Czy któraś z Waszych szynszyli kiedykolwiek była na to chora?

[Yrgen]

Witajcie wszyscy!

Moja szynszyla Yrgen jest z nami od ponad 3 tygodni. Kupilismy ją w sklepie zoologicznym. Niestety, już po tygodniu zaczęły się z nią problemy. Najpierw przewlekła biegunka, z którą weterynarze "Ogonka" bezskutecznie walczyli przez półtora tygodnia. Potem spadki glukozy, które powodowały paraliż, niedowład ciała, utratę przytomonosci. Oczywiscie za każdym razem jechalismy do kliniki na wizytę. Obecnie nasza szynszyla jest w szpitalu, to już trzeci dzień. Zrobili jej wszystkie badania, jakie się dało, nie da się jej tylko pobrać krwi (chociaż pierwsze jej badania miała robione 2 tyg. temu). Miała robione USG, z którego wynikło zapalenie jelit i zniszczona wątroba (nie z naszej winy). Spadki glukozy - nie wiadomo skąd. Dostaje sterydy. Można powiedzieć, że walczą o jej życie

Nie wiadomo dlaczego szynszyla jest w takim stanie. Weterynarze mówią, że prawdopodobnie została za wczesnie zabrana od matki i nie rozwinęła się w pełni. Jedno jest pewne - zawsze będzie chorą szynszylą i nie urosnie za duża. Będzie mieć słabą odpornosć i będzie wymagała naszej opieki. Jak niepełnosprawna.

Moje pytanie jest w temacie: czy ktos z Was zetknął się kiedys z czyms takim? Miał taką szynszylę? I może napisać z czym to się wiąże, czy ta opieka faktycznie jest taka trudna, jak nam się obecnie wydaje? Czy w takich wypadkach można zostawiać szynszylę np. na 2 dni samą w domu, czy lepiej z nią podróżować, żeby mieć kontrolę nad jej stanem? Proszę o jakies informacje kochamy Yrgena i nie wyobrażamy sobie, żebysmy go komus oddali, a tym bardziej, żeby umarł.

[Mysza <")))/]

a czy lekarz zrobił badanie kału na obecność pasożytów jak np.Lamblie? Jesli ich ilość w organizmie jest duża (cyst w kale) to mogą swoimi produktami przemiany materii działać toksycznie na organizm. Może to od tego te wszystkie objawy? Leczenie jak najbardziej musi byc prowadzone przez lekarza, super jesli ma warunki kliniczne. Spróbujcie tej drogi. Jeśli szylek jest bardzo słaby trzeba go będzie wzmocnić i dac cos osłonowego przeciwko zakażaniu organizmu toksynami z umierających podczas odrobaczania lamblii. Inaczej będzie sie czuł jeszcze gorzej.

[Yrgen]

Wszystkie badania były robione, wszystkie "typowe" schorzenia zostały wykluczone. Leczą go już po omacku i próbują. Teraz będą sprawdzać trzustkę. Jak to nie trzustka, to zrobią badanie histopatologiczne. On teraz jest w szpitalu, więc na pewno dobrze się nim zajmują. Zastanawiam się po prostu - może ktos kiedys miał podobnie ze swoją szynszylą i może cos podpowiedzieć...

[Paula_91]

A jaka jest ta niepełnosprawnosć? Bo nie do końca rozumiem. Jeżeli bedzie wymagal podawania lekow codziennie, to niestety  taka opieke bedzie musial miec. Ale jezeli to bedzie sie objawiac slabsza aktywnoscia fizyczna to mysle ze na te 2 dni o ktorych mowilas nic nie powinno mu byc, o ile klatka bedzie przystosowana. Powiedz nam o co dokladnie chodzi z ta niepelnosprawnoscia a w tedy bedziemy mogli udzielic wiecej porad :)

Tak czy owak, mam nadzieje, ze szylek wyzdrowieje, jak widac ma dobra opieke :) Mozesz polecic swojemu wterynarzowi jeszcze kontakt z wetami ktorzy znaja sie na szylkach i nie jedno z nimi przeszli, jak np dr Dziwak z Wrocławia. Moze mial podobny przypadek. Bron Boze nie podwazam decyzji Twojego weterynarza, ale a noz widelec ktos na cos wpadnie, skoro nie potrafia okreslic co sie dzieje.

[Yrgen]

Niestety, Yrgen zmarł wczoraj wieczorem. Niepełnosprawnosć polegała na tym, że miał po prostu niewykształcone w pełni narządy wewnętrzne, ale jak to naprawić po nieudolnym hodowcy? Niestety...

[KarolinaGliwice]

@Yrgen  strasznie mi przykro  :beczy:
Przytulam Cie mocno...

[5zy5zka]

To straszne. Przykro mi

[Amber Chinchilla]

Bardzo, bardzo Ci współczuje [rycze]

[Paula_91]

Jak otwieralam dzis rano ten watek to mialam nadzieje, ze napiszesz ze jest lepiej, ze weterynarze cos wymyslili... ech... Bardzo mi przykro, zostalo zrobione  wszystko co w Twojej mocy.
Trzymaj sie!

[Yrgen]

Dziękuję Wam. Zrobilismy wszystko, co w naszej mocy. Wiem, że to pewnie nic nie da, ale zamierzam zadzwonić do biura tego sklepu (pewnie się domyslacie o który chodzi, podpowiem tylko, że to popularna w Polsce sieć...) i łaskawie ich poinformuję o tym, co sprzedają i jak traktują maleństwa (może nie wiedzą?).

Pani weterynarz powiedziała mi przez telefon, że mieli kiedys "falę takich królików" i mniej niż połowa wtedy przeżyła. Myslałam, że może ktos z Was kiedys trafił na takiego zwierzaka i zrobił "cos", co mu pomogło. Teraz już na pewno zdecyduję się na jakąs domową hodowlę w Warszawie, bo pokochałam tego zwierzaka. A te sklepy będę omijać szerokim łukiem.

[Anna83]

Przykro mi bardzo

[junoo]

bardzo mi przykro echhh