Witam. Opiekuje się 5 szyszkami (wszystkie to samiczki) - 9 letnia Sando i 1 roczne Pini i Bri (siostry - Pini to Pani Lider) oraz Tosią i Naną (siostry - Nana jest najmniejsza w stadzie). Maluchy od samego początku u mnie były razem natomiast starsza Pani została do nich dołączona po czasie bez większych problemów. Klatkę mają dużą (2 klatki maxi perfekt połączone w jedną) więc jak któraś chce odpocząć od reszty to nie ma z tym problemu. Wybiegów nie mają tak często jakbym chciała (2 może 3 razy na tydzień jak się uda) ale system w jakim pracuje na więcej mi nie pozwala. Problemów z szyszkami nie miałam, już kilka miesiecy siedzą w jedej klatce.
Zaczęło się w środę w nocy. Po powrocie do domu z drugiej zmiany (godzina 23:00) szyszki spokojnie siedziały w klatce. Przed pójściem spać dostały piasek i smakołyki. Po położeniu się spać po jakimś czasie słyszę fukanie i gonitwę po klatce. Myślałam że to jednorazowe zachowanie ale niestety tak nie było. Co chwilę słyszałam jak się ganiają. Nana goniła Pini. Co mnie zdziwiło to to że Pini jej się nie stawiała tylko uciekała i fukała nawet mocz poszedł w ruch natomiast Nana nie wydawała żadnych dżwięków tylko zaczepiała drugą szyszkę.
Zostawiłam je w spokoju, myślałam że po jakimś czasie się uspokoją - niestety tak nie było - co jakiś czas słyszałam awantury w klatce bo nie mogłam zasnąć (klatka stoi w pokoju w którym śpię). Kiedy rano wywlokłam się z łóżka był spokój - Nana spała w domku na górze a Pini z pozostałymi szyszkami na dole. W pracy dzwoniłam do domu w okolicach 18-19 żeby dowiedzieć się jak wygląda sytuacja - niby wszystko w porządku, spokój jest (niestety w przypadku mojego ojca nie mam pewności w 100% czy tak jest bo często nie słyszy co się dzieje w moim pokoju albo nie chce słyszeć 😑). Po powrocie z pracy okazało się że sytuacja nie uległa poprawie - Nana goni Pini, fukanie, sikanie , futro leci. Pini tak się nakręciła że zaczęła fukać na pozostałe szyszki nawet na swoją siostrę Bri. Albo siedziała w domku na górze albo latała jak najęta w kołowrotku na dole (w zależności gdzie ją Nana zagoniła). Postanowiłam że Pini spędzi noc w dużym transporterze bo po tylu gonitwach i kołowrotku robiła się zmęczona a i reszta dziewczyn była lekko poddenerwowana całą sytuacją.
Następnego dnia Nana ponownie spała w domku na górze więc wpuściłam Pini do klatki a ta bez problemu poszła do domku na dole do reszty i poszła spać. Ale jak zbliżał się wieczór to znowu się wszystko zaczęło jak w poprzednie dni. Musiałam zdecydować co robić bo tego nie miałam nocki. I tak oto Pini znowu wylądowała w transporterze (stwierdziłam że to najlepsze rozwiązanie bo fukała na wszystkie dziołchy, zmęczyłaby się tymi ucieczkami i bieganiem jak najęta w karuzeli no i samo to że jeśli by się coś stało to nikt by nie zareagował (na ojca w tych sprawach nie mam co liczyć niestety 😑). Po powrocie z pracy rano zrobiłam zamianę - Pini do klatki a Nana do transportera. Miałam nadzieję że Pini się uspokoiła i pójdzie spać do reszty skoro Nany nie ma w klatce. Niestety albo siedziała w domu na górze albo na karuzeli. Od reszty trzymała się z daleka. Jak tylko któraś się zbliżyła - fukanie i ucieczka. Kiedy wstałam po południu wsadziłam Nanę do klatki - bidulka potulnie poszła spać do domu na dole do dziewczyn (ale jak się napatoczyła Pini to musiałam je od siebie ręką odrobić bo znowu by się zaczęło). Teraz Pini nadal kołuje co jakiś czas na karuzeli A reszta dziewczyn śpi.
Nie mam pojęcia o co chodzi. Nie wiem czemu Pini tak się zachowuje. Nie chcę jej znowu pakować w transporter na noc (kolejna nocka w pracy). Fuka na wszystkie dziołchy, ucieka od nich,i większość czasu spędza na karuzeli. Ktoś może ma jakiś pomysł? W poniedziałek rano dopiero zaczynam wolne a w środę rano mam pierwszą zmianę. Oddzielić Pini do osobnej klatki? Na moje dwie nocki? Boję się je zostawiać bez nadzoru.
Aktualizacja po wybiegu:
W trakcie biegania Nana i Pini próbowały ustalać dominację (ale tylko Pini fukała i ona uciekała i straciła trochę futerka). Pini zachowywała się normalnie w stosunku do Bri (swojej siostry) i Sando (Pani Starsza) ale od Tosi trzymała się z daleka (siostrą Nany).
Po wybiegu jeszcze trochę w klatce się poganiały (fukanie i futro) A teraz leżą kluchy zmęczone. Za godzinę muszę wyjść do pracy i nie wiem czy mam je zostawić tak jak jest czy Pini wsadzić do transportera na noc. Tak jak wspomniałam wcześniej - w nocy będą bez nadzoru bo nie ma ich kto przylilnować 😕.
Ostatnia aktualizacja na dziś:
Tuż przed wyjściem do pracy zdecydowałam a raczej Pini sama zdecydowała że nie spędzi nocy w klatce - wyciągając miski z piaskiem Nana zaskoczyła na Pini i ta bidulka wyskoczyła z klatki. W ostatniej chwili złapałam ją zanim zdążyła mi uciec za meble 😓. Jutro chyba wyjmę starą klatkę bo normalnie mi dziołchy szkoda.
13.01
Klatka przedzielona na pół. W jednej części są: Sando, Tosia i Nana a w drugiej Pini i Bri. Dziołchy są trochę zdezorientowane zmianami ale jest spokój (wczoraj nawet Bri zaczęła unikać reszty i była trochę osowiała - ożywiła się kiedy włożyłam ją do tymczasowej klatki Pini - siostry tęskniły za sobą).
Trochę szkoda że z jednego dużego stada zrobiły się dwa obozy ale mówi się trudno - najważniejsze że żadna z dziewczyn nie siedzi sama.
14.01 prawdopodobnie ostatnia aktualizacja
Dziewczyny na wybiegu zachowują się ok - co prawda trzeba je pilnować żeby Nana nie zaczepiała Pini ale większych problemów nie ma. Jak siedzą w klatkach to czasami jedna próbuje zaczepić drugą przez kraty i co najwyżej szczekną na siebie ale słabo. Mam nadzieję że innych problemów nie będzie.