2006, 19:56
Słuchaj - jesli Twój szyl po JEDNYM razie nauczył sie, że kolacja = karcer to Ty masz BARDZO inteligentnego szyla! Z reguły potrzeba 2- 3 razy by nasza nowa rewelacyjna metoda odłowienia szyla została spalona bo się huncwot domysli o co w tym biega. Widze przed Wami piekną i bogatą przyszłość :-)
No bo jeśli wszystkiego uczy sie w tak błyskawicznym tempie - to i wrodzona nieufnośc z czasem przełamie. Tez miałam takiego małego cudnego inteligneta. Przyjechał jako totalny wypłosz, ale łapał rewelacyjnie i szybko sie oswoił.
A co do nocnych hałasów to polecam takie specjalne stoppery do uszu z pomarańczowej gąbeczki silikonowej - 1,5 zł w aptece. Wiem co mówię - mieszkam ze skunksami w kawalerce i nawet nie mam gdzie ich odjechac na noc :-)
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 19 Cze, 2006, 20:08
Grażka dziękuję, nie potraktowałam jego lęku do klatki jako przejaw inteligencji i bardzo mi się miło zrobiło  :)
A ze stoperami się narazie wstrzymam, spróbuję go dzisiaj na noc zamknąć w klatce i wynieść do łazienki. Zresztą to i tak sądzę, że Leon bardzo zainteresowałby się "tym czymś" wystającym z uszu i prędko chciałby to wyjąć (on wprost uwielbia zaglądać mi do uszu, ust, nosa, a najbardziej oka - oczywiście podczas snu, ale nieraz mnie budził i czułam) A prócz oglądania różnych części ciała, preferuje także "tapirzenie" mi włosów - ale to już tak nie na temat ;)
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: kea w 19 Cze, 2006, 20:19
no to w takim razie bardzo Cie lubi :P
a moze odgrodz klatke i zrob mu taki jakby wybieg? wtedy bedzie mial malo miejsca do biegania i bedzie wchodzil do klatki z nudow. a potem stopniowo mozesz go powiekszac - jak juz sie przyzwyczai do klatki
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 19 Cze, 2006, 22:03
Zamknęłam już go (z okropnym trudem). Jak wchodził po jedzenie to go wtedy zamknęłam, biedak się wystraszył i zaczął skakać po klatce jak oszalały :( Wyglądał jakby był w szoku, bardzo wystraszony. Dałam mu ziarenko dyni, nie wziął od razu a dopiero po chwili.
A najgorsze że ja mam jakieś dziwne wyrzuty sumienia, bo jak wchodziłam wcześniej do pokoju (jeszcze zanim go zamnkęłam) od razu do mnie podbiegł i usiadł na kapciu. A ja zaraz go zapędziłam w kozi róg :( On mnie chyba naprawdę nigdy nie polubi. A teraz z sąsiedniego pokoju słyszę jak skacze po klatce, a jak tak będzie całą noc, to może sobie krzywdę zrobić? :( Może jednak lepiej żeby biegał po pokoju  :???:
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: kea w 19 Cze, 2006, 22:19
akurat zamknelas go w porze najwiekszej aktywnosci...
a moze go przyzwyczajac stopniowo...? hm..
krzywdy sobie raczej nie zrobi.
tylko upewnij sie ze ma domek
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Gusiek w 20 Cze, 2006, 21:00
Silene, zawsze na początku są wyrzuty sumienia, a później szynszylek już sam wraca :D. Jak go przymusowo wkładasz do klatki, to posiedz przy niej jeszcze chwilke, spróbuj go pogłaskać pod pyszczkiem przez pręty klatki, podsuń coś co lubi (np. rodzynka, ale nie za często). Może zrozumie po kilku dniach, że tak to wszystko działa.
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Grażka w 21 Cze, 2006, 07:58
Dwie zasady: 1. bądź konsekwentna; zamykaj zawsze o tej samej godzinie (w miarę mozliwości); wtedy nie ugodzi to w jego poczucie bezpieczeństwa - będzie zwykłym rytuałem dnia; jeśli chcesz udziel mu wczesniej ostrzezenia :-) np. 'do klateczki'
2. nie łap go i nie zapędzja do klatki po jakimś akcie zaufania z jego strony; niech minie przynajmniej kilka minut
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Silene w 22 Cze, 2006, 20:14
Stosuję się do Waszych rad, za które bardzo dziękuję :* Co ja bym bez Was zrobiła :D

Szynszylka wynoszę teraz regularnie na noc, wyzbyłam się już wyrzutów sumienia i nareszcie się wysypiam ;D Jakie to przyjemne uczucie nie budzić się co godzinę w nocy.
Z Leonkiem jakoś staram się łapać kontakt, chociaż przyznam że dalej ode mnie ucieka. Przychodzi kiedy siedzę nieruchomo. Lubi bardzo wskakiwać mi na kolana, albo wspinać się po zgiętej ręce. Smakołyki mu daję, ostatnio kupiłam mu suszoną papaję, ale chyba trafił mi się wybredny "egzemplarz" bo nie jest nią zachwycony ;)
Wczoraj jak mi siedział na kolanach to go delikatnie pogłaskałam po grzbiecie, przez sekundę znieruchomiał a później odbiegł do mnie (chyba go wystraszyłam), ale wrócił.
Dzisiaj spróbuję go podrapać za uszkiem, ale tak delikatnie - nie chcę być nachalna.

Czy jest szansa że on  jeszcze polubi jakiekolwiek pieszczoty?
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: Grażka w 22 Cze, 2006, 21:58
Jesli masz na myśli kizianie pod bródką i głaskanie między uszyskami, to szansa jest; nie bardzo wielka, ale jest - jeśli się z tym nie uordził to pieszczoty będzie lubił jedynie krótkoterminowo lub po prostu je tolerował;
ale z mojego doświadczenia wynika, ze bardzo fajną wieź mozna zbudować podajac szylkiw ręce , dłonie i ramiona do biegania; nie czuje się wtedy w żaden sposób ograniczony, więc czesto wręcz domaga się takiej formy zabawy, albo tez przychodzi posiedziec na ramieniu przytulony do policzka, czy wręcz podumac i uciąc sobie drzemkę na naszej głowie :-)
Oczywiście na początku będzie się bał tej wyciągniętej (ja podawałam wnetrzem ku ziemi, by nie kojarzyły jej z łapanką) dłoni, ale to da się przełamac - po prostu cierpliwością i odrobina inwencji :-)
powodzenia!
Tytuł: Odp: Nie daję rady, jestem już wykończona :(
Wiadomość wysłana przez: dimi w 06 Paź, 2006, 21:53
ja mam szynszyla jakieś 3 tygodne. i z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że na początku równiez klatka była złem, ale szybko przekonał się, ze jest jednym z kilku miejsc, skąd go nie wyciągam, nie przeganiam, nikt mu tam nie zagląda ani nic, i teraz jest jego schronem :) sam do niej wraca, czasem nawet idzie spać do domku mimo że ma zapewniony wybieg :P kiedyś równiez wynosił jedzenie z klatki, do dziś mu się to zdarza, ale na ogół jednak- przywykł. no i kiedy gaszę światło uspakaja się i jest idealna cisza (w końcu po 6 godzinach demolki naszegpo wspólnego pokoju ma dość) i śpi.
z tym że on był już w dość dużym stopniu oswojony i np. nie reaguje na moje ruchy, chyba że rzucę poduszką w łóżko, kiedy pod nie wchodzi, a został tam jeden jedyny kabel, wtedy spod łózka wychodzi- tak, WYCHODZI, kiedyś wybiegał, i obrażony zajmuje się czymś innym.
Myślę że twój też przywyknie, daj mu czas, ale do klatki musisz go zamykac. bo jak nie, to sie zniechęcisz całkiem! ja przez pierwsze dni łapałam malsca i zanosiłam go, i nie sądzę, żeby się na mnie obraził, bo teraz śpi mi na kolanach, obwąchuje mój nos i wogóle jest przyjacielski:) miał jeden dzień takiwj aagreski, że prychał, gryzł, i co tylko- daj mu jakiś smakołyk, migdałka, i zamknij w klatce- będzie sie tłukł, ale do rana przejdzie, z tym, że zdemoluje ci całą klatkę. lecz przechodzi mu;] (wiem, bo o 23 budziłam Claudiego z zapytaniem, co się dzieje:P)
SimplePortal