hypothetical
09 Maj, 2024, 23:42

Wyślij odpowiedź

Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.
Nazwa:
Email:
Temat:
Ikona wiadomości:

Weryfikacja:
To pole musi pozostać puste:

Wpisz litery widoczne na obrazku
Prośba o inny obrazek

Wpisz litery widoczne na obrazku:
2+2=:

Skróty: naciśnij alt+s aby wysłać wiadomość, alt+p aby ją podejrzeć


Podgląd wątku

Wysłany przez: Idka
« dnia: 02 Lip, 2010, 19:42 »

I pewnie nie powstrzymasz się i wrócisz z malą, bezbronną słodkością w pudełku/transporterze do domu :) Nawet moi zatwardziali rodzice,nie powstrzymali się ,a ich "wyprawa badawcza" zakonczyła się zupełnie niespodziewanym przyjazdem Fifki do domu i nie do końca dobrymi wyborami w zakupach, przez nieświadomych niczego mamę i tatę... ( królicza klatka, megan...te klimaty :) )

Ps. śniło mi się stado stepujących szynszyli w małych brązowych kapelusikach...To już jest obsesja jakaś ;P
Wysłany przez: alexis
« dnia: 02 Lip, 2010, 13:46 »

chciałabym się Wam zwierzyć, że znalazłam w Słupsku hodowlę szynszyli... jak tylko się obronię i przeniosę z Poznania do Słupska i chwilę odsapnę, to pojadę tam obadać, pogadać, popatrzeć :)
Wysłany przez: owiabiks
« dnia: 27 Cze, 2010, 11:01 »

 Właśnie minął rok od kupna Irysa, a więc nieco więcej od śmierci Narcyza. Powiem Ci Alexis, że po roku można spokojnie o tym myśleć. Jest to smutne, ale już nie boli. To normalne, że będziesz miała żal do nowej, że nie jest poprzednią, ale to się pozytywnie ułoży.Najważniejsze żebyś zdawała sobie z tego sprawę. Jeśli mogę Ci coś radzić, to kup samca. Wtedy nie będziesz myślała "a mogły być dwie".
Wysłany przez: Idka
« dnia: 27 Cze, 2010, 10:00 »

Alexis, miło czytać,że powoli godzisz się z tym ,co się stało. Żal nie znika nigdy, tylko z czasem odczuwamy go trochę mniej...Nic na siłę, wszystko w swoim czasie, kiedy będziesz gotowa , to przygarniesz kolejne czterołape, czarnookie futro do siebie :)
Wysłany przez: szyszunka
« dnia: 27 Cze, 2010, 04:46 »

Alexis fajnie ze zaczynasz myslec o nowej kuleczce  , nigdy nie zapomnisz swojej pierwszej kulki ja do dzisiaj jak ogladam zdjecia to czuje zal i smutek ale tak to jest jak kulka przysłania nam swiat a jej bobki to dla nas złote runo :)
Pamietam dzien kiedy po pierwszej kulce kupiłam Gacka - byłmały sliczny i innej masci niz pierwszy , i nagle zaczełam płakac ze to nie to samo , nawet był moment ze chciałam oddac go do zoologa , niestety ja nie uniknełam porownan ale malec sam przychodził sie miziac i nawet nie wiedziałam kiedy mnie zauroczył .

Myslałam ze to ja mam tylko takie przewidzenia  ze po smierci gacka widze wszedzie go biegajacego ,słysze jak gryzie cos w mojej sypialni .
Wysłany przez: alexis
« dnia: 26 Cze, 2010, 22:02 »

dziś mijają 2 tygodnie i postanowiłam się z Wami tym podzielić. myślę o kuleczkach coraz poważniej ale dopiero po wakacjach i na pewno to będzie dziewczynka i na pewno nie standard. Dzidzia była moja pierwszą i nie poukładałabym sobie w glowie tego, gdyby nowa niuna wygladała niemal tak samo. Dużo kosztował mnie powrót do domu, do Słupska, tamto puste miejsce po klatce (już wyniesiona do garażu, mama też bardzo to przeżywa, chyba bardziej niż ja), dołuje chyba bardziej niż ciagla obecnośc klatki tutaj, w Poznaniu. przykryta  kocem, ale mimo wszystko troche straszy. przechodzac koło zoologicznego zawsze patrzę, czy sa jakieś kulki i co robią. ostatnio jak przechodziałam to była szara i no niestety, tylko upewniłam się, że widząc taka kulke, widzę Dzidzię. Postanowiłam sobie, że nie będe na poważnie czynić kroków w stronę posiadania nowej kuleczki, póki będę liczyć soboty, tygodnie od śmierci Dzidzi. Ale napiszę w tajemnicy, że marzy mi się beżyk. Pozdrawiam Was. Zblizają sie gorące dni, więc butelki z woda do zamrażarki i chłodźcie Wasze niule. Wykiziajcie je ode mnie za uszkiem. Pozdrawiam.
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 16 Cze, 2010, 10:23 »

Alexis, tak to będzie przez długi czas. Po odejściu jednej z moich piewszych kulek, Małej Mi. Ciągle miałam schizy, że ona właśnie wskakuje na komodę i siedzi na bombox'ie, w jej ulubionym miejscu (najwyższy dostępny punkt w pokoju) i łobuzersko spogląda na mnie, aby gdy się odwrócę, zniknąć...
Wysłany przez: alexis
« dnia: 16 Cze, 2010, 10:20 »

i kolejny dzień bez mojej Dzidzioli. troche, kontynuując ten wątek robie sama sobie terapię. klatak przykryta koce, choc i atak wiem, ze w środku straszy bark Dzidzi. Jest mi nadal zmutno bardzo, niemal ciągle o niej myslę, że to niesprawiedliwe, że była ze mna tak krótko. mam dużo rzeczy w głowie, które trudno mi zwerbalizować i się z Wami podzielić. Życie toczys ie nadal a Dzidzia pozostaje w serduszku.
Wysłany przez: Idka
« dnia: 14 Cze, 2010, 09:53 »

Alexis,dobrze,że nie zamykasz się w sobie i chcesz mówić o tym, co się stało...wspomnienia działają jak kojący balsam...Trzeba rozpamiętywac miłe chwile, bo przecież to było dobre,bawiłaś się z nią, trzymałaś na rękach, dotykałaś miękkiego futerka. O takich rzeczach warto pamiętać...A mimo to cierpimy, tęsknimy, bo przecież " Miłość bez samotności byłaby nieprawdą " A ten żal i smutek, świadczy tylko o nas samych, o tym,że kochaliśmy i kochać będziemy... Więc trzymaj się cieplusio :*
Wysłany przez: alexis
« dnia: 14 Cze, 2010, 08:21 »

nikt tak nie zrozumie kuleczkomaniaka jak inny kuleczkomaniak. Mijają godziny, bo póki co nawet nie moge powiedzieć, że dni... zdaje sobie sprawę, że z właśnie mijającymi godzinami będę podchodzić do tego inaczej, mniej emocjonalnie. Dzidzia była moim pierwszym zwierzątkiem, nie licząc nierozumnych rybek. Kochała ja cała rodzina, mama, tata i ja. Mówie Wam, jakie psikusy nam robiła. Te zwierzaki to skarby, dla których trzeba miec czas, cierpliwość i mnóstwo serca a odpłacą się podgryzieniem rzęs, uszka, radością, której nie da sie w żaden sposób zmierzyć. Kiedyś Dzidzi tak zapachniała moja waniliowa pomadka ochronna, że nie mogła się oprzeć i mnie lizała, ze hej. Wspomnienia są cudne, ale mam jeszcze taki nastrój, i chyba cos na kształt lęku, że będę omijać z dala sklepy zoologiczne bo nie chcę patrzeć na żywo na żadnego słodziaka szynszylowego. dziękuję Wam, że mnie wspieracie, za wszystkie miłe słowa. jeżeli jeszcze kiedys trafi do mnie jakiś maluch to na pewno będziecie pierwsi, którzy sie o tym dowiedzą.
Wysłany przez: Idka
« dnia: 14 Cze, 2010, 07:13 »

Och, Alexis, tak mi przykro... Widać,że bardzo kochałaś swoją Dzidzię i ,że jesteś osobą o wielkim sercu,która nie zawacha się pomóc zwierzęciu w potrzebie...Jesteś bardzo dzielna i nie mogę powiedzieć nic innego,jak: Trzymaj się!
Wysłany przez: owiabiks
« dnia: 13 Cze, 2010, 22:24 »

Najgorsza jest pierwsza noc i sprzątnięcie klatki. Alexis, masz już to za sobą. Kiedyś ból minie i inaczej na to spojrzysz, choć trudno w to teraz uwierzyć.
Najgorszy dramat przeżyłam, gdy zdechł po operacji mój ukochany królik. Miałam wtedy tylko jego. Teraz żeby uniknąć takiej rozpaczy (o ile w ogóle można ) hoduję po 2(3) zwierzątka. Nawet jest drugi pies rodziny mężą koło domu. Tylko jedna papuga została, ale ptaków już więcej nie będzie. Jak zwierze odchodzi ze starości, to jest o wiele łatwiej.
Wysłany przez: alexis
« dnia: 13 Cze, 2010, 16:28 »

wiesz, tylko ja nie wiem, czy chce to zagłuszać. to normalny proces żałoby. ja muszę przejśc ten ból, pustkę i powrót do normalnosci, który bez mojej małej nie będzie normalny. I nie wiem czy chcę jeszcze kiedykolwiek jakieś zwierzę. nie zrozumcie mnie źle, ale to jest zdecydowanie inny ból niz po stracie człwoieka, nie mi osadzac czy gorszy czy nie, ale dla mnie w tej chwili najgorszy. i nie poradziłąbym sobie i nie poradze przez najblizszy długi czas z szylkami, bo bym je ciągle obserowała, żeby nic nie przegapić, a to takie kruche istotki.
Wysłany przez: Alicja Mannschack
« dnia: 13 Cze, 2010, 14:56 »

Radze Ci, zeby zagluszyc pustke postarac sie jak najszybciej o 2 szylki.
Wysłany przez: alexis
« dnia: 13 Cze, 2010, 14:47 »

wiecie, co jest jeszcze kiepską sprawą? że co jakiś czas z różnych miejsc będą mi zupełnie niepodziewanie w różnych momentach dnia, życia, samopoczucia wypadać bobki poukrywane przez moja małą.
Wysłany przez: Alicja Mannschack
« dnia: 13 Cze, 2010, 14:06 »

Bardzo  bardzo mi przykro .
Ja stracilam duzo chorych szylek,i za kazdym razem bardzo boli.....
Wysłany przez: Mysza <")))/
« dnia: 13 Cze, 2010, 12:30 »

wiedziałam, że to obrzęk płuc, po tym katarze przerzoczystym mnie to naszło, wychodził noskiem, bo szylki nie oddycjahą ustami (tak samo pozostałe zwierzęta). Bardzo mi przykro, nie wiem co napisać, bo moja Mimi w efekcie powikłań odeszła tak samo, wiem że to bardzo boli i człowiek rozpamiętuje wszystkie swoje poczynania co by było gdyby... to musi minąć po prostu.
Wysłany przez: alexis
« dnia: 13 Cze, 2010, 12:19 »

jak Dzidzia była zdrowa to czasem wchodziałam na to forum i czytałam z ciekawości porady i opinie i myslalam sobie O CZYM CI LUDZIE PISZĄ, PRZECIEŻ ONA DZIDZI JE¬DZI ZE MNA POCIAGAMI, BAWIMY SIĘ, SZALEJEMY, NIGDY NAWET KATARKU NIE BYLO, ŻADNYCH PROBLEMOW. A jak pierdykło to wszystko naraz i w ciagu tygodnia. Teraz myslę, czy moze gdyby była u rodzicow w Słupsku to tam by nic sie nie stało, bo to przyszło nie wiadmo skad i kiedy, nagle i samoczynnie. Nie mam tu piwnicy a klatka stoi, pzrykryłam ja kocem bo pzrycięgam nie moge na nia patrzeć, mam takie filmy, ze słyszę jakiś ruchy w tej kaltce, jak kulka, która śpi i zmienia pozycję. A na pewno jej tam nie ma. Kurcze , to jest taki temat, ze w zasadzie nie ma ulgi. Wiem, ze rozumiecie mnie, bo maci kuleczki swoje, też sporo przeszliscie i macie doswiadczenie ale ja odkad dowiedziałam sie, ze szynszyle nie żyja tak krótko jak chomiki to byłam pewna, ze Dzidzia będzie widziec jeszcze moje dzieci. Za szybko ode mnie odeszła i tak nie powinno być.
Wysłany przez: dream*
« dnia: 13 Cze, 2010, 10:24 »

chyba się nie da jak już jest obrzęk, ale z tego co mi wiadomo, da się mu zapobiec podając leki o działaniu przeciwzapalnym i p obrzękowym, mój Filip własnie takie dostał swego czasu (deksametazon) ale to było zapobiegawczo a nie po fakcie :(
Wysłany przez: owiabiks
« dnia: 13 Cze, 2010, 10:03 »

Bardzo, bardzo mi przykro. Dokładnie rok temu przechodziłam to samo. Bardzo chciałam, żeby Ci się udało. Nie wiem, czy w ogóle da się uratowć szynszyla, gdy nastąpi obrzęk płuc. To boli i będzie bolało. I wcale nie myśl w tej chwili o następnym. Musi minąć okres żałoby. Mi było łatwiej, bo miałam Malwina jak odszedł Narcyz.
SimplePortal