Wczoraj podczas nauki z nudów przecięłam plastkową butelkę na pół i zostawiłam na podłodze. Gdy tylko wypuściłam Tofikę i Tunię od razu podbiegły do niej. Toficzka oczywiście weszła do przeciętej butelki (bo nie była by sobą jakby z ciekawości nie sprawdziła co to), a Tunia oparła się łapkami i ją przechyliła. Potem był strach, ucieczka, rundka wokół pokoju, odbicie od drzwi i do butelki. Przez kilkanaście dobrych minut szylki wchodziły do butelki, przyglądały się sobie, popychały ją, a potem butelka poszła pod ząb - i po zabawie :D Ale ile radości było przy tym!